Nintendo zmienia algorytm eShopu – koniec z zalewem crapów, ale indyki mogą na tym ucierpieć

Nintendo po cichu zmieniło sposób działania rankingów w eShopie, co wydaje się być jednym z pierwszych kroków przygotowujących grunt pod nadchodzącego Switcha 2. Choć na pierwszy rzut oka widać tylko nową, czerwoną kolorystykę sklepu, to kluczowa zmiana kryje się w tym, jak sortowane są teraz najlepiej sprzedające się gry.
Zauważone przez Jona Cartwrighta z GVG na YouTube, opisy pod rankingami eShopu zostały zaktualizowane. Wcześniej informowano, że lista pokazuje „najczęściej pobierane gry z ostatnich dwóch tygodni”. Teraz czytamy, że są to „tytuły z najwyższą sprzedażą z ostatnich trzech dni”.
Brzmi podobnie? Ale to duża różnica. Nowe podejście przypomina system top sellerów na Steamie, gdzie o pozycji gry decyduje przychód, a nie liczba sprzedanych kopii. Efekt w eShopie widoczny jest od razu. Zestawienie nagle zaczęły zdominować pełnoprawne, droższe tytuły AAA, takie jak Mario Kart 8 Deluxe czy Super Mario Party Jamboree, spychając tanie gry i przecenione zestawy na dalszy plan.




Wbrew pozorom, to dobra wiadomość – przynajmniej dla tych, którzy regularnie przeglądali eShop i tonęli w zalewie crapowych gier po kilka złotych, wciskanych na listy przez niekończące się „edycje z DLC” i sztuczne promocje. Te tytuły bazowały na liczbie pobrań, a nie jakości — i często pojawiały się wielokrotnie, zawyżając widoczność w sekcjach „nowości” i „aktualne oferty”.
Nowy system może znacząco ograniczyć ich widoczność, nagradzając faktyczne wartościowe produkcje. Dla graczy szukających ambitniejszych gier to będzie duże ułatwienie. Z drugiej strony – jeśli ranking faktycznie promuje przychód, to gry niezależne mogą stracić szansę na przebicie się. Jeśli nowy deweloper wypuszcza swoją grę za 50 złotych, musi sprzedać co najmniej 7 kopii, żeby „zrównać się” z jednym kupionym Mario Kart 8 Deluxe. A przy grach na Switcha 2 z nowym standardem cenowym, ta przepaść będzie jeszcze większa.
Choć Steam również działa na podobnych zasadach, to mimo wszystko potrafi wynieść gry indie na szczyt – jak np. REPO, które przez 9 tygodni utrzymuje się w topie. Jeśli Nintendo rzeczywiście przeszło na ranking oparty o wartość sprzedaży, to może to zrewolucjonizować widoczność w eShopie. Czy pomoże jakościowym grom, czy zamknie drogę młodym twórcom — zobaczymy po jakimś czasie. W idealnym świecie fajne byłoby hybrydowe podejście: jeden ranking według przychodu, drugi według liczby pobrań – i może osobny dla gier indie.