The Final Station - lokomotywą przez apokalipsę - recenzja

BLOG
528V
The Final Station - lokomotywą przez apokalipsę - recenzja
Koczi | 07.07.2017, 15:45
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Czas wrócić do żywych graczy, a nie tylko FIFA i FIFA... Pierwsza recenzja po pół roku przerwy. :)

Klasycznie wrzucę wersję wideo i tekst dla tych, którzy wolą wersję pisaną. :)

I oczywiście czekam na opinie zarówno te dotyczące recenzji, jak i samej gry. :)

========================================================================

Za recenzję tej gry zabierałem się bardzo długo, gdyż jej sprawiedliwe ocenienie do najłatwiejszych nie należy... ale od początku.

The Final Station to niezależny side-scroller z sierpnia zeszłego roku. Nie jest to żaden symulator kolei, czy też dynamiczny survival, bo takie opinie na temat tej produkcji znalazłem w internecie. W mojej opinii jest to raczej ponura gra przygodowa, która urozmaica historię elementami gry akcji.

W produkcji wcielamy się w maszynistę Edwarda Jonesa, który ma odbyć pierwszą trasę prototypową lokomotywą z tajemniczym ładunkiem. I na tym zakończę aspekt fabuły gry, gdyż każde następne słowo byłoby spoilerem. Naprawdę.

Wiecie kim był Alfred Hitchcock. Zresztą... mniejsza kim był, skupmy się na tym co mówił, a konkretniej na zdaniu "Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć.". The Final Station filmem nie jest, ale czerpie z tej idei garściami. Już w trakcie pierwszych minut zabawy opadła mi szczęka. Ba, nawet zacząłem grę od nowa, bo nie spodziewałem się, że dane wydarzenie było zamierzone. 
Z minuty na minutę piętrzą się pytania. Co przewozimy? Dokąd? Po co? Czemu tę stację obstawiło wojsko? Odpowiedzi na te pytania nie otrzymujemy wprost. Wszystkiego dowiadujemy się ze znalezionych listów, maili czy rozmów z napotkanymi osobami. Łączymy te informacje jak puzzle, a każda wykreowana odpowiedź rodzi kolejnych kilka pytań. 
Ukłony dla scenarzysty, gdyż tak dobrej budowy napięcia może pozazdrościć niejedna gra AAA. Jedyne na co mógłbym tutaj narzekać, to brak czytanych dialogów.

Oprawa też daje radę. Średnio przepadam za motywem retro-pikseli, ale tutaj wygląda to i brzmi naprawdę dobrze, a ręcznie rysowane tła są po prostu piękne. Spójrzcie zresztą sami...

Rozgrywka również zdołała mnie urzec, a dzieli się ona na dwa przeplatające się tryby. W pierwszym sterujemy pociągiem, dbamy o pasażerów, komunikujemy się z innymi maszynistami oraz naprawiamy drobne awarie nim zamienią się w poważny problem. Niestety to ostatnie ogranicza się do mało ambitnych zadań, jak na przykład... pociągnąć za wajchę, czy wcisnąć przycisk.
Drugi to zwiedzanie stacji i jej okolic, zbieranie zapasów żywności, apteczek oraz amunicji, a przede wszystkim znalezienie kodu, który pozwoli nam ruszyć w dalszą podróż. Tutaj zabawa jest już bardziej dynamiczna, gdyż stajemy twarzą w twarz z zagrożeniem, a przeciwników na planszach jest zdecydowanie więcej, niż naboi w kieszeni.

Tak... jednak to zauroczenie w miłość zdecydowanie się nie przerodziło. Raczej w znużenie, bo o ile pierwsza godzina zabawy sprawiła mi wiele frajdy, tak pozostałe trzy były strasznie monotonne. Twórcy tak bardzo skupili się na budowaniu fabularnego napięcia, że zapomnieli zróżnicować rozgrywkę i przez całą grę powtarzamy te same schematy. Jedziemy pociągiem, ze skrzynki zaczynają lecieć iskry, otwieramy skrzynkę, wciskamy przycisk. Znowu lecą iskry, znowu wciskamy przycisk i tak kilka razy aż dojedziemy do stacji. Później wysiadamy, idziemy w prawo, likwidujemy kilku przeciwników, znajdujemy zapasy, otwieramy drzwi i wyskakuje na nas czarny stwór jak w tandetnym jumpscarze. Likwidujemy jeszcze kilku oponentów, znajdujemy kartkę z kodem, wracamy w lewo, wbijamy kod, odjeżdżamy i znowu naprawiamy iskrzące pudełko. Nuuuuudyyyy! 

Całe szczęście na poznanie wątku wystarczą 4 godziny, a strzał w żołądek w scenie końcowej jakiego doświadczyłem w jakimś stopniu rekompensuje cierpliwość. Ostatnia scena podobnie jak pierwsza wbija w fotel. Ba robi to nawet mocniej i ponownie doszło do sytuacji, kiedy to wczytałem ostatni zapis gry, bo nie spodziewałem się, że jest to zamierzone zakończenie historii. 

I to właśnie przez ten aspekt ciężko mi ocenić ten tytuł. Dostałem tutaj świetną fabułę, w której napięcie kreowane jest wręcz wzorowo. Dostałem użekającą oprawę audiowizualną. Ale niestety też dostałem gameplay, który nie jest godzien tej opowieści i psuje zabawę swoją monotonnością. 
Jeżeli w grach na pierwszym miejscu stawiacie historię i lubicie klimaty post-apo to tytułem zdecydowanie warto się zainteresować, gdy trafi do jakiejś promocji. Tak powiedzmy około 30zł. 
Jeżeli tak jak ja, w grze stawiacie rozgrywkę ponad lub na równi z fabułą, to poczekałbym na jakiegoś bundla, albo odpuścił sobie ten tytuł.

Na koniec wypadałoby wystawić jakąś ocenę. The Final Station dostaje ode mnie 9 za fabułę, 7 za grafikę i tylko 3 oczka za gameplay, co w ogólnej ocenie daje nam 6.
 

Oceń bloga:
0

Komentarze (6)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper