Recenzja: Hitman Rozgrzeszenie

Wiem, że gra ma już swoje lata, ale postanowiłem napisać tą recenzję, zwłaszcza, że po Far Cry 3 jest to kolejny tytułem, który mnie pozytywnie zaskoczył, choć z początku nie za bardzo się nim interesowałem.
Jak to było w przypadku FC3, tak samo tu, jest to moje pierwsze spotkanie z serią Hitman. Nie wiem nawet dlaczego nie miałem okazji zapoznać się z przygodami „Łysego”, zwłaszcza, że jest to jeden z moich ulubionych gatunków. To nic, kiedyś może nadrobię, bo ta część mi narobiła smaka na agenciaka i jak poprzednio dziękuje za PS Plusa, bo inaczej nie wiem czy bym zagrał w tą świetną produkcję.
Historia jest dość prosta. Jesteśmy płatnym super-zabójcą i dostajemy kolejne zlecenie. Naszym celem jest Diana Burnwood, informatorka i powiedzmy przyjaciółka naszego bohatera. Łysy jest twardym i bezlitosnym skurczybykiem, dla którego to tylko biznes, więc nie ważne kto jest celem, zlecenie to zlecenie. Likwidujemy laskę – w dość ciekawym miejscu – i automatycznie wplątujemy się w grubą intrygę sięgającą najwyższych szczebli agencji. Do polowania na 47 przyczyniło się to, że na łożu śmierci Diana prosi łysego by zaopiekował się pewną dziewczyną o imieniu Victoria – ponoć jest bardzo ważna. I na tym polega cała zabawa: ratujemy dziewczynę, rozpoczynamy śledztwo, nie dajemy się zabić i rozwalamy wszystkich, którzy włażą nam w drogę.
Początek gry to jest swego rodzaju tutorial, uczymy się co i jak, gdzie i kiedy, jaki i czym i w ogóle zapoznanie się z Agentem 47. Dobre dla osobników takich jak ja, którzy nie mieli styczności z Hitmanem. Pierwsze na co zwróciłem uwagę to to, że ta gra to „korytarzówka”, za którymi nie za bardzo przepadam. No może nie do końca korytarzówka, bo każda z lokacji oferuje poszczególne podrozdziały, które są ułożone w małe otwarte przestrzenie.
Co mamy robić? Likwidować cel i uciekać. W każdej lokacji jest ktoś, kogo musimy odesłać na tamten świat. I tu jest najlepsze – Jak to zrobimy? Bo sposobów na zabójstwo jest sporo i niektóre całkiem sprytne. Można oczywiście podejść do gościa i palnąć mu w łeb, ale gwarantuję, że długo nie pożyjecie. Dlaczego? Ano dlatego, że jest to mała powierzchnia, a wrogów jest dużo. No i oczywiście każda misja jest punktowana, więc warto uruchomić wyobraźnię. Nasz cel jest z góry nam znany, więc z zlokalizowaniem go nie ma problemu. Musimy poznać jego trasę, no bo oczywiście nie będzie sobie grzecznie siedział i na nas czekał. Jak zwykle zawsze ma koło siebie jakiś podwładnych, ochroniarzy itp. Najlepiej zbadać jego otoczenie, zobaczyć jakie rekwizyty są koło miejsc, w którym się przypadkowo zatrzymał. Zawsze jest kilka sposobów by gościa zabić, kilka na jedno z jego postojów. Możemy mu podać trutkę do kawy, zrzucić na niego paletę z cegłami, przypadkowo wepchnąć do kadzi ze smołą, zamienić rozpałkę do grilla na coś bardziej wybuchowego, spuścić na niego podnośnik z samochodem, czy rozlać benzynę, podpalić kiedy wejdzie i podziwiać jak tańczy w płomieniach. Sposobów jest dość sporo i dużo zabawy daje rozpracowanie każdego z nich. Oczywiście po każdej takiej widocznej akcji rozpoczyna się szukanie winowajcy. Jak nas nie widzieli to szybko znikamy. Inaczej kombinujemy jak się wydostać z lokacji.
Do dyspozycji mamy różnego rodzaju bronie i rekwizyty: butelki, cegły, młotek sędziowski itp. Każde użycie takiego „rekwizytu” wpada do statystyk przy podliczaniu naszych dokonań. Dodatkowo łysy może się przebierać, dzięki czemu ma możliwość swobodnego przemieszczania się. No prawie swobodnie, bo kiedy przechodzi koło osoby, która ma ten sam typ ubrania np. policjant, ten zaczyna mu się przyglądać, czy aby na pewno jesteśmy tym za kogo się podajemy. I tu dostajemy wskaźnik rozpoznawalności/widoczności. W zależności od stopnia trudności szybko się napełnia lub wolno. Dodatkowo mamy do dyspozycji „intuicję agenta”, która pozwala nam się ukryć (zasłania twarz ręką), czy widzieć przez ściany i lokalizować cele. Tu też w zależności od stopnia trudności zużywa się szybko lub wolno, na trudniejszych poziomach nawet go nie ma. Ten typ ochrony nie jest do końca niezawodny, bo gdy już odkryją nasze zamiary, dane ubranko jest już „spalone” i każdy przeciwnik będzie miał nasz rysopis. Dlatego poza ubraniami do uniknięcia przyłapania posłużą nam wszelkiej maści szafki, kanały wentylacyjne itp. Do nich możemy schować również osobnika, którego ogłuszyliśmy lub zabiliśmy.
Ważne do odnotowania są wyzwania jakie możemy wykonać podczas przechodzenia danej misji. Są aktywne tylko od normalnego poziomu, a tak w ogóle to zachęcam na grę w trybach eksperckich, bo dopiero wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa. Co to za wyzwania? Ano, przejście całej misji tylko w naszym standardowym garniturze, nie zabijanie nikogo (poza celem), znalezienie wszystkich przebrań, zabicie celu w specjalny sposób i tym podobne. Jest tego sporo i zmusza do kilkukrotnego przechodzenia danej lokacji.
Co jeszcze jest warte uwagi. Kontrakty online. Sam możesz zrobić misje i stworzyć z niej kontrakt, w który będą grać inni gracze i na odwrót.
Sprawy techniczne. Nie zauważyłem specjalnie, żadnych poważnych błędów. Są drobnice, jak mała ścinka animacji, ale zdarzyło mi się to może raz czy dwa. Z dźwiękiem był raz problem, ale poza tym nic wielkiego. Gra się przyjemnie. Graficznie wygląda to dość dobrze, można się dopatrzeć sztywności postaci, ale ogólne wrażenie wizualne jest bardzo dobre. Dla miłośników pucharków istna gratka, bo platyna nie wymaga zbytniego wysilenia się, jest bardzo prosta. Warto też wspomnieć o polskim dubbingu. Według mnie jest bardzo dobry. Szkoda, że nasi wydawcy nie starają się tak za każdym razem. W przeciwieństwie do FC3, polska ścieżka jest w wersji z PS Plusa.
Hitman: Rozgrzeszenie – może i liniowy, fabuła mało rewolucyjna, ale jest naprawdę bardzo dobrą grą. Tak dobrą, że przez ten tydzień nic innego nie włączałem tylko w pełni zanurzyłem się w historię Agenta 47. Możliwości wykonywania zleceń na różne ciekawe sposoby dawało mi mnóstwo radochy i chęci by je wszystkie sprawdzić. Z pewnością gra warta uwagi i szkoda by było ją przegapić. Ocena może troszeczkę zawyżona, ale za to, że mnie tak wessało na te kilkanaście godzin, należy się.