"Nowa gra" - dlaczego włączam ją tylko raz?

BLOG
2814V
"Nowa gra" - dlaczego włączam ją tylko raz?
robal121 | 01.10.2018, 22:01
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Potężne, ogromne, wciągające, epickie, czy wreszcie czasochłonne. Między innymi, tymi epitetami można opisać współczesne gry singleplayer, często łączące w sobie elementy akcji, strzelanki, przygody i RPG. Chociaż wiele z nich ukończyłem i niejedną wspominam z łezką w oku, to do żadnej z nich nie potrafię wrócić. Dlaczego? Już wyjaśniam.

Gdy pokonywałem Dziki Gon w trzeciej części naszej narodowej, growej epopei, przez moment czułem że chcę więcej. Pragnę nadal zabijać potwory, ratować czarodziejki i chłonąć klimat fantasy wszystkimi swoimi otworami. Po krótkim zastanowieniu docierało jednak do mnie, że to koniec. Ukończyłem niezwykły kod gry i doszedłem do momentu, w którym moja świadomość podpowiada mi: „Dalej nie ma już historii. Trzeba czekać na kolejną część” i chociaż chciałbym zatrzymać się na dłużej i deweloperzy dali mi taką opcję (nowa gra+) to nie potrafię zacząć gry od początku. Czuję, że historia została ukończona, a to ona jest dla mnie, w takich masywnych grach, najważniejsza. Ona jest motorem napędowym wszystkich aktywności, które choć często ciekawe, bez tego „widma” fabuły krążącego nade mną, same w sobie nie sprawią, że kliknę przycisk nowej gry. Chcę też zaznaczyć, że tyczy to się gier większych, gier ogólnie określanych mianem RPG. Przykładowo takie Uncharted, czy Call of Duty wchodzi mi o wiele łatwiej, choć i tak czasami nie mam ochoty przeżywać ponownie tej samej przygody, a szczególnie w krótkim czasie od jej ukończenia.

 

Zastanawiałem się, dlaczego serie takie jak Mass Effect, Dragon Age itp. nie przyciągają mnie po raz drugi. Pamiętam każdy moment z ogrywania ME3, czy Inkwizycji, każdy romans, każdą walkę, które pochłonęły mnie bez reszty, lecz po dotarciu do napisów końcowych, gra ląduje na półce, a następnie wędruje do kolejnego odbiorcy. Nie potrafiłbym ponownie wcielić się w Aloy polującą na mechaniczną zwierzynę, czy w Bayeka przemierzającego egipskie pustynie, gdyż zwyczajnie dla mnie jest to rozdział zamknięty i chociaż twórcy starają się jak mogą (i chwała im za to, bo wielu graczy z pewnością ma inne zdanie i chętnie wraca do ukończonych już gier) to żadna „nowa gra +”, czy więcej wyzwań, trudniejszy poziom, a nawet inne wybory, nie sprawią, że włączę grę od początku. Alternatywne zakończenia ME3 obejrzałem na YT i to samo z grami od Davida Cage’a. Co jest tego przyczyną? Najwyraźniej uznaje podaną przez twórców historię, jako jednolitą całość, a na myśl powtarzania tych samych rozmów, cut-scenek itp. mam odruchy wymiotne. Ta sama historia nie wciągnie mnie drugi raz, nie ważne jak niesamowita by była. Co ciekawe, z innym medium jakim są filmy, nie mam takiego problemu i niektóre z nich mogę oglądać w nieskończoność. Może czas jest więc tym czynnikiem, który decyduje o powtarzalności danego nośnika rozrywki? Olbrzymie gry RPG wymagają go o wiele więcej, niż filmy, czy gry mniejsze. Pamiętam, że przy okazji Wiedźmina 3, po ukończeniu prologu, gdy ukazał mi się ogrom Velen, a lista zadań pobocznych coraz bardziej się wydłużała, zwyczajnie grę wyłączyłem. To był przesyt. Nie wracałem do niej przez miesiąc, bo czułem że potrzebuję więcej czasu, aby mieć komfort pozwalający mi na cieszenie się rozgrywką. Gdy to już nastało, to domyślacie się, co było dalej.

 

Możliwe, że czas leczy rany i po pewnej chwili, zapragnę wrócić do poznanej dawno temu historii. Czasami mam okazję odpalić starą grę i jeszcze tego nie robię. Myślę sobie, że już ją kiedyś przeszedłem, a jeśli była dobra, to doskonale ją pamiętam i nie mam ochoty poświęcać jej więcej czasu, który wolę spożytkować na poznanie nowych bohaterów w nowym świecie. W pewnych wypadkach dodatki są objawieniem, które przychodzi w momencie lamentu związanego z ukończeniem tytułu (mieliście kiedyś tak, że odwlekaliście ostatnią misję, bo nie chcieliście żeby gra się skończyła?). Tak było w przypadku wieśka, z którym moja przygoda przeciągnęła się za sprawą Serc z Kamienia i Krwi i Wina. Gdy kończyłem całą opowieść, uroniłem łzę. Podobnie miałem pod koniec Uncharted 4, które było zakończeniem serii towarzyszącej mi od dawna. Minie jeszcze trochę czasu, zanim ponownie odpalę moją ulubioną przygodę. Ta świadomość, wiedza o tym jak dana historia się skończy, odstrasza mnie od ponownego przejścia tytułu. Wiem gdzie jest Ciri, gdzie uderzą Żniwiarze, kim jest Aloy itd. Gry prawie zawsze odsprzedaje, gdyż nie jestem kolekcjonerem i nie mogę sobie na razie pozwolić na to finansowo, a także dlatego, że chcę aby ktoś inny zapoznał się z dziełem, które właśnie ukończyłem.

 

Osoba, która przeszła daną grę wiele razy, zna ją od podszewki, wyciąga z niej o wiele więcej wniosków. Mój brat, pomimo że ogrywa Bloodborna w wersji  new game + 7, czy 8, nadal czerpie z gry wielką frajdę. Dla mnie jednak, to gry online są źródłem prawie niekończącej się zabawy, szczególnie gdy ma się zgraną ekipę. Szanuję osoby, które wracają do tego samego tytułu single i chciałbym się dowiedzieć, czy robicie to dla mechanik gry, stale pomijając wszelkie aspekty fabularne, czy może chcecie przeżyć tą historię ponownie?

Sądzę więc, że przyczyn mojej przypadłości jest kilka i mają one podłoże psychologiczno-ekonomiczne. Wielkie przygody są dla mnie przygodami na raz, dającymi czasami ekstremalne doznania. Możliwe, że z biegiem czasu zmienię zdanie i masowo będę powracał do mojej listy top. Dajcie znać w komentarzach, czy może macie podobne odczucia, a jeśli nie, to napiszcie którą grę przechodziliście kilka razy.

Zapraszam do dyskusji!

Oceń bloga:
53

Komentarze (71)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper