Niezapomniane chwile w grach video #1

BLOG
434V
Pgrus | 15.12.2014, 11:04
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Kiedyś mówiło się o filmach z "momentami". Oczywiście, nie chodziło o wyjątkowo efektowne sekwencje akcji, pełne oryginalnych efektów specjalnych, nawet nie o groteskową, pełną krwi i przemocy scenę gore. Chodziło o coś naprawdę szkodliwego,  złego i deprawującego umysły.

Ale nie o filmach chciałem napisać. Okazuje się, że gry, jak najbardziej, również mogą się pochwalić momentami. Oczywiście nie tylko tymi, jak w Wiedźminie 2, w łaźni z Triss i Geraltem. Mam na myśli troszkę odmienne doznania.  Chcę się podzielić z kilkoma takimi chwilami, które zapamiętałem, pomimo upływu paru lat, do dziś. Seryjka na pewno będzie miała cztery odcinki, zobaczymy, czy się rozwinie.

Amnesia:The Dark Descent


Dlaczego w takiego Outlasta zagrałem góra czterdzieści minut? Bo wiedziałem od samego początku, z jakim wrogiem będę miał do czynienia. Nie, żeby osłabiało to efekt grozy, jaki gra nam serwuje. Po prostu są pewne klimaty horroru, których nie lubię, bo są straszne i obleśne, a pewnych zawsze staram się skosztować, bo są mojego typu. Innymi słowy, Outlast był dla mnie za straszny. Atmosfera masakry popełnionej przez bandę schizoli jest dla mnie zbyt mocna. Zwłaszcza w zupełnej ciemności, ze słuchawkami na uszach. I teraz ciekawe, moim zdaniem, pytanie: czy horror, który potrafi wzbudzić w odbiorcy uczucie takiego strachu, że ten nie ma ochoty do niego wracać, jest dobry?


Inaczej było z Amnezją. Oprócz tego, że to moje ulubione motywy lovecraftowskie, gra serwuje nam fabułę, którą autentycznie chcemy zgłębić i rozwikłać, jak cała historia sie potoczyła i jaką rolę w niej graliśmy. Do tego dodajmy XIX wiek, zamczysko, psychologiczną walkę z ciemnością za pomocą krzesiwa i snujące się z rzadka potwory.


No dobrze, ale jaki w końcu jest ten moment w Amnezji? Oczywiście ten, który pamiętam do dziś. Moim zdaniem, Amnezja otarła się o doskonałość horroru. Wręcz o sztukę. Czemu aż tak? Otóż wszystko zaczęło się od wejścia do więziennych lochów. Wiedziałem, że w mroku czają się zombie. Poszedłem zatem w przeciwnym kierunku. Dodać muszę, że grałem już od pewnego czasu, a klimat, pierwsze spotkania z fizycznym wrogiem oraz uczucie permanentnego zagrożenia tkwiły w moim umyśle i za nic nie chciały wyjść. To był ten stan, gdy coś w środku mnie ściskało, byłem przewrażliwiony na punkcie podejrzanych dźwięków i najmniejszych ruchów. W końcu doszedłem do kraty, za którą było jakieś ciemne pomieszczenie.


Słowo daję, nie wiem, czy to, co widziałem, było projekcją mojej wyobraźni, czy animacją gry komputerowej, okraszonej dźwiękiem. W każdym razie usłyszałem niski pomruk, kształt jakiegoś wielkiego bydlaka, który za pomocą jakiegoś ogromnego narzędzia(może to był tasak?) ciął jakiegoś nieszczęśnika, przy akompaniamencie jego przerażonych wrzasków. Od razu się odwróciłem i pognałem czym prędzej, byle z dala od zagrożenia. Całość widziałem przez góra, trzy sekundy, i do tej pory nie wiem, czy to gra sprawiła, że coś mi się przywidziało. Oczywiście, coś tam być musiało, usłyszałem dobrze i dźwięki, i jestem pewien, że coś dużego zobaczyłem, Ale niewyraźnie. Byłem przekonany, że w tej lokacji urzęduje naczelnik więzienia. Wróciłem do korytarza, skierowałem się w górę, schodami. Nagle w słuchawkach rozległ się żałosny, niski, ponury jęk zombie, który powoli wysunął się zza rogu. I to było dla mnie zbyt wiele. Od razu ręką wystrzeliła mi w kierunku klawisza Escape, ironiczna w tym przypadku nazwa. Miałem dość. Wyłączyłem grę. Musiałem ochłonąć. Przez jakiś czas do niej nie wróciłem. Nawet nie byłem pewien, czy chcę ją dokończyć. Ale jak tak dochodziłem do siebie, po tym "momencie", uświadomiłem sobie, że ten strach jest nawet przyjemny, fizycznie, czego nie potrafię precyzyjnie opisać. Dość, że wróciłem, przetrwałem i skończyłem.

Czemu uważam, że gra otarła się w tamtym momencie o sztukę? Bo jeżeli jest horror, który doprowadził mnie do stanu, w którym nie wiem, czy to ja sobie coś wyobraziłem, czy ta gra jednak coś pokazała(nie zdążyłem się przyjrzeć, bo prawie od razu się obróciłem i sprintem pognałem przed siebie), to to jest niezwykłe. Poza tym, produkt ten niesłychanie pobudził moją wyobraźnię. Jeżeli coś wpływa na naszą wyobraźnię, to musi to być dobre. Do tej pory nie jestem pewien, czy tam rzeczywiście był jakiś naczelnik, czy może to ja coś sobie ubzdurałem. I nie mam ochoty tego sprawdzać.

Gra posiada również momenty, które psują klimat. Na przykład, gdy nie udało mi się w pewnej lokacji ominąć przeciwnika, a postać przeze mnie kierowana zaliczyła zgon, odrodziła się w miejscu... w którym nie musiała już nikogo omijać. Zagranie może i wygodne, ale psujące moim zdaniem wyzwanie. Poza tym, pod koniec rozgrywki, gdzie musimy skradać się gdzieś tam po coś tam, wkradło się znużenie. No i nie spotkałem po drodze żadnego większego przeciwnika, co gorsza, te zombiaki też mogły być bardziej zróżnicowane fizycznie, w końcu jest ich mało. Może fabuła nie pozwalała na jakieś zmyślne mutacje, ale odczucie, że się nie chciało i poszło na łatwiznę, jest. Niemniej, to najlepszy horror ostatnich lat w naszej branży. Szkoda, że Maszyna dla świń, mimo ciekawej fabuły i fajnego klimatu, grozą nie grzeszyła za grosz. Ani o jotę nie zbliżyła się do momentami przerażenia i paniki, które wywoływała pierwsza Amnezja.    

Oceń bloga:
10

Komentarze (11)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper