Recenzja: Dead Space 2 (PS3)

Gry
2883V
Recenzja: Dead Space 2 (PS3)
Pyszny. | 28.01.2011, 11:51

Twarz Isaaca Clarke'a nie jest już dla graczy żadną tajemnicą. Z charyzmatycznej niemowy chłopak stał się przeciętnym, niczym Dante z Dante's Inferno, głównym bohaterem nowej mieszanki gry akcji i survival horroru. I tu koniec narzekań. Bo o fakcie, iż Dead Space 2 bardziej powoduje opad szczęki niż udanie straszy, z pewnością już wiecie. Jednak w jakiej innej grze mieliśmy okazję strzelać do otaczających nas potworów... zwisając do góry nogami z rozsypującego się w drobny mak pociągowego wagonu?Twarz Isaaca Clarke'a nie jest już dla graczy żadną tajemnicą. Z charyzmatycznej niemowy chłopak stał się przeciętnym, niczym Dante z Dante's Inferno, głównym bohaterem nowej mieszanki gry akcji i survival horroru. I tu koniec narzekań. Bo o fakcie, iż Dead Space 2 bardziej powoduje opad szczęki niż udanie straszy, z pewnością już wiecie. Jednak w jakiej innej grze mieliśmy okazję strzelać do otaczających nas potworów... zwisając do góry nogami z rozsypującego się w drobny mak pociągowego wagonu?

Sprawl, była kosmiczna Utopia...

Dalsza część tekstu pod wideo

Akcja Dead Space 2 dzieje się w 3 lata po tragicznych wydarzeniach na USG Ishimura. Tak, to ten wielki krążownik kosmiczny, na którym Isaac w pierwszej części gry zaprowadził "porządek". Sam Clarke niewiele pamięta jednak z tamtych wydarzeń. Ląduje na dziwnej stacji kosmicznej i poddawany jest specjalnym psychotestom, mającym na celu wyciągnięcie od niego informacji o tym, co na Ishimurze naprawdę się stało. Istnieje podejrzenie choroby psychicznej u głównego bohatera, w które początkowo nawet i sam gracz jest w stanie uwierzyć. Początkowo, bo im dalej w las, tym bardziej przekonujemy się, że wszystko to jest jedną wielką... [ciach, ucinamy spojlery! - dop. redakcja]. Klimat można kroić piłą mechaniczną. Całość dodaje Isaacowi ludzkich cech. Przeciętnemu graczowi będzie zdecydowanie łatwiej utożsamić się z gadającym i nie mającym problemów z pokazaniem kilkudniowego zarostu inżynierowi. Tym bardziej, że nie jest on maszyną do zabijania, a zwykłym, przeciętnym człowiekiem, który mimo że miał do czynienia z podobnymi maszkarami, to i tak w dalszym ciągu panicznie się ich boi. Ten strach wyczuwalny jest nawet w jego głosie.


Na początek, klasyczny hitchcockowski kop w ryj. O tak, żeby gracz nie poczuł się samotnie, po początkowej scence wprowadzającej budzimy się w pomieszczeniu szpitalnym badani przez dziwnie zachowującego się pielęgniarza. Wszystko po to, by za kilka minut całość opanowana została przez Necromorphy, kolo na naszych oczach rozpruty (dosłownie!), a my, zakuci w kaftan bezpieczeństwa, biegniemy na oślep przed siebie unikając jednocześnie rozszalałych, niszczących wszystko na swojej drodze potworów. Kilka twistów fabularnych, kilka rozszarpanych, krwawiących niczym zarzynany bawół Necromorphów, kilka ciemnych pomieszczeń oświetlanych latarką oraz garść momentów, które wstrząsnąć mogą niedoświadczonymi w gatunku gier akcji odbiorcami. Tak, Dead Space 2 od samego początku wykłada nam jak na tacy klimat, z jakim będziemy musieli się przy okazji następnych godzin spędzonych z grą zetknąć. I choć momentami gra nie dorównuje genialnemu otwarciu, to jako integralna całość broni się bardzo dobrze. Po części dzięki klimatowi opowieści, po części poprzez idealnie zbalansowany, rozbudowany i naprawdę sycący system rozgrywki. Po części zaś dlatego, że Isaac... mówi (!).


Fajne w Dead Space 2 jest to, że nie mamy już do czynienia z bliźniaczo podobnymi do siebie lokacjami. Kosmiczne miasto Sprawl to miejscówka zdecydowanie bardziej rozległa i zróżnicowana, niż krążownik USG Ishimura. Mamy więc do czynienia z elektrowniami lub długimi holami oświetlonymi tuzinem kolorowych neonów. Znalazło się nawet miejsce na kosmiczne przedszkole oraz... zadania rozgrywające się w próżni! Te ostatnie zrealizowane zostały naprawdę świetnie i niejednokrotnie wymagają nie lada pomysłowości, by ukończyć je z wynikiem pozytywnym. Musimy na przykład, latając swobodnie w powietrzu, złapać butlę z gazem, rzucić nią w stronę mechanicznego włazu i jednocześnie strzelić, by siłą odrzutu stworzyła nam ona na kilka chwil przejście, którym czym prędzej zmuszeni jesteśmy czmychnąć. Będziemy mieli nawet okazję wyskoczyć w przestrzeń kosmiczną celem odpowiedniego ustawienia tarcz przekazujących sobie energię słoneczną. A wszystko proste, łatwe i przyjemnie podane. Szok.

It's your fault, Isaac...


Motyw psychodelicznych wizji nękających bohatera na przestrzeni całej gry wrył mi się w czaszkę i do dziś nie chce z niej ucieć. Musicie wiedzieć, że Isaacowi przyjdzie komentować swoje chore jazdy. Poza tym, nie znacie dnia ani godziny, w której zacznie nawiedzać go duch zmarłej Nicole Brennan, obwiniającej głównego bohatera za popełnione przezeń w pierwszej części gry samobójstwo. Bomba! Niczym w pierwszej odsłonie F.E.A.R., raczeni jesteśmy przez Visceral Games mistrzowsko wykonanymi przerywnikami podbijającymi klimat do maksimum. Mało tego. Gracz częstokroć zmuszony jest do wykonania odpowiedniej sekwencji QTE, by na przykład... nie dostać szprycą w twarz! Może nie jest to najwyższy, wysublimowany poziom straszenia rodem z pierwszych odsłon serii Silent Hill, ale nie da się ukryć, że autorzy Dead Space 2 mieli swój własny pomysł na to, by gracze o słabszych żołądkach mimowolnie zasłaniali oczy grając w tę grę.


Tym bardziej, że krew jest wszędzie. Dosłownie i w przenośni. Nacierający na nas Necromorph dostaje całą serię z karabinu? Jucha tryska jak szalona. Kopiemy z buta martwego już Necromorpha celem wyciśnięcia z niego amunicji? Jucha tryska nie jak szalona, ale po samą twarz. Obowiązkowo w akompaniamencie miażdżonych wnętrzności. Pojedynkujemy się z bossem i strzelamy w jego czuły punkt? Krew sika jak nienormalna. Jeśli ktoś jeszcze się nie domyślił, Dead Space 2 to jedna z najbrutalniejszych gier ostatnich lat. Szkoda, że nie można tutaj, niczym w Dragon Age, ochlapać głównego bohatera wiadrem krwi i pozostawić go w niewyczyszczonym wdzianku. Byłoby jeszcze bardziej obrzydliwie.

One tylko czekają, by Cię wypatroszyć...


Necromorphy od zawsze były wisienką na torcie Dead Space, i nie inaczej jest oczywiście tym razem. Co więcej, na każdego potwora trzeba znaleźć inny sposób i z każdym wypadałoby rozprawić się przy użyciu zupełnie innej broni. Mamy malutkie dzieciaki, które zazwyczaj atakują nas swoimi szponami w dużych grupach, niewielkie zalążki Necromorphów, które starają się nas obskoczyć z każdej strony i bezlitośnie, niczym piranie, podgryźć. Jest też wielki i spasiony Necromorph, któremu strzelać należy tylko i wyłącznie w kończyny, gdyż w przypadku trafienia w brzuch wypluwa on z siebie kilka pomniejszych pomagierów, i wtedy dopiero zaczyna się problem. Mało? To jedziemy dalej. Potwory łażące po sufitach oraz ścianach, potrafiące pojawić się znikąd za naszymi plecami, szarżujące demony, na które nie działają serie ze zwykłego inżynierskiego Plasma Cuttera, klasyczne Necromoprhy z dwoma odnóżami zakończonymi ostrymi niczym brzytwa kolcami. Patrząc na bestiariusz Dead Space 2 ani razu nie możemy mówić o nudzie, nie tylko ze względu na ilość oferowanych przez twórców maszkar do wyrżnięcia.


Taktyka na przeciwników? Cóż, zazwyczaj chodzi o to, by nie pozwolić im do siebie podejść. Jak to zrobić? Przy użyciu większości starych oraz dwóch nowych broni. Visceral Games poszli po rozum do głowy. W pierwszym Dead Space używało się naprzemiennie tylko dwóch najlepszych pukawek, które były uniwersalne i sprawdzały się w konfrontacji z praktycznie każdym przeciwnikiem. Teraz sytuacja ma się zgoła odmiennie. Tutaj KAŻDA broń ma swoje zastosowanie i nawet naręczna piła tarczowa, dzięki której przez kilka sekund możemy manipulować w przestrzeni okrągłym ostrzem, wydaje się być bronią na wagę złota w niektórych sytuacjach, szczególnie przy jednoczesnym natarciu dziesiątek przeciwników. Reaper to jedna z dwóch nowych pukawek. Drugą jest, mój ulubiony zresztą, Javelin Gun, czyli popularna od czasów pierwszego Painkillera kołkownica. Idealna na szarżujących przeciwników i odrzucająca ich na kilkanaście metrów, mająca jednak ograniczoną szybkostrzelność i straszliwie powolny czas ładowania. Co więcej, każda z broni ma zwykły i alternatywny rodzaj pocisku. Jest karabin maszynowy strzelający plazmą, który kiedy tylko chcemy, zamienia się w granatnik. Wspomniany Javelin Gun można wyposażyć w pociski naelektryzowane. Jest klasyczny Plasma Cutter, coś w rodzaju karabinu snajperskiego i kilka innych zabawek, których używać będziemy musieli w różnych sposób w całkowicie odmiennych okolicznościach.


Bronie, kupowane w sklepie za specjalną walutę nazwaną w świecie gry "Creditsami", można oczywiście ulepszać przy pomocy specjalnych, znalezionych tu i ówdzie modułów. Zasada działania jest bardzo prosta. Odnajdujemy specjalny panel, wchodzimy do menu opcji i jeden moduł odpowiada jednemu slotowi ulepszenia umiejętności. Każda z broni ma takich slotów około 20, w związku z czym bardzo szybko zdałem sobie sprawę, iż niemożliwym jest ulepszenie wszystkich pukawek na maksa i późniejsze przecinanie się przez bandy Necromorphów jak przez masło. W Dead Space 2 trzeba wybierać czy zainwestować w ulepszenie pistoletu inżynierskiego, karabinu snajperskiego i piły tarczowej. A może lepiej zainwestować swoje ciężko zapracowane moduły w Kołkownicę? Można poprawić szybkostrzelność, przyspieszyć czas przeładowywania lub zwiększyć pojemność magazynka posiadanych broni.

Możemy zainwestować też w rozwijanie umiejętność ciskania pociskami stazowymi, dzięki którym szybkie i ruchliwe Necromorphy unieruchomimy i elegancko wypatroszymy. Mamy też możliwość telekinetycznego ciskania w przeciwników elementami otoczenia oraz... kończynami pozabijanych potworów. I gwarantuję Wam, że na wyższych poziomach trudności, kiedy amunicji brakować będzie non-stop, właśnie ta umiejętność okaże się Waszym najwspanialszym sprzymierzeńcem w krytycznych sytuacjach. Tym bardziej, że animacja przebijania twarzy Necromorpha stalowym słupem jest, najprościej rzecz ujmując, fenomenalna. Inna sprawa, że zamiast ulepszać w nieskończoność bronie, możemy nasze moduły przeznaczyć na zupełnie inny rodzaj zabawy. Możemy otwierać nimi specjalne drzwi. Jak to jednak w życiu bywa, takie posunięcie jest ryzykowne, a za włazem może znajdować się nie skarbnica amunicji, modułów i ciekawych z punktu widzenia głównego bohatera przedmiotów, a... czająca się w ciemnościach, czekająca na ofiarę grupa agresywnych potworów. Włosy na klacie, plecach oraz w miejscach, o których nie wypada mi w recenzji wspomnieć, stają po prostu dęba.


Przed premierą autorzy zapowiadali, że Dead Space 2 będzie zdecydowanie bardziej dynamiczne od pierwszej części serii. I tak w istocie jest. Ostrzał w walącym się wagonie kolejowym, który nagle zaczyna spadać w dół, a my, szorując tyłkiem o podłogę, zjeżdżamy razem z nim aż do drzwi. Gdy wydawałoby się, że wszystko już w porządku, okazuje się, że zwisamy do góry nogami zaczepieni stopą o jakieś cholerstwo, a zza węgłów wyskakuje na nas banda Necromorphów. Mało tego. Po wystrzelaniu wszystkich maszkar musimy jeszcze uciekać przed spadającym na nas pociągiem! Nie przypominam sobie tytułu, który stawiałby na przeciwko mnie tak wiele wyzwań w tak bardzo krótkich odstępach czasowych. Podobne momenty pozostają w Waszej pamięci na długi czas. Jedno się od czasów Dead Space nie zmieniło. Walka w dalszym ciągu prowadzona jest w wąskich pomieszczeniach, dzięki czemu jeszcze bardziej czujemy się przez potwory zaszczuci i otoczeni. A jak wiadomo, otacza nas próżnia. Po trafieniu w specjalnie oznaczona okno potrafi ona wyssać na zewnątrz wszystko, co znajduje się w danym pomieszczeniu. Jeżeli tak się zdarzy, grać ma dosłownie 3, może 4 sekundy na reakcję i strzelenie, oczywiście będąc w międzyczasie wysysanym w próżnię, w przycisk bezpieczeństwa automatycznie zamykający właz. W Dead Space 2 trzeba więc nieustannie kombinować. To nie strzelanka jakich wiele. Tutaj nie musisz jedynie zasadzić headshota nadchodzącemu Necromorphowi, bo najzwyczajniej w świecie... częstokroć brak na to amunicji.


Jest czołganie się w wąskich tunelach (uważajcie!), nawalanie się w kosmicznych windach, sceny niczym z najbardziej chorych filmów science-fiction, jak chociażby matka stojąca za szybą, przytulająca małego Necromorpha, by oboje po chwili eksplodowali i zabryzgali całe pomieszczenie juchą oraz flakami. Jest emocjonujący lot za odjeżdżającą nam kolejką, podczas którego możemy dostać w łeb odrywany od pociągu drzwiami i na miejscu zginąć, są Necromorphy plujące na nas kwasem, koleś mający stany lękowe, skazany niegdyś za morderstwo całej swojej rodziny i pani komandos ochraniająca go na nasze życzenie. W końcu trafiamy też do kościoła Unitologów, który jest jednym z najciekawszych i najbardziej klimatycznych miejsc w Dead Space 2. Pokoje dziecięce, sierocińce, wypisy wyryte na ścianach prawdziwą krwią, zazwyczaj o satanistycznych lub fanatycznych treściach. Poza tym, walki z bossami niejednokrotnie przyprawiają nas o palpitację serca. Przykład? Nie dość, że jednego z bydlaków musimy na początku ostro postrzelić, to na dodatek nie odpuszcza on nawet w momencie, w którym wyrzuciliśmy go do próżni. Łapie nas za nogę i przyciąga do siebie, a Isaac ma tylko kilka chwil, by trafić go w odpowiednie miejsca i wysłać maszkarę w przestrzeń galaktyczną. Wszystkie powyższe przykłady świadczą o jednym. Dead Space 2 to przede wszystkim świetnie zrealizowana gra akcji, utrzymana jedynie w klimatach survival-horroru. Nie odwrotnie!


Oprawa graficzna tytułu jaka jest, każdy widzi. Osobiście uważam, że gry konsolowe przyzwyczaiły nas już do wysokiego, w miarę wyrównanego poziomu, a przeskoczyć mogą go tylko tytuły ekskluzywne wydawane na poszczególne platformy. Gra prezentuje się bardzo dobrze, efekty cząsteczkowe robią niesamowite wrażenie, odpadające kończyny, urywane łby i tryskająca krew to klasa sama dla siebie, a fakt, że autorzy nie zapomnieli nawet o takich szczegółach, jak różne animacje śmierci głównego bohatera, zasługuje wyłącznie na gromkie brawa ze strony graczy. Serio, możemy zginąć będąc rozszarpanym na pół, możemy stać się ofiarą dekapitacji (urwanie głowy), wypatroszeni wzdłuż, potwory mogą urwać nam nogę i zacząć ciągnąć po ziemi, a także przecięci w pół przez zamykające się drzwi awaryjne. Co najważniejsze jednak, w grze nie uświadczymy napisu "Loading". Wszystko doczytywane jest w locie.

Multiplayer


Cóż, nie spodziewałem się cudów na kiju i takowych nie otrzymałem. Wieloosobowa rozgrywka w Dead Space 2 to tylko całkiem przyjemny dodatek do Single Playera. Niby mamy 5 mapek, ale każda z nich prezentuje się bardzo podobnie do poprzedniej. Fajnym patentem jest tylko ogromna różnorodność dwóch stron konfliktu, jakie w owym multiplayerze się ścierają. Zadaniem inżynierów jest najczęściej obrona jakiegoś miejsca, podczas gdy gracze wcielający się w Necromorphy zmuszeni są jak najbardziej przeszkadzać swoim przeciwnikom. Niestety, rozgrywka mimo wyraźnego charakteru drużynowego, absolutnie nie stoi na wysokim poziomie. Po pierwsze, balans stron. Inżynierzy do maszyny do zabijania i zdobycie nimi pozytywnego stosunki uśmierceń do zgonów nie jest niczym trudnym. Z kolei Necromorphami ginie się nagminnie, nawet mimo tego, że posiadają one umiejętność wyczuwania przeciwników przez ściany czy wybrania sobie punktu respawnu. Nawet mimo faktu, że możemy wybrać sobie jednego z czterech udostępnionych nam przez twórców potworów, które zdobywają kolejne ataki dystansowe i bezpośrednie wraz z postępami w grze. Przy dobrze zgranej grupie trzech lub czterech inżynierów, potwory nie mają zwyczajnie szans. Inna sprawa, że o zwycięstwie w trybie multi nie decyduje ilość zabitych przeciwników, a wykonanie lub niewykonanie zadania. Stosunek fragów w całej drużynie potworów może być więc niekorzystny, a i tak mogą one zwyciężyć. Jak mówiłem jednak, bez szału.


Niestety, gra ukazała się wyłącznie w angielskiej wersji językowej. Posunięcie Electronic Arts jest dość dziwne zważywszy na fakt, iż pierwsze Dead Space otrzymało polonizację kinową. W przeciwieństwie jednak do braci branżowej uważam, że firma popełniła tutaj ogromny błąd. W przypadku polonizowania gier nie chodzi o to, żebyśmy uczyli się języka angielskiego, bo wielu z nas zna go w stopniu co najmniej komunikatywnym. EA przyzwyczaiło nas do polonizacji swoich gier i nagle się ze swojego pomysłu wycofuje. A polski rynek elektronicznej rozrywki to nie zaścianek, z jakim mieliśmy do czynienia 10 lat temu. Polscy gracze także mają swoje wymagania i jestem pewien, że wielu z Was nie kupi tej gry tylko dlatego, że jest po angielsku.


To chora gra...


Rozgrywka z Dead Space 2 wyrwie Wam całkiem pokaźną ilość czasu z życiorysu. Grałem na najwyższym poziomie trudności i muszę przyznać, że całość zajęła mi około 11 godzin. Mam jednak świadomość, że gra faktycznie jest nieco krótsza i czas na jej ukończenie na niższych poziomach oscyluje w granicach 8-9 godzin. Musicie jednak wiedzieć, że są to godziny wypełnione bo brzegi wartką akcją i straszącymi motywami. Są to godziny, których każdy fan Resident Evil oraz pierwszego Dead Space nigdy nie zapomni. Wreszcie są to godziny, które mają szansę przekonać dorosłą, nie mającą nic wspólnego z grami osobę do tej formy spędzania wolnego czasu. Oczywiście tylko w przypadku, gdy owa osoba lubi się bać. Dead Space 2 to tytuł kompletny. Wzorowa, wprowadzająca wiele nowego i nie zrywająca z korzeniami serii kontynuacja. I gdyby tylko nie ten nieszczęsny brak polskiej wersji językowej, która od pewnego czasu jest w Polsce standardem u Sony Computer Entertainment oraz Electronic Arts, do oceny dołożony byłby plusik i wyszłoby 9+. A tak, mamy równą 9. Za karę. To po prostu chora gra. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. [Pyszny]

platforma: PlayStation 3
nośnik: Blu-ray
HDD: brak instalacji
developer: Visceral Games
wydawca: Electronic Arts
gatunek: Akcja/Survival-horror
premiera: 28.01.2011
Lokalizacja: brak
PEGI: 18+
gracze: offline 1, online 1-16

Zalety: Dynamiczna, całkiem nieźle straszy, zróżnicowana zabawa, klimat, multiplayer, długość rozgrywki Single Player, fajne dodatki (Dead Space: Extraction z Nintendo Wii)

Wady: Tylko po angielsku!

WERDYKT: 9

Źródło: własne

Komentarze (132)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper