Gdzie są nowe IP?

BLOG
315V
Gdzie są nowe IP?
CharyChelak | 01.06.2019, 11:30
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Jesteśmy na etapie, kiedy to konsole ósmej generacji czują na karku oddech next-genów. Zazwyczaj w takich momentach stajemy z boku i podsumowujemy to, co oferowała nam branża przez ostatnie kilka lat.

 

Pytanie figurujące w nagłówku nie jest obciążone patosem ani tym bardziej nie ma jakiegoś pretensjonalnego wydźwięku - pojawiło się znienacka, gdy zarysowując sobie wstępne podsumowanie obecnej iteracji sprzętów wróciłem na chwilę myślami do czasów, kiedy to na rynku królował X360 z PS3 oraz Wii na czele. Z łatwością zacząłem wymieniać IP, które zrodziły w tamtych czasach legendarne serie. Mam jednak problem, gdy zaczynam myśleć o PS4 oraz XO.

 

Ktoś mądry powiedział kiedyś, iż tylko zmiany są stałe - powiedzenie jest na tyle plastyczne, że sprawdza się praktycznie w każdym aspekcie i branża elektronicznej rozrywki nie stanowi tutaj wyjątku. Wszystkie zmiany ,zarówno te lepsze, jak i gorsze mają ujście w nieustannie zmieniającym się modelu wydawniczym i taki stan rzeczy był obecny już od zarania dziejów. Na przestrzeni ostatniej dekady proces powstawania gier uległ drastycznej restrukturyzacji i nie dość, że projekty są ambitniejsze i pochłaniają teraz znacznie więcej środków ze względu na uprzemysłowienie rynku, to pojawiło się dodatkowo kilka sposobów na ich monetyzację - tytuły są rozparcelowywane i sprzedawane na części, co unaoczniają wszelkie dodatki oraz mikro-transakcje w postaci DLC, season-passów i abonamentów. Wszystko w imię game as a serivce - wydawcy robią ,co mogą, aby dany produkt sprzedawał się jak najdłużej, trzymając gracza pod swoimi skrzydłami, ponieważ w dzisiejszych czasach nie walczy się już o nasz portfel, a o nasz czas. Stąd zalew sandboksów, sieciowych ekosystemów ,czy dodawanych cyklicznie nowych zawartości w regularnych odstępach. Weźmy pierwszego z brzegu molocha jakim jest Ubisoft - za czasów siódmej generacji i Ghost Recon: Advance Warfighter nie przejmowaliśmy się zalewem lootów, ciesząc się jatką na kilkanaście soczystych godzin - obecnie natomiast poprzez całą strukturę wyzwań i sieciowych co-opów zastanawiamy się, czy  taki The Division 2 ma w ogóle jakiś end-game.

 

Oczywiście rozbudowane światy i dobrze skonstruowany multi-player nigdy nie był i nie jest czymś złym, unaocznia nam jedynie pewną stagnację w tworzeniu kolejnych serii. Odwołując się do korzeni całego przemysłu i początku lat 80-tych można dostrzec, jak wielkie zmiany zaszły na tym polu. W czasach, gdy wiele dużych firm było jeszcze w powijakach, a dla twórców rozwijanie pasji po godzinach miało wartość nie mniejszą niż zarobek, priorytet stanowiła po prostu innowacyjność i zaoferowanie graczowi niezapomnianego doświadczenia. Gry stanowiły spójną, zamkniętą całość, a ich sequele zawierały pomysły, które zrodziły się w głowach developerów jeszcze podczas powstawania oryginału - każdy chciał wykorzystać jak najwięcej świeżych patentów i diametralnie zmieniały się fundamentalne elementy gameplayu - praca kamery, wertykalność poziomów, a nawet same gatunki. Nikt nie myślał wtedy żeby kurczowo trzymać się jednej serii i implementować do każdej następnej odsłony małe rzeczy, decydując się na ostrożne zmiany ,a za kulisami robić sobie z serii poligon doświadczalny, tak jak dzisiaj Ubisoft postępuję z Assassin's Creed. Często bywało, że świeże pomysły poturbowały renomę poprzednika i tyczy się to największych franczyz gamingu - Zelda II: The Adventure of Link jest wciąż uważana za czarną owcę spośród wszystkich pozycji marki, podobnie z resztą było z Super Mario Bros. 2.

 

Z biegiem lat wszystko mozolnie ulegało pewnym zmianom, choć cały czas były i są kontynuacje jeszcze lepsze (GTA III < GTA Vice City), albo i znacznie gorsze (Devil May Cry > Devil May Cry 2). Kwestie finansowo-techniczne to nie jedyna rzecz, która wywarła wpływ na obecne podejście do inwestowania w nowe IP, aczkolwiek siódma generacja zdawała się być jeszcze dość konserwatywna i kultywowała pewne standardy. Wii pod względem parametrów nie uciekało za daleko PS2, z kolei PS3 jako pierwszy sprzęt z rodziny Playstation zaznał dopiero prawdziwej infrastruktury sieciowej, a Xbox 360 to konsola, która pamięta jeszcze karty pamięci i pady na kablu. Na przykładzie trzech gigantów branży można zauważyć, że kluczową rolę cały czas odgrywały pozycje ekskluzywne - Sony przykładowo starało się zadbać aby każda generacja otrzymała ciekawą serię i zrzeszała swoje teamy developerskie, by po latach trafnych inwestycji mieć po swojej stronie ekipy pokroju Naughty Dog, która jest wzorowym przykładem i konsekwentnie od startu PSX'a dowozi niezapomniane marki - były to kolejno Crash Bandicoot, Jak&Daxter (PS2) oraz Uncharted, które akurat stanęło w między-generacyjnym rozkroku z PS4 za sprawą następnych części. Po drugiej stronie barykady mamy zaś Microsoft i mocno zaniedbanego pod względem exclusive'ów Xboxa One. Wszystko ma się zmienić za sprawą rządów Phila Spencera w  ich dziale gamingowym, choć należy pamiętać, iż Don Mattrick, odpowiedzialny wcześniej za markę Xbox pracował z całym swoim zespołem nad PR-em i ogólną kondycją X360, gdzie w całym sztabie kluczowych person pokroju Jima Merricka, czy Jeffa Bella był także wspomniany Spencer. Firma wyciągnęła konsekwencje z dość nieudanego debiutu pierwszego hardware'u i załatwiła dla poczciwej 360-tki masę fantastycznych gier. Dzisiaj Don Mattrick zapadł się pod ziemię po tym, jak w 2013 roku prawie utopił Xboxa One przez felerną prezentację na E3, lecz należy pamiętać, iż przyczynił się do sukcesu X360 i gier na niego wydawanych.

 

Podczas rozkwitu i egzystencji siódmej generacji konsol nastąpiła jednak pewna przełomowa zmiana, wywracająca kilka lat później cały przemysł rozrywkowy do góry nogami. Wszystko za sprawą popularyzacji i ogromnego bumu na smartfony, do czego w lwiej części przyczyniło się Apple w 2007 roku, pakując na półki sklepowe nowego Iphone'a. Model wydawniczy firm zrestrukturyzował się jeszcze bardziej pod graczy mobilnych i causali, był to też moment zadomowienia się na rynku gier określanych obecnie jako indie. Telefony mają wszyscy, stosunek środków pompowanych w produkcje skrojone pod smartfony jest względem zysków wręcz fantastyczny, a to pociągnęło za sobą permanentną implementację abonamentów i wszelakich mikro-transakcji. Usługi sieciowe też zostały bardzo mocno rozwinięte i patrząc z miejsca, w którym znajdujemy się teraz, mogę śmiało stwierdzić, iż piractwo zostało praktycznie całkowicie wyplewione, a postępująca cyfryzacja gier-usług ma już na swojej drodze jedynie rynek wtórny - duże firmy zaś zaczęły zarabiać jeszcze więcej i wydawać pieniądze jeszcze ostrożniej .

 

Teoretycznie nie mam z tym jakiegokolwiek problemu - dzieje się wiele fantastycznych rzeczy, na horyzoncie jawią się już next-geny w tradycyjnym wydaniu, VR miał odejść w zapomnienie jakiś rok temu, a okazuje się, iż temat jest bardziej żywy niż 3D za swego żywota, produkcje indie z kolei  nierzadko deklasują swoją jakością produkty AAA (no, to w sumie jest akurat bardzo złe). Przykro robi się natomiast, gdy pomyśli się ile fantastycznych serii zapoczątkowała siódma generacja konsol, a ile z nich posłano do piachu, albo są wydawane w kolejnych częściach oferując mało znaczące, bezpieczne zmiany w aspekcie samego gameplay'u i jak chętnie z kolei absorbują coraz to ciekawsze sposoby ich monetyzacji. Co gorsza, są do tego porzucone marki, a trudno z kolei policzyć nowe z obecnej generacji. Niech no pomyślę: Dead Space, Dishonored, Assassin's Creed, Mass Effect, Motorstorm, Resistance, Bioshock, Condemned, Army of Two - wymieniać dalej, czy wolicie przeanalizować sobie w jakim punkcie są dzisiaj?

 

Osobiście jestem graczem, którego bardzo ciężko przytrzymać przy grze - lubię doświadczenia zwięzłe, hermetyczne i dobrze opowiedziane. Może dlatego nigdy nie byłem targetem dla PC, gdzie poza multiplatformami liczą się generalnie produkcje nastawione na stricte sieciową sielankę. Ominęło mnie masę dużych tytułów typu Counter Strike, World of Warcraft, Overwatch, lub Fortnite. Nie potrafiłbym jednak spędzać większości wolnego czasu, żonglując dwoma produkcjami na krzyż i nie mam tu na myśli czasochłonnych RPG'ów pokroju Elder Srcollsów, czy Wiedźmina. Pieniądze też się nie liczą - chodzi wyłącznie o czas.

 

Oceń bloga:
11

Komentarze (15)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper