Rok 2012 okiem Kuby

Kontynuując krótki cykl w którym każdy z redaktorów podsumuje swój rok 2012 w branży gier, wybierze swój tytuł roku, największy zawód oraz zaskoczenie, a także najlepszą, polską wersję językową. Jako drugi atakuje najmłodszy w redakcji - Kuba, który postanowił bez wstępu zacząć z grubej rury tytułem roku 2012...Kontynuując krótki cykl w którym każdy z redaktorów podsumuje swój rok 2012 w branży gier, wybierze swój tytuł roku, największy zawód oraz zaskoczenie, a także najlepszą, polską wersję językową. Jako drugi atakuje najmłodszy w redakcji - Kuba, który postanowił bez wstępu zacząć z grubej rury tytułem roku 2012...
Zanim jednak przejdziecie dalej, przypominamy o głosowaniu.
GRA ROKU 2012 - Far Cry 3
Drodzy Czytelnicy, rok temu moją grą roku był pysznie krwisty Mortal Kombat, a w ostatnim roku istnienia świata zawody o najlepszą produkcję wygrywa Far Cry 3.
Litry alkoholu, piękne kobiety, grupka znajomych, mnóstwo hajsu i coś szalonego – dla wielu jest to idealny przepis na niezapomniane wakacje. Tak samo myślała grupa młodych Amerykanów, kiedy wybierali się na Rook Island. Przelot nad wyspą, skydiving, a następnie pobudka w klatce ze skrępowanymi nadgarstkami. Kurna, gdzie ja jestem? To na pewno jest to egzotyczne spa, które miałem w dzisiejszym grafiku.
„Far cry” to z angielska związek frazeologiczny oznaczający tęsknotę danej osoby za ojczyzną i czasem w niej spędzonym. Te dwa słowa to idea całej serii, w każdej części bohater znajduje się daleko od domu. Z upalnej Afryki trafiamy na tropikalną wyspę, więc różnica jest ogromna, zmiana wyszła całkowicie na plus, będąc jednocześnie powrotem do pierwszej części. Miło było po afrykańskich krajobrazach, które zbytnio nie przypadły mi do gustu przez ubogą paletę barw roślinności, męczącej gracza swoją nijakością i monotonnością. Ubisoft spisał się świetnie – naprawił dosłownie wszystkie błędy i niedogodności FC2, w tym ciągłe spawnowanie się wrogów, mogące doprowadzić gracza do ataku wścieklizny, sprawdzenie mapy też jest o wiele mniej problematyczne, bo nie jest to już denerwująca, kilkusekundowa animacja.
Może i główny wątek ma prostą, naiwną fabułę, nie najbardziej sycące zakończenie i jest stosunkowo krótki, ale jest też cholernie widowiskowy i zróżnicowany, choć zdarzają się ich powtórzenia. Cutscenki również potrafią zachwycić swoją urodą, a misje, w których doświadczamy narkotycznych wizji, to prawdziwy symulator bycia naprutym. Samego Vaasa, patrzącego na gracza już z samej okładki, można lubić lub nie, bez stanów pośrednich, i muszę przyznać, że choć jest szalony, to niespecjalnie przekonuje mnie do siebie.
Oprócz głównego wątku do zrobienia jest naprawdę sporo – zrzuty zasobów, zaliczenie masztów radiowych, koło 200 znajdziek i polowanie, a jest tego więcej. Kilka motywów (np. palenie plantacji marihuany i bujający się celownik) zapada w pamięć. Kupujcie już teraz, bo nie ma co czekać.
GRA ROKU CYFROWEJ DYSTRYBUCJI - The Walking Dead: Season 1
Tutaj wybór podjąłem w jakieś 1/5 sekundy, czyli w ponoć tyle, ile potrzeba, żeby się zakochać. Koronacja The Walking Dead jest dla mnie sprawą oczywistą. Przeżyłem pięć świetnych odcinków, po którym mam ochotę na kolejny sezon gry. Komiksowa oprawa graficzna, bohaterzy, z którymi łatwo się zżyć i przeżywać ich problemy oraz niebanalny sposób ukazania tematu zombie, stanowiących większe zagrożenie niż w niemalże wszystkich innych grach, w której się ukazały.
Amerykanie prawdopodobnie jeszcze nigdy nie byli tak bezradni w żadnej z gier. Grupka najsilniejszych ludzi stara się przetrwać kolejne dni, nie mając pojęcia o tym, przed jakimi wyborami staną, a razem z nimi gracz.
Od odbiorcy zależy naprawdę sporo, bo nie raz będzie musiał stanąć w roli pana życia i śmierci, co bynajmniej nie jest komfortowe, nie kiedy staje się przed wyborem pomiędzy swoimi przyjaciółmi, z którymi łączy nas wypracowana na przestrzeni odcinków więź, a co więcej, jej siła i „odcień” to odbicie podejmowanych decyzji.
Bardzo pozytywnie zapatruję się na kolejny sezon tej serialowej gry, a czytając wasze komentarze pod moją recenzją, upewniłem się, że nie jestem sam. Warto zagrać w najlepszą produkcję z spośród wszystkich tegorocznych tytułów cyfrowej dystrybucji.
ZASKOCZENIE ROKU - Dishonored
Największym zaskoczeniem okazało się dla mnie Dishonored, czyli połączenie stylu Half-Life’a (w końcu odpowiedzialny za niego jest sam Viktor Antonov) i całej reszty Bioshocka. Zaskoczeniem jest to dla mnie dlatego, że nie wróżyłem Dishonored zbyt świetlanej przyszłości, ponieważ nowym markom wiatr silnie wieje po oczach i wspiąć się na szczyt jest obecnie niemiłosiernie ciężko.
Dunwall, będące steampunkową wizją Londynu, jest dla mnie tym, czym dla „Dżumy” Alberta Camusa był Oran. Dunwall to miasto, którego nikt zwiedzać nie będzie. Jedynie studenci chcący napisać magisterkę o tym, do czego prowadzą skutki władzy autorytarnej, bo właśnie taka obecna jest w tym mieście. Oprócz tego doskwierają mu jeszcze ciała chorych, wymiotujących gdzie popadnie, wszędobylskie szczury podgryzają nawet żywych i zdrowych, natomiast niespecjalnie mają ochotę na zarażonych.
Największą zaletą gry jest to, że daje mnóstwo satysfakcji zarówno grając zupełnie po cichu oraz nie przejmując się byciem rozpoznanym przez straż. Moce Corvo Attano dają nam ogromne możliwości w walce, w końcu operujemy m.in. krótkotrwałym zatrzymaniem czasu, podczas którego potrafią się dziać niebywałe rzeczy, jeżeli dobrze rozdysponujemy swoje punkty umiejętności. Przyjemnie jest spojrzeć, jak wystrzelony nabój trafia swojego adresata lub kiedy stado wygłodniałych szczurów rzuca się na strażnika.
Jestem zwolennikiem nowych IP, dlatego Dishonored jeszcze bardziej przykuło moją uwagę, do tego stopnia, że kupiłem w dniu premiery i zdecydowanie nie mam czego żałować, bo Dunwall wciągnęło mnie na dobre, jak bagno, w którym znaleźli się mieszkańcy fikcyjnego miasta.
ZAWÓD ROKU - Mass Effect 3
Dlaczego Mass Effect 3 zasługuje na to miano? Bardzo proste. Choć gameplay sam w sobie był bardzo dobry i uważam siebie za fana serii, to niestety gra od strony technicznej to tragedia. Przerywniki filmowe tną się okropnie często, co zupełnie odbiera przyjemność z chłonięcia fabuły i rozkoszowania się grafiką gry. Inna niechlubna sytuacja miała miejsce podczas przeczesywania kolejnych planet na mapie galaktyki. Otóż objawiły mi się wszystkie warstwy modelu Ziemi, powoli wczytujące się jedna po drugiej w przeciągu kilku sekund. Nie ma co się tutaj zbytnio nad tym rozwodzić, nie wspominając o kontrowersyjnym zakończeniu gry. Puenta z tego taka, że jak Mass Effect 3, to niestety nie na PS3.
POLONIZACJA ROKU - Ratchet & Clank: Załoga Q
Ratchet & Clank: Załoga Q może nie do końca się nam podobać pod względem rozgrywki, jednak znakomitej lokalizacji nie sposób jej odmówić. Znowu na medal spisali się Robert Tondera, grający lekko nierozgarniętego Kapitana Qwarka, oraz Wojciech Malajkat użyczający swojego głosu Ratchetowi. Równie solidnie podłożył głos Clankowi Jerzy Kryszak. Widać, że panowie są ze sobą zgrani i mają doświadczenie, bo to nie była ich pierwsza współpraca w tej serii. Nie trzeba chyba nikomu wykładać, że polski język w grze jest o tyle ważny, że Ratchet & Clank jest adresowany do młodszych graczy. Chętnie usłyszę identyczny zespół pracujący nad dubbingiem do kolejnej części gry. Oby tylko rozgrywka uległa zmianie.
Rok 2012 moim okiem
Miniony rok gracze z pewnością będą mogli zaliczyć do udanych. Otrzymaliśmy od groma nowych tytułów, zarówno świetnych kontynuacji (Far Cry 3, Hitman: Rozgrzeszenie, Darkness II czy Silent Hill: Downpour), jak i nowych IP (m.in. Binary Domain, Sleeping Dogs, Dishonored, Kingdoms of Amalur: Reckoning i Lollipop Chainsaw), a to właśnie o ich brak martwię się najbardziej, więc ich obecność cieszy mnie niezmiernie, choć nie wszystko jeszcze ograłem tak, jak należy.
Nadchodzący rok zapowiada się też całkiem ciekawie, choć gier jest już zdecydowanie mniej przez wiszącą w powietrzu premierę konsol nowej generacji. Jedną już mamy, konkretnie WiiU, na którą w Polsce zbyt duże grono odbiorców uwagi nie zwróci przez politykę Nintendo. Japoński gigant powinien nas powoli dostrzegać – tak jak Sony czy nawet powoli Microsoft. Lokalizacje 2.0 trwają w najlepsze zyskując uznanie graczy. Po rozum do głowy poszedł również zarząd giganta z Redmond, co zaowocowało polonizacją Halo 4. Nie trzeba mówić, że co dla nas, posiadaczy konsol Sony, byłoby po prostu miłą wiadomością i powodem do uciechy, to u naszych kolegów z sąsiedniego obozu okazało się być niemałą niespodzianką, ponieważ do takiego traktowania naszego kraju nie przywykli. Można za to podziękować Sony ;)
Kolejnym powodem do zadowolenia jest PS+ będące coraz częściej argumentem do przesiadki na PS3, czy to z PC, czy z X360. Zawartość, jaką otrzymaliśmy w tym roku za 159zł, jest naprawdę przebogata w długie godziny grania. Do pobrania dostępny były tak rewelacyjne produkcje, jak Read Dead Redemption, Dead Space 2 lub Deux Ex: Human Revolution. Biorąc pod uwagę fakt, że PS+ jest usługą dodatkową, niewymaganą do sprawnego funkcjonowania sieci, a roczne konto Gold kosztuje około 120zł, oraz porównując to, co się otrzymuje w zamian, wnioski nasuwają się same. Kończący się już rok 2012 był dla nas niesamowicie udany, co potwierdziły wyniki sprzedaży konsol. Pomimo tego, że dalej Microsoft opchnął więcej swoich Xboxów, to przewaga drastycznie zmalała i ten maraton może wygrać Sony. Co o tym myślicie?
Spokojnie, bracia miła, w nadchodzącym roku też będzie w co grać! W zeszłorocznym podsumowaniu wspomniałem, że czekam na Tomb Raidera, i czekam nadal, choć już z nieco mniejszym zapałem. Tak samo zapatruję się na Dead Space 3 i Metro: Last Light, którego poprzedniczkę będę musiał zaliczyć jeszcze na Xboxie.
No cóż, drodzy Czytelnicy, pozostaje mi wam życzyć Wesołych Świąt i udanego przyszłego roku nie tylko pod kątem gier, gdyż w każdej sferze życia przydaje się powodzenie. No i standardowo więcej czasu na granie, bo gry nie przejdą się same, wesołych!