10% dzieci to nałogowi gracze ! (?)
Uzależnienie od gier - temat rzeka. Podejście niektórych ludzi do naszej ulubionej formy rozrywki zakrawa o absurd. Dziecko, które z niecierpliwością wyczekuje kolejnego odcinka swojej ulubionej bajki - dobre dziecko. Dziecko, które lubi spędzić aktywnie czas (jeżdżąc na rowerze, grając w piłkę) - dobre dziecko. Dziecko, które jakąś część dnia poświęca na gry - złe dziecko. W dodatku uzależnione. Paranoja.Uzależnienie od gier - temat rzeka. Podejście niektórych ludzi do naszej ulubionej formy rozrywki zakrawa o absurd. Dziecko, które z niecierpliwością wyczekuje kolejnego odcinka swojej ulubionej bajki - dobre dziecko. Dziecko, które lubi spędzić aktywnie czas (jeżdżąc na rowerze, grając w piłkę) - dobre dziecko. Dziecko, które jakąś część dnia poświęca na gry - złe dziecko. W dodatku uzależnione. Paranoja.
W Singapurze, na 3 tysiącach dzieci przeprowadzono badanie, które wykazało że jeden na dziesięciu "pacjentów" jest uzależniony od gier. Niejaki Douglas A. Gentile z Uniwersytetu Stanowego w Ames, całą sytuację skomentował następująco:
Depresja, niepokój i fobie społeczne u dzieci pogłębiają się, w miarę jak powiększa się ich stopień uzależnienia. Kiedy się z niego wyrywają, wszystko wraca do normy.
Rozrywka ma na nas wpływ. Jeśli coś na nas nie wpływa, mówimy że jest nudne.
Niemniej, Mark Griffiths z Uniwersytetu Trenta w Wielkiej Brytanii, doszedł do wniosku, że istnieje grupa graczy, którzy przy grach spędzają wiele godzin dziennie i nie przynosi im to żadnych negatywnych skutków ubocznych.
Jeśli dziewięć procent dzieci miało być uzależnionych od gier, to w każdym większym mieście musiałaby powstać klinika leczenia tego uzależnienia.
Zastanawia mnie jedno: co szanowni badacze, nazywający gry "nałogiem", rozumieją przez uzależnienie? Ile godzin dziennie trzeba poświęcać na granie, by zostać okrzykniętym "nałogowcem"?