Retro rozprawa – Gram, bo kocham/muszę

BLOG
1318V
Retro rozprawa – Gram, bo kocham/muszę
Slp | 24.09.2015, 20:28
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jako prawie 30-letni gracz próbuję poukładać swoje chaotyczne myśli. Nie skupię się na własnej historii, lecz poruszę kilka wątków, które dotyczą każdego z nas. Trochę o sentymencie jaki towarzyszy każdemu człowiekowi, czymkolwiek by się nie zajmował w życiu. To fascynujące, że każdy tęskni za czymś innym. Przychodzi taki wiek, że człowiek zaczyna głębiej analizować swoje wspomnienia. 

Wstęp, czyli natłok myśli na horyzoncie

Umysł dziecka i nastolatka jest jeszcze nieświadomy mocy, którą posiada. Moja historia przypomina jedną z wielu jakie już czytałem na blogach użytkowników PPE.PL. Mam prawie 30 lat, graczem jestem od 5 roku życia kiedy ze starszym bratem dostaliśmy od Świętego Mikołaja Commodore64. Nie wiem czy gdyby istniał byłby nazywany świętym, bo przez granie miałem w życiu kilka problemów. Może to połączenie niedoskonałości charakteru wraz z upodobaniem sobie grania jako ulubionego zajęcia było ich przyczyną? Tak czy inaczej, przez Commodore64 i Amigę500 u sąsiada, w wieku lat „nastu” miałem swoją pierwszą dziewczynę – Playstation. Porównałbym ją do takiej niegrzecznej wulgarnej dziewczyny, która stopniowo doprowadza do demoralizacji – wszak spiracona była. Każdy z nas popełniał błędy w młodości, żeby potem o nich opowiadać i się z nich śmiać jako dorosły. Niech to zatem będzie jedna z takich rzeczy.

Przeżyć to jeszcze raz

Streszczając, bo nie na swojej historii chciałem się skupić w moich blogowych przemyśleniach, to był najwspanialszy czas mojego życia. Grałem kiedy tylko mogłem – zaraz po szkole i do wieczora, a jak mogłem to całymi dniami. O grach myślałem bez przerwy, a jak nie grałem to czytałem PSX Extreme. Ostatnio często wracam myślami do tego okresu i tych gier, bo nadal zdarza mi się włączyć emulator PS1 żeby odświeżyć wspomnienia. Ostatnio sam siebie zszokowałem własną myślą. Zdałem sobie sprawę, że gdybym mógł wybrać w życiu jakiś moment lub okres do którego mógłbym się cofnąć to wróciłbym do wieku lat 12-stu i… „przegrałbym” ten okres jeszcze raz. Niczego bym nie zmieniał, chciałbym przeżyć to jeszcze raz. Wtedy się to nie nazywało jeszcze „No life”.

Retro z przymusu

Lubię grać we wszystko, chociaż obecna sytuacja ekonomiczna zmusza mnie do grania w stare gry – na Wii oraz PS2. Te generacje ominęły mnie całkowicie, więc są to dla mnie kompletnie nowe gry. Moja żona nie gra i nie rozumie mojego oddania się grom, ale sporadycznie stara się w coś ze mną pograć. Mimo to wręcz widzi w nich coś złego (może dlatego, że gram każdego wieczoru i ją zaniedbuję, w dodatku wybierając do grania piwo/trzy zamiast niej). Xbox360 i PS3 miałem tylko przez jakiś okres, ale wystarczyło, aby ukończyć The last of Us, Dark Souls i Mass Effect. Miałem też okazję pograć na PS4, ale dreszczy z tego powodu nie miałem. Wspominam o tym, gdyż za chwilę będę dokonywał głębszej analizy wpływu grafiki na doznania, więc żeby nikt mi nie zarzucił, że gram tylko w stare gry.

Bariera pokoleniowa

Głębsze przemyślenia wokół tego wielowątkowego tematu buduję od 3 lat, czyli odkąd urodził się mój syn i naturalnie zacząłem planować jak „zaszczepić” mu moje hobby. Jako świadomy gracz i rodzic wiem, że musi przyjść odpowiedni moment (nie chciałbym, żeby grał w GTA6 w wieku 6 lat, ale nie wiem jak długo uda mi się go uchronić przed produkcjami 18+). W głowie układam listę gier obowiązkowych, niczym kanon lektur szkolnych. I tu zaczyna się mój najciekawszy wywód, otóż chciałbym żeby przeżył to co ja. Czy będzie to przeżywać tak samo jak ja? Pierwszy czynnik, który może to uniemożliwić to gust. Nawet jeśli będzie lubił grać, to jak każdy może najzwyczajniej preferować inny gatunek gier lub nie spodoba mu się bohater. Zacząłem rozważać nad różnicami pokoleniowymi patrząc wstecz i doszukując się analogii w innych formach rozrywki. Mój ojciec czytał pod kołdrą z latarką Winnetou. Ja czytałem jedynie PSX Extreme na kiblu, więc różnicę widać gołym okiem. Oglądając filmy/seriale kultowe dla starszego pokolenia, uważałem je za kiczowate. Jestem ciekaw ile osób się obruszy, jak napiszę, że Gwiezdne Wojny są dla mnie na tym samym poziomie co Czterej Pancerni i Pies.

Doszedłem do wniosku, że pokolenie, dla którego to było coś nowego w tamtym czasie musiało to przeżywać inaczej. Jarało się tym.To dlaczego tak się dzieje zaintrygowało mnie. Porównałbym to właśnie do postępu technologicznego w grach. Mam obawy, że starsze produkcje, mimo swojej świetności i treści, nie zrobią już żadnego wrażenia na współczesnych-przyszłych graczach.

Młody, piękny umysł

Czy większość z Was nie uważa, że kiedyś gry były lepsze, mimo gorszej grafiki? Tkwimy we własnych wspomnieniach nastoletniego umysłu, którego wyobraźnia budowała dodatkowe elementy otoczenia wokół gry – atmosferę, otoczkę. Gdy czytamy książkę, to widzimy tylko to co sobie wyobrazimy. W starych, ubogich graficznie grach działał ten sam mechanizm. Nie możemy jednak zapominać o tym, że nasze mózgi wtedy rozkwitały, będąc samoistnie pobudzonymi do kreowania imaginacji. Ogromną rolę w budowaniu wirtualnego świata wywarło na mnie PSX Extreme. Zanim w coś zagrałem to przeczytałem o tym recenzję. Ale nie byle jaką recenzję. Każda recenzja miała osobowość – można z niej było poczuć grę, dosłownie. Po jej przeczytaniu aż chciało się w to zagrać, a potem gdy już się grało, to elementy wspomniane w recenzji dodawały grze smaku. Dla przykładu recenzja Tenchu Myszaqa, pisana w części z perspektywy kota łażącego po dachu, którego można było spotkać w grze. Ilekroć go widziałem to przypominałem sobie tę historię. Albo recenzja Harvest Moon prowadzona w formie dziennika, opisywana dzień po dniu (niestety nie pamiętam kto ją napisał). Recenzja Suikoden 2 Kaliego – przeczytałem ją wielokrotnie zanim udało mi się „dostać” tę grę, bo w moim mieście to było jak zamówienie importu z Japonii, przez telefon ;)

Gry i recenzje PSX Extreme były nierozerwalne. Zastanawiam się jaki udział miała tutaj znów szczenięca wyobraźnia, która skłaniała i zmuszała do kreowania dodatkowej otoczki. To, że dzisiejsze produkcje mają realistyczną grafikę, ale nam w nich czegoś brakuje, nie musi wcale oznaczać, że faktycznie ustępują pod jakimkolwiek względem starym grom. Jako starzy gracze zapominamy, że umysły i wyobraźnia dzisiejszych nastolatków również pracuje na podkręconych obrotach. Oni czują i widzą więcej niż my. Tylko, że jeszcze o tym nie wiedzą.

 

Pogoń za szczęściem

Ostatni rozdział będący jednocześnie podsumowaniem moich chaotycznych myśli, poświęcę smutniejszemu aspektowi tej pogoni za sentymentalnym odrodzeniem nastoletniego szczęścia. Mam nadzieję, że tutaj uda mi się wszystko skonsolidować, a pogania mnie uczucie, że czas powoli kończyć tę notatkę. Więc gram w stare gry i wmawiam sobie, że grafika się nie liczy. I teraz nie wiem czy ja gram we wszystko, bo to kocham (czy obecnie już tylko lubię?) czy muszę i jest to taki syndrom osoby uzależnionej, której normalna dawka już nie wystarcza. Z pewnego źródła wiem, jak to wygląda, ale to niewłaściwe miejsce na rozwinięcie tematu. Włączam kolejną grę licząc na to, że przyniesie mi ona to uczucie, które towarzyszyło na początku, gdy wszystko się zaczęło. Wiem o tym, że tak samo już nie będzie nigdy, ale i tak pakuję sobie kolejną, średniej jakości dawkę rozrywki. I tak każdą wolną chwilę wykorzystuję na ucieczkę do innego świata, którego nikt ze znajomych nie rozumie. Nawet nikt go nie zna. To tylko mój świat i boli mnie bardzo, że już nie jest taki sam jak kiedyś. Potrzebowałem czasu, żeby to zrozumieć. I tak będę grał do końca życia.

Oceń bloga:
72

Komentarze (62)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper