"Dziękuję ci Rockstar, pokazałeś mi jak nie można traktować ludzi..."

Przy okazji wcześniejszych afer i listów sądowych sfrustrowanych żon projektantów z Rockstar, mało kto wierzył, że firma produkująca zacne produkcje pokroju serii Grand Theft Auto czy Red Dead Redemption może uciekać się do niehumanitarnych metod zasad właściwego współżycia. A jednak. Odnaleziony w Sieci blog jednego z pracowników studia, Zero Deana, który miał okazję pracować chociażby nad Red Dead Redemption, ujawnia całą prawdę na temat niewolniczych warunków pracy w Rockstar Games, a dokładniej oddziału mieszczącego się w San Diego. Mało tego, jak wynika z relacji Deana, dochodziło także do znęcania się psychicznego nad pracownikami firmy. Czy jakość RDR faktycznie okupiona była intelektualną krwią i cierpieniem?Przy okazji wcześniejszych afer i listów sądowych sfrustrowanych żon projektantów z Rockstar, mało kto wierzył, że firma produkująca zacne produkcje pokroju serii Grand Theft Auto czy Red Dead Redemption może uciekać się do niehumanitarnych metod zasad właściwego współżycia. A jednak. Odnaleziony w Sieci blog jednego z pracowników studia, Zero Deana, który miał okazję pracować chociażby nad Red Dead Redemption, ujawnia całą prawdę na temat niewolniczych warunków pracy w Rockstar Games, a dokładniej oddziału mieszczącego się w San Diego. Mało tego, jak wynika z relacji Deana, dochodziło także do znęcania się psychicznego nad pracownikami firmy. Czy jakość RDR faktycznie okupiona była intelektualną krwią i cierpieniem?
Więź zespołowa w Rockstar San Diego nie istniała. Zespoły w firmie były tak idiotycznie rozproszone, że nie było żadnych szans na nawiązanie jakichkolwiek znajomości. I nieważne czy pracowało się przy jednym projekcie, w jednym pomieszczeniu czy przy jednym biurku kilka metrów od siebie! Oczywiście, pracownicy z odpowiednim stażem pracy nawiązali jakieś, niewielkie co prawda, znajomości. Tylko co z tzw. więzią zespołową, która obecna była w każdej innej firmie, w której miałem okazję pracować?




Po chwili Dean pojechał bardzo ostro:
Pracowałem w firmie niecały rok, a już wyżsi rangą pracownicy zaczęli dostawać pie***lca na punkcie tego ile trwa produkcja gry, ile pieniędzy zostało w nią zainwestowanych oraz notorycznie goniących ich terminów. Co wtedy? Wtedy poziom manipulacji oraz totalnej nieuprzejmości i agresji wobec pracowników rangą niższych zaczął niebezpiecznie narastać, by osiągnąć w moim mniemaniu bardzo chore stadium. (...) Poza tym, co do do jasnej cholery ma znaczyć, że pracownik wyższy rangą wedle własnego widzi mi się przedłuża, oczywiście bez jakiegokolwiek dodatkowego wynagrodzenia, dzień roboczy nawet o kilka godzin!?
Dowiedzieliśmy się też, że wszystkie e-maile w firmie były nieustannie monitorowane. Pracowników Rockstar traktowało się jak żołnierzy na ćwiczeniach:
E-maile firmowe, o czym oczywiście nie wiedziałem, były notorycznie monitorowane. Pewnego dnia zapytano mnie, zbędnym krzykiem rzecz jasna: "Jak do k***y nędzy śmiałem wysłać maila o niemożliwym do zrealizowania harmonogramie prac AŻ DWÓM osobom w całym Rockstar San Diego!?". Od razu pojawił się argument, że zaniedbuje swoje obowiązki (co za nonsens). (...) Niestety, od tego momentu poziom wewnętrznej frustracji zaczął narastać a ja czułem się, jak gdybym był jeszcze w wojsku.
A więc dlaczego pracownicy, mimo listów sfrustrowanych żon, pozostali Rockstar?
Oni nie pracują tu dlatego, że podoba im się ta praca. (...) Wielu z pracowników chciało już odejść, ale nie mogli. Nie mogli, ponieważ był gospodarczy kryzys, mieli dzieci, kredyty hipoteczne, musieli zarabiać pieniądze dla siebie oraz dla swoich rodzin, a inne firmy z powodu załamania rynkowego nie chciały zatrudniać nowych pracowników. Całość podyktowana była więc nie zadowoleniem z wykonywanej pracy czy satysfakcją, a zwyczajnym przymusem. Nigdy nie spotkałem się z niczym podobnym.
A na koniec jeszcze jeden but w twarz firmy:
Kiedy mój szef bardzo kulturalnie przekazał mi, że to on jest odpowiedzialny za etap meksykański w RDR, którego twórcą byłem oczywiście ja (i do dziś posiadam na swoim prywatnym komputerze odpowiednie pliki), gdy powiedział mi, że tak naprawdę mam g***o do gadania i jestem tylko pionkiem służącym do tego, by on zebrał wszelakie pochwały, wtedy wróciłem do biurka i zacząłem je porządkować. Po chwili doszedłem do wniosku - przecież ja go nie sprzątam. Ja się pakuje i uciekam stąd ile tylko sił w nogach. (...) Dziękuję Ci Rockstar, pokazałeś mi jak nie można traktować ludzi...
Każda potęga i mocarstwo ma więc swoje mroczne tajemnice, o których jego wyznawcy lub też - w tym przypadku - klienci woleliby raczej nie wiedzieć. Wielu z Was zada teraz pytanie - co mnie to obchodzi, skoro Rockstar robi jedne z najlepszych gier na świecie? Ja zadam inne pytanie. Po prostu i bez zbędnych ceregieli...
...czy tak można?