Gamescom 2014 - Kilka słów o...między innymi "Assassin's Creed: Unity" i "Dying Light" Oraz podsumowanie targów.

BLOG
5073V
Gamescom 2014 - Kilka słów o...między innymi "Assassin's Creed: Unity" i "Dying Light" Oraz podsumowanie targów.
Delly1992 | 18.08.2014, 02:25
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Ciąg dalszy relacji z Gamescom'u i podsumowanie imprezy.

    Zacznę od relacji ze sprawowania się samochodu podczas podróży aby rozwiać wszelkie wątpliwości. Auto spisało się nader dobrze, bez komplikacji, holowania, mechanika i tak dalej. Bezpiecznie (bo bez wypadków) dojechaliśmy tam i z powrotem, tak że TATA RuleZ.

    Podczas szturmowania boksów wypchanych po brzegi konsolami, telewizorami i przede wszystkim graczami, naszą ofiarą padł między innymi "Assassin's Creed: Rouge". Gra zmierza tylko i wyłącznie na konsole poprzedniej generacji.

    Kod pozwolił nam na stoczenie batalii morskiej, zwiedzenia przybrzeżnego miasteczka rodem z "Black Flag", oraz przemierzenie terenu pokrytego lodem i śniegiem. Gra czerpie garściami z dwóch ostatnich części. Jedyną nowością która przykuła moją uwagę, były kry które mój statek dzielnie kruszył, oraz ląd pokryty bielą. Niestety zanim zdążyliśmy zaznajomić się z tym odkryciem, usłyszeliśmy klaskanie za plecami które informowało o ustąpieniu miejsca kolejnym chętnym. "Rouge" prezentuje się przyzwoicie, mimo powielenia rozwiązań z poprzedniczek. Jednomyślnie podsumowaliśmy "nie jest źle, ale nie ma szałumoże scenariusz będzie interesujący ?

    Jedną z zaprezentowanych nam gier był "Assassin's Creed: Unity". Szkoda że nie było to grywalne demo, a po pokazie nikt nie wyskoczył z hasłem "mogę teraz ja?" - jak w ogóle to jest po niemiecku ?

    Kolejna część serii zmierza na konsole nowej generacji, co pozwala mieć nadzieję na rasową "Next-Genową" produkcję. Otwarty świat oferuje nam dodatkowo poruszanie się po nowej płaszczyźnie, mianowicie wnętrzach niektórych budynków. Stworzenie zabudowań w skali 1:1 było świetnym posunięciem, widoki z dachów potrafią nacieszyć. Spory nacisk położono na ruchy bohatera, które teraz wyglądają bardziej realistycznie. "Ubisoft" w tym celu zatrudnił nawet specjalistę od "Parkour'u". Grafika natomiast zalicza tendencję spadkową w porównaniu do tej z targów E3. Podczas rozgrywki oczy niczym małe szpileczki kuły spadki płynności Gameplay'u oraz błędy podczas prezentowanych walk. Ogrywany kod pokazywał przykładowe zadania, niezmiennie taktujące o kradzieży, śledzeniu i zabójstwie.

    Wychodząc z boksu w którym miała miejsce prezentacja, byłem nieco rozczarowany. Jakiś czas temu czytałem artykuł że "Grafika w Assassin's Creed: Unity zatrze granice między filmem a grą". Jeżeli czytaliście ten sam artykuł, pora wyzbyć się złudzeń, jedyna rzecz która ulega "zatarciu" w serii to powiew świeżości.

    "Techland" zadbał o swój kawałek Niemieckiej ziemi zarówno w strefie "Entertainment" odpowiadającej za prezentację gier, jak i "Business" gdzie między innymi odbywały się pokazy zamknięte. Rodakom udało się nas zachwycić, aby niedługo później nas rozczarować.

    Na jednej z hal było stoisko z dostępnym grywalnym demem "Dying Light" kolejna produkcja spod znaku "Zombie Apocalypse". Z przyjemnością muszę stwierdzić że gra ma do zaoferowania więcej niż dobre hasło promujące (good night, good luck). Naszym zadaniem było przemierzyć skrawek sandboksowego miasta, aby oczyścić i zabezpieczyć pewien sektor. Ekwipunek pozwalał nam na dzierżenie kija baseball'owego, podręcznej siekiery, granatów, noży do rzucania oraz pistoletu. Dodatkowo w starciu z umarlakami można użyć wyłącznie rąk i nóg, które wcale nie są bezużyteczne. Coś czego nigdy nie uświadczyliśmy w tego typu grach to system "Parkour" rodem z "Mirror's Edge". Nasz bohater potrafi skakać między dachami, wspinać się na mury oraz ślizgać pod przeszkodami co znacznie uprzyjemnia rozgrywkę i daje ciekawe możliwości. Zombie jak to zombie, snujące się po ulicach nie są większym zagrożeniem, można biegiem pokonywać ich nawet większe grupy. Hałas jednak wpompowuje w rozkładające się ciała nieco wigoru, umarlaki są "Żywsze" poruszają się szybciej, a odpowiednio rozdrażnione będą starały się znaleźć do nas drogę. Nowy typ przeciwnika napotkaliśmy w sektorze do którego nas wysłano. Sporych rozmiarów truposz odziany w uniform robotnika, trzymał w dłoniach niemały młot. Tacy przeciwnicy z łatwością mogą konkretnie nas poharatać, ich siła przedkłada się jednak na wolniejsze ruchy. Okładanie olbrzyma kijem baseball'owym było mało efektywne, więc zaryzykowałem wzbogacenie jego gnijących wnętrzności o sporą dawkę ołowiu, co skutecznie przywróciło zwłoki do stanu pierwotnego. Gra zaprezentowała nam jedynie sposób rozgrywki za dnia, podobno noc znacznie zmienia sposób grania.

    Spodobało mi się to, co zaprezentowało sobą "Dying Light". Spodziewać możemy się konkretnej sieczki i tryskającej juchy z ciekawym systemem przemierzania świata. Fabularnie pewnie rewolucji nie będzie, na próżno więc szukać tam głębokich i zapadających w pamięć postaci. Jeżeli gry nie kupię na premierę, to pewnie niewiele później.

    Następnego dnia zostaliśmy zaproszeni przez "Techland" na zamknięty pokaz "Hellride". Gra była pierwszy raz prezentowana na nowym silniku. Walcząc z nudą i sennością oglądałem grę prezentującą dokładnie to samo co "Dark Messiah" 20 lat temu. Nie wiem kto zdecydował się tak uwstecznić, ale "Dark Messiah" dodatkowo miał to coś, czego brak nowej produkcji Polaków. Ten pierwszoosobowy Hack 'n' Slash nie może się udać, poza przeciętnie wyglądająca grafiką nie posiada nic, co zatrzymało by mnie przed wypier.....wyciągnięciem tej gry z czytnika. Dodam jedynie że gra zmierza na nowe generacje konsol i PC.

    Jako fan koszykówki nie mogłem przejść obok stanowiska "2K" gdzie można była ograć jedną kwartę meczu w "NBA2K15" obojętnie. 

    Wszelkie gry sportowe mają to do siebie, że od poprzedniczek różnią się najczęściej w niewielkim stopniu. Kolejna odsłona "NBA" nie jest wyjątkiem. Grafika jak i fizyka gry w niewielkim stopniu przewyższa tę z poprzedniej odsłony serii. Tym razem twarzą koszykówki stanów zjednoczonych został Kevin Durant, zdobywca nagrody Most Valuable Player (MVP). Zawsze zastanawiało mnie, czy statystyki zawodnika z okładki gry są wiernie odwzorowane jak w przykładowo poprzedniej części, gdzie jego miejsce na okładce zajmował inny zawodnik. Rozumiem że MVP to nie przelewki, i za nic się tej nagrody nie dostaje. Ale widząc powyższy baner mój umysł mimowolnie nasuwa mi sceny gdzie KD gniecie parkiet razem z innymi zawodnikami bez względu na wszystko.

    PODSUMOWANIE TARGÓW

    Czas przyznać się do pewnej rzeczy. Mianowicie rozmach, wielkość i ogrom imprezy nieco nas przerosły. Dziś samozwańczy "wymarsz" dwóch śmiałków na własną rękę z zamiarem zawojowania imprezy dwoma aparatami i "Ausweis" (Tak Niemcy w swoim języku nazywają przepustki, w naszym przypadku prasowe) nie wydaje się takim genialnym pomysłem. Sporo czasu zajęło nam rozeznanie się w rozkładzie pomieszczeń, a tłum parenastu o ile nie paredziesięciu tysięcy ludzi w niczym nam nie pomagał. Staraliśmy się jak mogliśmy, ale miejcie proszę na uwadze - To nie było łatwe. Zdobyliśmy natomiast wiedzę potrzebną do uskutecznienia działań w przyszłości. 

    Same targi miały pewne mankamenty, wpływające negarywnie na ich odbiór przez nas (i pewnie nie tylko). Większość prezentacji była w języku niemieckim. Drugie największe targi MIĘDZYNARODOWE na świecie, a facet stojący z mikrofonem opisuje grę w swoim ojczystym języku, obserwując bacznie czy wszyscy go słuchają.....śmiechu warte......

    Na podobną przypadłość cierpiało jeszcze paru innych pracowników zasilających Gamescom, co wcale nie ułatwiało nam życia. Facet nie znający angielskiego, kierujący ludzi na odpowiednie parkingi, któremu trzeba się wylegitymować przepustką wysłaną nam z Niemiec w języka angielskim - mam wrażenie że ktoś tutaj miał spore poczucie humoru. Podobnie było z chęcią zagrania w "Until Dawn". Tłumaczę kolesiowi, że jesteśmy z prasy i musimy wejść przed kolejką, bo nie zdążymy zobaczyć niczego innego (w drugi dzień targów, gdy na halę zostali wpuszczeni ludzie posiadający bilety, prasa mogła wchodzić bez kolejek) facet z miną przekonywującą mnie, że zrozumiał co mówię poszedł po kogoś "z uprawnieniami". Po chwili zaprowadzono nas pod wejście do biura "Sony" ze słowami że "Tam możemy się zapisać" do dziś nie mam pojęcia gdzie. Na szczęście jego Angielski był niebo lepszy, gdyż po ponownym zobrazowaniu mu sytuacji ostatecznie zasiedliśmy przed konsolą.

    Nie widzieliśmy sensu w opisywaniu każdej gry w którą graliśmy, skupiliśmy się na tych najciekawszych i mamy nadzieję że doceniacie nasza pracę. W niedługim czasie pojawi się blog Darka uzupełniający moje podsumowanie i opisujący pozostałe gry. 

    Czy było warto ? Uważam że tak, niestety żadna gra nie spowodowała opadu szczeny. Jednak taka impreza dla każdego gracza to świetne przeżycie a towarzystwo jakie miałem w postaci Darka było naprawdę bezcenne. Cieszę się że udało nam się dostać do Kolonii, i żałuję że nie mogliśmy wracać po oficjalnym zakończeniu targów. Na pewno będziemy zapatrywać się na wyjazd w przyszłym roku, i pewnie rozejrzymy się za innymi imprezami tego pokroju.

    Ten wpis zamyka temat Gamescom 2014 z mojej strony. Mam nadzieję że przyjemnie czytało się wam nasze relacje, dziękujemy za wsparcie i zainteresowanie i przepraszamy za obsuwy w publikacjach blogów i filmów. Zostawiam was ze spora galerią zdjęć z imprezy bawcie się dobrze ! 

    No i wyczekujcie bloga Darka ;) ma jeszcze sporo ciekawych kąsków do opisania !

Oceń bloga:
14

Czy podobała się wam nasza relacja?

Tak
27%
Nie
27%
Pokaż wyniki Głosów: 27

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper