Powrót Lightning, 13 dni i uciekający czas

BLOG
485V
Powrót Lightning, 13 dni i uciekający czas
Voda | 06.11.2016, 22:42
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Zgodnie z tytułem gry, Lightning ponownie powraca jako główna bohaterka – by zakończyć trylogię Final Fantasy i dać ludziom zbawienie. Wraz z nią przybywa wiele zmian, usprawnień i odmieniona rozgrywka. Jak w tym wszystkim się odnaleźć po doświadczeniach z poprzednich odsłon?

Lightning Returns kontynuuje historię z poprzednich części, choć sama fabuła zaczyna się dopiero kilkaset lat po wydarzeniach z XIII-2. Lightning, tym razem jako główna bohaterka tej gry, zostaje przebudzona ze swojego 500-letniego snu przez boga światła. Otrzymuje od niego zadanie ocalenia jak największej ilości ludzkich dusz, którymi zostanie zasiedlony nowy świat po zniszczeniu aktualnego. Do końca pozostało 13 dni.

Po powrocie do rzeczywistości, naszym oczom objawia się uniwersum ze zupełnie innymi zasadami. W skutek następstw wydarzeń z XIII-2 ludzie przestali się starzeć i stracili zdolność do rozmnażania się. Oznacza to, że populacja ludzkości systematycznie spada w wyniku morderstw czy wypadków. Jednocześnie każdy bez wyjątku od 500 lat jest w tym samym wieku, w wyniku czego – przykładowo – dzieci, mimo swojego wyglądu, niekoniecznie cały czas są tak samo naiwne. Bardzo spodobało mi się takie podejście do tematu, ukazując świat Nova Crystallis w zupełnie innym, oryginalnym świetle, gdzie ludzie tęsknią za śmiercią i ze spokojem oczekują katastrofy. Tak więc jeżeli chodzi o tło gry, to moim zdaniem w tej kwestii jest to najlepsza część trylogii. I o ile tło jest dobre, tak sama fabuła nie jest niczym odkrywczym i można ją zaliczyć jako przeciętną. W żaden sposób mi to nie przeszkadzało, ponieważ nie tego oczekuję od cyklu będącego przesiąkniętym kiczem i patosem. I wiecie co? Nie mam z tym problemu. Owszem, jest kilka ciekawych zwrotów akcji, ale dla osób poszukujących dobrej historii będą raczej one nudne i przewidywalne. Weteranów poprzednich części trylogii ucieszy kilka wydarzeń, na które nowi gracze nie zwrócą większej uwagi, stąd znajomość XIII i XIII-2 może poprawić wrażenia płynące z poznawania fabuły.

Po przejęciu kontroli nad postacią zostałem zaskoczony jak wiele się zmieniło. Jakby to powiedzieć, szkielet gry pozostał taki sam, ale mięśnie i organy już nie. Przede wszystkim walczymy samemu, sojusznicy są rzadkością i nadal nie mamy nad nimi kontroli. Z poprzedniego systemu pozostał wskaźnik ATB i Staggerowanie, tzn. oszałamianie przeciwników. Od teraz umiejętności naszej postaci w głównej mierze opierają się na strojach. Są to ubrania z przypisanym przez nas wcześniej ustalonym zestawem czterech umiejętności. Podczas walki możemy dowolnie przełączać się między trzema kostiumami, często będziemy robić to po kilka razy w jednej walce. Jak to się sprawdza? Moim zdaniem świetnie! Większość ubrań – oraz broni i tarcz – ma specjalne atrybuty, zarówno dodatnie jak i ujemnie, co zmusza gracza do znalezienia złotego środka, ciągłego eksperymentowania, by móc być gotowym na następne wyzwania – a jak wiadomo, kreatywność podczas rozgrywki zawsze jest mile widziana. XIII i XIII-2 pod tym względem nie wypadały za dobrze, tym bardziej, że większość starć można było wygrać poprzez wybranie opcji auto-battle, gdzie gra automatycznie dobierała czary za gracza. Oprócz tego wszystko przebrania wyglądają niesamowicie, więc na pewno każdy znajdzie swój ulubiony! Kolejną pozytywną zmianą jest usunięcie grindu, czyli jednego z najbardziej wkurzających mnie elementów z poprzedniczek. Tym razem jedynym sposobem na zwiększenie siły Lightning jest pomaganie ludziom, czyli wykonywanie questów. Nareszcie nie trzeba tracić czasu na żmudny grind, który mógł zrazić do siebie graczy nie przepadających za tą cechą wielu azjatyckich gier. LR: FF XIII posiada nieliniową rozgrywkę, nikt i nic nas nie ogranicza, aczkolwiek dostęp do niektórych miejsc w wybranych godzinach może być utrudniony lub niemożliwy.

Przez pół wieku Nova Chrysalia zmienił swój układ, dzieląc się na cztery kontynenty: stolicę o nazwie Luxerion, będącej jednocześnie siedzibą dwóch skrajnie różniących się religii. Targowiska, ogromna katedra, wąskie uliczki, kilkupiętrowe kamienice i aż dwa dworce kolejowe. Całość utrzymana w gotyckim stylu. Na drugim kontynencie znajdziemy miasto Yusnaan, stanowiące centrum rozrywki w Nova Chrysalia. Tajemniczy Patron regularnie organizuje tu imprezy i bankiety, chcąc w ten sposób dać ludziom chociaż trochę rozrywki przed nadejściem apokalipsy. Znajdziemy tu m.in. arenę i teatr. Pozostałe dwa obszary są znacznie mniej zurbanizowane: pustynia (Dead Dunes) oraz stepy (Archylte Steppe) doskonale dopełniają obraz różnorodności. Każdy z czterech regionów ma swój styl i charakter, co sprawia, że lokacje to jedna z najmocniejszych stron Lightning Returns

Nareszcie zadania poboczne przybrały prawidłową formę. Na ich wykonywaniu spędzimy większość wolnego czasu. Trzeba przyznać, że większość zadań na oryginalną otoczkę fabularną, natomiast tym co razi, jest nuda i brak emocji. Nie mogę nic zarzucić schematowi przyjmij zadanie -> spełnij warunki -> wróć do zleceniodawcy, bo tak to wygląda w prawie każdej grze RPG, lecz pierwsza i trzecia faza są zbyt nudne. "Zleceniodawcom" brakuje emocji, mimiki, czegokolwiek co – oprócz wyglądu – odróżniłoby daną osobę od czterdziestu poprzednich. Dlatego kilka razy po przeczytaniu linii dialogowej po prostu klikałem dalej, nie czekając na zakończenie dubbingu. Zadania i historie danych ludzi, choć mogą być ciekawe, to nie mają w sobie wystarczająco dużo emocji, stoją, mówią co mają do powiedzenia i tyle, bez większej gestykulacji. W związku z tym jest dużo lepiej niż w poprzednich częściach, ale to nadal nie jest rewelacja. Na samym początku tekstu wspomniałem o trzynastu dniach. Otóż gra posiada limit czasowy. Jeżeli nie ukończymy jej przed końcem trzynastego dnia, to zaczynamy od nowa. Cały czas na ekranie mamy zegar, dzięki czemu zawsze byłem zorientowany...

...i jednocześnie odczuwałem presję. Kiedy tylko mogłem, to zatrzymywałem czas. Starałem się najwydajniej wykorzystać każdy dzień, bo bałem się przedwczesnego końca gry. Rozumiem, że chciano oddać atmosferę upadku wszystkiego, lecz psuło mi do radość z gry. Jasne, pod koniec gry okazało się, że dwa ostatnie dni miałem bardzo luźne, ale nie każdemu może udać się dobrze zarządzać czasem. Niewątpliwie pomysł z zegarem jest bardzo odważny, jednakże może odrzucić wielu graczy, bo przecież kto z nas lubi grać pod presją? Na pewno dałoby się to inaczej wprowadzić, ale najwidoczniej taka była wizja twórców, skoro motyw z czasem i 13 dniami jest wymieniony na pudełku z grą jako jedna z najważniejszych cech produktu. Tak też jest, aczkolwiek wolałbym inne, znacznie bezpieczniejsze rozwiązanie.

Technicznie widać poprawę w stosunku do poprzednich części pod serii. Najbardziej jest to widoczne w Lightning, która jest jeszcze bardziej śliczna oraz w wyglądzie i wielkości lokacji – są duże, zaludnione, ładnie zaprojektowane, jest wiele urokliwych widoków i miejscówek. Największym problemem jest zasięg pojawiania się postaci, w "bogatszych" lokacjach mogą pojawiać się z odległości około 20 metrów. Czasami też miałem problemy z płynnością podczas walki, a zdarzało się też, że kilka razy pole bitwy nie miało jakichkolwiek cieni. Jak na tak duży świat byłem zaskoczony małą ilością ekranów ładowania oraz samą krótkością ich trwania. Zatem pod względem technicznym nie mam specjalnie nic do zarzucenia – nie licząc wcześniej wspomnianego dystansu pojawiania się NPCów i okresowego spadku ilości klatek na sekundę. Jasne, niektóre elementy wyglądają jak z 2004 roku, ale taka jest cena robienia gier na 10-letnie konsole. 

Od pierwszych godzin pokochałem wszystkie zmiany. Niestety, jest ich tak dużo, że mogą odrzucić graczy przyzwyczajonych do modelu gry z XIII i XIII-2. Odliczający zegar wprowadza chaos i niepotrzebnie popędza gracza, a okazjonalne problemy techniczne czasami mogą zdenerwować. Nie zmienia to faktu, że eksploracja uniwersum Nova Chrysalia, na swój sposób nieliniowa rozgrywka oraz system ubrań pozostawia poprzednie części daleko w tyle. Lightning Returns: Final Fantasy XIII w dobry sposób kończy trylogię trwającą przez cztery lata. Ze wszystkich trzech części, to właśnie przy tej bawiłem się najlepiej i uważam ją za najlepszą. Na Xbox Marketplace i PlayStation Store znajdziemy wersje demonstracyjne tego tytułu, nic nie stoi na przeszkodzie by przetestować i przekonać się na własnej skórze jak nam to wszystko się podoba. Od siebie polecam, ale nie bez powodu spotkałem się z bardzo podzielonymi opiniami w Internecie. Gra również pojawiła się na platformie Steam – jest to wydanie prawie kompletne, zawierające większość DLC oraz delikatne usprawnienia graficzne. 

Oceń bloga:
8

Komentarze (6)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper