Piątkowa GROmada #212 - Recenzja Rise of the Tomb Raider, czyli Robocop na Syberii

BLOG RECENZJA GRY
1641V
Piątkowa GROmada #212 - Recenzja Rise of the Tomb Raider, czyli Robocop na Syberii
BZImienny | 23.10.2020, 00:06
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Po historycznych GROmadach pora na drobną zmianę, gdyż dzisiaj będzie recenzja pewnego zimnego tytułu. Zapakujmy więc kurtki zimowe, czekany i dwa pistolety, bo wspólnie z panią archeolog wyprawiamy się na Syberię. Przy okazji też trochę smaru, powodu czego możecie domyślić się po tytule.

Witam was w ramach recenzjoGROmady, gdzie tym razem przeprowadzę was przez drugą odsłonę nowej trylogii Lary. Mowa tu o Rise of the Tomb Raider, który to ukazał się na Windowsa, Linuksa, Macintosha, Xbox One oraz Xbox 360 (dużo później też na Stadia) – później ukazało się omawiane tu wydanie kompletne (20. Rocznica serii) i tak zadebiutowała na PlayStation 4 (dla kilku platform była to reedycja). Sam zdobyłem tytuł jakiś czas po tym, jak udało mi się przygarnąć Tomb Raider i ukończyć – mimo mankamentów tytuł przypadł mi do gustu, o czym więcej tutaj.  Gdy była wielka wyprzedaż, zdecydowałem uzupełnić to nie tyle o RotTR, ale i SotTR, w drugim przypadku też wydanie kompletne. Przy czym tam ograłem jedynie podstawkę + odwiedziłem wszystkie grobowce z głównego wątku.

Zostawmy cień Lary Croft - na niego przyjdzie swój czas, chyba że znowu będzie nadreprezentacja tematów historycznych, co jakby co mi nie przeszkadza. Ukończenie głównego wątku fabularnego zajęło mi około 15 godzin, a wszystkich 3 fabularnych rozszerzeń około 3 godziny. Dostępne są one z menu głównego, a dodatkowych trybów gry cztery (jedno z z nich oferuje dwa odrębne style rozgrywki). Zapraszam do lektury.

ps. Recenzja dotyczy wyłącznie trybu dla pojedynczego gracza;

ps2. Źródła zrzutów ekranu/okładki - 1. 2

Robocop na Syberii

Gdy Lara Croft kończyła swoją podróż na wyspie znaną z Tomb Raider widać było, że tamta wyprawa to dopiero początek. I tak istotnie było, gdyż decyduje się ona kontynuować anulowany projekt swojego taty, by odnaleźć jakieś tam źródło. Najpierw ma ona krótki epizod gdzieś w Azji, co daje jej motywację do wybrania się na odległe tereny Rosji, gdzie przyjdzie jej robić to co zwykle. Zwiedzać budynki, grabić groby czy z gracją medalistki olimpijskiej przemykać przez gzymsy, ściany lub kręcić pokrętłami. A przy okazji strzelać z łuku (moja ulubiona broń w serii) do zwierząt czy całej masy złych ludzi z kałachami.

Jak jakiś czas po ukończeniu tytułu rozmyślam o nim, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że na ten element poszła zupka chińska i puszka coli. Bo mam wrażenie, że z całości gry najbardziej przyłożono się do grafiki (o czym za chwilę), a najmniej do historii. Nawet pomijając kwestię paru dziwnych zdarzeń, miałem wrażenie obcowania z czymś wypadającym średnio – na nijakość najbardziej wybija się chyba antagonista oraz jego pomocnicy. Nie tyle schematyczny, to przekazywał to tak średnio, że słuchałem chyba tylko dlatego, by zrozumieć całość. To wszystko orkaszone dość standardowymi motywami – ale nawet te można było przedstawić w bardziej interesujący sposób. Dobrze, że jego mała armia, czyli Trójca wypada lepiej, ale zanim o tym to parę słów o mogącej wpływać na odbiór historii pełnej polskiej lokalizacji, czy kilku zdarzeniach z fabuły.

Przy tej odsłonie nowej trylogii zdecydowałem się tytuł w pełnej polskiej wersji językowej – wybór rdzenia jest poprzez ustawienia w aplikacji (u mnie Steam). Po zdecydowaniu się na daną wersję językową ją dociąga (nie dziwne, że ich domyślnie wszystkich nie instaluje). Chciałoby się rozwiązania takiego jak przy The Talos Principle czy Serious Sam 4, ale wciąż wypada to dużo lepiej niż w DOOM z 2016 roku.

TTP pojawia się tu też ze względu na jej jakość – dubbing RotTR widzę w tej samej kategorii, co w produkcji Chorwatów (choć zestawiam przy tym pracę kilku twórców z efektem działania profesjonalnego studia). Sam z siebie nie jest szczególnie zły i dla osób lubiących słyszeć język polski w zagranicznych tytułach będzie sam w raz. Niemniej, jak zestawi się go z oryginalnym audio (na nim ogrywałem zarówno TR jak SotTR), wyraźnie czuć brak tego czegoś. Najlepszym rozwiązaniem jest tu lokalizacja kinowa, bo do niej większych zarzutów nie mam (co można ustawić bez konieczności dociągania plików z zewnątrz). Błędów nie zauważyłem takich jak literówki czy nieprzetłumaczone kwestie (wspomniany SS4 miał parę takich kwiatków na premierę).

Dodatkowo plot twist z samego końca gry miał chyba w teorii wywołać jakieś emocje. W teorii, bo jego wykonanie sprawia, że poza „Aha, no spoko” nic nie czułem – jest to niestety tylko element dość widocznego natężenie absurdów. Chyba, że (spoiler):

[spoiler]Ktoś mi sensownie wytłumaczy jak człowiek bez pancerza w zwykłej kurtce jest w stanie wytrzymać kilkanaście trafień i czekan prosto w kręgosłup. Bo ja nie potrafię. Że pominę walkę, gdzie konfiskata łuku oznacza też zabranie pistoletu, karabinu i strzelby – z perspektywy tamtej walki sensowne, z perspektywy fabuły nie.[/spoiler]

I jeszcze bohaterka, która oczywiście zachowała najdziwniejszą cechę z TR – wytrzymałość. Jestem jakoś w stanie zrozumieć, że podróżniczka może być bardziej wytrzymała niż szeroko pojęty standard. Ale to co się tu dzieje, to tylko uzupełnienie wspomnianych wcześniej absurdów. Których głównych celem, poza tworzeniem wizerunku Robocopa, jest chyba wywoływania uśmiechu na twarzy. Co też było kontynuowane przy SotTR.

Rise of the Tomb Raider to, tak jak poprzednik czy następnik, „gra podróżnicza” z elementami strzelaniny z perspektywy trzeciej osoby (a także craftingu, a jakby inaczej w tego typu tytule - przydatny podwójnie, jeśli tak jak korzysta się z łuku). I ten sprzęt, czasem rozszerzany o przygotowywane z porozrzucanych elementów jak np. butelki przyda się dość często, gdyż nie brakuje sekcji z walkami. Część pewnie uzna, że deweloperzy przesadzili - mi tam aż to nie przeszkadzało. Głównie ze względu na to, że z tych mechanik korzystało mi się nadzwyczaj przyjemnie. Nie tyle ze względy na ogrom możliwości walki przy wykorzystaniu także otoczenia, co przede wszystkim za responsywność.

Jeśli chodzi o wyzwanie, to najbardziej trafnym z mojej perspektywy było "średniowysoko" - nawet ma poziomie trudności będącym odpowiednikiem "wysokiego" nie miałem poważniejszego zastoju sprawiającego, że zacząłbym się zastanawiać nad jego obniżeniem. Pewna zasługa w tym żołnierzy Trócjy, którzy w odróżnieniu od Bezgłowych Kamikaze nie maja skłonności do szarży bez względu na środowisko, a starają się stosować taktykę. Nie jest to pewnie poziom F.E.A.R., ale źle też nie jest.

Drobne wtrącenie - ulubioną bronią u mnie był łuk, a gdy brakowało amunicji do niego, to pistolet. Głównie ze względu na fakt, że starałem się tak eliminować zagrożenie, by nie skupiać się na jednym celu

Istotnym element mechaniki Grabieżcy Grobowców są grobowce (teraz pewnie wielu przeciera oczy ze zdumienia :P). W  Tomb Raider element ten wypadł zdecydowanie słabo, gdyż nie tyle krypt było mniej niż kot napłakał, to dodatkowo nie grzeszyły one trudności. I choć nie był to szczyt możliwości tworzenia tego elementu (SotTR pokazał, że da się lepiej) tak poprawę widać. Nie tyle w ich ilości, co przede wszystkich ich jakością, rozbudowaniem czy bardziej widocznymi korzyściami wynikającymi z ich rozwikłania. Dodatkowo różnią się one sobą na tyle, że rozwiązanie jednej nie da klucza do jakieś innej, a najwyżej subtelnie poda sugestię.

Mniej zarzutów, a właściwie ich brak, mam w stosunku do warstwy audiowizualnej – a zwłaszcza do istotnej z perspektywy Tomb Raider’a grafiki. Co by nie powiedzieć o innych elementach, tak widoki w tej grze robią wrażenie. Wykonanie z dbałością o detale oraz różnorodność otoczenie to element, jaki niewątpliwie jest istotny w produkcji, gdzie się zwiedza. A, że historia do tego jakoś szczególnie nie zachęca, to jego rolę przejęły widoki. Uzupełniane przez sympatyczną ścieżkę dźwiękową, jednak jej nie mogę uznać za coś specjalnego.

W ramach wydania zbiorczego twórcy zawarli także trzy pomniejsze rozszerzenia – jeśli ktoś oczekiwał po nich długiej i fascynującej przygody, musiał się rozczarować. Bo o ile same w sobie nie wypadają szczególnie źle, tak każde z nich jest do ukończenia maksymalnie w godzinę. Gdyby były dystrybuowane wyłącznie w jednym pakiecie za cenę jednego z nich tak bym nie narzekał – tak mam wrażenie powtórki z rozgrywki z bieda rozszerzeniem do Batman: Arkham Knight. Niemniej, coś tam jest, więc się im przyjrzyjmy.

Blood Ties / Lara's Nightmare jako jedyne z omawianych prezentuje dwa tryby:

  • Pierwszy z nich, co ważniejsze pacyfistyczny, przedstawia dalsze losy Lary Croft i jej drogę do rozwiązania pewnego problemu – co nastąpi po rozwiązaniu szeregu zagadek logicznych czy złożeniu do kupy niektórych elementów. Zdecydowanie najlepsze z rozszerzeń do RotTR, dodatkowo poszerzające wiedzę o samej Larze.
  • Lara’s Nightmare to dodatek z kategorii bojowych zdecydowanie nie dla tych, co uważają, że w podstawce strzela się za dużo. Mimo obcowania z grą o pewnym stopniu losowości, bo ukończeniu jej jeden raz jakoś nie miał ochoty do niego wracać. Głównie ze względu na fakt, że średnio tam Lary w Larze, bardziej wygląda to na tak stereotypowy TPS, że bardziej stereotypowo się chyba nie da.

Pierwszy dodatek jest czymś, co warto zdecydowanie ukończyć (i to on głównie wpłynął na taką, a nie inną ocenę). Drugą część można spokojnie pominąć, bo ani nic nie wnosi, ani nie jest jakoś oryginalny. Poza solidnym rzemieślniczym wykonaniem ciężko znaleźć mi jakieś jego widoczne zalety.

Cold Darkness Awakened przedstawia niezwiązaną z RotTR opowieść – żołnierze antagonistów dostali się do starej sowieckiej instalacji. Tam też narobili bałaganu i wypuścili gaz, który jest czymś w rodzaju „serum szaleństwa” dla mężczyzn (a, że w Trójcy szeregowymi żołnierzami są tylko mężczyźni to efekt wiadomy). Dodatkowo miejscowi odkryli, że istnieje ryzyko rozprzestrzenienia się gazu, tak więc do akcji wchodzi Lara Croft z zadaniem takiego ustawienia instalacji, by ta wybuchła w płomieniach. Co sprowadza się do rozwiązania trzech zagadek logicznych i strzelania.

Jeśli ktoś po tym opisie oczekiwał długiego rozszerzenia, to muszę go srogo rozczarować – całość jest do ukończenia w godzinę, choć na tle podstawki wyróżnia się poziomem trudności. Jeśli ktoś chce pobić wynik (ja tam widziałem wyniki na poziomie nieosiągalnym, więc odpuściłem) czy popełni błąd i nagle będzie uganiać się za nim 10 wariatów, przejdzie to w godzinkę.  

Baba Yaga: The Temple of the Witch również przedstawia taki niezwiązany z podstawką historię – Lara ratuje od żołnierzy Trójcy miejscową, której bliski zaginął. Okazało się bowiem, że w pewnej rezyduje zła wiedźma i to ona za to odpowiada. Wypada on minimalnie lepiej niż poprzednik, ale wciąż miałem wrażenie obcowania z czymś, co - w zestawieniu z podstawką - poza dobrze wykonaną rzemieślniczą robotą nie ma nic do zaoferowania. Choć nie sposób nie docenić

Oceny cząstkowe:

  • Rise of the Tomb Raider - 8,5
  • Blood Ties / Lara's Nightmare 8,5
  • Cold Darkness Awakened 8.0         
  • Baba Yaga: The Temple of the Witch 8,0

Ankieta

Prosta zasada - 6 opcji, zwycięzca wypada z bazy. Trójka z tych opcji to tematy okołogrowe, trzy pozostałe to recenzje/wrażenia z ogrywania jakieś produkcji lub grupy produkcji. Dane zbieram do poniedziałku do okolic godziny 22.00. Muszę mieć przecież czas przemyśleć tekst i coś tam popisać. ;)

Ankieta - Tematy historyczne:

  • Władca mechanizmów wojny

Poza tematami o pewnych deweloperach jako firmami, pora przybliżyć też niektóre osoby - te, które swoim wkładem w pewne marki/tytuły zapewnili sobie sławę. W ramach tej propozycji przybliżę postać Cliffa Bleszińskiego, znanego nie tyle z tego, że nie wiedział kiedy skończyć z grami, co miał istotny wkład w jedną z flagowych serii Microsoftu - Gears of War.

  • Historia marki Serious Sam

Czyli historia powstawania marki Serious Sam od pierwszego starcia (z analizą tego, jak zmieniała się ta wersja) aż do ostatniego pojedynku Legionów. Chyba przerwanego promieniem śmierci, którego autorem jest sam Sam Herbert Stone, czyli Serious Sam.

  • Historia Creative Assembly

Opowieść o brytyjskiej firmie kojarzonej za sprawą Total War, serii, która obchodziła w tym roku 20 urodziny. Choć ich przygoda sięga początków DMA Design Limited, gdy ten zajmował się shmupami.

Tematy growe:

  • Recenzja SMCD, czyli spowolnij mnie jeszcze raz

Czyli recenzja bardzo świeżego tytułu od Superhot Team, gdzie mamy manipulację czasem. W zestawie z symulatorem niedowierzania i walki z systemem.

  • Recenzja Nioh: Complete Edition, czyli historia Brytyjczyka w Japonii

Czyli recenzja Nioh: Complete Edition (Nioh + rozszerzenia) od zespołu Team Ninja. Czyli inne spojrzenie na trudne gry akcji z jakich znany jest przede wszystkim FromSoftware.

  • Pojedynek tytanów - SiN vs. Half-Life

Rok 1998 obrodził w dobre strzelaniny - wybrałem więc dwie najlepsze i zdecydowałem się je z nimi zmierzyć. By zobaczyć, która z nich jest lepsza. 

Oceń bloga:
41

Atuty

  • Warstwa graficzna
  • Mechanika rozgrywki
  • Krypty, które nie straszą wykonaniem
  • W miarę udana lokalizacja (pełna PL), niemniej na tle oryginału wypada średnio
  • Możliwość zwiedzenia rezydencji Lary (Blood Ties)

Wady

  • Średnia historia/antagonista
  • Znowu Robocop w akcji
  • Rozszerzenia do ukończenia w jeden wieczór (łącznie)
BZImienny

BZImienny

Tomb Raider z 2013 roku to przyjemny tytuł, ale czuć było, że czegoś tam brakowało – Rise of the Tomb Raider to krok w zdecydowanie dobrą stronę. Jest to jednak niepełny krok, co widać w kilku istotnych wspomnianych wyżej elementach.

8,3

O którym z tematów chciałbyś poczytać w następnej prowadzonej przeze mnie GROmadzie? (ankieta zakończona)

Władca mechanizmów wojny
137%
Historia marki Serious Sam
137%
Historia Creative Assembly
137%
Recenzja SMCD, czyli spowolnij mnie jeszcze raz
137%
Recenzja Nioh: Complete Edition, czyli historia Brytyjczyka w Japonii
137%
Pojedynek tytanów - SiN vs. Half-Life
137%
Pokaż wyniki Głosów: 137

Komentarze (200)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper