Diablo: Immortal - za kulisami absurdu

BLOG
1584V
Diablo: Immortal - za kulisami absurdu
CharyChelak | 06.11.2018, 12:35
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wiemy już, że zapowiedź najnowszego wcielenia Diablo okazała się totalną porażką. Fani serii wpadli w amok nienawiści, w związku z czym "łapki w dół" sypią się na całego, a sam materiał nie bierze jeńców idąc po tytuł najgorszej prezentacji ever i być może zawstydzi nawet nieszczęsne niegdyś Call of Duty: Infinite Warfare.

Nie do końca wiadomo jednak, jak doszło do takiej sytuacji, kiedy to osoba odpowiedzialna za wizerunek marki daje zielone światło na obwieszczenie światu paskudy w postaci Diablo: Immortal, posyłając samą firmę do czeluści piekieł - na naszych oczach jeden z najbardziej doświadczonych graczy w branży wije się niczym obłąkane zwierzę, próbując przetrwać falę krytyki. Generalnie tytuły spod szyldu Blizzarda to pozycje o stricte pecetowym rodowodzie, co sprawiało, iż zazwyczaj omijałem je szerokim łukiem, aczkolwiek doceniałem za wkład, konsekwencje oraz innowacje, które pozwalały inspirować się innym produkcjom. Fakt, że mowa tym razem o projekcie mobilnym jest totalnym przejściem z deszczu pod rynnę, czego skutki obecnie obserwujemy. A w całej sprawie nie chodzi tylko o lichy odbiór Diablo: Immortal.

Większość z Was kojarzy zapewne chiński Tencent - to korporacyjny moloch oraz wielki inwestor, orbitujący wokół nowoczesnych technologii, od wszelakich usług dostawczych, handlu online, branży IT, przez technologię zapisu danych w chmurze, aż na grach wideo kończąc.  To oni mają swoje udziały w Activision oraz Epic, trzymają pod swoimi skrzydłami także Riot Games od League of Legends, a ponadto obserwujemy przecież nieustannie jakim hitem jest Fortnite. W Chinach ich platformy i aplikacje robią niemałą furorę, chociażby Tencent Music, które zrzesza ponad 700 milionów użytkowników i 120 milionów subskrybentów. Takie liczby robią wrażenie, nie dziwi więc, że firma jako bezduszny inwestor stawiający na czysty zysk ma również chrapkę na branżę elektronicznej rozrywki. Jeszcze trzy lata temu, kiedy to nieszczęsne Vivendi Games zdecydowało się sprzedać wszystkie swoje udziały w segmencie gier wideo, szybko pojawili się inwestorzy gotowi nabyć akcje. Notabene wśród kupców, poza Ubisoftem, któremu groziło przejęcie przez Vivendi, a teraz jak na ironię sam z kolei odzyskiwał z powrotem swoje własności, znalazł się także Tencent. Fakt, że Activision Blizzard, powstałe w fuzji z samym Vivendi oraz Activision stało się potem niezależne nie sprawił, iż wszystko powróciło na właściwe tory, a chińska korporacja zaczęła wykorzystywać swoje przywileje po cichej inwigilacji rynkowej.

Do czego zmierzam? Przede wszystkim wyjaśnijmy sobie jedno - tęgie głowy od PR-u mają nie lada kłopot i ręce pełne roboty, by odkręcić całe zamieszanie z nowym Diablo, ponieważ ostatnie wymówki na temat kondycji BlizzConu są strasznie słabe i unaoczniają kiepską sytuację firmy. Eksperci próbują w tej chwili improwizować, każąc mówić w mediach swoim przedstawicielom kolejno, że developer ma w produkcji kilka gier opartych na uniwersum Diablo, albo że - o zgrozo - w ostatniej chwili zawahano się zapowiedzieć czwartej części cyklu, ze względu na mglistą fazę produkcji. Sęk w tym, że to zwykły korporacyjny bełkot, który jeszcze bardziej może rozjuszyć społeczność graczy, ponieważ gdyby Diablo 4 faktycznie miało powstawać i to w takiej formie jakiej życzyliby sobie tego fani to śmiało moglibyśmy zostać poczęstowani nawet samym oficjalnym logo tytułu - Bethesda z resztą wcale nie zrobiła więcej w przypadku The Elder Scrolls VI na tegorocznym E3, bo pozycja nie dość, że od lat wyczekiwana, to sama premiera stanowi jeszcze pieśń przyszłości. Diablo: Immortal zmieniło formułę i ugrzęzło w mobilnym wymiarze; gdyby ta gra zapowiadała się dobrze, nie usłyszelibyśmy zapewne gdybań o pełnoprawnej, czwartej odsłonie, jednak skoro tytuł z miejsca okazał się klapą, trzeba było szybko sięgać po odpowiednie środki i snuć wywody o wyimaginowanej części czwartej, gdzie sama cyfra w tytule ma wywołać efekt psychologiczny, uspokajając graczy i pozwalając im równocześnie snuć marzenia o rasowym Diablo na pełnoprawny sprzęt, po mobilnym koszmarze jaki zgotował Immortal. Teraz natomiast pozostaje pytanie, na ile fani faktycznie to łykną i czy sam Blizzard wywiąże się z obowiązku rekompensaty po fatalnej prezentacji i rzeczywiście przygotuje poprawny sequel.

Cała ta sytuacja prezentuje nam jeszcze bardzo nieciekawy krajobraz związany z branżą elektronicznej rozrywki, której wspólnym mianownikiem dla wszystkich tego rodzaju zawirowań, zmian w modelach wydawniczych i przetasowywaniu formy samych gier okazuje się być wspomniany Tencent. Firma błyskawicznie wkupiła się w czołowe zachodnie marki zgodnie z jej założeniami o agresywnych inwestycjach. Dla nas oznacza to tyle, że to właśnie takie koncerny będąc coraz bardziej inwazyjnie podchodzić do sprawy, zaczną narzucać swoje standardy, oferując gry dedykowane pod konkretny rynek, w tym wypadku chiński. Czekają nas wtedy premiery jeszcze większej ilości tytułów, czerpiących garściami z naszych ukochanych serii, których kultura i korzenie zostaną zdemolowane przez nową infrastrukturę i model rozrywki skupiający się na największej grupie odbiorców - graczy w Chinach, którzy wychowywani w całkowicie inny sposób oraz mający zupełnie różne podejście do gier wideo od nas będą zagrywać się na smartfonach w karykatury najlepszych pozycji jakie widzieliśmy u siebie. A my razem z nimi. Oby więc do takiej sytuacji nigdy nie doszło.

Oceń bloga:
33

Komentarze (43)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper