Leon Kennedy na kinowych ekranach

Z filmami Andersona jest tak - można je kochać, albo nienawidzić. Pomijając genialne Mortal Kombat i bardzo przyzwoite Resident Evil, z jego twórczością bywa różnie. W najgorszym wypadku jego obrazy można traktować jako komedie, nie ma mowy o nie dającej się przełknąć szmirze.
Z filmami Andersona jest tak - można je kochać, albo nienawidzić. Pomijając genialne Mortal Kombat i bardzo przyzwoite Resident Evil, z jego twórczością bywa różnie. W najgorszym wypadku jego obrazy można traktować jako komedie, nie ma mowy o nie dającej się przełknąć szmirze.




Tak wiem, w ostanim Residencie mamy wielkiego murzyna z Resident Evil 5 w centrum amerykańskiego miasta, lądowanie awionetką na dachu wieżowca, strzelania monetami i bajeczną potyczkę z Weskerem. Ale skłamałbym mówiąc, że Afterlife nie sprawdził się w roli odmóżdżającego teledysku do kolacji. Zresztą fabuła samych gier też jest cieńka jak sik pająka, można rzec że z części na część coraz bardziej absurdalna.
Dzięki Milli Jovovich wiemy, że w Retribution (tak ma się nazywać kolejna część przygód Alice) pojawi się postać Leona Kennediego, ongiś policjanta Raccoon City w genialnym RE 2 i pogromcy hiszpańskich terenów rustykalnych w czwartej części gry. Zagrać ma go Johann Urb. Kto to taki? Nie mam pojęcia, ale Wikipedia podaje, że grał w Zoolanderze.