Od premiery nowej generacji dzielą nas już tylko tygodnie. Do tej pory dostaliśmy już sporo informacji na temat tego, jak ona będzie wyglądać. Skokowa podwyżka cen gier o przeszło jedną trzecią, odchodzenie od gier na wyłączność, co sprawia, iż opłacalność nowych pudełek staje się coraz bardziej dyskusyjna, masa innych bzdetów i oczywiście 4K. 

                                   Cała para idzie w gwizdek

     Wiem, że już w tej generacji dostaliśmy konsole, które obsługiwały rozdzielczość 4K, ale były one jedynie dodatkiem. Teraz jednak, to będzie standard. Standard, który pochłonie większość możliwości nowych zabawek. Widziałem różne gameplay'e z obu konsol i naszła mnie prosta refleksja, otóż nowe gry nie robią na mnie wrażenia. Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, iż grafika nie jest najważniejsza i zgodzę się z nim, ale nowa generacja powinna oznaczać pewien skok, a ja tu go nie widzę. Zamiast tego faszeruje się nas bzdurami o 4K, a nawet 8K. Czy zatem rozdzielczość jest ważniejsza od samej grafiki? Dla mnie zdecydowanie nie, ale dla krawaciarzy z korpo najwyraźniej tak. To właśnie za tą rozdzielczość zapłacimy 100 złotych ekstra. Czy jest warto? Według mnie również nie. 

Osobiście wolałbym, aby nowe konsole chodziły w full hd i 60 klatkach, ale oferowały większe, żywsze i zdecydowanie piękniejsze światy. Zamiast tego jednak, dostaniemy podniesioną rozdzielczość. I to za znacznie większe pieniądze niż to było jeszcze do niedawna. 

Dla mnie sprawa jest tu jasna, wielki biznes chce nas ewidentnie zrobić w konia i niestety, w przynajmniej części naszej społeczności im już się to udało. To zaś fatalnie rokuje na przyszłość. Bo skoro teraz podnieśli cenę gier za rozdzielczość, to co zatrzyma ich przed kolejną podwyżką w przyszłości? 100€ za 8K? Mam niestety przeczucie, iż tak to się dla nas skończy.