Prawdziwy Król Przestworzy - Aero Elite Combat Academy (PS2)

BLOG O GRZE
598V
Prawdziwy Król Przestworzy - Aero Elite Combat Academy (PS2)
Pirx | 07.02.2014, 10:20
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W swoim gatunku Ace Combat od lat przebija popularnością wszystkie inne tytuły , ale czasem warto spojrzeć na to, co skrywało się w cieniu serii Namco. Tytuł Segi to gratka dla tych, którzy chcieliby polatać nieco bardziej na serio, ale odrzucają ich hardkorowe symulatory na PC. 

Choć renoma serii Ace Combat doznała w ostatnich latach małego uszczerbku, to nadal te dwa słowa stanowią wręcz synonim „gry samolotowej” na konsolach. Specjalnie nie używam słowa symulator, co zresztą nikogo nie powinno dziwić, bo seria AC nigdy nie miała z realizmem wiele wspólnego – Namco stawiało przede wszystkim na miodność rozgrywki, okraszonej dodatkowo świetną muzyką i całkiem zjadliwą, ciekawie pokazaną fabułą. Formuła jak widać, przez te wszystkie lata się sprawdza - już za rok będziemy mogli świętować 20 rocznicę ukazania się pierwszej części serii, Air Combat, na PSX.

 

Osobiście, zanim jednak zdążyłem zapoznać się z serią AC, miałem szczęście zagrać w inny tytuł, ambitny, ale zapamiętany jedynie przez nielicznych. Gra, której ze wszystkich konsolowych „samolotówek” najbliżej było do miana symulatora - Aero Elite Combat Academy prosto od Segi.

 

Właściwie była to już czwarta część serii AeroWings, znanej w Japonii jako AeroDancing, która początkowo ukazywała się wyłącznie na Dreamcasta. Charakterystyczną cechą AeroWings było to, że gra nie skupiała się na walce, ale na opanowaniu samolotu i wykonywaniu nim różnych figur w powietrzu, oferując przy tym model lotu, który mieścił się gdzieś pomiędzy symulacją a czymś bardziej przystępnym. Dopiero w części drugiej pojawiły się elementy militarne, zaś „trójka” ukazała się tylko w Japonii, oferując możliwość gry online.

 

Aż w końcu w 2002 roku, tym razem na Playstation 2, ukazało się Aero Dancing 4: The New Generation, przygotowane przez samo AM2 (m.in. seria Virtua Fighter). W Stanach tytuł zmieniono na Aero Elite Combat Academy, niestety, nigdy nie ukazała się wersja PAL. Jakoś tak się złożyło, że tytuł ten towarzyszy mi od pierwszego dnia posiadania Czarnuli, i mimo zawadzających tu i ówdzie krzaczków-robaczków (na początku miałem tylko wersję japońską) z miejsca stał się jednym z moich ulubionych.

 

Pamiętacie jak kiedyś w grach były porządne intra, które zapewniały was, jeszcze przed wciśnięciem start, że czeka was coś naprawdę dobrego? Aero Elite też takie miało.

 

 

Przyznam, do dziś odczuwam ciary, gdy pokazane jest wnętrze hangaru a w tle słychać silnik odrzutowy budzący się do życia. Intro od razu też pokazuje, że w grze jest sporo różnych maszyn – oprócz standardowych myśliwców, znajdziemy tu też samolot transportowy C-1, a nawet latającą amfibię US-1, do tego w grze zawarto też kilka helikopterów. Ogółem dostępnych jest ponad 20 różnych modeli, a jeśli policzymy ich poszczególne wersje, wyjdzie nam ich 61.

 

Na pierwszy rzut oka, osoba obeznana w serii Ace Combat może dostrzec kilka wad – choć dobór samolotów jest dość różnorodny to brakuje paru znanych modeli – zabrakło chociażby F-22 Raptor. Gra nie ma też tradycyjnego zestawu misji spiętych jakąś historią, głównym trybem gry jest zasadniczo tutorial, w którym krok po kroku uczymy się latać. Zaczyna się jednak od małego śmigłowca, do wojskowych myśliwców uzyskujemy dostęp dopiero po kilku pierwszych treningach. Oprócz takich podstaw jak robienie pętli zaliczymy też lądowanie na lotniskowcu (ktoś pamięta Top Gun na NESa?) a także naukę pionowego startu i lądowania za sterami AV-8B Harrier (w AECA uwzględniono tryb VTOL!).

 

Gdy już nabierzemy trochę wprawy w szkółce latania, możemy zabrać się za tryb Arcade, podjąć wyzwania w Aero Meet 2002 jak przelatywanie przez obręcze czy walki w powietrzu albo pobawić się bez ograniczeń we Free Flight. Co jakiś czas, w trakcie przemierzania menu, odezwie się alarm wzywający nas do podjęcia misji. W trybie Scramble czekają na nas różne losowe zadania – dostajemy informacje o zbliżającym się samolocie, który może naruszyć przestrzeń powietrzną naszej bazy. Celem misji jest jego identyfikacja i wykonanie dalszych rozkazów – może się skończyć jedynie na zrobieniu zdjęć, ale czasem będziemy zmuszeni do oddania strzału ostrzegawczego lub podjęcia walki.

 

To co odróżnia Aero Elite Combat Academy od innych „samolotówek” jak seria Ace Combat, Lethal Skies czy Airforce Delta to fakt, że tytuł Segi, kontynuując tradycję serii, stawia na bardziej realistyczny model lotu, choć nie jest to oczywiście taka symulacja jakiej można uświadczyć na tytułach PC. Stanowi coś w rodzaju hybrydy, tym niemniej posiada pewną głębie, której innym tytułom brakuje. Opanowanie samolotu zasadniczo nie jest specjalnie trudne (gorzej wypadają helikoptery, tu akurat AM2 nieco pokpiło sprawę), ale stanowi dużą odskocznię od chociażby Ace Combat, osoba przyzwyczajona do serii Namco przy przesiadce na AECA będzie musiała oduczyć się kilka nawyków.

 

Każdy samolot prowadzi się do tego wyraźnie inaczej, charakterystyka ich lotu nie sprowadza się po prostu do kilku statystyk. Bardziej realistycznie wygląda też kwestia uzbrojenia – kiedy w AC mamy do dyspozycji dziesiątki jak nie setki rakiet, w AECA samoloty mogą udźwignąć tylko tyle, co ich rzeczywiste odpowiedniki – tak więc jeśli startujesz z 750 nabojami w magazynku, a pod skrzydłami trzymasz tylko 4 rakiety to lepiej, żebyś to wszystko dobrze wykorzystał. Samoloty zużywają też paliwo (można wyekwipować dodatkowe zbiorniki) co zmusza do, nazwijmy to, ekonomicznego latania – jeśli cały czas będziemy śmigać na dopalaczach to szybko spalimy wszystko co było w zbiorniku, po czym wesoło spadniemy na ziemię. Do tego jedno trafienie rakiety może wystarczyć aby nas wyeliminować. To wszystko sprawia, że pojedynki w powietrzu są bardziej wymagające i intensywne, ale sprawiają dużą satysfakcję i nieraz zapadają w pamięci.

 

Mnie przypomina się jedna z misji, w której bardzo długo nie mogłem zdjąć wrogiego samolotu, przez co szybko wykorzystałem prawie całą amunicję a do tego w międzyczasie odniosłem obrażenia przez co zaczęło wyciekać paliwo. Mając ostatnie kilkadziesiąt naboi w magazynku, wykonując kolejne piruety w powietrzu starałem się utrzymać na ogonie przeciwnika, czekając na tą jedną, idealną okazję, kątem oka nerwowo spoglądając na wskaźnik paliwa, który niebezpiecznie szybko zbliżał się do wartości 0%. W końcu udało mi się dopaść ofiarę, celnie pakując w nią ostatnie kule zanim pilot maszyny wykonał kolejny zwrot aby uniknąć zderzenia z wodą, w której sam o mało co nie wylądowałem. Z  niemal opustoszałym bakiem udałem się w kierunku już dość oddalonej wyspy, na której mieściła się baza i upragniony pas startowy. Przed samym lądowaniem, ze zbiornika ubyła ostatnia kropla paliwa, ale udało mi się dotknąć kołami asfaltu zanim moc silnika spadła do zera, co jeszcze kilkaset metrów wcześniej sprowadziłoby mój samolot do wodnego grobu.

 

Potem to wszystko mogłem obejrzeć w świetnie zrealizowanym trybie replay. Zachwyca przede wszystkim bogactwo dostępnych kamer (jest ich dosłownie kilkadziesiąt). Co więcej, powtórki oferują nam podgląd na całą misję/lot (a nie tylko ostatnie kilka minut) i oczywiście można je sobie zapisać.

 

AECA oferuje dużo swobody i nie zmusza gracza do ciągłego uczestniczenia w walce. Można spokojnie wybrać sobie samolot, ulubioną lokację (a także porę dnia), wystartować, wykonać parę akrobacji w powietrzu i przeprowadzić udane lądowanie. Niby niewiele, ale takiej opcji „swobodnego lotu” nadal wiele konsolowych tytułów nie oferuje. Jeśli jednak chcemy się pojedynkować, można oczywiście dobrać sobie przeciwników według własnego uznania (np. organizując ustawki F-16 kontra Mig-29). W porównaniu do serii AC mamy tu do czynienia niemal z sandboxem.

 

Najbardziej podoba mi się w Aero Elite Combat Academy to, że latanie samo w sobie jest daje dużo satysfakcji i frajdy. Zawsze lubię ten moment, gdy po udanym wykonaniu misji w trybie Scramble udaję się z powrotem do bazy aby sprowadzić samolot na ziemie. Co wcale nie jest wymagane – w każdej chwili można wcisnąć start aby automatycznie misję zakończyć, ale nigdy nie odmawiam sobie tej przyjemności aby ukoronować wykonane zadanie perfekcyjnym lądowaniem. AECA to gra, która skupia się przede wszystkim na niuansach związanych z samą kontrolą samolotu, a dopiero w drugiej kolejności na aspektach militarnych. Zamiast setek przeciwników i nieustającej akcji, otrzymujemy bardziej wyszukane, realistyczne sterowanie, do tego widać, że ten tytuł robiła ekipa zafascynowana tematyką lotniczą. W grze znalazło się nawet odwzorowanie zjawisk black/red-out – gdy przesadzimy z przeciążeniem (tak koło 9G) ekran nieco przyciemnieje (co symuluje odpływ krwi z mózgu), a utrzymując ten stan przez dłuższą chwilę na moment zobaczymy czarny ekran i stracimy kontrolę nad samolotem. Analogicznie przy „negatywnym G”,  przez wzrost ciśnienia w gałce ocznej obraz zrobi się czerwony. W AECA znalazł się też rozbudowany słowniczek pojęć lotniczych, każdy samolot ma dość szczegółowy opis, widać też dbałość o różne szczegóły – np. gdy przekroczymy barierę dźwięku w czasie deszczu, wokół samolotu utworzy się obłok pary wodnej.

 

Aero Elite Combat Academy okazało się niestety ostatnią odsłoną serii. W zasadzie jedynym tytułem, który starał się pójść w ślady produkcji Segi był Energy Airforce Aimstrike (także na PS2; przyznam, że sam jeszcze nie grałem) od Taito, które potem stworzyło też Over G Fighters na X360 (szkoda, że tylko na X-a), ale to było w 2006 roku, a żadna z tych gier nie cieszyła się wielką popularnością, podobnie jak AECA. Minęło więc 8 lat i godnego następcy nie widać – w międzyczasie oprócz kolejnych odsłon Ace Combat ukazały się dwie części H.A.W.X, które prezentowały podobne podejście do tematu, co seria Namco. Następcy AECA nie było więc już od dawna, i niestety nie widać na horyzoncie żadnej gry na obecne sprzęty, która oferowałaby coś podobnego. Tym samym tytuł Segi do dziś pozostaje czymś unikatowym na konsolowym rynku, i nadal jest obowiązkowym tytułem dla każdego, kto lubi od czasu do czasu wcielić się w rolę pilota.

 

Muzyka z gry:

 

 

 

Kilka replayów:

 

Oceń bloga:
5

Komentarze (3)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper