Wii U A.D. 2017: czy warto?

BLOG
2933V
Wii U A.D. 2017: czy warto?
arti77 | 18.03.2017, 14:06
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Nintendo właśnie wypuściło na rynek Switcha. Wszyscy się nim zachwycają i to normalne – zawsze tak jest, gdy nowy bobas się w rodzinie pojawia. A ja nie. Nie, że Switch jest zły (pewnie nie jest) – ja po prostu całkiem niedawno Wii U nabyłem.

Wbrew pozorom nekrofilia zupełnie mnie nie pociąga. Po co zatem Wii U, spytacie, skoro to sprzęt martwy? Hmm… Może faktycznie ta konsola ledwie dycha (a w oczach samego Nintendo już od jakiegoś czasu praktycznie nie istnieje), ale – w odróżnieniu od młodszej siostry – ma gry. I nie chodzi tu tylko o najnowszą Zeldę, która stanowi piękne pożegnanie z konsolą. Wbrew pozorom trochę tych gier przez parę lat istnienia konsoli na nią powstało, więc nuda mi (i jak się okazało – nawet nie przede wszystkim mi) raczej nie grozi.

Wrażenia pierwsze (i kilka kolejnych)

Moje pierwsze wrażenia związane z konsolą pojawiły się jeszcze przed jej nabyciem i nie były zbyt ciekawe, a to dlatego, że dotyczyły ceny. Przyznam, że spodziewałem się niższej (za wersję Premium wraz z grami Mario Kart 8, Splatoon oraz New Super Mario Bros. U + New Super Luigi U w listopadzie ubiegłego roku zapłaciłem bodajże 1250 zł). Sprzęt ma już ładnych kilka lat, jak ciepłe bułki też się raczej nie sprzedaje. Złośliwi mówią, że możliwości Wii U umieszczają tę konsolę gdzieś pomiędzy Xboksem 360 a PS3. A tu cena wyższa niż za PS4 albo X1… Ech, gdybym nie miał sprzętu od Sony i MS od dłuższego już czasu, Z PEWNOŚCIĄ nie zainteresowałbym się konsolą Nintendo. Ale to chyba taka ich polityka dziwaczna (my, Nintendo, jesteśmy niszą i dobrze nam z tym, dobra grafika #nikogo, nasze ceny są adekwatne do jakości i temu podobne bzdury). Tak to wtedy jako nie-fan Nintendo widziałem, ale co tam, raz się żyje. Kupiłem.

Kolejne wrażenia dotyczyły sprzętu, a zatem były dużo lepsze. Wybrałem wersję Premium, bo zależało mi na czarnej konsoli: pośród swoich kuzynek od konkurencji (PS3, PS4, Xbox, Xbox 360, Xbox One) prezentuje się całkiem udanie. Podłączenie do TV jest bardzo proste, kolejne kroki też. Logowanie na konto Nintendo przeszło bardzo sprawnie (miałem takowe jako posiadacz 3DS-a). Konsola bez trudu dogadała się z moim leciwym już Samsungiem, a zatem gamepad może służyć jako pilot (ale nie służy, zwykły pilot sprawdza się w tej roli lepiej). Generalnie: konfiguracja szybka i bezbolesna (ale nie po polsku). Jakość ekraniku w padzie w roku 2017 nie powala, ale też nie można jej niczego zarzucić. Bajer z off-tv to świetna sprawa, u mnie sprawdził się doskonale (zwłaszcza, kiedy dzieciak chce grać na Wii U, a ja na czymś innym). Zasięg nie jest wielki, ale u mnie spokojnie można grać w drugim pomieszczeniu. Szczerze powiedziawszy to właśnie gamepad ostatecznie przekonał mnie do zakupu. W moim lokalnym markecie nie dla idiotów stand z Wii U pojawił się dopiero w zeszłym roku i to właśnie wtedy miałem okazję „pomacać” ten sprzęt. Byłem „kupiony” po paru minutach J

Pojemność dysku w konsoli to jakaś pomyłka (w praktyce znacznie mniej niż 32 GB widoczne na pudle z konsolą). Na stronie Nintendo wyczytałem, że większości użytkowników wystarcza to, co dostali na start. Cóż, głęboko zastanawiające, zwłaszcza w przypadku posiadaczy wersji Basic… Ci ludzie chyba nie słyszeli o eshopie… Dość powiedzieć, że mi miejsca brakło BARDZO szybko. Na szczęście miałem w domu kilkuletni dysk zewnętrzy o pojemności 640 GB. Wystarczyło dopić za bodajże 7 złociszy kabel typu Y (na standardowym konsola nie była w stanie wystarczająco zasilić dysku i nie był on widoczny) i pojemność przestała być problemem.

Podsumowując: wrażenia z obcowania z konsolą są bardzo dobre. Mankamentem jest pojemność dysku, ale – jeśli ktoś ogranicza się do wersji pudełkowych – problem go nie dotyczy. Z drugiej strony warto jednak kupić nawet jakiś niewielki dysk zewnętrzny, gdyż w eshopie sporo jest gier niezależnych, których próżno szukać w pudełkach.

Pochwalić też należy system. Brak polskiej wersji może irytować, ale do tego w przypadku produktów Nintendo dawno już przywykliśmy. Wszystko tu działa całkiem przyjemnie (choć nie ma startu do szybkości działania systemu w PS4 czy X1). Dla kogoś, kto używał wcześniej 3DS-a wszystko jest bardzo czytelne i intuicyjne. Z poziomu konsoli mamy dostęp m.in. do przeglądarki czy do YouTube, jednak to jest też w innych konsolach. To, co mi się w Wii U chyba najbardziej podoba to Activity Log – aplikacja, która pokazuje, jak długo czasu spędzamy z danym tytułem (brakuje tego w PS4, a w X1 takie informacje są dostępne z poziomu aplikacji Xbox na PC).

Ceny gier

Utrzymująca się przez całe lata po premierze gry jej wysoka cena: oto – obok braku lokalizacji, braku reklam i kilku innych braków – główna przyczyna niepowodzeń Nintendo na naszym rynku. Pamiętam, jak kilka lat temu przeczytałem w jakimś wywiadzie z przedstawicielem dystrybutora produktów japońskiej firmy wyjaśnienie tej zdumiewającej kwestii. Otóż okazuje się, że cena gry może ciągle utrzymywać się na poziomie premierowym (a więc zwykle grubo ponad 200 złociszy), gdyż sama gra nic nie traci ze swojej jakości i atrakcyjności. Coś w tym jest, przyznaję. Coś, co świetnie współgra z kuriozalną (moim zdaniem) polityką firmy. Ale przyznam, że jako posiadacz (wtedy) X360 i PS3 długo nie mogłem się nadziwić, jak to jest, że gry na te konsole tracą na jakości tak bardzo, że kilka miesięcy po premierze ich ceny potrafią spaść o połowę, by jeszcze później zejść do nawet 25% początkowej wysokości…

Na szczęście jest światełko w tunelu. Ba, jest nawet kilka światełek. Pierwszym jest program podobny do znanej ze świata Playstation Oferty Tygodnia czy do xboksowego Deals with Gold. Czwartkowe aktualizacje eshopu Nintendo przynoszą promocje, które nie są może tak spektakularne jak u konkurencji (zwłaszcza w przypadku Wii U), ale i tak często można wyrwać świetne gry w dobrej cenie (za bodajże 80 zł kupiłem Wind Wakera HD, a za niecałe cztery dyszki wyrwałem ZombiU, ograne wprawdzie wcześniej na X1, ale i tak warto). Drugie światełko to znany portal aukcyjny (tam cena to często 1/3 tej oficjalnej), a trzecim jest oferta niektórych zwykłych sklepów, stacjonarnych lub internetowych (za Call of Duty: Black Ops 2 w folii zapłaciłem w takim sklepie 19,99 zł, za nowe Lego City Undercover dałem w innym 80 zł). Reasumując: granie wciąż najtańsze jest na PC, tańsze na innych konsolach, a produkty Nintendo jawią się jako zabawki dla bogatych, ale NIE JEST TAK ŹLE.

Gramy

No właśnie – najważniejsze. Gry. Te od Nintendo są specyficzne. Kolorowa grafika, wesołe dźwięki, bajkowe postacie, infantylna fabuła lub zupełny jej brak. Niby nie mój świat, ale… No właśnie: jest pewne spore „ale”, a jest nim moje dziecko (5 lat). Grałem z nim już wcześniej na innych konsolach (kilka części Cars, Superfrog, Forza Horizon 2, Sega & Sonic All Stars Racing, Pac Man Championship i parę innych tytułów), ale to, jak mu się oczy świecą przy różnych tytułach z Mario w roli głównej – to widziałem po raz pierwszy. Młody gra zarówno w singlu, jak i w kanapowym multi (i tu nawet parę razy manto mi spuścił). Wsiąkł w klimat – postacie ze świata Nintendo zna lepiej niż ja. Teraz, cały czas ogrywając Mario Kart 8, New Super Mario Bros. U i Super Mario 3D World, odkłada kasę na Donkey Kong Tropical Freeze. Jednym słowem: coś w tych grach jest. Przyznam, że nawet mi (choć lat mam sporo i jak już wspomniałem, to zupełnie nie moja bajka) całkiem miło się skacze po sługusach Bowsera, a wyścigi w MK8 to naprawdę spora frajda i niebanalny poziom trudności.

A co poza tego rodzaju grami? Wbrew pozorom niemało. Prawdą jest, że większość tytułów można znaleźć na innych platformach (jak choćby gry z serii Call of Duty czy Assassin’s Creed). Mało tego: na innych konsolach te same gry często mają polskie wersje językowe, których oczywiście brak jest w wersji na Wii U (jedynym wyjątkiem, o jakim słyszałem jest Resident Evil Revelations).

Oprócz gier multiplatformowych są także oczywiście tytuły na wyłączność Wii U. Wspomnę tu choćby o grze Bayonetta 2 (którą już mam, ale jeszcze nie grałem). Fani RPG nie przejdą zapewne obojętnie obok Xenoblade Chronicles X (kupiona, ale czeka…), dla której podobno warto kupić Wii U. Są futurystyczne wyścigi Fast Racing Neo, jest horror Fatal Frame: Maiden of Black Water (demo mnie nie zachwyciło, ale może kiedyś dostanie jeszcze swoją szansę). Takich perełek jest więcej, a nie wolno zapominać o setkach wartych ogrania tytułów z poprzednich generacji.

Właśnie: kompatybilność wsteczna. Coś, co dla konsol Nintendo do premiery Switcha było rzeczą oczywistą. Ten bajer to wartość sama w sobie, ale trzeba pamiętać o dwóch rzeczach. Pierwszą jest fakt, że konsola Wii (podobnie jak Wii U) ma blokadę regionalną (a zatem tanie gry sprowadzane np. z USA nie odpalą się na Wii U). Druga to konieczność posiadania kontrolerów z konsoli Wii. Te oryginalne do tanich niestety nie należą. Na te z Chin trzeba zwykle czekać kilka miesięcy, a z ich jakością bywa różnie. W kilka gier da się grać za pomocą gamepada Wii U (np. w kupioną w eshopie wersję Xenoblade Chronicles z Wii), ale zasadą jest, że konieczne jest posiadanie nunchucka i Wii Remote.

Poza kompatybilnością wsteczną nie można zapominać o Virtual Console. Dzięki VC można ograć wiele tytułów ze starszych sprzętów (NES, SNES, N64, DS). W Sieci bez trudu można znaleźć listę wszystkich gier z serii Zelda, w które można zagrać na Wii U. Poza wyglądającymi najlepiej tytułami dla tej właśnie konsoli (The Wind Waker HD, Hyrule Warriors, Twilight Princess HD, Breath of the Wild) dzięki kompatybilności wstecznej i VC dochodzą także: The Legend of Zelda, The Adventure of Link, A Link to the Past, Ocarina of Time, Majora's Mask, The Minish Cap, Phantom Hourglass, Spirit Tracks, Skyward Sword czy Link's Crossbow Training. Dla fanów tej serii to nie lada gratka.

Podsumowanie

Konsola Wii U nie jest dla każdego. Jej kupowanie dziś w pełnej cenie dla większości ludzi będzie pewnie miało średni sens. Za niewiele więcej można kupić Nintendo Switch, które sprzedaje się całkiem dobrze (a zatem deweloperzy zapewne nie odwrócą się od tego sprzętu tak szybko, jak w przypadku Wii U).

Mimo to uważam, że WARTO. Jeżeli baza już dostępnych gier jest dla ciebie wystarczająca, jeżeli szukasz doznań nieco innych, niż u konkurencji, jeżeli masz małe dziecko, które lubi grać (lub jeśli takie dziecko siedzi w tobie) – warto. Jeśli zaś dodatkowo uda ci się znaleźć sprzęt w dobrej cenie, to – moim zdaniem – nawet trzeba.

Oceń bloga:
29

Komentarze (39)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper