2018 FPS CHALLENGE #3 Prey (2017), Doom 64

BLOG
350V
Rankin | 12.03.2018, 17:33
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Gniewne wylewanie żali.

Yep. Prey z 2017 roku nie był pierwotnie planowany w ramach tego cyklu, ale potrzebowałem małej odskoczni po Marathon Infinity, a skoro to FPS, to w sumie może i wejść w ramy cyklu. Opisanie tej pozycji sprawia mi jednak pewne problemy, o których wspomnę nieco później... Hm.

A więc tak: Prey 2017 (może nazwijmy go nuPrey dla odróżnienia od szmelcu który wyszedł kilka lat wcześniej) jest bodajże najwierniejszym spadkobiercą System Shock jaki dotąd wyszedł, lepszym od Dead Space i wiele, wiele lepszym od Bioshock. Cyberpunk jest, z podziałem na naprawy i hakowanie, zarządzanie inwentarzem, mnóstwo elementów okołoRPGowych, są moce psychiczne, czipy o różnych funkcjach, a także mnóstwo sidequestów i dość spora swoboda w poruszaniu się po lokacjach i między lokacjami.

Tym co mi najbardziej rzuciło się w oczy podczas grania to to, jak przemyślany jest projekt gry - każdy durny asset czy prop został postawiony z głową, ścieralne tablice z pożytecznym info, głupie żółte karteczki, wszystko to jest tam gdzie logicznie powinno być; questy są nieliniowe i rozwiązanie ich na różne sposoby gra notuje i zapamiętuje; jeśli wskutek eksploracji (albo uprzedniej wiedzy) gracz zrobi coś wcześniej niż powinien, postacie reagują na to odpowiednio, a gra nie spamuje znanym z typowych RPG tępym "quest recieved quest completed".

Jeśli ktoś chce - może sobie naprawdę sporo postrzelać, aczkolwiek broni jest tylko parę: klasyczny klucz francuski, pistolet, strzelba, paralizator, laser, plus parę granatów o różnych funkcjach. Strzelanie to jest, hm, znośne - szału nie ma, ale cierpienia zbytniego też nie. Z reguły trzeba trochę kombinować i wspierać się architekturą i itemkami, bo próba ostrzelania takiego technopaty z pistoletu z reguły skończy się zgonem albo zmarnowaniem paru tuzinów pocisków, ale to nawet lepiej; najgorzej zresztą było na początku, już od midgame, po zebraniu garści itemków i władowaniu upgrade w giwery zaczyna być łatwiej i weselej. Samych wrogów jest kilka gatunków, a każdy zachowuje się inaczej; takie mimiki na przykład zawsze czają się w zasadzce, choć spostrzegawczy ludzie mogą się połapać gdzie się kryją, a telepata wysyła przeciw graczowi armię samobójczych opętanych ludzi, a sam odlatuje i chowa się gdzieś w bezpiecznym kącie (rozwalenie telepaty sprawia, że opętani tracą przytomność. Jedynym rozczarowaniem jest szumnie anonsowany, gigantyczny "Nightmare" (Koszmar), który miał być z zamierzenia chyba takim lokalnym Dahaką, czyli czymś czego trzeba unikać i omijać, a w praktyce sprawiał mi chyba najmniej kłopotów spośród rzadszych (technopata, telepata, tkacz) przeciwników. 

Koniec końców... nie ukończyłem nuPrey. Po 20 godzinach gry wpadłem na bug w głównym queście: trzeba znaleźć wrogiego hakera, który znajduje się w losowo wybranej z kilku możliwych lokacji; w tej w której mi się wylosowało, drzwi które prowadzą do jego kryjówki glitchują się i nie można ich otworzyć żadnym sposobem. Jednym ratunkiem jest rozpoczęcie gry od nowa, czego nie miałem najmniejszej ochoty robić i pewnie nie będę miał przez długi, długi czas. Szkoda; dla spokoju obejrzałem sobie ending na youtube i zbulwersowałem się nawet bardziej, bo to był taki pyszny (a jednocześnie gdy już wiem, telegrafowany od samego początku) zwrot fabularny, że tym mocniej żałuję, że nie mogłem go doświadczyć osobiście.

No cóż, nuPrey skreślony z listy, wracamy do normalnego programu:

Doom 64 jest nowym bohaterem cyklu i zresztą trochę śmieszna rzecz bo ilekroć ludzie marudzą że Nintendo to gry dla dzieci, warto przypominać że na ich konsole wyszło najwięcej odsłon tej krwawej serii (niektóre po parę razy!), a także jeden unikatowy tytuł, właśnie D64, który wyszedł na, cóż, Nintendo 64, a który ogrywam poprzez port zwany Doom64ex.

D64 nie jest co prawda dziełem id, a Midway, ale poza tym wydaje się być godną kontynuacją serii i póki co pasuje mi nawet bardziej niż Doom 2. Gra nie została w żadnym stopniu stonowana w stosunku do swoich poprzedników; wszystkie klasyczne bronie są (plus jeden zupełnie nowy dodatek), wrogowie również znajomi; strzelania dużo, krwi dużo, poziomy labiryntowe, sekretów całe tony. Ciekawym ruchem jest zmiana klimatu na dużo bardziej horrorowy: jest niby tyle jatki co wcześniej, ale - straszniej. Muzyka jest ponura i stonowana, ryki potworów głośniejsze, levele mroczniejsze, bronie i potwory zaprojektowane od nowa i nieomal bardziej przypominają Quake 1 niż pastelowego Doom 1/2. Nie będzie przesadą gdy powiem, że to lepszy horror niż nieszczęsny Doom 3.

Tyle pierwszych wrażeń, więcej napiszę jak grę ukończę.

Oceń bloga:
6

Komentarze (18)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper