[Amiga Time] Polska Myśl Amigowa #1

BLOG
463V
[Amiga Time] Polska Myśl Amigowa #1
Rankin | 13.03.2017, 08:08
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Polska Myśl Amigowa to nie jest żadna szkoła designu, to stan umysłu. Zapraszam do pierwszego odcinka miniserii, w którym przyjrzymy się paru garściom okazów polskich wytworów growych gdy gry jakości Gorky 17, czy innego Painkiller były tylko odległym marzeniem.

Pierwszy tytuł, będący w zasadzie impulsem do utworzenia takiego minicyklu podesłał mi LaserGhost, na dodatek pobrałem go omyłkowo (miał problem z inną grą o identycznym tytule, a ja kilknąłem w zły download). Jest to gra o tytule ZDZISŁAW BOHATER GALAKTYKI 3D, więc można się od razu spodziewać wesołych rzeczy - na dodatek jest to tytuł darmowy, zamieszczony w aminecie, ergo jest jeszcze weselej (aminet to tak jakby międzynarodowy serwer FTP zawierający soft gatunku dosłownie wszelakiego, za dawnych czasów były nawet rozprowadzane kompilacje na płytach CD dla ludzi beznetowych). Pomijając jednak wszelakie heheszki typu piosenka tytułowa z tekstami typu "Zdzisław bohater galaktyki, przerobi wszystkich na szaszłyki", ZBG3D jest nawet sympatyczną grą-celowniczkiem, albo rail shooterem, czyli celujemy myszką i strzelamy, a postać do przodu idzie sama. O dziwo grafika gry jest niespodziewanie solidna jak na darmówkę amigową, na pewno lepsza od takiego Zdzisława 2D (który jest kompletnie inną grą), a jedynym poważnym problemem jest absolutnie chory czas reakcji wymagany przez grę, spadający w czwartym etapie do +/- 0,1 sekundy na wycelowanie i zastrzelenie czterech wrogów stojących w rządku.

Po swoistym preludium jakim był Zdzichu - część właściwa cyklu, a w niej pięć gier: jeden klasyk i cztery mniej, ee, klasyki:

Cóż mogę napisać na temat pokazanych tytułów?

Vicky - mam gigantyczny sentyment do tej gry ze względu na to, że jest to chyba druga w ogóle polska gra, jaką dostałem (pierwszą był Block Out, ale pirat) i generalnie jak na twórczość sławnych Laboratoriów Komputerowych Avalon jakość w zasadzie ponadprzeciętna (tak!). Owszem, designowo to jest to trochę mdława labiryntówka z losowo generowaną treścią, a wykrywanie trafień trochę leży, ale graficznie ładnie, obyło się bez oczobójczych gradientów od żółci do magenty, animacja płynna, sterowanie takoż. Na dodatek muzyka z tej gry jest ze mną już 20 lat i nie przewiduję pozbywania się tej mp3 z mojej kolekcji. Mówię o tym w nagraniu, ale naszła mnie taka refleksja, że z talentem graficznym może u nas było wtedy słabo, ale dobrych kompozytorów muzyki było niespodziewanie dużo, nawet jeśli wielu puszczało jeden-dwa utwory i ginęło w pomroce dziejów #nietylkoxtd

Vabank - grę pamiętałem jako niezbyt dobrą; w zasadzie co pamiętałem to grafika protagonisty na ekranie tytułowym (blond pompadur), patent z rzucaniem owocami i panią blond oficer (haha). Nie pamiętałem natomiast dość solidnej muzyki i wszechobecnego s pow a l niani a wywoływanego przez w gruncie rzeczy niewiadomoco. W czasach jak grałem, gry nigdy nie ukończyłem, choć byłem chyba nawet dość bliski - widziałem wyjście, ale nie miałem klucza.

Magic Coins - tutaj ciężko dodać cokolwiek więcej. Ot, gra planszowa, logiczno/strategiczna. Sympatyczna muzyka, edytor plansz, kompetenta grafika, a i AI też niezgorsze.

Jurajski Sen - a tę grę darzę sentymentem niemal równie dużym co Vicky. Pierwsza pokazana gra od Mirage, co wiąże się z jednak wyższą jakością, czy też walorami produkcyjnymi - gra posiadała duże, ładne pudełko (w przeciwieństwie do innych), instrukcję obsługi (chyba w formie typowego świstka, nie pamiętam, albo razem z komiskem), oraz kilkunastronicową książeczkę z komiksem przedstawiającym tło fabularne pokazane w skróconej formie w intrze. Generalnie trudno mi jednoznacznie ocenić grę; z jednej strony autorzy się starali, poziomy duże i zgrabne, muzyka OK, a i pełno smaczków i heheszków tu i tam, z drugiej - sterowanie to katastrofa, postać gracza rusza się bardzo szarpaną animacją, w powietrzu nie można atakować... Tajemnicą pozostaje Robert Chojnacki jako autor muzyki i dźwięku. Czy chodzi o tego sławnego Roberta Chojnackiego (który w 1994 roku siedział jeszcze w De Mono), czy to jedynie kosmiczny zbieg okoliczności? Nie udało mi się ustalić.

Franko - Franka w zasadzie nie trzeba nikomu przedstawiać. Wiernie (haha) odwzorowany Szczecin wczesnych lat 90, a ściślej mówiąc parę jego ulic, rozjeżdżanie staruszek i bandytów fiatem 126p, klepanie po mordach kolesi rzucających voice actingiem typu "synek", "wąchaj", "spadaj pierdoło", oraz legendarne dialogi typu "sram na ciebie i twój chodnik !!". Gra brzydka, prymitywna, chamska, szczeniacka, brutalna jak cholera... a zarazem jedno z najlepszych chodzonych mordobić, w jakie grałem, a grałem w ładne kilka. Taka jest prawda.

C.D.N.

Oceń bloga:
14

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper