Wakacyjny hydepark PS Site #2

Gry
549V
Wakacyjny hydepark PS Site #2
[email protected] | 12.07.2015, 09:00

Niespodzianka! Nie rezygnujemy po jednym odcinku. Systematycznie, co niedzielę, aż do końca wakacji planujemy kolejne odcinki Wakacyjnego hydeparku. Dzisiaj drobna rotacja w osobach, które się udzielają. Dłużej Was nie zanudzamy wstępem. Zapraszamy.

Paweł

Dalsza część tekstu pod wideo

Gdy miałem lat -naście, często towarzyszyło mi poczucie wyższości nad pewnymi osobami, które znałem osobiście. Od niektórych biegałem szybciej, od innych lepiej grałem w piłkę, a od jeszcze innej grupy lepiej się uczyłem lub byłem po prostu mądrzejszy. Ale im człowiek stawał się starszy, tym bardziej rozumiał, że nie ma ludzi najlepszych we wszystkim, więc i sam nie mogę czuć się lepszy od absolutnie kogokolwiek. Niby nic odkrywczego, ale dla kogoś (mnie), kto wszystkiego musiał nauczyć się sam - to było olśniewające. Dlaczego o tym piszę? Bo aktualnie czasami nie sposób nie załamywać rąk, gdy widzi się aktywność części swoich - powiedzmy - znajomych. Pomijam już tutaj klikanie na Facebooku we wszystko jak leci, włącznie z wirusami. Chodzi o coś innego. O grupę, która z pozoru wydaje się być mądrzejsza od średniej.

Internet dał możliwość dzielenia się swoją twórczością dosłownie każdemu. Przebijają się jednak nie ci najlepsi, ale ci, którzy mają najwięcej szczęścia, najbardziej wchodzą w tyłek i są w stanie pisać wbrew sobie. Że to niesprawiedliwe? Tak jak cały ten świat. Osoby, które faktycznie potrafią stworzyć coś niesamowitego i przebić się do szerokiego grona ludzi jest niewiele. Zauważyłem, że od dawna największą popularnością wśród sporej części ludzi, których znam, cieszą się blogi... o życiu. A raczej "jedyne życiowe prawdy". Może znacie takie postaci. Piszą o tym, jak być szczęśliwym czy co robić, by zdobyć partnera. Jeśli autorem jest facet, to pisze o tym, że faceci są winni wszystkiemu, dzięki czemu największy procent czytelników to kobiety, które z radości biją brawo i myślą o takim wieszczu narodowym, że - ekhem - objawia prawdę. Tak, to mnie osłabia, ale zupełnie nie dziwi, mając na uwadze fakt, że sporo ludzi ma problemy z samym sobą i nie wie, co począć. Potrzebują więc jakiegoś internetowego mistrza klawiatury, by im napisał, co mają zrobić ze swoim życiem. A gdyby wspomnieć o trenerach personalnych.... nie, dosyć. Do gnojówki wchodzić zamiaru nie mam.

A żeby nie było, że zanudzam wynurzeniami ze śląskiego zadupia, coś o grach. Czasami wracam wspomnieniami do gier, z którymi obcowałem w dzieciństwie. Często stwierdzam, że niezbyt dany tytuł doceniałem. Sztandarowym przykładem jest Final Fantasy IX, które owszem, podobało mi się, ale gdy grałem w nie pierwszy raz, skończyłem i zapomniałem (a przy okazji znienawidziłem Ozmę). Jednak kilka lat temu, korzystając z tego, że niektóre lekcje w technikum mnie nudziły, postanowiłem skończyć grę na PSP raz jeszcze. I wtedy rozkochałem się w niej na nowo. Uczucie bliskie ponownie przeżywanej pierwszej miłości. Zacząłem doceniać każdy aspekt gry, na czele ze ścieżką dźwiękową, którą uwielbiam sobie włączyć co jakiś czas. Zwłaszcza motyw z mapy świata. Czasami zastanawiam się, czy za kilkanaście lat będę myślał podobnie o grach, które pierwszy raz odpaliłem teraz. I w to chyba wątpie. Zmieniają się gry. Zmieniamy się my.

Aktualnie gram w: LittleBigPlanet 3, Final Fantasy XIV: Heavensward (codzienne Duty Roulette) i Disgaea 4: A Promise Revisited (grind, grind, grind.......)

Daniel

Do sprzedaży w przyszłym tygodniu trafi PS4 w wersji Ultimate Player, co jest całkiem ciekawą nazwą dla zwykłej konsoli z większym dyskiem. W sumie lepsze to niż zwyczajne „PS4 1TB”. Widząc tę ofertę, spojrzałem na swoją maszynkę i pomyślałem „czas na większy dysk, w sumie 1TB nie jest wcale taki drogi, wiem, bo… niedawno powiększałem”. I zupełnie o tym zapomniałem. Za to bezwiedne kupowanie oskarżam promocje w PS Store. Nie zliczę, ile razy przeglądałem nowe oferty i już decydowałem się coś wziąć, by zobaczyć za chwilę, że już dawno za to zapłaciłem. Czyli powinienem się ucieszyć i po prostu zagrać… ale nie, nagle się odechciewa.

Promocje niszczą życie. Kiedyś miałem pierwsze PlayStation, Croca 2 i płytkę z demami. I wszystko było ograne od góry do dołu, bo inne gry były poza zasięgiem skarbonki, trzeba było czekać do świąt czy urodzin. Zresztą, kto by się tym przejmował, miałem aż jedną pełną wersję gry i tyle dem! Dziś nie jestem dokładnie pewien, co mam kupionego i zaklepanego z Plusa na koncie PSN, ale co z tego, skoro i tak nie ma czasu grać?

Ciągle w głowie siedzi mi pokaz rozgrywki z czwartego Fallouta, więc zamiast poznawać nowe gry czy nadrabiać zaległe klasyki, lecę od nowa z całą serią. Swoją drogą uświadomiłem sobie, jak wiele razy zaczynałem już F3. Zawsze w trakcie grania robię sobie przerwę i zaczynam później zupełnie od początku, bo jakoś dziwnie tak wracać na gotowe. I mój X powrót (coś w okolicach dwudziestego) to każdorazowo wielka ekscytacja, którą niszczy nagle kreator postaci. Jak mam w tym beznadziejnym edytorze stworzyć bohaterkę, która wygląda przyzwoicie? Co ja mówię, przyzwoicie – która nie jest odrażająca?! Po co te wszystkie suwaki, skoro i tak wyjdzie jakiś potworek? Jakbym się nie starał, nic nie można zrobić. Może dlatego tak łatwo rezygnuję z dalszej gry. I za parę miesięcy znowu odpalę Fallouta 3 od nowa i znowu się zawiodę. No, ale kreator w czwórce wygląda przyjemniej, jest nadzieja.

 
Aktualnie gram w: Fallout 2, Fallout 3
 

Andrzej

Upały powoli się kończą. Na szczęście. Paweł nie chce narzekać, to wypełnię lukę i stwierdzę, że praca w takich warunkach to koszmar. W szczególności, kiedy przez kilka godzin niczym z puzzli trzeba złożyć sobie wiatraczek, gdy ten się rozpadł na kilkaset części po spotkaniu z ziemią. To już jednak za nami.

Trwają u mnie powoli przygotowania do wyjazdu wakacyjnego. Znacie ten żart o Bieszczadach? Tam postanowiłem ostatecznie się wybrać, niemalże rzucając wszystko w pizdu. Przynajmniej na dwa tygodnie, bo w końcu trzeba będzie wrócić do normalnego życia. Najpierw jednak Kraków…

…i tony tekstów, które trzeba napisać. Praca zawodowa niestety mnie zepsuła i nie potrafię wyjechać bez dopięcia wszystkiego na ostatni guzik. Ostatni tydzień stał przede wszystkim pod znakiem Pillars of Eternity. Moment, w którym stwierdziłem, że mam do czynienia z dobrym tytułem, był momentem, w którym broda wydłużyła mi się już tak bardzo, że zacząłem zahaczać nią o zupę. Myślałem, że przejdę Pillarsy w tydzień, może dwa. Paaaanie… nie ma opcji. Po tym jednak poznaje się dobrą grę RPG. Mimo dosyć klasycznego podejścia i rzutu izometrycznego, wciągnęło mnie jak bagno. Nie wszystko jest idealne, ale kiedy masz tak ciekawe zadania, że grając czujesz się, jakbyś czytał dobrą książkę, to zwyczajnie nie chce się przerywać. Wszystkie inne drobnostki i niedociągnięcia nie mają wtedy dużego znaczenia. Pillarsy będą jednak musiały poczekać. Po cichu liczę, że może uda mi się je skończyć do połowy sierpnia. Potem w końcu trzeba ruszyć Peace Walkera. Mother Base już mnie raz pokonało. Tym razem nie dam jej szansy.

Aktualnie gram w: Pillars of Eternity

Adam

W moim wieku wakacje to jedynie dwutygodniowy urlop i to nie zawsze w najcieplejszym miesiącach. Mimo to lubię ten okres, ponieważ brak dużych premier pozwala nadrobić piętrzące się zaległości. Kończę masterować Batmana (96% na liczniku!), by zobaczyć „true ending” po osiągnięciu 100%. Zbieranie 243 „znajdziek” oraz zagadek Riddlera to prawdziwa mordęga i zastanawiam się, czy warto się męczyć… Zaraz po Nietoperzu miałem wrócić do Wieśka i przy okazji napisać tekst pod tytułem „co mnie wkurza w Wiedźminie”, ale Marcin Momot z CDP Red mnie ubiegł i zapowiedział patch poprawiający większość najbardziej irytujących niedociągnięć. W oczekiwaniu na łatkę zaliczę więc AC Chronicles: China. Co roku narzekam na kolejnego „asasyna”, a i tak ograłem wszystkie odsłony, przeczytałem wszystkie książki i komiksy. Kto się czubi, ten się lubi?

Letni wysyp kinowych blockbusterów skusił mnie na obejrzenie Jurassic World i Terminator: Genisys i w obu przypadkach jestem bardzo zadowolony. Czysta rozrywka, nic więcej - ale czy ktoś liczył na coś więcej? W historii się nie zapiszą, jednak podobało mi się, że oba filmy mocno nawiązywały do swoich pierwszych części. Jako że namiętnie czytam komiksy, to na wakacyjnym celowniku pozostaje jeszcze Ant-Man no i chyba najbardziej „growy” film, czyli Pixels.

Gry i kino towarzyszą mi przez okrągły rok, więc najbardziej cenię sobie wyjazd z niedużego, ale jednak miasta, na wieś. Tam juniora sprzedaję dziadkom, rozkładam hamak, łapię swojego kindle’a i zanurzam się w lekturze. Traf chciał, że niedawno pojawiły się książki moich ulubionych autorów. Skończyłem „Cierpliwość Diabła”, rewelacyjny thriller Maxime Chattama, i biorę się za „Błękitny Labirynt” - czternastą(!) już książkę z agentem specjalnym FBI Pendergastem. Przy okazji polecam wszystkim zapoznanie się twórczością duetu Douglas Preston i Lincoln Child. W Polsce ich tytuły przechodzą bez echa, a szkoda, bo każdy z nich jest świetny. Jeśli ktoś jest zaintrygowany, to chętnie pomogę odnaleźć się w poszczególnych tomach ;)

Aktualnie gram w: Batmam: Arkham Knight, Mind Zero

Źródło: własne

Komentarze (12)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper