Weekendowe granie #81

W końcu można trochę posiedzieć w domu i popaczyć w telezor. Chyba...
Udało Wam się kiedyś zniszczyć wersję cyfrową gry? Tak jak robicie to z fizyczną kopią? Np, gnieciecie, marszczycie a potem wciągacie nosem i charkacie tym do toalety, albo za balkon na głowę jakiegoś przechodnia?
Nieważne. Ja to robię koniem. Wbiega do konsoli i depcze ją swoimi kopytami.
Po długiej przerwie w końcu sobie wracam do tego co tak bardzo lubiłem - PISANIE WG!!!!!!!!!!. Przez ten czas mimo tego całego bawienia się w Max Payne'a z trzeciej części (tyle że bez zabijania), udało mi się ukończyć parę tytułów i chyba warto o nich wspomnieć (choć to przecież i tak tylko mnie obchodzi). Pierwszym na pewno był [gra]White Knight Chronicles (PS3)[/gra]. Gra jest ogólnie dobra, nawet bardzo, ale znów nie wkracza za bardzo w żadne nowe rejony, przez co wypada totalnie standardowo w gatunku jRPG. Tym co sobą reprezentuje jest gdzieś w erze PlayStation 2. Tyczy się to przede wszystkim grafiki i fabuły, bo system walki mógłby być jeszcze nowatorski, gdyby nie to że choćby wcześniej [gra]Final Fantasy XII (PS2)[/gra] miał system walki w stylu zainspirowanym MMO. Tyle, że system w WKC jest o wiele mniej funkcjonalny. Ma dość sporo upierdliwych ograniczeń przez co głupia zmiana broni może być skrajnie niewygodna. Chodzi o to, że mamy trzy paski z pięcioma (czy ileś tam) miejscami do których wkładamy chciane przez nas umiejętności. Ważne że wśród tych umiejętności są najprostsze czynności jak zwykły atak, czy jakiś mały czar. Co więcej, aktualne zdolności przypasowane są do danej broni, dlatego jej zmiana na inny rodzaj niesie ze sobą zabawę w układanie nowego zestawu umiejętności. W FF12 było to o tyle fajniej rozwiązane, że wszystkie czary, ataki i umiejętności były po prostu w menu, po tym jak nacisnęliśmy X. Ale mimo wszystko nie narzekałem na to za bardzo, bo znów tak często nie zmieniałem ani broni, ani czarów. Ustawiłem sobie "15 niezmiennych" i to mi wystarczyło - nie ma jednak co ukrywać, że jest to dość spora wada. Dalej idą klisze z denerwującymi i przewidywalnymi bohaterami, fabuła która wiadomo jak się skończy itp, itd. Ale mimo wszystko gra wciąga, lokacje jakie przemierzamy wyglądają naprawdę super (szczególnie te na zewnątrz), muzyka brzmi wyśmienicie. No i nie musiałem ani razu zatrzymać biegu fabuły po to, aby podbić poziom postaci. Jeśli miałem problem, używałem zbroi Białego Rycerza - to jest zdecydowanie najmocniejszy punkt gry. Tak samo jak przepiękne przerywniki CGI - pojawiały się rzadko, ale jak już to NIEBO W ZIEMI. Fajnie że świat który przemierzamy jest tak obszerny i różnorodny - czegoś takiego oczekiwałbym właśnie od nowszej generacji. Tym bardziej że wszystko jest o wiele lepiej podzielone niż w "dwunastym fajnalu", gdzie co chwilę zmienialiśmy lokację. Ogólnie dziwne było to, że stworzyłem postać (bo gra daje taką możliwość), ale jak się okazało wcale nie jest to główny bohater, a raczej młotek który podczas scenek stoi gdzieś w tle i przygląda się wszystkiemu nic nierozumiejącymi oczyma. Oczywiście w milczeniu. No ale w końcu kiedyś w grze istniało multi, więc awatar miał jakąś rolę. Pocieszające jest to, że kreator postaci daje w miarę zadowalające możliwości oraz fakt, że zmiana uzbrojenia widoczna jest na bohaterach. Lubię takie szczególiki. W pewnym momencie, niedalekim od początku otrzymujemy takie cudeńko jak Crystal Camera. Pozwala to robić zdjęcia. Zarówno z perspektywy pierwszej osoby jak i trzeciej. Szkoda tylko, że można ich zrobić jedynie 30 i że w żaden sposób nie można ich zapisać na samej konsoli. Gdyby nie to, zamiast obrazka poniżej, mielibyście jedno z moich dzieł. Ogólnie dużo złego się naczytałem o tej produkcji. Że nudna, że bez wyrazu itd. Nic nadzwyczajnego w niej nie ma, to prawda. Ale ani razu się nie nudziłem i w gruncie rzeczy bardzo mi się spodobała. Szczególnie momenty z tytułową zbroją i jej design. Fanom gatunku polecam, bo to wciąż solidny przedstawiciel. Martwi mnie jedynie wizja wbijania platyny, bo ponoć wymaga jakichś 600h czystego grindu. Dobrze że można sobie w kółko fabułę przechodzić, ale sam nie wiem czy to dobry pomysł, skoro zajęła mi jakieś 30h.
Ukończyłem również [gra]Tomb Raider (PS3)[/gra]. Cóż, fanem serii nie jestem, grałem zaledwie trochę za czasów pierwszego PlayStation i te produkcje ogólnie mi się podobały, ale nigdy nie wciągnęły mnie na tyle by przez nie przebrnąć. A grałem w [gra]Tomb Raider III - Adventures of Lara Croft (PS One)[/gra] i [gra]Tomb Raider Chronicles (PS One)[/gra]. Gry nie dla mnie. Ale mimo mojej małej znajomości, widzę że nowy TR to całkiem inna gra. Największą jak dla mnie bolączką jest to, że gra jednak skupia się na akcji - do tego stopnia, że częściej rzuca nas w sam środek akcji niż choćby daje możliwość skradania. Za mało tutaj eksploracji (chyba że z naszego wyboru), chomikowania amunicji i zapasów, ogólnie dbania o swój tyłek, a za dużo wybijania ludzi, zjeżdżania po rzekach i gaszenia pożaru własnym ciałem. Na początku jest taki moment, że Lara przeprasza jakąś sarnę czy coś takiego za krzywdę (aby zjeść przeca), by potem zabić bez większych skrupułów setkę ZŁYCH ludzi. Fabuła to oczywiście nic nadzwyczajnego - ot, poszukiwanie przygód. Standardowi bohaterowie o typowych charakterach, którym na drodze stają typowe przeciwności. A taka Lara zbyt często obrywa tak, że nie może się podnieść, ale mimo to wstaje. Wygląda to tak, jakby twórcy chcieli zszokować odbiorcę. I może przez pierwsze kilkanaście minut tak to działa, ale szybko zaczyna męczyć czy nawet śmieszyć. Przepięknie prezentuje się grafika, design gry. Jest co podziwiać, bo widoki są naprawdę przepiękne i rozległe. Szczególnie gdy w końcu, o zachodzie słońca dotrzemy na jakiś szczyt. Modele postaci nie prezentują się jakoś nadzwyczajnie, ale pewnie zostały nieco poświęcone na rzecz widoczków. I mnie to cieszy. Tym bardziej, że zadbano o odpowiednie szczegóły odnośnie Lary. Jej wygląd zmienia się wraz z biegiem opowieści - jest coraz bardziej odrapana, nieraz w całości zalana (niekoniecznie swoją) krwią, a jej ubrania coraz bardziej brudne i postrzępione. Tak czy siak, nie byłem zbyt pozytywnie nastawiony do tej produkcji, ale już po dwóch godzinach stwierdziłem że jest dobrze. Grało się przyjemnie. To właśnie taka gra. Przyjemna. Szkoda tylko, że poza kilkoma momentami mało satysfakcjonująca. Ot, wystarczy poświęcić czas i gierkę mamy zaliczoną - mówię tu o normalnym poziomie trudności, trudniejszy sprawdzę w przyszłości. Denerwują mnie takie rozwiązania jak te, że idąc po belce nad przepaścią nie można stracić równowagi i spaść, no chyba że samodzielnie z niej zeskoczymy. Choć trafiło się kilka większych sekwencji strzelanych, w których zdarzyło mi się legnąć. Ogólnie z chęcią sprawdzę zbliżające się [gra]Rise of the Tomb Raider (PS4)[/gra] jak już wyjdzie i może nawet resztę serii. [gra]Tomb Raider (PS3)[/gra] oceniłem 7.5/10 głównie za braki gameplayowe i zbyt dużą zmianę klasycznej koncepcji. Teraz pozostało multi i w przyszłości zdobycie platyny.
Wziąłem się również i ostatecznie ukończyłem kampanię w [gra]Battlefield 3 (PS3)[/gra] i muszę przyznać, że zostałem pozytywnie zaskoczony. Po tragicznym [gra]Battlefield 4 (PS3)[/gra] spodziewałem się najgorszego, tym bardziej że zacząłem na wysokim poziomie trudności. Fabuła to ogólnie nic nadzwyczajnego, momentami była wręcz głupia czy absurdalna, ale z kolei przyjemnie się to śledzi i wiadomo że to tylko zapychacz pomiędzy kolejnymi misjami. Najfajniej się gra, choć początki i kilka późniejszych momentów były naprawdę trudne. Ginąłem jak zarzygany pies i nie wiedziałem co jest grane. Do tego jeszcze miałem problem z padem od PS3, przez co moja postać przez cały czas lekko sunęła do przodu i często wychylałem się zza osłony. Co za dziadostwo. Tak czy siak, gdyby nie strzelało się tak przyjemnie to gra poszłaby do kosza. Poza przyjemnym strzelaniem, doceniam również warstwę dźwiękową, bo wszystko brzmi naprawdę cudnie (oczywiście z angielskim va - polski dubbing jak zwykle za bardzo kreskówkowy). Po skończeniu fabuły chciałem pograć w tryb współpracy w [gra]Battlefield 3 (PS3)[/gra] i ostatecznie udało mi się ukończyć dwie misje, ale ciężko to idzie. Bo albo nikt w to nie gra, albo jakieś przychlasty.
Ukończyłem również [gra]Mirror's Edge™ (PS3)[/gra] i znów zostałem zaskoczony! Głównie dlatego, że myślałem że będzie to łatwa i krótka gra przy której się zrelaksuję. Jakże się myliłem! Tak jak ja się pomyliłem, tak nikt się nie pomylił! Z reguły nie czytam nic o grach których jeszcze nie ukończyłem, dlatego nie byłem świadom że wielu graczy uważa ją za trudną (sama platyna też do łatwych nie należy - jej trudność oceniono na 8.5/10). W zasadzie już w pierwszym rozdziale lekko się zawiesiłem, bo nie wiedziałem gdzie iść i że z użyciem "kółka" można się tego dowiedzieć. Krążyłem po jakimś dachu, szukałem aż w końcu doszło do tego że nacisnąłem odpowiedni przycisk i kamera skierowała się w stronę mojego celu. Prawdziwą trudność sprawiło mi jednak moje postanowienie, że przejdę grę bez strzelania do przeciwników (kochane i potrzebne trofea). Nieraz sporo się nakombinowałem próbując gołymi rękoma pokonać około 7 uzbrojonych po zęby przeciwników. Wrzeszczałem, wzywałem boga, targałem tłustą grzywę Freda i trzeszczałem padem. Znienawidziłem tę produkcję, naprawdę mnie wkurzyła i już miałem gryźć powietrze. Pomogła jednak moja wrodzona cierpliwość, kilka pomysłów od współlokatora (nie walcz, tylko uciekaj łajzo!!!) i jakoś poszło. Zakończenie gry nie było satysfakcjonujące, podobnie jak cały scenariusz. Odetchnąłem jednak z ulgą, ale przeraża mnie przyszłość, w której będę grał na poziomie Hard (teraz był Normal) - wtedy jednak będę normalnie strzelać do przeciwników, a to powinno sporo ułatwić. Gra mi się w gruncie rzeczy spodobała, choć nieco przeszkadzało mi to, że sam parkour przebiega dosyć "samograjowo". Gdyby nie multum możliwości to byłoby naprawdę ubogo. Gra jest też nieco za bardzo liniowa, bo jeśli twórcy nie przewidzieli że się tego możesz złapać, to tego nie zrobisz, a wiele takich elementów otoczenia było. No i np nie wszystkie szyby można stłuc. Spodobały mi się momenty kiedy ostrzeliwany uciekałem przed pościgiem. Szkło latało dookoła, podobnie jak iskry czy jakieś inne rzeczy (i nie były to skruszone kości psów - w tej grze w ogóle nie było psów). Ogólnie jak wielu wie, grę tworzyli ludzie ze studia Dice, dlatego wiele elementów przypomina to co widzieliśmy w choćby [gra]Battlefield 3 (PS3)[/gra] - odgłosy kroków to niemal to samo, takie typowe "klap". Ogólnie fabuła miała ciekawe tło - utopijne miasto, w którym nie ma przestępczości, wszyscy żyją sobie spokojnie i cieszą się dogodnym życiem. Są jednak Biegacze, którzy burzą porządek (a w mieście biegać nie wolno). No i tyle. Taka gra. Nie spodobały mi się animacje, które pojawiały się co rozdział. Jakieś takie. Co z tej całej wizji, skoro i tak wszystko kręci się wokół zwykłego ratowania siostry, którą wbito w "przekręt wszechświata" ze skorumpowanymi gliniarzami i byłymi zawodnikami wrestlingu. Gra ma również nietypową kolorystykę. Oczywiście przeważa kolor czerwony (jeśli mamy włączony tryb wskazówek, to interaktywne elementy otoczenia takim kolorem są podświetlone - gdy go wyłączyłem często nie mogłem znaleźć np. drabiny, bo ta zlewała się z kolorem ściany). No i mimo wszystko, jak na tak krótką grę, która powinna skupiać się raczej na eksploracji, było za dużo akcji i walki. Niby można (a czasem trzeba) jej unikać, ale mi osobiście niesmak pozostał. Na początku jak zobaczyłem jaki to samograj to chciałem wyłączyć i ocenić 1/10. Potem jak jedna akcja mi się spodobała to już biegłem do drugiego pokoju (po drodze rozdarłem jakiegoś kapcia) i chciałem wystawiać 10/10, ale ostatecznie zostałem przy 7.5/10.
Obecnie gram w Grandię, choć ostatnio zrobiłem sobie przerwę na rzecz innej gry. Albo może innych gier. Tak chyba lepiej pasuje. Cóż, Grandia to jRPG na PS One, wyprodukowany przez Game Arts i wydany przez Ubi Soft (!!!! a to france, no popacz) w 2000 roku (u nas, bo w Japonii jest to jednak 1997 rok). Gra jest bardzo przyjemna, wszystko łatwo idzie i jest całkiem ciekawie, ale oczywiście nie brakuje wad i jakichś małych pierdółek. Największy problem tej produkcji to zła praca kamery, przez co eksploracja jest niewygodna. Najwięcej problemów sprawiało mi to w Parm, rodzinnym mieście bohatera gry imieniem Justin. Justin to niedobry chłopak. Jest bardzo energiczny i marzy o zostaniu poszukiwaczem przygód, tak jak jego ojciec i dziadek. Jego matka doskonale rozumie co czuje, bo sama kiedyś była piratem, a swego męża poznała podczas zaatakowania jego statku. Swojego syna bije ciągle patelnią po głowie, a potem podaje mu obiad. Też bym to robił na jej miejscu, bo Justin nie odprowadza koleżanek do domu. Tak czy siak, prolog gry jest nieco męczący, bo musimy sporo się po tym mieście nabiegać pomagając przeróżnym osobom i sprawiając im na przemian kłopoty. Gdyby była jakaś minimapa, byłoby o wiele przejrzyściej, niestety do dyspozycji jest jedynie kompas z wiecznie kręcącą się igłą. Na domiar złego bardzo łatwo nieświadomie wyjść na mapę świata, co nieco frustruje bo czas wczytywania zbyt krótki nie jest. Z miasta bardzo łatwo wyjść, bo wyjście nie jest w żaden sposób oznaczone - ot, idziemy sobie i nagle bum, jesteśmy na mapie. Z fabułą jest później nieco lepiej. Póki co nie kręci się to wokół ratowania świata, a jakieś poszukiwanie przygód. Jest za to młody chłopiec który potrafi z dwoma towarzyszami wychujać całą armię i jeszcze zabrać im pociąg. A potem w tym pociągu znów powybijać i to nawet elitarne jednostki. Taki standard, ja to robię codziennie. Kolejny problem to dość słaba grafika. Całość przedstawiona jest w trójwymiarze, z tym że postacie są znów dwuwymiarowe. Nie przeszkadza to za bardzo, szczególnie że grafika to przecież mało ważna rzecz. Szybko idzie się przyzwyczaić. Fajnie prezentuje się system walki. Jest to w zasadzie podstawowy system z paskiem aktywności i to co różni go od reszty gier z gatunku, to to że postacie jak i przeciwnicy biegają po arenie. Niestety, niesie to ze sobą mały problemik - taki, że moi bohaterowie czasem blokują się na kimś po drodze do przeciwnika i przez to, że nie mogą do niego dobiec, tracą turę. Na szczęście naprawdę rzadko się to zdarza i jak już to nie denerwuje zbytnio. Na razie nie gram w Grandię, bo zachciało mi się pobiegać Terrą w [gra]Kingdom Hearts HD 2.5 ReMIX (PS3)[/gra]
Niedawno ruszyłem się, żeby w Kingdom Hearts Birth By Sleep Final Mix HD ukończyć Final Episode, którego zabrakło mi do poznania pełnej fabuły. Nie było znów tak łatwiutko, ale super trudno też nie, tym bardziej że grałem na poziomie Standard. Tak czy siak, po ukończeniu tego małego epizodu znów zachciało mi się grać w całą serię KH. Teraz próbuję zdobyć platynę w Birth By Sleep, później zacznę to samo robić w [gra]Kingdom Hearts HD 1.5 ReMIX (PS3)[/gra], by potem zakończyć to w Kingdom Hearts II Final Mix HD. Na razie ukończyłem scenariusz Terry, ale tylko fabularnie. Gram na poziomie Critical i spodziewałem się czegoś o wiele trudniejszego. W jakieś 16 godzin przeszedłem całą fabułę i nie grindując za bardzo - exp wpadał mi raczej podczas szperania w poszukiwaniu skrzynek. No i mówiąc ogólnie, ta część spodobała mi się teraz o wiele bardziej niż za pierwszym podejściem. Nie wiem z czego to wynika, ale o ile dobrze pamiętam to z KH zawsze tak miałem. Dopiero po drugim przejściu zakochiwałem się w każdej części. Poza Re:coded, bo ta tylko gameplayowo dobrze stoi.
FILMY
Tyle o grach. Przepraszam że tyle tego i to samych bzdur, ale cóż poradzić! Takie życie! Teraz będą oglądajki, bo kilka filmów zdarzyło mi się obejrzeć. Przede wszystkim nadrobiłem sobie całą serię Mission Impossible, bo kiedyś za gnojka oglądałem tylko drugą część. Teraz obejrzałem wszystkie cztery. Ogólnie mówiąc jest to całkiem przyjemna seria, dobra żeby sobie usiąść z piwerkiem i obejrzeć. Tym bardziej, że kolejne odsłony są całkiem odłączone fabularnie od poprzednich (no, może jakieś tam małe smaczki). A jeśli miałbym wskazać taką najlepszą to będzie nią trzecia część. Muzyka Michaela Giacchino ([gra]Medal of Honor: Underground (PS One)[/gra] chociażby) i dużo intensywnej akcji. Po niej jest "jedynka", która z całej serii jest najbardziej szpiegowska. "Dwójkę" pamiętałem lepiej, teraz się niestety okazało że Gołębie (bo John Woo) i wątek romantyczny wokół którego wszystko się kręci. Na końcu najnowsza część. W sumie to jej nie pamiętam bo podczas oglądania zacząłem z kolegą gadać o wielu rzeczach i jak już się skupiliśmy na filmie, to okazywał się na tyle nudny że wracaliśmy do rozmowy. Takie jakieś 6/10.
Kolejny film jaki obejrzałem to niestety taka troszkę kaszanka. Miał być normalny film akcji, z fajnymi dialogami i tak dalej. Cały pomysł na fabułę jest taki, że jest sobie jakiś bogacz który za bardzo namieszał mafii i teraz wszyscy na niego polują. Jacyś płatni zabójcy, FBI, jego stary (haha). No i jest pokazane jak się przygotowują, jak jadą i jak dają dupy. Pierwsza scena która mnie nieco zniesmaczyło pojawiła się w sumie w ćwierci filmu. Grupa neonazistów (porywczych i głupich) zabiła jedną ekipę która miała polować na bogacza i wrzuciła ich do rzeki. Zanim to jednak się stało, przywódca tych neonazistów zaczął "gadać" z jednym trupem (trupa gra Ben Affleck). Bierze jego mordę w dłoń i zaczyna nim gadać jak lalką. Scena się dłużyła i była żenująca, ale poza tym film wydawał się całkiem normalny. Później jednak pojawiło się wielkie bum. Jeden z tych zabitych i wrzuconych do rzeki uciekł do jakiejś babki, która miała wnuczka. Rannego włożyła do wanny żeby go umyć i wtedy pojawił się wnuczek. Z lodem. Którego wrzucił do tej wanny... Scena poniżej. Przestrzegam Was przed tym filmem. Nie warto oglądać. Ja z początku nie wiedziałem co mam myśleć o tej scenie, potem coraz bardziej zacząłem się śmiać. Mój kolega zaczął mówić "ratunku", a ja śmiałem się do łez. Nigdy więcej. Film nazywa się As w rękawie.
Nic to. Chyba tyle ode mnie. Mój plan na weekend to jakaś zabawa w Max Payne'a 3, ale bez zabijania ludzi plus sesyjka w Birth By Sleep. Jak się uda to może jakieś sieciowe trofea w [gra]Battlefield 3 (PS3)[/gra], [gra]Natural Doctrine (PS3)[/gra] lub [gra]Max Payne 3 (PS3)[/gra]. Wy zatem piszcie co tam u Was i bawcie się dobrze. Oby upał Wam służył i nie grzał w czerep.
No i muzyczka na koniec. Tytuł tak bardzo.