Seria Tekken okiem Digital Foundry. Technologiczna ewolucja Turnieju Żelaznej Pięści
Ostatnio dzięki Digital Foundry mieliśmy okazję przyjrzeć się temu, jak Tekken 7 wygląda na poszczególnych platformach. Techniczni spece nie odpuszczają tematu sztandarowej serii Namco i tym razem zabierają nas na podróż przez wszystkie odsłony kultowej mordoklepki.
Pamiętam jak wczoraj, gdy pierwszy raz jako smyk zobaczyłem budę arcade z odpalonym Tekkenem. Lód wypadł mi z rąk, a szczęka powędrowała w kierunku podłogi. Fotorealizm, lepiej być nie może - takie oto myśli przebiegały przez nieprzetrzebioną jeszcze z włosów łepetynę małolata. Z dzisiejszej perspektywy nawet intro pierwszej odsłony Turnieju Żelaznej Pięści wywołuje co najwyżej uśmiech. Nigdy jednak nie zapomnę openingu "dwójki" ze wspinającym się na urwisko w strugach deszcze Heńkiem. Siedziałem przed Szarakiem z kumplem z podstawówki w totalnej ciszy, totalnym zachwycie. Magia.
Recenzja Tekken 7. Sprawdźcie naszą ocenę
Lata mijały, a Tekken rósł w siłę, ugruntowywał swoją pozycję króla bijatyk, przy tym oczywiście stawał się coraz bardziej atrakcyjny wizualnie. Aż w końcu coś pękło. Najpierw przy części czwartej, później po świetnej "piątce". Blask przybladł.
Nie powiem, żeby Tekken 7 robił na mnie piorunujące wrażenie grafiką. W zasadzie to nie robi żadnego, przynajmniej nie w takiej mierze jak swego czasu trzecia i piąta odsłona. Z oczywistym wskazaniem na "trójkę". Wielu z Was pewnie pamięta szał, jaki panował w Polsce w 1998 roku, gdy pudełka z Jimem Kazamą na okładce wjechały do sklepów w całym kraju. Miałeś PlayStation, musiałeś mieć Tekken 3.
Usiądźcie wygodnie, zarezerwujcie sobie pół godziny wolnego czasu, otwórzcie turlającą się w zamrażalce flaszkę i razem z Digital Foundry udajcie się w sentymentalną podróż. Ja nawet nie za bardzo zwracałem uwagę na to co prowadzący mówi, po prostu oglądałem. A w kącie oka zakręciła się łezka.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Tekken 7.
