„Destroy Everything!!!” – recenzja gry RWBY: Grimm Eclipse

BLOG RECENZJA GRY
549V
„Destroy Everything!!!” – recenzja gry RWBY: Grimm Eclipse
Redakcja PPE.pl | 09.06.2018, 23:03
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

„Nadchodzi dzień, na który czekaliśmy. Nadchodzi dzień, w którym otwieramy drzwi. Nie chcę słyszeć twojego rozgrzeszenia. Obyś był gotowy na rewolucję. Witaj w świecie nowych rozwiązań. Witaj w świecie krwawej ewolucji. W porę twoje serce otworzy umysły. Historia zostanie opowiedziana. A zwycięstwo jest w prostej duszy.”

Powyższe słowa pochodzą z piosenki „This Will Be The Day”, otwierającej pierwszy sezon RWBY – serialu animowanego w stylistyce anime, stworzonego przez amerykańskie studio Rooster Teeth. Opowiada on o czterech dziewczynach (głupiutka Ruby Rose, elegancka Weiss Schnee, tajemnicza Blake Belladonna oraz zadziorna Yang Xiao Long), które stają się Łowczyniami by chronić swój świat przed bestiami zwanymi Grimm. Z początku historia wydaje się być banalnie prosta, ale im dalej w las, tym dochodzi coraz to więcej wątków i postaci.

Chętnie bym coś więcej napisał o fabule tejże serii, ale nie na tym chciałbym się skupić w niniejszym tekście. Gwoździem programu jest tutaj gra o nazwie RWBY: Grimm Eclipse, która bazuje na tym właśnie uniwersum. Jej akcja dzieje się pomiędzy drugim a trzecim sezonem materiału źródłowego, i zaczyna się ona w Emerald Forest, gdzie drużyna RWBY (wspomniane wcześniej dziewczyny) została wysłana na misję, polegającej na sprawdzeniu urządzeń odpowiedzialnych za bezpieczeństwo sieci. Na miejscu bohaterki odkrywają, że ów sieć została przeprogramowana przez nieznaną organizację. Znajdują tam również klatki do łapania Grimm, na których jest symbol nieistniejącego już Merlot Industries. Jak można się łatwo domyślić, zadaniem protagonistek jest rozwiązanie tejże tajemnicy.

Fabuła RWBY: Grimm Eclipse do odkrywczych niestety nie należy, i pełni ona raczej rolę tła dla gameplay’u, który bazuje na takich seriach jak Devil May Cry czy Dynasty Warriors. Wykorzystując ciosy na bliski (słabe, mocne) i daleki (strzały z broni palnej) dystans, Naszym celem jest pokonywanie dużej ilości przeciwników (dziewięć odmian Grimm, dwa rodzaje androidów oraz dwóch bossów) w otaczającym Nas środowisku (las, ruiny miasta, podziemia, czy też laboratorium). Podczas walk przydatne są również kontry (należy wcisnąć „kółko” w odpowiednim momencie) oraz ataki specjalne, które odpala się po naładowaniu paska Ultimate. Za stan życia odpowiada pasek Aura, który się uzupełnia nie przez przedmioty lecznicze, tylko przez odczekanie w spokojnym dla Nas miejscu (czyli tzw. auto-regeneracja). Interesującym tu aspektem jest jeszcze fakt, że każda z bohaterek wykorzystuje inny rodzaj broni, np. Ruby walczy za pomocą kosy z wmontowaną snajperką, a Yang rękawic z shotgun'ami.

Okey, główny szkielet rozgrywki mamy już za sobą, więc czas przejść do systemu rozwoju postaci. Pokonując Grimmy dostajemy punkty doświadczenia, i za zebranie odpowiedniej ich ilości otrzymujemy kolejne poziomy doświadczenia (najwyżej można dobić do 10 poziomu). Wraz z nowym levelem uzyskujemy również tzw. Skill Point’y, które wykorzystujemy do kupna nowych umiejętności, np. większy zasięg ataku specjalnego, szybsza regeneracja paska zdrowia czy możliwość ogłuszania przeciwników bronią palną. Warto tu wspomnieć o tym, że niektóre techniki można nabyć dopiero po wykonaniu pewnej czynności, np. ubiciu odpowiedniej ilości bestii.

Walki z Grimmami to nie jedyna metoda otrzymywania punktów doświadczenia. Pozostałe możliwości to rozwalanie pudełek/dzbanów oraz pomaganie innym graczom, chociażby przez ich „wskrzeszanie”. I w tym właśnie miejscu chciałbym poruszyć bardzo ważny aspekt tej produkcji, czyli gra wieloosobowa (skoro serial opowiada m.in. o współpracy małych drużyn, to nie mogło tutaj zabraknąć takiej opcji). Jest to nic innego jak tryb kooperacji do czterech graczy, gdzie wraz ze znajomymi (bądź też z „randomami”) można przejść kampanię. W tym trybie trzeba pamiętać o dwóch rzeczach – pierwsza to ta, że ma się możliwość wykonywania tzw. Ataków Drużynowych (jedna osoba ogłusza oponenta, a gdy nad nim pojawi się specyficzna ikona, to druga osoba wciska przycisk „R1”). Druga natomiast to fakt, że im więcej jest osób w danej sesji, tym ilość bestii także wzrasta.

Nawiązując jeszcze do opcji wieloosobowej, to chciałbym przedstawić trzy ostatnie aspekty, o których (o mały włos) bym zapomniał. Pierwszy z nich to tryb Horde, który polega na chronieniu posterunków przed coraz to silniejszymi przeciwnikami. Fal jest dziesięć i po każdej z nich otrzymujemy specjalną walutę, dzięki której możemy kupić działka wspierające Nas podczas walk (karabin maszynowy, granatnik, shotgun, lodowe działo). Podobnie jak w kampanii, można grać samemu bądź też z innymi graczami (maksymalna liczba również wynosi cztery).

Drugi aspekt to tzw. ranga prestiżu. Jest ona opcjonalna (no chyba że się walczy o platynowy dzbanek, to jest to wtedy dość ważna rzecz) i pokazuje tylko to, jak długo siedzimy w tej grze. Aby otrzymać kolejną rangę (na początku ma się rangę „0”, a najwyższa to „10”), trzeba wykonać określone zadania (ich progres jest widoczny w odpowiedniej opcji) – zdobądź poziom 10 dwiema postaciami, wykonaj 20 Ataków Drużynowych, itp.. Podobnie jak w multiplay’erze Uncharted 3, przejście na kolejną rangę wiąże się z utratą wszystkich nabytych umiejętności.

Zanim przejdę do wad i oprawy audio-wizualnej gry, chciałbym jeszcze wspomnieć o jedynym DLC (Team JNPR Bundle), które można kupić osobno bądź też w pakiecie z podstawką. Zawiera ono czterech dodatkowych bohaterów: niezdarnego Jaune’a Arc, szaloną Norę Valkyrie, piękną Pyrrhę Nikos oraz cichego Lie Rena. Pod względem rozgrywki, pierwszy wymieniony bohater jest dość ciekawy, ponieważ nie posiada w ogóle ataków na daleki dystans, ale za to może zwiększać siłę całej drużynie na określony czas.

No dobra, niby to wszystko brzmi nawet fajnie, ale jakie bolączki posiada RWBY: Grimm Eclipse? Największą z nich jest tzw. zawartość, która niestety nie powala. Dziesięć misji kampanii (które można przejść w mniej niż pięć godzin) oraz trzy areny w trybie Horde raczej nie zachęca do jego kupna w cenie 100 zł (ja na szczęście się załapałem na „Promocję Japońskich Gier”, gdzie za podstawkę wraz z DLC zapłaciłem 30 zł). Dla kilku osób irytujące mogą być pewne problemy techniczne, jak przenikanie postaci przez niektóre obiekty, niereagująca czasem kontra, praca kamery podczas niektórych potyczek, czy też straszne (ale bardzo rzadkie) spadki animacji w trybie wieloosobowym (podejrzewam problemy z serwerami). Gdzieś czytałem, że mogą być klopoty z wbiciem pucharku za zdobycie 10 rangi prestiżu (najbardziej czasochłonne zadanie w grze), więc w razie czego warto zrobić kopię zapisu gry w chmurze czy na pendrive’ie przed wybraniem opcji „Awansuj” (to taka informacja dla Łowców Platynowych Dzbanków).

Jeśli chodzi o oprawę audio-wizualną, to prezentuje się ona całkiem znośnie (przynajmniej dla mnie). Tła, modele postaci oraz ich animacje budzą skojarzenia z pierwszymi dwoma sezonami materiału źródłowego (kolejne sezony prezentują znacznie wyższy poziom), więc fani uniwersum powinni być z tego najbardziej zadowoleni. Owszem, to nie jest poziom hitów pokroju Horizon: Zero Dawn czy The Legend of Zelda: Breath of the Wild, ale ciężko to nazwać brzydactwem. Co do muzyki, to jest ona dość miła dla ucha (wpasowana w odpowiednie momenty tejże produkcji), jednakże nie zapada głęboko w pamięci. Jako ciekawostkę można podać fakt, że gdy osiągnie się kolejny poziom doświadczenia czy też rangę prestiżu, to w tle brzmi fragment intra do pierwszego sezonu tejże serii. Miłym gestem jest również voice-acting, który jest taki sam jak w serialu.

Ostatnie dwa akapity tej recenzji chciałbym poświęcić odpowiedzi na dość kluczowe pytanie – dla kogo przeznaczony jest RWBY: Grimm Eclipse? Głównymi odbiorcami tej gry są napewno fani uniwersum, którzy wraz ze znajomymi chcieliby ubić kilkaset Grimmów (pomijając fakt, że ma się do dyspozycji tylko trzy areny w trybie Horde i niezbyt długą kampanię). Osoby niezaznajomione z materiałem źródłowym oraz lubiące grać w kooperacji zapewne też będą z niej zadowolone, jednakże nie wczują się aż tak w klimat jak wielbiciele przygód Ruby Rose i spółki. Co do graczy preferujących rozgrywkę singleplayer, to niestety ich więź z tym dziełem będzie wyglądać mniej więcej tak – „przejdzie się wątek główny, a potem się ją skasuje z dysku”.

Jako fan RWBY bawię się przy tej grze całkiem nieźle, ale gdyby tak oferowała znacznie dłuższą i ciekawszą kampanię, więcej aren do trybu Horde, ciut większą ilość umiejętności/combosów, bardziej zbalansowane androidy (te czerwone w niektórych sytuacjach bywają po prostu przegięte) oraz nie miała tych dużych spadków animacji podczas niektórych sesji multiplayer, to byłoby znacznie lepiej. Brakuje jeszcze split-screena dla przynajmniej dwóch graczy czy normalnej pauzy w trybie offline (po naciśnięciu przycisku "Options" wciąż jesteśmy podatni na ataki przeciwników), no ale cóż, nie można mieć wszystkiego... Mam nadzieję, że pewnego dnia Ruby i jej przyjaciele doczekają się fajniejszej produkcji niż Grimm Eclipse, bo trzeba przyznać, uniwersum ma w sobie bardzo duży potencjał.

Oceń bloga:
0

Atuty

  • - osiem grywalnych postaci
  • - kooperacja do czterech graczy
  • - całkiem przyjemny system walki
  • - oprawa audio-wizualna budząca skojarzenia z pierwszymi dwoma sezonami materiału źródłowego

Wady

  • - niewykorzystany potencjał fabularny
  • - kampania na 3-5 godzin
  • - mała ilość aren do trybu Horde
  • - pewne problemy techniczne (m.in. przenikanie przez niektóre obiekty, praca kamery w niektórych momentach)
  • - mogło być ciut więcej umiejętności/combosów dla każdej postaci
  • - brak split-screena i normalnej pauzy w trybie offline

Redakcja PPE.pl

Jest nieźle, ale mogło być znacznie lepiej. Uniwersum RWBY zasługuje na dużo więcej!

6,5

Komentarze (2)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper