Awesome Stories - Odlotowe Historie - Oczyma Węża

BLOG
370V
Awesome Stories - Odlotowe Historie - Oczyma Węża
Tom19 | 11.01.2018, 11:39
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Awesome Stories - nowy cykl zwariowanych i absurdalnych opowiadań ze znanych gier. 

 

Ostatnio na ppe zrobiło się trochę sztywno z racji noworocznych ,,zmian'' i nie tylko. Postanowiłem tym oto wpisem wyluzować gacie, że tak powiem ;) Wrzucam tekst, który kiedyś napisałem w Gejm Extrim ( kto pamięta? ), z lekkim retuszem i obrazkami. Przed przystąpieniem do tekstu warto uzbroić się w dystans i przyzwyczajenie do ciosanego absurdem humoru i bluźnierstw. Dodatkowym atutem będzie znajomość pierwszej części Metal Gear Solid, gościnnie wystąpią również: Sam Fisher z serii Splinter Cell i Hitman z serii Hitman ;D Poniższy tekst może być początkiem końca, jak i nowym cyklem, w zależności od nastawienia autora, który ma słomiany zapał - co było widać przy Graczostacji ( he he ), a także od Was czytelników. W przyszłości mogę napisać o Resident Evil, Grand Theft Auto, Prince of Persia, Crash Bandicoot, czy Silent Hill. No i dystans panie i panowie, dystans! ;)

 

 

 

Oczyma węża - parodia pierwszej części Metal Gear Solid

 

Witam stare zgrzybiałe truchła, czytające te wypociny. Z tej strony Snejk, jedyny taki zakapior wśród hirosów!
 Specjalnie dla moich czytelników, streszczę przygodę w mojej pierwszej, zasranie popularnej części - metal gier sulid! Tekst dedykuję największym fanom, którzy w nicku mają zawarte słowo ,,snake''. Te chopy tyle razy spuszczali się na widok moich niesamowitych akcji, że brak nasienia wszechmogącego. Boski Snejk nakazuje wam czytanie tego tekstu w pudle! 
Dobra koniec pier*#enia!


Przygodę zacząłem w cuchnącym szambie. Strój płetwonura obcisły niczym lateksowe wdzianko na dupie Kardashianówy. Obok rybki pływają do góry nogami, załączyłem nieprzemakalnego Łolkmena z muzą Scootera ,,how much is the fisz?!''. Wychodzę z szambiozy, a tam na kodeku drynda znajomy! 

 

Sam Fiszer: Siema stary, znowu w pudle siedzisz?
Boski Snejk: Już wyszedłem z paki, fani uzbierali kaucję na kikstarterze! 
Sam Fiszer: To dobrze! A teraz oddaj mi mojego skradzionego Łolkmenaaaa! (słychać płacz)
Boski Snejk: Dobra, dobra nie becz! Po misji oddam z gratisem grochówy wojskowej, aby ci się dobrze pierdziało w cieniu ( hie hie )
Sam Fiszer: Chlipp...a i nie kasuj...chlip, tej piosenki ,,hoł macz is da fisz''!
Boski Snejk: Spoko żarówa! Dobra kończę, bo mi paluszek Diuracella w kodeku wysiada, ruskie badziewie!
Sam Fiszer: Jooł!


Po jakże romantycznej rozmowie nadszedł czas na najnudniejszą część programu, czyli skradanie. Łoomatko, jakie to flakowate było! Stój, idź, przeklej się, czołgaj, czekaj, idź kufa...aż tu nagle DRYYŃ DRYYYŃ....je%#ny kodek, bo niby fani dzwonią z pozdrowieniami, albo ,,jaki jest przepis na naleśniki''. A w dupie to mam, ważniejsza misja! 
Wtargnąłem do hangaru. Wreszcie kutwa, czołgi. Po co cichaczem jak jednolufowca mam! Próbuję wyjechać nim przez korytarz wiądący na rześkie zimowe powietrze a tu Jebuuut...czołg mi coś rozjebutwało! Z nerwów wyskoczyłem i nakarmiłem raka papierosem. 
Tak rozglądam się, a tu czerwone wiązki laserowe. 
Ojjj ze Snejkiem się nie zadziera! Tak myślałem i myślałem, jak to laserowe badziewie ominąć, aż zaburczało mi w brzuchu. Wymyśliłem i poszedłem do najbliższego Maca po wieprzka, a co!
Tak się nawpier#^*łem, że musiałem odpocząć na 2 piętrze. Gdy spacerkiem przechodziłem obok strażników, dłubiąc leniwie w nosie, nagle coś mi zaburczało, jakby krowę nieświeżą mi dali. Oparłem się o ścianę i stał się moment, który zapamiętam do końca zasranego życia. Puściłem tak mocarnego siarczystego bąka, że ściana wyebała w pizdu! Normalnie jak w symulatorze destrukcji, co to kiedyś odpalałem na blaszaku! Zanim wtargnąłem do skrytki i wybiłem śmierdzącego dziada z wąsami (niczym spedalony Marian, tylko ten miał pistolecik), pobiegłem ile sił, aby podłożyć C4 pod tego Maca co mi dał nieświeże mincho! HAHA grube ryby z was, to macie Snejk rewenż ! Dobra co ten tego było dalej, noo...aaa, dziada sobie darowałem i idę przez dupne lasery a tam wychodzi gościu z lufą, to jest z czołgu z wielką lufą. No i sam wyciąga lufę! Ja mówię, holaa holaaa co to za gejowska impra, spadać mi z tym frędzlem patafianie jeden!
A on na to poważnym baronowo-tytanowo-aliumineniowym głosem, że chodź sprawdzimy się kto ma dłuższego. Zanim cokolwiek zrobiłem, on pokazał swojego wyciora w tak niefortunny sposób, że zahaczył o laser jakieś 2 metry dalej. Jebutnęło go porządnie, aż chopa mi żal, bo by pewnie wygrał....ale co tam. Idę dalej, bo to nie czas na grę w The world of tanks ( hie hie ).

 

 

Misja była tak długa, że postanowiłem się wykupkać w drodze wyjątku, bo przecież bohaterowie nie srają w swoich grach. Szukając wuce pikera zabłądziłem, co zdarza mi się raz na ruski rok. Lecę z prawie pełnymi portami, w myślach żałując braku pampersa, aż tu nagle karton leży. Eureka!! Tak krzyknąłem, że w oddali pojawiła się śmietanka towarzyska z zapytajnikami. No to ja cmyk na karton i sram, aby zdążyć przed wykryciem. Cały spocony, graczu kochany, kłopoty mamy, karton obesrany! Już do mnie giguś podchodzi, już mnie na bank widzi, ale tak patrzę, a tu okrąg oczojebnego wykrycia nie doszedł! Umm...aaa...prrr, JEBUT! Na szczęście ja doszedłem. Finalny kloc postawiony! Zamiast uciekać, to zgodnie z duchem serii...schowałem się do najbliższego  pudła, jaki miałem pod ręką. Tak czytelniku, tego zasranego!
Co to było za przeżycie, co za smród, co za sraka! Szczęście w nieszczęściu, strażnik nie zauważył, nie poczuł, zuch oszołom! 
Po całej akcji zamiast się umyć jak cyliwizowany człowiek to chodzę taki śmierdzący szambelan z bananem na buzi. 
Przechodzę przez zakrwawiony korytarz, pełno pociętych członków, pewnie dzieciństwo trudne. W myślach zastanawiałem się, co jeszcze mnie w tej przygodzie zaskoczy? 
Nagle wyskakuje! Gagadek nindżopodobny. Mówi coś o swoich słabościach, chwali się mieczem wymachując na lewo i prawo, przecinając owoce w powietrzu. Ja tak patrzę...NO DEBIL!!! 
Niewiele się zastanawiając, wyciągam swój fartuch, nóż i zaczynamy walkę...Hell's Kiczen.
Zasady są proste. Kto zrobi najdłuższą obierkę z jabłka, ten wygrywa. Przyłącza się niejaki Crash łasicopodobny czy kotopodobny? Walić to! Ważne, że jest rywalizacja, a to lubię. Walka była wyrównana, futrzak nie dawał za wygraną, a ninjitsu napie*#lał jak opętany. W pewnym momencie pojawił się portal. Wyskoczył jakiś patałach dziadowaty Hortex, co to soki z jabłek wytwarza. Zasadził rudzielcowi kopa krzycząc coś ,,aby wracał do firmy, a nie u konkurencji dorabiał''. Portal się zamknął, a ja twarzą w twarz skrobałem tą galaktycznie długą obierkę. 
Wszystko to trwało tak długo, że pan cybergajowy nie wytrzymał psychicznie. Zaczął uderzać głową o ścianę, sufit, nawet swój zadek. W końcu dałem mu spokój, sam się załatwi. Wyciągając chupa chupsa i ciumkając, poszedłem dalej.

 

 

A dalej...kolejny pokemon na drodze? Łożeeesz, ile tych bossów muszę załatwić? Zamaskowany śmierdzielowaty bulbazaur, tym razem z laseczką, którą zahipnotyzował na perfekcyjną pani domu. Pięknie wystrojone pomieszczenie z posadzką odbijającą otoczenie i starymi meblami. W pewnym momencie kobitka krzyczy ,,Co to ku*#a za pająki! Syf, malaria! Do roboty Boski Snejku!''. Jako porządny obywatel chwyciłem za zmiotkę do kurzu i napier*#!em w te pająki jak po#*bany! Jak tu nagle ten psychoManta nie przestawił mi meble, lampki, książki i inne takie! Co za kurwiszon lunatykujący! 
Kazałem graczowi wsadzić konsolę do lodówki, aby ten gnojek w grze zamarzł. Gdy zrobiło mu się lodowato, miałem chwilę czasu aby rozstawić porozwalane meble w należytym dla perfekcyjnej pani domu burdelu...tfuu porządku.
Aby ogłuszyć tego lewiatana, gracz musiał rzucić konsolą o ścianę. W tym czasie laska przeprowadziła test generalny na czystość. Wydawało się, że jest błysk i połysk, a okazała się chu#%ia z patatajnią - krótko mówiąc. Odkryła imprezę roztoczy na półce! 
Jak się wydarła! Jak zrobiła się zielona, aż gorset na tyłku nie wytrzymał i pękł. Ja tyż nie wytrzymałem, miałem babsztyla dość! Strzeliłem kulkę w łeb, to się uspokoiła. 
W tym czasie ocknął się psychoManta, więc porozmawiałem na spokojnie, że mnie wali ten cały porządek i może być tu burdel na kółkach z Zalewajskim cyrkiem w pakiecie. Miałem dość tego pojedynku. Co to ja jestem? Od sprzątania kutwa? 
Koleś się tak wściekł, że zaczął wszystko przestawiać, a gdy przewrócił regał z książkami ukazało się tajne przejście, przez które oczywiście czmychnąłem.
Wkroczyłem do jaskini. Patrzę a tu pieski wilczkowate. Pogłaskałem, dałem karmę dla kota z puszki, którą wpieprzam od tygodnia. Jeden z serduszkiem nad głową złapał mnie za nogę i napier*#ł dupskiem. Ajj ty zboczuszku - pomyślałem. Zabrałem na ręce i idę dalej. Wyszedłem z groty Batmana, aż tu nagle strzela ktoś w oddali! Patrzę przez lornetkometr, a tam cizia z balkonu kampuje ze snajperką! Wpadłem na genialny plan. Podniosłem wilczka zasłaniając ciało i powoli idę w stronę kamperówy parówy. 
Byłem święcie przekonany, że nie strzeli. Myliłem się. Była tak zdeterminowana, że zabiła kundla aby mnie dorwać. Dziwne, że pocisk nie przeleciał przez moje ciało, ale co tam...to tylko gra. Zanim wystrzeliła kolejny nabój schowałem się za winklem. Wkur#*łem się niemiłosiernie. Postanowiłem zadzwonić do kumpla.


Boski Snejk: Haloo łysa pało!
Łysy Hitmen: Joł Snejk, wyszedłeś z pudła?
Boski Snejk: Noo tak i nie mam twojej garoty!
Łysy Hitmen: Nooż to nie wiem kto zajumał mi, może ten lampiasty Fiszerman?! Zadzwonię do frędzla później...
Boski Snejk: Oj tam! Mam problema większego niż ty! Pamiętasz jak zapchałem kibel po mega srace? To teraz jest sprawa większego kalibra! Przylatuj helikopterem pod podany adres: Shadoł Mouses 16a/b/c, niedaleko zrujnowanego MacDonaldsa. Wypuszczę racę to zobaczysz moje położenie. Aaa i weź snajperkę!
Łysy Hitmen: Rożeł dat! Im gołing in  

(srututututuu - słychać już świszczące łopatki helikoptera)


Gdy skończyliśmy dupną rozmowę przez kodek, nie minęło 5 minet jak łysy był na miejscu. W garniaku obesranym gołębimi odchodami dla zimowego kamuflażu. Pełna profeska!
W momencie gotowości wychyliłem gołą dupę zza winkla, a żeby było śmieszniej dorysowałem buźkę z języczkiem.
Snajperska dzi@!a musiała nieźle się zdziwić, a wtedy łysy gamoń strzelił. Jednak tak niefortunnie, że pocisk odbił się od barierki, ściany, metalowego obicia balkonu, helikoptera agenta specjalnej troski i pech chciał, że w ostatecznym celu...moją DUPĘ! KU*##AAAAA jak się wydarłem, to aż się ziemia zatrzęsła, łysy spadł z dachu, wilki z jaskini zawyły a laska uciekła.
Na szczęście w hugokopterze Hitmena były apteczki tzn. seksowne pielęgniarki do dupczenia. Jedna mnie opatrzyła, drugą wydupczyłem dla zasady. Podziękowałem Łysemu i powiedziałem aby nauczył się strzelać. On na to, że dla żartów ...to pierd*#*em mu w łysy czerep i powiedziałem, aby zeskanował sobie ten kod kreskowy z tyłu czachy w kasie Biedronkowej. Może dostanie za to świeżaka.
Podchodząc do drzwi prowadzących do placówki z Metal Gierem, zostałem otoczony, ogłuszony,  unieruchomiony stalowymi zaciskami a może i nawet wyruchany. Oczyma węża ujrzałem starego zgrzybiałego Oceluta, co zamiast nosa ma gluta. Myślałem, że go zaciupkałem na amen, ale musiałem przedawkować absyntu przy pierwszym starciu i coś mi się pomieszało. Oprócz niego był Likier Shake i ta snajperówa Wolf.
Blondas ponawijał mądrościami, a ja z tego bełkotu aż zasnąłem. Obudziłem się w ciasnym pomieszczeniu, gdzie trzymali zakładników. Miałem tylko saszetkę ketchupu z McDonaldsa, którą oczywiście zjadłem wraz z opakowaniem. W tym momencie moja przygoda się skończyła, niewiedzieć czemu? 


Snake...

Snaaaake....

Snaaaaaakeeeeeeeee!!!!!

( Powaliło cię!!! Zamknij ryło! Czytelnik może słuchać muzyki lub w najgorszym wypadku usypiać dziecko! )
 

                                                      

 

Oceń bloga:
9

Komentarze (4)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper