KARCZMA - Granie po japońsku bez znajomości języka #2 - Dragon Shadow Spell

BLOG
581V
Astarell | 03.08.2014, 22:00
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
W tym odcinku chciałbym przedstawić grę Dragon Shadow Spell od nieistniejącej już firmy Flightplan. To chyba najładniejszy tactical-RPG jaki powstał na PS2, a być może w całej historii tego gatunku. Grywalnością bije na głowę nawet Final Fantasy Tactics a fabułą dałoby radę obdarować kilka gier. Polecam zagrać nawet bez znajomości języka japońskiego. 
Dreams are engaging in battle 
Cosmos is rising to fight 
Our world is neglected and falling 
Gaia, she screams in the night!
 
Oto alternatywna historia naszej planety. Był rok 1997 gdy Luiz Meihen odkrył substancję z czasem nazwaną "Matrix". Było to znakomite źródło energii, ale całkiem inne właściwości przyciągnęły uwagę ludzi. Materiał ten dawał się przekształcić w dowolny przedmiot zgodnie z wolą posiadacza, niestety mogły tego dokonywać tylko osoby mające odpowiednią wiedzę. Odkurzono więc stare zapomniane już księgi średniowiecznych mistyków, alchemia wróciła do łask, a wraz nią na świecie pojawiła się magia. Ludzkość dostała do ręki kolejny sposób na dokonanie własnej zagłady. Na szczęście bądź nieszczęście dla człowieka opatrzność czuwała. W wielu miejscach globu zaczęły nagle pojawiać się dziwne i niebezpieczne kreatury. Przylgnęło do nich miano Demonów, bowiem żadna konwencjonalna broń się ich nie imała. Skutecznym orężem przeciwko nowemu wrogowi okazały się być tzw. "Matrix Gears", lecz mogły się nimi posłużyć tylko wybrane osoby. Nowi obrońcy ludzkości nazywający siebie Variants, wcale jednak nie mieli zamiaru poświęcać się tylko temu jedynemu zadaniu. Poczęli łączyć się w grupy i realizować własne, często mroczne cele. Wiele z tych nowych stowarzyszeń przeszukiwało starożytne ruiny w poszukiwaniu Anima Mundi, czegoś bądź kogoś pozwalającego na przywołanie i kontrolowanie "Talizmanów" - starożytnych Demonów o praktycznie boskich mocach. Na drugim biegunie uformowały się inne, zwalczające tego typu praktyki. Zaczęła się cicha wojna o prestiż, pieniądze, bądź władzę nad światem...
 
 
 
On the verge of decay and destruction 
Hope is what keeps her alive 
Sending her plea to her people 
That nothing is written in stone
 
Przenieśmy się teraz o 10 lat do przodu. Japonia, rok 2007. Siedemnastolatek imieniem Kaito pod okiem swojego nauczyciela przyucza się do roli Varianta, a zarazem członka grupy Cypher Bank, do której należy również jego siostra - Tatuki. Nikt nie wie, że młodzieńcowi pomaga miniaturowy smok Suihi. Po krótkiej walce z podrzędnymi Demonami, Kaito czuje się wystarczająco na siłach by wraz z przyjaciółmi spenetrować pobliskie ruiny. Niestety napotykają tam Alchemików z grupy Uranos, którzy raczej nie chcą pozwolić odejść im żywym. Całe to zamieszanie budzi jednak uśpionego Talizmana, pogarszając znacznie już i tak nieciekawą sytuację. Tylko dzięki poświęceniu siostry nasz główny bohater oraz jego kompan Laika wynoszą cało skórę na karku. Ledwo odsapnąwszy zostają "przejęci" przez powietrznych piratów kapitana Spencera (porównania do Rogue Galaxy uzasadnione). Z uwagi na to, iż piraci też mają na pieńku z Uranosem, Kaito daje się namówić do współpracy w nadziei na okazję pomszczenia Tatuki. Nie wie, że sam stanie się też obiektem pożądania z uwagi na drzemiącą w nim tajemniczą siłę, o której zdaje się (do pewnego momentu) wiedzieć jedynie smok Suihi. Przy okazji jak zwykle uratujemy świat i rozwikłamy tajemnice dotyczące przeszłości naszego bohatera. Historia jak na grę taktyczną jest niesamowicie rozbudowania, dość powiedzieć, że czytanie (w moim przypadku raczej słuchanie) potężnej ilości dialogów zajmuje często więcej czasu niż same prowadzenie walk. Dodatkowo dochodzą wątki, gdzie w ogóle nie walczymy, a przyglądamy się jedynie rozmowom postaci obecnych na ekranie. O tzw. Private Actions nawet nie wspomnę... Napotkamy i przyjmiemy także do drużyny sporo nietuzinkowych osób, jak choćby Sarę, z pewnego powodu tytułowaną księżniczką, czy Therezę - szlachciankę, którą w swoje łapy próbuje dostać tajemnicza organizacja. Z męskiej części załogi oprócz Laiki w oczy rzuca się Gawain - ochroniarz Sary poszukujący zabójcy jej ojca, a także Arthur tenże właśnie morderca. Być może do gustu przypadnie wam też luzak Ra - przypominający typowego didżeja z dyskoteki dla ogłupiałych nastolatek wraz z jego ponętnymi towarzyszkami Bueną i Vistą. Summonerka Prinveil też jest nie od rzeczy, chociaż strasznie mazgajowata. Oczywiście nie wymieniłem wszystkich charakterów, bo to zajęłoby zbyt dużo miejsca, ale należy powiedzieć, że żaden nie został dodany w celu zapełnienia miejsca, a wręcz przeciwnie, każdy z nich nadaje ton opowieści i pełni w niej ważną rolę. Ogólnie fabułę przedstawiono w sposób "książkowy" dzieląc ją na rozdziały (a te na poszczególne "misje"), co w połączeniu z jej wielowątkowością upodabnia opisywany tu tytuł do gier typu "Visual - Novel" niż strategicznego jRPG. Naprawdę żałowałem, że bariera językowa nie pozwala zagłębić mi się w całą tę opowieść tak jakbym chciał.
 
 
 
 
See the sun 
See the sky 
Hear the whispers of the wind 
Take the time 
Live the dream 
Be the Anima Mundi
 
Jak wiadomo gry taktyczne przeważnie nie grzeszą urodą. Nie znaczy to oczywiście, że ich oprawa graficzna razi brzydotą, ale zwykle jest sterylna i uproszczona do znośnego wprawdzie, lecz jednak minimum. Tym bardziej więc przecierałem oczy ze zdumienia, gdy po obejrzeniu klimatycznego intro ukazało mi się przed oczami naprawdę śliczne tło z niesamowicie barwnymi i szczegółowymi awatarami rozmawiających postaci. To prawda, iż w wielu tytułach ten element też wygląda nieźle, jednak w tym przypadku naprawdę widać serce i wysiłki, jakie w swoją pracę włożyli graficy. Nie mamy tu ludzi ubranych jakby w jednolite czy jednoczęściowe "kombinezony", lecz w najprawdziwsze acz nieco awangardowe codzienne stroje. Widać na nich tak drobne detale jak guziki, fałdy, różnorakie wzory. Nasi modnisie nie stronią też od noszenia różnego rodzaju fetyszy bądź hi-techowe gadżety. Na pewno duże wrażenie robią tatuaże na ramionach Gawaina bądź śliczna i świetlista driada (?) o imieniu Saint Elmo. Zresztą umiejętne manipulowanie światłem, jako efektem graficznym tylko dodaje całej oprawie uroku. Pora już zejść z tematu statycznych obrazków i spojrzeć jak gra prezentuje się w "ruchu". Twórcom nie udało się wyrwać ze schematów, mamy więc dwuwymiarowe sprite'y umieszczone w środowisku 3D jak w Disgaei. Nie wyciągajmy jednak pochopnych wniosków DSS także w tym względzie bije wszystkie dostępne na PS2 strategy-JRPG na głowę. Śliczne wykonane i bogato zdobione figurki naszych wojaków są tak pełne życia, że ciężko wzrok oderwać. Nawet oczekując na swoją kolejkę przyjmują różne pozy, poprawiają ubranie, przeglądają broń, itp. Podczas akcji skaczą, biegają, ich ruchy wyglądają na naturalne, a przynajmniej nie mamy wrażenia, że przemieszczają się sztywno jak kołki. Oczywiście każda z postaci walczy też na swój sposób, co jeszcze bardziej je wyróżnia. Wszystko powyższe dotyczy też naszych oponentów, chociaż osobiście wolałbym by ich różnorodność była większa. Są to różnego rodzaju demony, bazyliszki, roślinki, świnie na dwóch nogach, ogniki bądź duszki. Czasem trafi się jakiś latający stwór czy krystaliczny golem. Otoczenie, gdzie przyjdzie nam walczyć/ eksplorować również zostało zaprojektowane z dbałością o detale. Nie należy się wprawdzie spodziewać czegoś na miarę Valkyrie Profile 2, lecz tak pięknych i zróżnicowanych lokacji nie znajdziecie w innych grach z tego gatunku na PS2. Zresztą obejrzyjcie poniższe obrazki. Niestety odbyło się to kosztem ich powierzchni, więc w odwiedzanych miejscówkach lęk przestrzeni nam raczej nie grozi. Terenów otwartych jest niewiele, przeważają raczej miejsko-wiejskie bądź ruiny. Nie da się jednoznaczne określić stylu grafiki. Jest to mieszanka chyba wszystkich możliwych epok począwszy od średniowiecza poprzez renesans, barok, secesję, a skończywszy na współczesności bądź bliskiej przyszłości. Zobaczyć rycerza obsługującego laptopa - bezcenne. Ciekawie prezentują się też widoki gdzie mistyka miesza się z wysoko rozwiniętą techniką. Wizualizacje zwykłych ataków czy czarów nie powalają, ale "spec-skillów" już tak i potrafią nieźle wgnieśćw fotel. Gdybyśmy mogli tylko oglądać je nieco częściej... Zaimplementowano też kilka wysokiej jakości filmików anime. Menusy rozmieszczone są zgrabnie i nie ma żadnego problemu z domyśleniem się do czego dana zakładka służy.
 
 
 
 
Oprawa muzyczno-dźwiękowa też prezentuje wysoki poziom wykonania, przynajmniej dla osób dobrze czujących się klimatach techno, rapu czy disco-polo, czego szczerze nienawidzę ale akurat w tej grze mnie nie przeszkadzały. Tematów muzycznych jest dość dużo. Trafia się również rock, bądź nieco poważniejsze melodie wtedy gdy jest to konieczne. 90% dialogów jest dubbingowanych, co bardzo pomaga osobom nieznających japońskiego w piśmie a rozumiejących go jedynie w mowie. Ja w ogóle nie znam języka Kraju Kwitnącej Wiśni, jednak zawsze to lepiej posłuchać rozmów niż bezmyślnie przeklikiwać dialogi, których jak wspomniałem jest zatrzęsienie. Aktorom podkładającym głosy nie mam nic do zarzucenia, choć pewnie dziecinny głos Sary odstraszy pewną ilość potencjalnych graczy. Odgłosy pola bitwy też mogłyby być bardziej zróżnicowane.
 
 
 
 
Clouds are beginning to muster 
Oceans are stirring beneath 
Life as it was may be lost now 
'Cause Gaia, she screams in the night!
 
DSS ma jeden z najprostszych systemów prowadzenia potyczek zbliżony nieco do tego zaimplementowanego w Final Fantasy Tactics, lecz o wiele przyjemniejszy. Idźmy jednak po kolei. Do walki wystawiamy maksymalnie sześciu bohaterów. O kolejce ruchu naszych wojaków i wroga decydują współczynniki szybkości. Jego zasięg pokazują odpowiednie pola. Rodzaj i zasięg ataku zależy od posiadanej Matrix Gear. Jedne postacie atakują z dystansu (ale nie zawsze z tej samej odległości!), inne natomiast podchodzą blisko przeciwnika ale za to mogą zadawać ciosy w dowolnym kierunku nawet na skos. Niektóre mogą też razić większą grupę oponentów. Podczas bitwy zdobywamy punkty, o ile w zwykłych potyczkach nie mają one większego znaczenia, to jednak podczas tzw. "Sądu Bożego" ich jak największa ilość jest celem samym w sobie. "Sąd Boży" (Judgement Battle) to specjalny rodzaj potyczki, gdzie dzięki odpowiedniej ilości punktów zdobywamy drogie przedmioty oraz otrzymujemy dostęp do dodatkowych scenariuszy. Istnieje jeszcze coś takiego jak batalie w "Heaven Doors". W tym trybie zarówno my jak i przeciwnicy mamy wspólną pulę punktów ruchu i musimy pokonać wyznaczony cel, nim ulegnie ona wyczerpaniu. Kreatury do wybicia często zajmują więcej niż jedno pole, a same Talizmany zajmują kwadrat 6x6 heksów i taki także jest ich zasięg ataku, dzięki czemu w ekstremalnych przypadkach mogą z miejsca uśmiercić całą drużynę. Z drugiej strony są łatwym celem dla bohaterów używających broni długodystansowej bądź magii. Same Matrix Gears mogą wyglądać jak zwykły oręż typu miecze czy kostury; lecz w roli broni wystąpią także: łyżworolki, parasol, przerośnięta łyżeczka do herbaty bądź ręczna wyrzutnia rakiet. W trakcie swojej kolejki akcji, zarówno my jak i nasi przeciwnicy mają do wykorzystania po 2 punkty AP najczęściej przeznaczane na ruch i atak. Niekoniecznie musi być to w tej kolejności, więc gdy od razu zadaliśmy cios komuś z wrażej zawsze możemy jeszcze uciec. Lecz co zrobić gdy "special-skill" wymaga np. aż 5AP? Uruchamiamy wtedy specjalny tryb zwany "party-mode", podczas którego część bądź całość naszej drużyny zostaje od razu oddana pod naszą komendę, a oczka AP poszczególnych jej członków sumują się. Teraz wystarczy się tylko zdecydować czy całą pulę wykorzystamy na "odpalenie" potężnego "combosa" bądź zaatakujemy w normalnym trybie wykorzystując nadprogramowe kolejki ruchu. Ekwipunku w grze oprócz środków leczących jako takiego nie ma, więc problem jego kompletowania właściwie odpada.
 
 
 
 
On the edge of the ending eternity 
Hope is what keeps her alive 
Sending her plea to her people 
That fate can be altered somehow
 
Podczas walki punkty doświadczenia zbieramy do wspólnej puli, a po bitwie rozdzielamy je według uznania wśród walczących członków naszej drużyny. Postać, która zabije przeciwnika dostaje jego energię życiową, a mając jej odpowiednią ilość wykupuje sobie odpowiednie umiejętności. Zbieramy też punkty BP potrzebne do uruchamiania trybu Party Mode oraz wykonywania "combosów". Każdy z bohaterów ma pewną liczbę slotów, gdzie umieszczamy odpowiednie umiejętności. Można podzielić je z grubsza na pasywne - zwiększające statystyki oraz aktywne czyli zaklęcia. Daje to nieco możliwości kombinowania, wprawdzie członkowie drużyny mają różne predyspozycję, nic jednak nie stoi na przeszkodzie by Therezę zamienić w wojownika, a Kaito np. w maga, choć logicznie rzecz biorąc byłoby to bez sensu. Liczba slotów jest oczywiście ograniczona i co jakiś czas wymieniamy ich zawartość na efektywniejszą. Nie ma też pieniędzy jako takich. Przechadzając się po naszym Phantom Ship (latającym okręcie) bądź odwiedzając różne miasta między innymi Augsburg i Venezuelę (Wenecję) zbieramy różnokolorowe kryształy. Wiele z nich umieszczone jest w trudnodostępnych miejscach i by do nich dotrzeć skaczemy po umieszczonych tu i ówdzie platformach tak jak w typowej zręcznościówce. Niewielką ich ilość dostajemy też po bitwach oraz za uczestnictwo w minigrach. Z uwagi na przeznaczanie tych kryształów nie ma sensów używać słowa "kupić". Gdy chcemy zdobyć jakiś przedmiot udajemy się do alchemika w Augsburgu, który za pewną ilość tych kulek nam go zsyntezuje. Pracownia alchemiczna to bardzo ciekawe miejsce. Nabędziemy tu nie tylko eliksiry lecząco-wzmacniające ale także różne usprawnienia rozgrywki, dostęp do minigier, dodatkowe platformy, możliwość dotarcia do trudnodostępnych bądź ukrytych miejsc i tak dalej. Mamy też tu patent z Disgaei. Pracownia również zdobywa poziom doświadczenia przy okazji wzbogacając swój asortyment. Niestety często będziemy cierpieć na chroniczny brak "gotówki", a jedyną sensowną metodą jej zdobycia jest uczestnictwo w zaimplementowanych zabawach jak np. "Flower Garden" - roznoszenie na czas kwiatów mieszkańcom Augsburga. Bardzo przyjemne chociaż z czasem nużące. Jak wspomniałem wcześniej, rozgrywka dzieli się na rozdziały, a te misję. Zadania oznaczone literą "M" są obowiązkowe. Reszta to albo "Private Actions" bądź potyczki pozascenariuszowe, do których uzyskaliśmy dostęp za dobry wynik podczas "Sądu Bożego". Mamy wtedy m.in. możliwość walczenia przeciwko naszym towarzyszom. Istnieje jeszcze coś takiego jak "Heaven Doors" opcjonalna podzielona na piętra lokacja w teorii mająca służyć jako miejsce treningu dla naszego stadka. Ten element nie bardzo się udał, o czym trochę niżej.
 
 
 
 
A star on the night sky 
Guiding her hopes 
Her dreams are in motion 
A sign of light 
All will be well again
 
Tytuł ten nie zawiera wprawdzie poważniejszych wad, lecz kilka irytujących niedociągnięć wpływających na jego ocenę. Jednym z nich jest praca kamery. Podczas walki wprawdzie wszystko jest w porządku. Obracamy ją i przybliżamy (prawie) dowolnie. W trybie eksploracji natomiast kamera jest statyczna pokazując wszystko w rzucie izometrycznym. Ciężko przy takim ustawieniu skacze się po platformach by dostać się do kryształów. Nie ma możliwości łatwego określenia jak względem siebie są one położone. Częste upadki są szalenie denerwujące. Z innej beczki. Brak możliwości szybkiego przewijania bądź pominięcia dialogów, których przed i po każdej potyczce mamy niespotykaną ilość. Po udanie zakończonym starciu nie ma możliwości natychmiastowego zapisu, więc przewijając tekst należy się modlić o uniknięcie nagłej przerwy w dostawie prądu. Wzgląd w statystyki bohaterów mamy tylko podczas wykonywania misji bojowej nim jeszcze potyczka się rozpocznie. To samo tyczy się wymiany umiejętności. Podczas walki nie ma też możliwości szybkiego zapisu gry, ale tego się już nie odczuwa, ponieważ poziom trudności rozgrywki jest raczej niski. Nie ma też gdzie za bardzo zbierać dodatkowego doświadczenia, bo nawet w "Heaven's Doors" dostajemy stosunkowo niewielkie ilości EXP.
 
 
 
 
'Cause I am the maker of miracles 
Chaos awake in my hand 
I am your fate 
I am darkness and light 
In my heart and in my soul I'm divine
 
Dragon Shadow Spell, mimo iż graficznie oraz ideowo przypomina takie gry jak Black/Zero Matrix bądź Summon Night/Story nie jest żadną kontynuacją tych serii ani "crossoverem". To całkowicie osobna produkcja, chociaż pewne umizgi i odniesienia do wspomnianych tytułów się znajdą jak np. popularna potyczka w kościele. Nasuwa się jednak pytanie czy produkcja ta to jeszcze prosty strategiczny "roleplej" czy jedynie nieco rozbudowana Visual Novel" a może coś pośredniego? W każdym razie jest to niesamowicie wciągająca pozycja dająca sporo przyjemności nawet bez znajomości języka japońskiego. Niestety umyka nam wtedy frajda z dokładnego poznawania fabuły. Jeśli jednak szukamy na PS2 czegoś podobnego do Final Fantasy Tactics ,a przy tym wyciskającego naprawdę wiele z "czarnuli", warto zainteresować się Dragon Shadow Spell. Skłonny byłem wystawić grze nawet maksymalną notę, ale wymienione wcześniej wady w sumie troszkę przeszkadzają. Mimo to ocena 9/10 jak najbardziej zasłużona. Język japoński nie był brany pod uwagę podczas jej wystawiania.
 
 
 
 
 
PS. W nagłówkach wykorzystano teksty szwedzkiej heavymetalowej grupy Dionysus, a mianowicie fragmenty takich utworów jak "Anima Mundi" i "Divine". 
 
 
 
 
Oceń bloga:
9

Komentarze (6)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper