Subiektywny ranking 10 najlepszych filmów 2020 roku, część 2

BLOG
445V
Subiektywny ranking 10 najlepszych filmów 2020 roku, część 2
Dubek88 | 17.01.2021, 16:26
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Zapraszam na moje filmowe TOP 10 minionego roku, bez rewelacji i wielkich blockbusterów, bo jaki rok 2020 był, każdy wie i nie trzeba tego nikomu tłumaczyć. Mam nadzieję, że ktoś znajdzie dla siebie coś ciekawego w tym zestawieniu. 

 Witam ponownie, pora na drugą część mojego Top 10 filmów roku 2020, tym razem przedstawię filmy z miejsc od piątego do pierwszego czyli te, które zrobiły na mnie największe wrażenie w mijającym roku.W tym zestawieniu znajdzie się jedna głośna, wysokobudżetowa premiera która światową premierę miała w roku 2019 ale w Polsce do kin weszła w styczniu 2020, więc załapała się do tej listy. Reszta produkcji do tak jak w części pierwszej, raczej filmy z mniejszym budżetem i wielkich hitów tutaj nie uświadczycie. 

Jeśli chcecie sprawdzić miejsca 6-10 zapraszam tutaj

Jedziemy!

5. "Sala samobójców. Hejter"

Pierwszą piątkę otwiera obraz napisany przez Mateusza Pacewicza i wyreżyserowany przez Jana Komasę. Panowie pracowali już razem rok wcześniej przy okazji świetnego "Bożego Ciała" i tak, jak przy tamtym projekcie, tak i tutaj dali radę. Film opowiada o losach Tomka Giemzy, studenta prawa na Uniwersytecie Warszawskim który zostaje przyłapany na plagiacie i wyrzucony z uczelni. Ukrywa ten fakt i udaje przed rodzicami swojej przyjaciółki którzy pomagają mu finansowo, że dalej studiuje. Kiedy prawda wychodzi na jaw, rodzice Gabi tracą do niego zaufanie, odcinają się od niego całkowicie a co za tym idzie, Tomek przestaje dostawać od nich pieniądze i nie może widywać się z ich córką w której się podkochuje. Nasz bohater zostaje sam, jest wściekły i postanawia zemścić się na swoich niedawnych sponsorach. Dostaje pracę w agencji reklamowej zajmującej się czarnym PR w której ma dostęp do najnowszych technologii i tajemnic elit Warszawy. Film Komasy porusza parę ważnych kwestii współczesnych czasów, od zagubienia współczesnej młodzieży, szukającej rozrywki w klubach, alkoholu i narkotykach, przez rolę jaką w dzisiejszym świecie odgrywają social media i jakie potrafią być niebezpieczne i destrukcyjne na społeczeństwo na podziale politycznym naszego społeczeństwa kończąc. Wątek social mediów jest tutaj rozwinięty najbardziej, to dzięki nim nasz bohater dokonuje swoistej zemsty na rodzinie Krasuckich która jak się później okaże trafi rykoszetem także i jego samego. Tomek w przedstawionych realiach porusza się bardzo sprawnie, jest bardzo inteligentnym ale i zarazem pozbawionym skrupułów chłopakiem z którego po pewnym czasie wychodzi tytułowy hejter, nie cofnie się przed niczym, żeby tylko postawić na swoim i wziąć odwet za poniżenie jakie go spotkało. "Sala Samobójców. Hejter" luźno nawiązuje do pierwszej "Sali Samobójców", łączy je w zasadzie wątek szefowej Tomka którą gra świetna jak zawsze Agata Kulesza, która jest matką Dominika, bohatera pierwszej części oraz tematyka, czyli zagrożenia które płyną z internetu.  Film wciąga widza jak narkotyk, od samego początku trzyma w napięciu i nie puszcza do samego finału a po nim daje do myślenia. Maciej Musiałowski stworzył tutaj genialną wręcz kreację pokazując jak zwykły student przeobraża się w pełnego nienawiści hejtera który nie ma żadnych oporów, to według mnie jedna z lepszych ról w polskim kinie w ogóle. "Hejter" jako połaczenie thrillera i komentarza społecznego wypada całkiem sprawnie, pokazuje jak łatwo można manipulować ludźmi za pomocą social media oraz jak podzielone jest polskie społeczeństwo jeśli chodzi o scenę polityczną, gra w tej samej lidze co "Taksówkarz" czy tak chwalony "Joker" Todda Phillipsa, naprawdę polecam. 

 

4. "Uncut Gems"

 Tuż za podium uplasował się film studia A24 który debiutował u nas w 2020 roku za sprawą Netfliksa a mowa tutaj o "Nieoszlifowanych diamentach" braci Safdie znanych przede wszystkim z fenomentalnego "Good Time" z Robertem Pattisonem w roli głównej. Film opowiada o losach amerykańskim jubilerze żydowskiego pochodzenia, Howardzie Ratnerze który prowadzi swój lombard w Nowym Jorku. Howard poza tym, że jest jubilerem jest też nałogowym hazardzistą przez co jak można się łatwo domyśleć, ma długi które ciągle rosną, ale nasz bohater ma plan. Otóż Howard dowiaduje się o wydobytym gdzieś w Etiopii wielkim czarnym opalu który jest wart fortunę i którego bardzo chcą kupić różni bogaci ludzie, w tym gwiazda NBA, Kevin Garnett (grany przez samego siebie). Oczywiście sprawa się komplikuje, żeby nasz bohater nie miał za łatwo i do czasu aż nie przyjedzie do niego wcześniej wymieniony kamień musi zbywać wierzycieli, potencjalnych kupców, dom aukcyjny do którego owy opal zgłosił na licytację oraz żydowską mafię z którą ma na pieńku. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kursowanie między domem a kupionym w tajemnicy przed żoną mieszkaniem w którym spotyka się z kochanką. Jest to komedia pomyłek, tragicznych do tego, Howard robi wszystko byle utrzymać się na powierzchni podejmując co rusz katastrofalne decyzje które pociągają za sobą coraz niebezpieczniejsze konsekwencje. Film jest niesamowicie dynamiczny, od pierwszych minut aż do samego końca trzyma nas w napięciu, tępo jest tak szybkie, że w pewnych momentach aż męczące ale w taki sposób, że chcemy tego więcej i więcej. Co chwilę dostajemy w twarz jakimś zwrotem akcji, film na chwilę się zatrzymuje by po niej ruszyć dalej ze zdwojoną siłą i dać naszemu bohaterowi kolejnego kopniaka. Dla Adama Sandlera rola Howarda jest rolą życia, nie widziałem go w żadnym filmie grającego tak genialnie. Idealnie łączy arogancje, cynizm, niepewność ale też czułość, w taki sposób, że zarazem gardzimy nim i mu współczujemy, po prostu urodził się do tej roli a bracia Sadife skrzętnie to wykorzystali dając nam jeden z najlepszych filmów 2020 roku który w dodatku wyszedł na samiutkim jego początku. 

3. "The Trial of the Chicago 7"

 Na ostatnim stopniu podium postanowiłem umieścić oryginalną produkcję Netfliksa w reżyserii genialnego scenarzysty Aarona Sorkina. Sorkin znany jest raczej z tego, że pisze scenariusze (i to jakie!) do filmów, jak dotąd jako reżyser nakręcił tylko jeden film, biograficzny dramat o byłej narciarce Molly Bloom która dorobiła się fortuny na nielegalnym klubie pokerowym i już w "Molly's Game" było widać, że gość ma talent nie tylko do pisania scenariuszy ale także do reżyserki. "Proces siódemki z Chicago" to dramat sądowy oparty na prawdziwych wydarzeniach z 1968 roku kiedy to pokojowy protest podczas Narodowej Konwencji Demokratów przerodził się w brutalne zamieszki w których brały udział policja i Gwardia Narodowa. Siedmiu organizatorów protestu zostało po wszystkim oskarżonych o spisek w celu wzniecenia zamieszek a ich proces stał się jednym z najbardziej znanych w historii. Cały film przeplatany jest scenami z procesu naszych bohaterów oraz retrospekcjami z przygotowań jak i samego protestu, jak to u Sorkina, dialogi to klasa światowa, dynamiczne i błyskotliwe, ani przez chwilę się nie nudzimy mimo, że ponad połowa filmu dzieje się na sali sądowej. Sorkin w świetny sposób pokazuje tutaj jak niesprawiedliwy to był proces, sędzia prowadzący tę rozprawę, Julius Hoffman, od samego początku uznał naszych siedmiu bohaterów za winnych i tego się trzymał, nie pomagały dowody i protesty obrońców czy samych oskarżonych. W roli sędziego świetnie zagrał Frank Langella, jest tak denerwujący, niesprawiedliwy i uprzedzony do podejrzanych, że nienawidzimy go od samego początku. Reżyser obsadził świetnych aktorów w rolach oskarżonych i ich obrońców, mamy tutaj przecież takie nazwiska jak Sacha Baron Cohen, Eddie Redmayne, Joseph Gordon-Levitt, Mark Rylance, Michael Keaton czy Jeremy Strong, obsada iście Oscarowa. "Proces" porusza ważny problem, pokazuje systemowe nadużycia władzy oraz tłumienie protestów które jest przerażająco bliskie temu co dzieje się na świecie dzisiaj, mówi o arogancji ludzi wyżej postawionych, obawiających się ciągłych spisków ze strony obywateli i za wszelką cenę próbujących im to udowodnić. Aktorsko film Sorkina stoi na znakomitym poziomie, najbardziej ze wszystkich moim zdaniem wyróżniają się wymieniony na początku Frank Langella oraz Sacha Baron Cohen który jest po prostu niesamowity i według mnie zasługuje przynajmniej na nominację do Oscara za rolę Abbie Hoffmana, amerykańskiego aktywisty społecznego. Do rewelacyjnych dialogów Sorkina należy dodać znakomity montaż i dostajemy jeden z najbardziej dynamicznych dramatów sądowych w historii, od początku angażujący i trzymający w napięciu, emocjonalny na takim poziomie, że kibicujemy oskarżonym w procesie a nienawidzimy sędziego. Dramat sądowy na światowym poziomie. 

2. "1917"

 Drugie miejsce w moim rankingu zajął jedyny blockbuster z tej listy, obraz Sama Mendesa, znanego szerszej publice z ostatnich filmów o przygodach Agenta 007, "Spectre" oraz "Skyfall". Mendes w kinie wojennym ma jednak doświadczenie bo w 2005 roku nakręcił świetny dramat wojenny "Jarhead" traktujący wojnie w Iraku z bardzo dobrą rolą Jake'a Gyllenhaala. "1917" opowiada o dwóch brytyjskich żołnierzach którzy podejmują się samobójczej mogłoby się wydawać misji która polega na przedostaniu się za linię wroga i dostarczeniu wiadomości z rozkazami które pozwolą uniknąć wpadnięcia w pułapkę 1600 żołnierzom brytyjskiej armii. Fabuła jest prosta, takich filmów było już dziesiątki ale żaden nie został tak monumentalnie nakręcony, żaden nie miał tylu długich fenomenalnych ujęć tak świetnie spasowanych z muzyką. Cały geniusz tego filmu to mastershoty z kamerą za plecami naszych bohaterów, wprowadza to immersję na wyższy poziom, widz czuje jakby był tam z tymi dwoma chłopakami. Roger Deakins zrobił tutaj arcymistrzowską robotę, wizualnie ten film to arcydzieło, dzięki umiejętnym cięciom które operator tutaj zastosował wydaje się nam, że film trwający prawie równe dwie godziny jest nakręcony w jednym długim ujęciu co daje poczucie monumentalizmu. Muzyka też zasługuje na pochwałę, Thomas Newman skomponował jedną z najlepszych ścieżek dźwiękowych ostatnich lat, muzyka jest fenomenalna i wspaniale dopełnia się z tym co widzimy na ekranie, buduje napięcie i pozwala wczuć się w akcje filmu. "1917" choć trochę zbyt prosty, przewidywalny i naiwny w paru miejscach, jak chociażby to, że naszemu bohaterowi udaje się dosłownie wszystko i ma niewyczerpane pokłady szczęścia to jako całość ogląda się świetnie za sprawą genialnej realizacji z najwyższej kinowej półki oraz fantastycznej muzyki. Ten film trzeba obejrzeć najlepiej na jak największym ekranie i z jak najlepszym dźwiękiem, będzie to niezapomniane doświadczenie które mnie wbiło w IMAXie w fotel.

 

1. "Possessor"

 Tym sposobem doszliśmy do filmu który zrobił na mnie największe wrażenie w minionym roku, jest nim raczej mało znana w Polsce produkcja Brandona Cronenberga, syna sławnego Davida Cronenberga, twórcy takich filmów jak "The Fly", "A History of Violence" czy "Eastern Promises" i czuć tutaj, że syn wzoruje się na ojcu. "Possessor" to psychologiczny thriller science-fiction z gęstą, niepokojącą i oszałamiającą atmosferą, pełen świetnie nakręconych brutalnych scen z bardzo ciekawą wizją przyszłości. Naszą protagonistką jest Tasya Vos, pracująca dla tajnej organizacji która pomaga bogatym ludziom w pozbywaniu się niewygodnych osób z ich życia. Ileż to już filmów o płatnych mordercach widzieliśmy, prawda? Otóż ten jest inny, nasza bohaterka nigdy nie morduje własnymi rękami, za pomocą zaawansowanej technologii może przejąć kontrolę nad ciałem i umysłem dowolnej osoby i za jej pomocą dokonać zbrodni na swoim celu a po wykonanej pracy popełnia samobójstwo, żeby wrócić do własnego ciała. Tasya poza tym, że jest świetnym i bezwzględnym mordercą, jest też matką która zdecydowanie nie radzi sobie z tą rolą, tak jak i z rolą żony. Fabuła komplikuje się kiedy nasza morderczyni dostaje kolejne zlecenie, niedługo po wejściu w ciało kolejnego ludzkiego narzędzia zbrodni okazuje się, że Colin (bo tak ma na imię nowa powłoka naszej bohaterki) nie poddaje się tak łatwo jak inni, walczy z opętaniem jakim staje się dla niego Tasya a do tego chce się dowiedzieć kto włamał się do jego umysłu i odnaleźć tę osobę. Scenariusz i reżyseria stoją na bardzo wysokim poziomie, fabuła jest spójna, bez dziur oraz niezrozumiałych i nielogicznych zwrotów akcji, wszystko się domyka nie zostawiając otwartych wątków. Cronenberg wnosi przemoc na nowy poziom, sceny morderstw są nakręcone świetnie ale też dosadnie i obrzydliwie przez co bardziej wrażliwi widzowie mogą poczuć się zniesmaczeni. Film opiera się o stary jak świat motyw opętania ale nie w kwestii metafizyki czy wiary, w tym świecie demonami są ludzie używający potężnej technologii wchodzący do głów totalnie nieświadomych tego ofiar. Cronenbergowi wyszedł z tego swoisty surrealistyczny miks  "Incepcji" i "Black Mirror", ogląda się to świetnie, nie nudzi nawet na chwilę, angażuje i zaskakuje metaforą w finale. Jeśli ktoś lubi surrealistyczne thrillery pełne przemocy ale też bardzo dobrze napisane, jest to dla niego must watch.

 

 Tak oto poznaliśmy najlepsze dziesięć filmów jakie widziałem w 2020 roku, mam nadzieję, że komuś ta lista się przyda i znajdzie na niej coś ciekawego dla siebie, jako bonus chciałbym jeszcze dodać parę filmów które zasługują na wyróżnienie ale nie zmieściły się w pierwszej dziesiątce za sprawą mniejszych lub większych wad i niedociągnieć. Tutaj kolejność już całkowicie przypadkowa. 

"Tenet"

"Mank"

"The Invisible Man"

"The Hunt"

"Gretel & Hansel"

 

 No i to by było na tyle, jak widać rok 2020 nie obfitował w jakieś niesamowite produkcje ale parę perełek dało się wyłowić. Na tym kończę tego bloga, pozdrawiam wszystkich czytelników PPE i oby ten 2021 był dużo lepszy, nie tylko pod względem naszych Pasji :) 

 

Oceń bloga:
11

Komentarze (44)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper