Opowiem Wam pewne historie #2

BLOG
322V
Opowiem Wam pewne historie #2
Tomasso_34 | 07.07.2017, 07:22
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Zapraszam do lektury mojego pierwszego krótkiego opowiadania. Powstało ono w jedno deszczowe popołudnie, a było pokłosiem konwersacji sms -owej z moją przyjaciółką. Opowiadanie nie ma celu nikogo, ani niczego obrazić. Jest zwykłą zabawą słowem. Służyć ma jedynie rozrywce i w takim duchu powstało i mam nadzieję, że w takim będzie funkcjonowało. 


SPOWIEDŹ


To był kościół jakich wiele w naszym pięknym kraju. Zwykła XIV – wieczna bazylika, która przetrwała już nie jedną wojnę i co najmniej ze trzy kataklizmy. To był zwykły dzień. Zaraz miała się odbyć poranna msza święta. Zwykła, bo dzień był powszedni, środa – jakich wiele w ciągu roku. Zgodnie ze zwyczajem panującym w tym kościele, ksiądz proboszcz codziennie przed poranną mszą zwykł spowiadać swoje owieczki i jak na dobrego pasterza przystało ściągał z nich brzemię grzechów, które ciąży na każdym z nas. Była godzina 6.30. Pół godziny do mszy, gdy do konfesjonału podszedł Fryderyk - zwykły urzędnik gminny. Bogobojny i pobożny, ale mający swoje za uszami. Planował wyznać swoje grzechy. To był zwykły dzień, zwykły kościół jakich wiele. Zaraz miała się odbyć poranna msza, taka zwykła jakich tysiące odprawia się na co dzień w Polsce. Cała ta atmosfera zwykłości miała jednak zostać przerwana przez słowa Fryderyka, który tegoż dnia nie zamierzał przystąpić do zwykłej spowiedzi. Miała to być spowiedź niezwykła, bo szczera, taka, jaka jeszcze nigdy mu się nie zdarzyła.

- Ojcze zgrzeszyłem - niepewnym głosem rozpoczął swoje wyznanie grzechów. Zgrzeszyłem myślą, mową i prawie uczynkiem. Na co dzień toczę walkę z nieuczciwymi i kłamliwymi mendami, które tylko przez grzeczność i wysoką kulturę osobistą zwykłem nazywać podatnikami. W mym ręku dzierżę jedynie pieczątkę i zbiór przepisów podatkowych. Ale co to za oręż? To jedynie imitacja narzędzia walki! Jak mam wygrać tę walkę o sprawiedliwość społeczną, gdy już na starcie jestem na straconej pozycji. Wkoło otaczają mnie jedynie krętacze, cwaniacy i oszuści. Każdemu przyświeca tylko jeden cel: nie płacić należnych gminie podatków. Wykonuję swoją pracę w sposób dokładny i sumienny, ale i tak wielu podatnikom udaje się uciec sprzed oblicza mojego kalkulatora drukującego, na którym naliczam zobowiązania podatkowe. Wiem, że oni mają pieniądze, ale je ukrywają. Marzy mi się, aby w zakresie dozwolonych działań urzędniczych znalazło się miejsce na skuteczne i znane od wieków ludzkości czynności ułatwiające egzekwowanie należnych podatków. Takie proste podtapianie, przypalanie czy delikatne smaganie batem wyzwala w podatnikach chęć współpracy z organem podatkowym. Dzisiaj niektórzy postępowi ludzie nazywają takie czynności torturami, ale ja zupełnie nie zgadzam się z takim nazewnictwem. Torturami można nazwać takie czynności wskutek których podatnik doznałby uszczerbku na zdrowiu. Jakie to jednak negatywne skutki dla zdrowia przynieść może smaganie batem po plecach podatnika? Żadne! W rękach dobrze wykształconego i wykwalifikowanego kata, który swoją pracę traktuje jak własne hobby, bat nie stanowi zagrożenia dla podatnika. Przyjęcie na ciało kilku cięgów nie tylko rozwiązuje język u podatnika, ale przyczynia się także do poprawy ukrwienia jego ciała, co ma zbawienny wpływ na cały układ krwionośny człowieka. 

Proboszcz January należał do grona opanowanych osób. Nie zwykł okazywać emocji. Był zawsze spokojny i skryty w sobie. Jednak po wysłuchaniu słów urzędnika Fryderyka na jego twarzy zagościł promienny uśmiech. Radość emanowała z jego sylwetki tak dobitnie, że nie dało się tego w żaden sposób ukryć.

- Twe słowa radują mą duszę niezmiernie! - wykrzyknął ksiądz proboszcz. Już dawno nie słyszałem mądrzejszych słów z ust reprezentanta elity naszej małej społeczności. Twoje słowa to miód na moje uszy i lekarstwo na moje skołatane nerwy. Już myślałem, że jestem osamotniony w swoich poglądach. Zdajesz sobie synu sprawę, że stoimy po tej samej stronie barykady? 

Fryderyk kiwnął głową na znak, że rozumie, choć tak naprawdę nie wiedział, o co może chodzić spowiednikowi. Ojciec January kontynuował:

- Czymże jest gmina, która nie potrafi egzekwować należnych jej podatków? Powiem Ci synu, że jest tym samym, czym kościół, który nie potrafi nakłonić swych wiernych do sowitych danin, czyli jest niczym. Jest słabym podmiotem, który czym prędzej wyginie i ulegnie zapomnieniu w tym otaczającym nas, istoty boże, brutalnym i pozbawionym wiary w Boga świecie. Wiesz przecież synu jakie w dzisiejszych czasach drogie jest życie. Czy bez tych wszystkich datków na tace byłbym w stanie wyremontować ten oto Dom Boży? Nie byłbym w stanie. Czy dałbym radę położyć bruk przed kaplicą cmentarną, aby wierni nie grzęźli w błocie podczas co większych ulew? Nie dałbym rady. Bez tych wszystkich datków wiernych nie przekonałbym się, że kawior w rzeczywistości tak źle smakuje, a tancerki w klubach go - go tak naprawdę cię nie kochają, ale chcą od ciebie jedynie wyciągnąć jak najwięcej forsy. 

Proboszcz przełknął ślinę i po paru sekundach pauzy snuł dalej swoją wypowiedź:

- Musisz być, mój synu, nieustępliwy w swojej walce w dochodzeniu podatków. Gdy ludzie zobaczą, że nie trzeba płacić danin na państwo, w mig dostrzegą, że mogę postępować podobnie w przypadku kościoła. A tego bym nie zniósł. To znaczy nasza parafia by nie zniosła. Skończyłyby się darmowe wyjazdy na ferie dla małych chłopców z parafii oraz lody z ministrantami na plebanii. Wszystkie rozrywki by się skończyły. To by była przedwczesna apokalipsa! 

- Ojcze nie zawiodę cię! - z całej siły wykrzyknął Fryderyk. Będę nieustępliwy w walce o dochodzenie należnych gminie danin! Nie zawaham się nawet użyć zszywacza do papieru na ciele podatnika, aby pozyskać niezbędne mi informacje do określenia wysokości zobowiązania podatkowego. Będę nieugięty i twardy. Biada wam grzesznicy! Jest bowiem powszechnie znanym faktem, że nie płacenie podatków i nie wspieranie finansowo własnej parafii to grzechy ciężkie, które zamykają nam drogę do oblicza Pana. 

Na twarzy ojca Januarego pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Zdał sobie sprawę, że jego słowa trafiły na podatny grunt. Udało mu się zasiać ziarno. Teraz trzeba tylko czekać na plony.

- Ja odpuszczam ci grzechy w imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego. Idź w pokoju synu. 

Po zrobieniu znaku krzyża i odpuszczeniu grzechów Fryderykowi ksiądz January spuścił wzrok na dół ku zadumie, lecz uśmiech nie schodził mu nadal z twarzy. Fryderyk wstał z kolan, ale zanim opuścił konfesjonał zwrócił się jeszcze do ojca Januarego:

- Proszę księdza.

- Tak, synu? 

- Mam do księdza jeszcze pytanie w sprawach bieżącego funkcjonowania parafii. 

- Pytaj śmiało, nie mam przed Tobą tajemnic synu.

- Parafia zakupiła jakiś czas temu nowiutki autobus. Piękna Setra. 52 miejsca do siedzenia, toaleta i barek. Wiem, że ksiądz już go nawet zarejestrował w wydziale komunikacji, ale musiał księdzu wypaść zupełnie z głowy fakt opłacenia za ów pojazd podatku od środków transportowych. Przygotuję ojcu deklarację. Wystarczy jedynie ją podpisać i przelać pierwszą ratę na wskazany numer konta gminy.

- Nic mi synu nie umknęło. Autobus został zakupiony z datków parafian i służy do celów kultu sakralnego, a więc nie podlega opodatkowaniu. Tak się składa, że w przyszłym tygodniu wybieram się z księżmi z okolicznych parafii do Częstochowy na festiwal chórów chłopięcych. Mnóstwo niewinnych duszyczek będzie śpiewać na chwałę Pana. Będzie co niemiara atrakcji. Chcesz jechać z nami?

Oceń bloga:
5

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper