Jamie Foxx wcieli się w Mike'a Tysona. Antoine Fuqua i Martin Scorsese zajmą się limitowanym serialem
Nadciąga nie lada gratka dla sympatyków boksu na najwyższym poziomie. Mike Tyson potwierdził nawiązanie współpracy między innymi z Martinem Scorsese, którego efektem będzie stworzenie serialu zatytułowanego „Tyson”. Jamie Foxx wcieli się w dwukrotnego mistrza świata wszechwag.
Martin Scorsese (producent wykonawczy) oraz Antoine Fuqua (reżyser i producent wykonawczy) zajmą się przygotowaniem serialu zatytułowanego „Tyson”. W produkcję będzie zaangażowany sam bokser, który potwierdził, że od dawna chciał opowiedzieć o własnych doświadczeniach:
„Od dłuższego czasu chciałem opowiedzieć swoją historię. Wraz z niedawną premierą Legends Only League i ekscytacją fanów po moim powrocie na ring, teraz czuję, że nadszedł idealny moment. Nie mogę się doczekać współpracy z Martinem, Antoine'em, Jamiem i całym zespołem kreatywnym, aby dostarczyć widzom serię, która nie tylko uchwyci moją zawodową i osobistą podróż, ale także zainspiruje i rozbawi”.
Historia będzie miniserialem skupiającym się prawdopodobnie na całym życiu Tysona. Pilotażowy odcinek napisany został przez Colina Prestona, który obecnie pracuje nad stworzeniem scenariuszy do wszystkich epizodów.
W głównego bohatera wcieli się Jamie Foxx, jednak aktor jest także producentem wykonawczym. Na liście twórców znaleźli się również Mike Tyson, Kiki Tyson (żona boksera), Sophie Watts oraz John Ryan Jr. (w imieniu Tyson's Legends Only League).
Amerykanin już w zeszłym roku potwierdził, że przygotowuje się do roli, ale w tamtym czasie mówiło się raczej o nakręceniu dokumentu. Obecnie wiadomo, że „Tyson” będzie limitowanym serialem, który nie posiada jeszcze podpisanej umowy z żadną platformą SVOD. Można jednak podejrzewać, że kontrakt jest wyłącznie kwestią czasu – wymienione nazwiska powinny łatwo sprzedać historię i być skutecznym wabikiem dla serwisów.
Warto dodać, że w lutym Hulu zapowiedziało ośmioodcinkowy serial o sportowcu, jednak Mike Tyson zdecydowanie odciął się od produkcji, potwierdzając że nie jest zaangażowany w projekt.
Sprawdźcie nasze ostatnie recenzje: „Wonder Woman 1984” oraz „Cherry: Niewinność utracona”.
