Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem...

BLOG RECENZJA GRY
573V
Padre | 29.03.2016, 16:13
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jeśli ktokolwiek z Was powie, że nie obejrzał przynajmniej jednej z części tasiemca filmowego Fast & Furious – nie uwierzę. Dokładnie tak samo jest w przypadku serii Call of Duty, tasiemca ciągnącego się od 2003 roku. Dlaczego takie porównanie? Obydwie serie skopią Wam tyłki w iście holywoodzkim stylu, z tym że w najnowszym CoDzie będziecie grali pierwsze skrzypce!

Kolejna odsłona serii z przydomkiem Advanced Warfare niszczy system dosłownie i w przenośni. Kampania zrealizowana z rozmachem znowu porusza serca i zmysły, a także bawi się nami i pozwala podejmować ważne decyzje (oczywiście prowadząc Nas standardowo za przysłowiową „rączkę”).

Odnosząc się do pierwszego akapitu, Vin Diesel oraz Dwayne „The Rock” Johnson z „Szybkich i Wściekłych” wyglądają przy postaci Jonathana Ironsa (właściciel prywatnej Wojskowej Korporacji ATLAS, którego gra Kevin Spacey) jak dzieciaki z przedszkola.

Czy rzeczywiście studio współpracujące wcześniej przy serii Modern Warfare wraz z Infinity Ward odświeżyło staruszka jakim jest COD? Powiem prosto z mostu, a jest tutaj taki jeden (duży i czerwony) - jest grubo jak na standardowego COD’a przystało, historia z jednej strony opowiedziana z powagą, a z drugiej zaskakująca zmianami w prowadzeniu narracji.

 

Co do „Rączki”, to do bu…MMM !!!

Studio Sledgehammer przygotowało smakowitą kampanię od czasów serii Modern Warfare, gdzie w międzyczasie pojawiały się kolejne kotlety typu Black Ops i Ghosts. 

Dostajemy w swoje łapki władzę nad postacią Jacka Mitchella – żołnierza Marines – jego historię poznajemy podczas misji w Seulu, w której traci nie tylko rękę, ale w szczególności najlepszego Przyjaciela. Rząd odwraca się plecami i wystawia środkowy palec w stronę poszkodowanego bohatera, walczącego w imieniu ojczyzny. Kolejne wydarzenia bardzo szybko posuwają fabułę do przodu, spotkanie na pogrzebie kompana broni – jego Ojca J. Ironsa, propozycja nie do odrzucenia w postaci nowego życia w Prywatnej Korporacji oraz… nową rękę, a konkretnie protezę. Ale jak to w życiu niestety bywa, praca dla Korpo to tak samo brudna robota, jak każda inna. Skaczemy po różnych lokacjach w różnych punktach globu i walczymy z wrogami za pieniądze podatników.

Wystarczy wprowadzania, sami oceńcie fabułę, nie będę wrzucał spoilerów, zagrajcie a przekonacie się co potrafi nowy-stary odcinek serii. Warto jednak dodać, że przejęcie kontroli tylko nad jednym bohaterem, wyszło moim zdaniem serii na dobre, ponieważ daje jako takie odczucie immersji, której tak bardzo brakuje w dzisiejszych grach (pomimo, że nasz protagonista podczas rozgrywki nadal pozostaje niemową).

Kolejny plus to bohaterowie pomagający nam w misjach, Gideon i Ilonka dają radę, aktorstwo wirtualne osiągnęło kolejny poziom realizmu, nie wspominając oczywiście o twarzy reklamującej nową odsłonę Call Of Duty Advanced Warfare od pierwszych trailerów, czyli aktor kompletny Kevin Spacey. Wisienką na torcie natomiast, jest jak zwykle pełne zwrotnych akcji widowisko, jazda bez trzymanki w rollercoasterze na szynach, ale za to z jakim rozmachem. Do czego można się przyczepić: nie wykorzystany potencjał egzo-szkieletu, który mówiąc szczerze, miał odgrywać większą rolę w kampanii singlowej…

 

Skaczcie do góry jak… lub gińcie !

…I odgrywa, ale nie w kampanii tylko w multiplayerze. Do tej pory mapy w każdej części Call Of Duty dawały ograniczone możliwości walki w pionie, tym razem jednak dzięki egzo-szkieletom zabawa przenosi się na inny poziom. Jeśli nie skaczesz, nie używasz egzo, to po prostu najzwyczajniej w świecie giniesz, najgorsze jest jednak to, że częściej niż dotychczas. Ze względu na rozbudowę map w górę, akcje wykonywane przez profesjonalnych graczy to istne szaleństwo, tutaj trup ściele się gęsto i szybko, jeśli polujesz na przyzwoite K/D ratio – naucz się dobrze skakać i wykorzystywać umiejętności egzo-szkieletu. Jest jeszcze jedna ciekawostka – studio deweloperskie dosłownie „wycięło” możliwość quick-scoopingu, czyli strzelania ze snajperki z „biodra” – w końcu. Oprócz tego jest jeszcze coś, do czego czepiam się jak rzep do psiego tyłka, respawny które są niedopracowane, co często wypominam przy okazji debatowania na temat innych tytułów z rozgrywką w sieci. Tutaj zabijasz delikwenta, po czym pojawia się on za Twoimi plecami i pakuje ci kulkę, a raczej cały magazynek w czerep.

Jeśli chodzi o rozbudowę wirtualnego żołnierza, to istny arsenał możliwości, od płci poprzez kolor skóry aż do wyboru butów. Mało tego, Sledgehammer rozbudowało również ilość slotów względem BO2 z 10 do 13, więc można więcej, 3 dodatki do broni głównej, proszę bardzo, 4 granaty zamiast zrzutów zaopatrzenia, oczywiście jest taka możliwość, wolisz biegać z dwiema wypasionymi giwerami, bez granatów i perków – proszę bardzo, itd. Z bananem na twarzy zagrywam się w multi, pomimo wielu błędów i lagów (dedykowane serwery na nowej generacji… hmmm, czekam na poprawki) to nadal jeden z tytułów, w których zarywam nocki z elitą. Z żalem jednak odchodzę od MW3, które do tej pory było moim nr 1 jeśli chodziło o rozgrywki multiplayerowe (za dużo cheaterów).

 

V Muza

Pierwsza nuta, pierwszy track, cisza… druga nuta, drugi track… Powalony na glebę, gryzę beton i sam nie wierzę własnym uszom, a zachowanie równowagi w przypadku odsłuchu utworu pt. Draconian Dream od Audiomachine na systemie 7.1 na pełnej mocy lub profesjonalnych słuchawkach, pokazuje czego potrafi dokonać fenomenalny team w składzie Paul Dinletir oraz Kevin Rix.

Na dokładkę jakby było wciąż mało, brytyjski kompozytor w skórze samego fetyszysty – Harry Gregson-Williams, czyli po latach powrót do korzeni, na to czekali fani, a może tylka Ja? 

46 cyfrowych kawałków to dużo, ale nie w przypadku tego soundtracku – tutaj jest krótko, zwięźle i mocno na temat, w sumie 76 minut elektroniki i budowania klimatu. Temat zamyka „We Are Atlas”, który jest heroiną dla uszu. KUDOS!

 

Pobudka Kompania

Czy popełniony powyżej wywód na temat COD:AW, jest powodem do wspólnego zakrzyknięcia, jak prawdziwi Marines z dywizji 101: Hoorah! Jest to zdecydowanie inne podejście do tematu, ze znanymi z wielu innych tytułów (pominę wymienianie poszczególnych, marki również należą do Activision) rozwiązaniami, które pomimo przejedzenia, sprawdzają się w praktyce.

Sledgehammer ma cały czas ręce pełne roboty (ze względu na wierną rzeszę fanów / graczy), a za tym idzie kilka łatek i poprawek do wydania. Oprócz wymienionych powyżej wywodów, więcej grzechów nie pamiętam, a poza tym to jedno z lepszych Call Of Duty od lat.

Łukasz PADRE Bartnicki

Oceń bloga:
1

Atuty

  • Postać Jonathana Ironsa, którego gra jak zawsze oryginalny i wspaniały Kevin Spacey
  • odejście od wojny współczesnej
  • budowanie klimatu (jest fabuła)
  • muzyka w tle

Wady

  • to stary dobry COD
  • ten sam ulepszany "silnik" graficzny od lat
Padre

Padre

To kawał dobrego kodu (Coda) do ogrania, ze względu na fabułę, bohaterów oraz sposób prowadzenia historii i budowania klimatu z przekozacką muzą!

9,0

Komentarze (1)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper