Piątkowa GRomada #268 - Z wizytą w zmechanizowanym Jerychu, czyli recenzja The Surge II: Premium Edition

BLOG RECENZJA GRY
960V
Piątkowa GRomada #268 - Z wizytą w zmechanizowanym Jerychu, czyli recenzja The Surge II: Premium Edition
BZImienny | 19.11.2021, 08:27
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Przedmiotem dzisiejszej GROmadki będzie kontynuacja tytułu recenzowanego dwa tygodnie temu - od tego samego dewelopera. Przygotujmy więc melisę oraz złomiarzy wyposażonych w pojazdy i wyruszmy do Jerycha, gdzie dzieje się coś złego i trzeba zastosować pewne narzędzia dla zbieraczy metalu - wielkie młoty, miecze łańcuchowe oraz miecze. No i torbę do pomieszczenia wszystkich zebranych kończyn.

Witam was w ramach kolejnego odcinka recenzenckiego odcinka Piątkowej GROmady, gdzie przestawię kontynuację bohatera sprzed dwóch tygodni - tradycyjnie w wersji kompletnej. Mowa o The Surge 2 w wydaniu kompletnym, czyli The Surge 2: Premium Edition, tak jak poprzednik grze fabularnej akcji z wysokim poziomem trudności osadzony w przyszłości. Mamy więc zaawansowaną technologię, mechy/zmechanizowanych jako przeciwników i masę złomu do zebrania. Sprawdźmy więc, jak wypadła kontynuacja sprzedawana za troszczkę wyższą cenę. Produkcję ogrywałem w wersji na Windowsa dystrybuowanej poprzez Steam - w wersji z polską kinową lokalizacją, co cieszy.

 Z wizytą w zmechanizowanym Jerychu

Jesteśmy w świecie, który wskutek wydarzeń z poprzednika został troszeczkę sponiewierany - choć to troszeczkę jest chyba lekkim niedopowiedzeniem. Efektem tego coś stało się m. in. z miastem Jerycho, gdzie trafił protagonista po tym, jak tajemnicza burza zniszczyła samolot którego był pasażerem. Bo wyborze cech wyglądu* (niepredefiniowany milczek, trochę norma Soulsliteów) budzi się on w więzieniu zaatakowanym przez pewną istotę, jaką można spokojnie określić mianem "zdziczałego robopsa szukającego czegoś specjalnego". Zadaniem gracza jest więc najpierw wydostanie się z tego przybytku po drodze eliminując strażników, a następnie odkrycie co tak właściwie miało miejsce (przy okazji ratując świat). Licząc w tym próbę odgadnięcia tego, dlaczego spadł samolot - czy to na drodze pchania głównego wątku do przodu, czy lektury porozrzucanych tu i ówdzie materiałów czy postaci niezależnych z dodatkowymi zadaniami. Z jednym specjalnym jegomościem w zestawie, ale z nie powiem o nim więcej z oczywistych względów.

Pierwsze "Spięcie" wyróżniało się na tle większości trudnych gier inspirowanych Soulsbornem tym, że odrzuciło fantasy/średniowiecze na rzecz współczesności - zostawiając przy tym chociażby motyw porozrzucanych po świecie materiałach audio tłumaczących pewne wydarzenia czy bardziej jasnej historii. Pomysł, jaki przyjąłem ciepło w ramach poprzednika, tutaj wypadł lepiej pod względem realizacji. Duża w tym zasługa przeniesienia gry w nowe miejsce w postaci miasta trochę rodem z postapokalipsy (z "drobnymi" modyfikacjami w dalszej części historii) i dodaniem kilku dość - jak na współczesność - osobliwych miejscówek. Niestety, o ile twórcy postarali się w kwestii konstrukcji świata, tak ze względu na jego wielkość miałem czasem wrażenie zbyt małej różnorodności lokacji w odniesieniu do większości Jerycha i jego okolic. Niemniej widać krok zdecydowanie w dobrą stronę, ale przy tej skali projektu raczej średnio można było liczyć na więcej bez abstrakcji w stylu przejść z Dark Souls II. 

Ktoś mógłby się zastanawiać, czy w tej całości nie powinien zawitać tryb sieciowy jak z Dark Souls/Bloodborne - czasem uznając brak tego trybu to za wadę. Rozmyślając nad tym trzeba brać pod uwagę to, że podobnie jak poprzednik nie jest on specjalnie długi i, jak na souls-lite, skomplikowany. I nawet jeśli gracz będzie miał jeden/dwa dłuższe momenty (ja miałem z dwójką bossów z kategorii "piekielnie dobrze zaprojektowany, ale piekielnie irytujący"), to raczej średnio spędzi z grą więcej niż 25 godzin. A jeśli będzie chciał zrobić 100 procent osiągnięć, to raczej nie będzie to więcej niż 35-40 godzin.

Tak więc ja osobiście, przy cenie gry oraz jej zawartości, średnio widzę klasyczny tryb sieciowy z Soulsborneów. Bez znacznego powiększenia skali projektu znudziłby się on po kilku godzinach - niemniej liczę, że jeśli zaserwują nam jakiś następny wymagający RPG akcji, to będzie on większy i tym samym sieciowa rozgrywka nabierze sensu.  

* - Ciężko mi się o nim wypowiedzieć, bo spędziłem w nim mniej niż pół minuty (szczerze, to średnio widzę sens skupiania się na wyglądzie wirtualnej postaci, gdy widzi się ją przez mniej niż 1/100 czasu gry). Ale na pierwszy rzut oka edytor wygląda dobrze.

Przetestowałem broń, ale ludzie się opierali, no i wyglądali tak dziwnie przyjaźnie. Może pomyliłem adres?

The Surge 2 to RPG akcji, gdzie istotne jest nie radosne parcie do przodu, a metodyczne poruszanie się i ostrożne zwiedzanie - ewentualne zwiewanie, gdy wrogie siły są za duże. Podobnie jak w przypadku poprzednika jest to skonstruowane w taki sposób, że dość łatwo się z tym zaznajomić - zwłaszcza, że na początku jest coś w rodzaju samouczka objaśniającego niektóre zasady świata gry. Niemniej doszlifowanie poziomu umiejętności i wykorzystanie wyposażenia zajmie dłuższą chwilę, ale nie jakoś strasznie długą. Szkoda tylko, że nie da się tego zbyt często powtarzać w przypadku bossów, którzy do licznych się nie zaliczają - niemniej różnorodnych i to na tyle, że zawsze czułem, że konfrontacja jest z czymś nowym. W tym wszystkim trzeba pamiętać o tym, że mówimy o grze jak na "soulslite'a" dość krótkiej (całość serii The Surge zajęła mi mniej czasu niż pierwsze ukończenie Dark Souls III). Ale kak na budżet/cenę całość wypada lepiej niż dobrze.

W całości nie można zapomnieć o "starych" znajomych, wśród których najważniejszym jest regionalizacja obrażeń ze względu na łup. Po skupieniu wzroku głównej postaci na kończynie gracz może ją atakować, co mam wrażenie, że jest to lekko łatwiejsze niż w poprzedniku. Przy braku skupienia uwagi ewentualne interakcje z nią nie jest możliwa, a poza walutą ciężko jest liczyć na coś specjalnego. I po naładowaniu paska energii oraz osłabieniu może on wykonać brutalny cios wykańczający, którego kształt zależy od wyposażenia oraz atakowanej kończyny. A jeśli obrał za cel wzmocnioną część, to przy okazji dostaje łup niezbędny przy modyfikacji wyposażenia (jego poziom zależy od tego, jak zaawansowany mechanicznie był przeciwnik) - osłabiona nie daje takiego łupu, ale ewentualna konfrontacja z nią jest łatwiejsza. Dobrym dodatkiem jest tu możliwość "pogorszenia" generacji wyposażenia, co jest bardzo przydatne w sytuacji, gdy ktoś chce rozpocząć przygodę z nowym wyposażeniem będąc bliżej niż dalej końca gry. A o to nie trudno nie ze względu na wspomnianą wcześniej długość.

Ogólnie, poza kilkoma drobnymi szczegółami, widzę ten system bardziej jako ewolucję niż wywrócenie go do góry nogami. Co przynajmniej mi przypadło gustu, bo i podstawy z The Surge widziałem jako lepiej niż przyzwoite.

Nowością w ramach rozgrywki są m. in. drony, będące zasilanym energią kompanem mogącym wspierać nas w konfrontacji z otoczeniem. Jest to solidnie wykonany dodatek służący na wsparciu, ale sam wolałem opierać się na czystej sile i pozyskanym sprzęcie, zamiast korzystać z tego wyposażenia (zresztą starałem się uderzać we wrażliwe punkty). 

A teraz zweryfikujemy hipotezę "człowiek w egzoszkielecie jest w stanie przeżyć trafienie z wielkiej maczugi". Uprasza się o nieprotestowanie w trakcie jej weryfikacji.

The Surge 2 to tytuł z dość ładnym* i przemyślanym projektem w warstwie graficznej - czy to lokacji czy przeciwników. Jak coś tu jest zdecydowanie na plus, to sama ich wizja czy sposób przedstawienia obecnego w grze wyposażenia. Niestety w przypadku warstwy muzycznej to ciężko jest mi ją uznać za coś z czego gra jest pamiętana - może i współgra z tym, co dzieje się na ekranie i nie jest szczególnie zła, ale do weteranów branży daleka droga. Cieszą za to efektowne animacje rozkawałkowywania przeciwników, bo są na poziomie nie gorszym niż te w The Surge. I nie nudzą się nawet w sytuacji, gdy ogląda się tą samą animację po raz dziesiąty.

* - Oczywiście biorąc pod uwagę cenę. No chyba, że ktoś spodziewa się jakości z Sekiro: Shadows Die Twice - a za jedno Sekiro można kupić dwa The Surge 2 w wydaniu premium. 

Let it burn, let it burn....

Wzorem poprzednika, The Surge 2 otrzymał rozszerzenia - z nich wszystkich warto omówić jedynie to fabularne (bo pozostałe to bronie i takie tam dodatki*). A w jego ramach protagonista TS 2 ląduje na VBS Kraków, gdzie ma miejsce bunt robotów. Tak więc gracz, jako bohater w złym miejscu i dobrym czasie musi odnaleźć się na miejscu dla bogaczy i załagodzić nowoczesny problem przy pomocy starodawnych metod. By później wrócić na grilla czy popatrzeć na domki chyba żywcem wyjęte z makietowych mieszkań do testowania promieniotwórczego wyposażenia.

Ta podróż ma w sobie coś, co sprawia, że ciepło ją wspominam przypominając sobie jej fragmenty sprzed kilku miesięcy. Mowa tu o czynniku, jaki pokrótce nazywam pozytywną specyficznością zarówno z perspektywy konstrukcji świata przedstawionego jak i przeciwników. Sprawiających czasem dość poważne komplikacje, ale skróty zostały tak zbudowane, że ewentualna porażka (jak ktoś lubi długie wyprawy - te dają w The Surge wymierne korzyści - musi się z tym liczyć) jakoś szczególnie boli. Ale i tak nie powstrzymywało mnie to przed dalszym zwiedzaniem statku mieszkalnego, gdzie żywych można ze świecą szukać. A i tak będzie to skomplikowane.

Aby zobaczyć całość wątku fabularnego, dodatek trzeba przejść dwa razy - pod jego koniec podejmowana jest decyzja, która w pewien sposób wpływa na konkluzję. Ale i tak nie pomaga to przy analizie najpoważniejszego problemu rozszerzenia, zwłaszcza jak rozważa się wersję konsolową. A chodzi o długość, bo nawet średnio zaawansowany fan "soulselitów" jest w stanie ukończyć go w 3 godziny. Za 15 złotych (Steam) jest to na granicy braku wady i wady, ale przy 21 złotych przy wersji na PS4 już raczej średnio jestem wyrozumiały. I z tego powodu ewentualne rankingi na poziomie "mieszany" nie są dla mnie szczególnym zaskoczeniem.

* - Opis tego byłby chyba prostszy i krótszy niż DLC do serii Total War dodające krew (tak, coś takiego istnieje :P).

A to Panie i Panowie wyprowadzanie zwierzaczka. Praca dobrze płatna, ale nie przyciąga wielu ludzi ze względu na to, że nikt nie jest w stanie o niej opowiedzieć. W końcu trupy nie mówią. ;)

I tak dochodzimy do, na ten moment ostatniej*, odsłony serii The Surge - przyjemnego soulselite'a na kilka wieczorów od autorów bardziej znanej niż Ankh gry akcji Stealth Combat (pod szyldem TriggerLab). Tego z kategorii mniej skomplikowanych, co nie zabiera mu uroku, a robi za reklamę kierowaną do tych, co chcą zagłębić się w gatunek trudnych gier. Ale z jakiegoś powodu boją się nawet Dark Souls III.

* - Może się to zmieni. Choć sam bardziej wolałbym jakieś inne spojrzenie na Soulse-lite. Roboty wypadły przyjemnie, ale ile można?

Ankieta 

Wyniki zeszłotygodniowej ankiety:

Ankieta dotycząca nie następnego, a następująco po nim odcinka. Tak jak zapowiadałem, dane zbieram do następnego odcinka Piątkowej GROmady. Jeśli macie sugestię co do tytułu, jaki warto ograć, dajcie znać (w wersji na Windowsa). ;)

  • Zmiany w systemie na jakie trzeba długo czekać, czyli recenzja Superhot: Mind Control Delete

Powracamy do zaginionego tematu, czyli polskie gry z kilkoma interesującymi patentami. Oraz jednym głupim.

  • O krok od katastrofy w USA, czyli recenzja Duke Nukem Forever

Nie mam jeszcze Contract J.A.C.K. (i raczej szybko go nie będzie), zaproponuję więc inny tytuł, który nie zapisał się pozytywnie w historii medium, jakim są gry wideo. A można rzec, że gdyby nie jeden detal, to byłaby to katastrofa i "legendarny crap".

  • Połączenie Patlabor z zachodnią myślą deweloperską, czyli recenzja Shogo: Mobile Armor Division

W złotym okresie Monolith Productions wypuścił kilka dość osobliwych gier - i w ramach recenzji proponuję właśnie jedną z takich "pozytywnie dziwnych gier". Anime-strzelaninę od amerykańskiego dewelopera z fabułą, której fragmenty są - bez analizy ze strony pewnego komentatora sportowego - bardzo niejasne. Dziwne oczy i dziwne zadania gwarantowanie.

  • Kosmiczne Soulsy za paczkę czipsów oraz kilogram kawy, czyli recenzja Hellpoint

Recenzja świeżo ukończonego przeze mnie tytułu będące "klonem Soulsów" w kosmosie z bardzo skromnym budżetem. Bo skoro były klony DOOMa, to są i klony Soulsów. :)

  • Gdy do Elasto Manii dodasz „syndrom jeszcze jednej tury”, czyli recenzja Trails: Rising

Czyli kilka słów o symulatorze przyjemnego zdenerwowania, gdzie bohater porusza się na dwóch kółkach. A przy okazji ma tyle kontuzji, że stał się chyba stałym gościem wszelkich miejsc, gdzie składają szaleńców w całość.

  • Spacer z czerwoną poświatą na horyzoncie, czyli recenzja Aporia: Beyond the Valley

Krótka recenzja krótkiej, ale pięknej gry o spacerowaniu i zwiedzaniu opuszczonego świata. Która to gwarantuje coś więcej niż piękne widoczki o poranku.

Oceń bloga:
36

Atuty

  • Utrzymanie poziomu poprzednika ze wszystkimi jego zaletami
  • Pewne unowocześnienia w rozgrywce czy wyglądzie HUD-u
  • Pozytywna specyficzność (The Kraken)

Wady

  • Czasem dalej czuć budżetowość w lokacjach
  • Audio z kategorii tych, co raczej nie wpadnie do głowy
  • (The Kraken) Długość
BZImienny

BZImienny

Jeszcze więcej zmechanizowanych Soulselitów znacznie tańszych niż Dark Souls III? Jak najbardziej, zwłaszcza jeśli dalej trzymają poziom.

8,5

O której grze chciałbyś poczytać w następnej recenzenckiej części Piątkowej GROmady? (ankieta zakończona)

Zmiany w systemie na jakie trzeba długo czekać, czyli recenzja Superhot: Mind Control Delete
97%
O krok od katastrofy w USA, czyli recenzja Duke Nukem Forever
97%
Połączenie Patlabor z zachodnią myślą deweloperską, czyli recenzja Shogo: Mobile Armor Division
97%
Kosmiczne Soulsy za paczkę czipsów oraz kilogram kawy, czyli recenzja Hellpoint
97%
Gdy do Elasto Manii dodasz „syndrom jeszcze jednej tury”, czyli recenzja Trails: Rising
97%
Spacer z czerwoną poświatą na horyzoncie, czyli recenzja Aporia: Beyond the Valley
97%
Pokaż wyniki Głosów: 97

Komentarze (174)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper