Skończyłem Assassin's Creed III i...

BLOG
739V
buczanova | 02.09.2014, 22:31
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

...chyba cierpię na dziwnego rodzaju syndrom sztokholmski.  Mój romans z trzecią częścią sagi Ubisoftu jest niezwykle wyboisty. Do produkcji podchodziłem około 3 razy, za każdym razem odrzucała mnie głupota i poziom wykonania (grałem na PC, a ten port jest, delikatnie mówiąc, słaby). W końcu za 4 razem powiedziałem do siebie: "Musisz! Nie ważne jak bardzo będziesz chciał rzucić padem o ścianę, musisz skończyć tą cholerną grę!!!"

 

Tak więc obietnicy dotrzymałem i "cud" produkcję Ubisoftu skończyłem kilka dni temu. Miałem łzy w oczach. Nie, bynajmniej nie dlatego, że Assassin's Creed III poruszyło mnie dogłębnie, oj nie. Były to najprawdziwsze łzy szczęścia. Szcześcia, że mam to już za sobą. Rany, jaka ta gra jest słaba, a mówi to człowiek który uwielbia nie tylko Assassin's Creed II i jej dwie "kontynuacje" ale i ogólnie średnio ocenianą "jedynkę". Pierwszy raz moją sympatię wzbudzili templariusze (I akt jest lepszy niż jakakolwiek późniejsza część gry, Haytham jest zdecydowanie ciekawszą postacią), autentycznie NIE chciałem ich zabijać, tak dobre wrażenie zrobili na mnie na początku gry. Dodatkowo, ich obowiązkowe przemowy tuż po zadaniu przez Connora morderczego ciosu, były całkiem przekonujące.

Connor... Connor zdecydowanie zasługuje na osobny akapit. Tak BEZPŁCIOWEJ i NUDNEJ postaci nie widziałem w grach od dawna, a gram dość dużo (ostatnio na podobnym poziomie stał Delsin z ostatniego Infamousa, ale to nowsza produkcja). Człowiek, który manipulowany jest dosłowanie przez każdego, zrobi wszystko co mu się karze, święcie wierząc w to iż ludzie na świecie mogą żyć w pokoju. To już Atair był lepszy, on przynajmniej wykonywał swoją robotę bez durnych przemów na temat wolności swojego ludu (chociaż też zdarzały mu się patetyczne momenty).

Co więcej, nienawidzę muzyki indiańskiej, jak i całego rozdziału z zabawami w chowanego i bieganiem po drzewach. Oczywiście rozumiem, że jest to forma samouczka (chociaż seria AC ma denerwującą manierę robienia z pierwszych kilku godzin gry poradnika pokazującego krok po kroku wszystkie możliwości stojące przed graczem), ale zabawa w chowanego? Jeszcze przy akompaniamencie tych indiańskich kawałków. W tamtej chwili dosłownie rwałem sobie włosy z głowy i muszę, przyznać, że pokusa kolejnego porzucenia tej gry była wtedy niezwykle silna. Na szczęście potem było trochę lepiej.

 

Filmik ten w trochę ostry sposób podsumowuje moje przemyślenia na temat AC III:

Z tych moich narzekań wyłania się obraz osoby która raczej nie sięgnie już po kolejny tytuł z Assasyńskiej serii. Cóż, chciałbym, żeby tak było. Jak już wspomniałem, z flagową produkcji Ubisoftu łączy mnie dziwna więź. Nawet jeśli granie w te nie daje mi frajdy, lub jest zwyczajnie denerwujące (a zaczęło być już przy AC Revelations) to jednak chcę od czasu do czasu poskakać po dachach, czy pozabijać templariuszy. Nie wiem jak Ubisoft to robi ale nawet słaba gra nie zniechęci mnie do tej serii, na czym cierpieć będzie mój portfel. Taki tam, syndrom sztokholmski.

To jak, może Assassin's Creed: Black Flag?

Oceń bloga:
0

Komentarze (17)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper