7 dni #1

BLOG
625V
7 dni #1
Froszti | 09.10.2016, 10:56
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Pora na szybki i treściwy przegląd tego co w minionym tygodniu umiało mi wolne chwile. 
 

W minionych siedmiu dniach postanowiłem odsapnąć odrobinę od przemysłu gier video i mocno nadrobić straszne zaległości filmowe. Nie oznacza to jednak, że żadna gra nie znalazła się w moich rękach, po prostu ograniczyłem ich liczbę do jednego tytułu. 

 

GRY

Sword Art Online -Hollow Fragment cierpliwie czekało na swoją kolej już prawie rok od momentu kiedy zdecydowałem się zakupić tą pozycję. Spodziewałem się, że będzie to tytuł  mocno powtarzalny. Oczyść level, zabij bossa, przejdź na następne piętro, ponownie oczyść level, wróć do wcześniejszego etapu aby podbić level i tak dalej i tak dalej. O dziwo wcale nie jest to taki zły element gry jak mogłoby się wydawać i jak na razie sprawia dużo frajdy przy krótszych i dłuższych posiedzeniach. Spodziewałem się również, że fabuła nie będzie tutaj pełnić kluczowej roli, nawet można pokusić się o stwierdzenie, że równie dobrze mogłoby jej tu nie być w ogóle. Nie przewidziałem jednak , że twórcy wpadną na „genialny” pomysł aby do tego rodzaju produkcji wsadzić wątek haremowy. Gdy tylko na horyzoncie pojawia się protagonista Kirito, każda panna chętna i gotowa. Konieczność nabijania poziomów „social” z poszczególnymi dziewojami  jest kompletnym debilizmem, pasującym tutaj jak pięść do nosa.

ANIME

Berserk – tegoroczna odsłona klasycznego już anime, pozostawiła we mnie mocno mieszane uczucia. Z jednej strony całkiem dobra fabuła no i sam fakt, że jest to kontynuacja „klasyki”, z drugiej oprawa wizualna która kompletnie mi nie przypasowała i odrzucała mnie przy oglądani każdego kolejnego odcinka.

FILM

USS Indianapolis: Men of Courage  (3/10)– straszna słabizna. Zawsze podziwiałem amerykanów za kręcenie co najmniej dobrych,  propagandowych filmów wojennych. Powyższy tytuł jest jednak świadectwem tego, że nawet najlepszych czasem coś nie wychodzi. Film który w założeniu miał przedstawić cierpienie amerykańskich dzielnych chłopców jest miałki w swojej konstrukcji. Więcej dramaturgii ma w sobie rodzimy „Nóż w wodzie” niż to coś. Nie wspominając już o  „genialnej” roli Nicolasa Cage’a.

Memories of the Sword  (6/10)– Latający po drzewach bohaterowie, widowiskowe sceny walki i całość podlana odrobiną historii Korei.  Film zdecydowanie nie jest odtwórczy i człowiek często ma wrażenie, że już to gdzieś widział. Przeciętny ale warty obejrzenia jeśli pod ręką nie ma nic lepszego.

The Priests (6/10) – Koreańska odpowiedź na klasycznego leciwego już „Egzorcystę”. Twórcy oczywiście pokusili się o dodanie kilku dodatkowych elementów, która pojawiały się na przestrzeni minionych lat w filmach o tej tematyce. Całość jest spójna i nawet przyjemnie się ogląda, co prawda do klasyki tytułowi jeszcze bardzo daleko ale i tak jest nieźle biorąc pod uwagę to, że tego rodzaju produkcje nie są w Korei czymś na porządku dziennym.

X-Men: Apocalypse  (6/10) – poprawne, przeciętne kino akcji, nic dodać nic ująć.

Train to Busan (8/10) – Tym razem koreańscy twórcy mocno zainspirowali się World War Z i tematyką zombie. Film bardzo dobry (z wyłączeniem kilku irytujących scen), śmiałbym nawet stwierdzić, że mnie osobiście bardziej spodobała się niż wspomniany amerykański WWZ.

No Escape (4/10) – mocno przeciętny thriller akcji, nie warty zaprzątania sobie nim głowy jeśli ma się coś ciekawszego do roboty. Szczególnie nie pasował mi tutaj Owen Wilson (grający główną rolę), który jakoś niespecjalnie wpasowuje się w tego rodzaju produkcje.

Lament (7/10) – Kolejne koreańskie dzieło zahaczające o temat duchów i demonów. Film dobry ale z bardzo ciężkim progiem wejścia i raczej osoby które nie znają specyfiki kina koreańskiego i nie są fanami kinematografii azjatyckiej zostaną odrzucone od tego dzieła już po kilkudziesięciu minutach. Twórcy w interesujący sposób połączyli tutaj komedię, thriller i horror, jednocześnie dzieląc swój film na etapy w których to poszczególne gatunki odgrywały kluczowe role. Dzieło nie serwuje widzowi wszystkich odpowiedzi na poruszone wątki, pozostawiając oglądającego w sytuacji w której to on sam może sobie interpretować to co zobaczył na ekranie telewizora. Film niezły ale zdecydowanie na fanów kina koreańskiego. 

The Long Way Home (7/10) - dobry koreański dramat wojenny, pokazujący obraz wojny koreańskiej z perspektywy dwóch zwykłych żołnierzy (z północy i południa), którzy tak naprawdę sami do końca nie wiedzieli dlaczego ze sobą walczą. Film podobnie jak wszystkie dzieło z tego rejonu świata posiada swój mocno specyficzny klimat, mocno odbiegający od wszystkich innych znanych nam filmów militarnych (szczególnie tych z USA), który niekoniecznie musi przypasować każdemu widzowi. 

Oceń bloga:
7

Komentarze (10)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper