Dlaczego TLoU to słaba gra?

BLOG O GRZE
668V
Dlaczego TLoU to słaba gra?
Dario123 | 11.08.2015, 19:43
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W rolach głównych: Dario123 i squaresofter
W pozostałych rolach: społeczność PPE
 

Tytuł to nic innego jak clickbait. Mamy tu do czynienia z Ninja na sobotę#10! Tak, ten cykl jeszcze żyje.

 

W mojej szkole podstawowej istniały dwie legendarne produkcje. Większość słyszała, nikt nie widział, każdy się wypowiadał. Były to „Skok maciory w pomidory” i „Rżnięcie w tartaku”. Szczerze mówiąc chciałem zając się tym pierwszym, ale niestety nie udało mi się go odnaleźć, więc nawet dziś nie wiem czy to naprawdę istnieje. Na szczęście (?) druga produkcja istnieje i można dość łatwo ją znaleźć, jednak nie mam zamiaru o tym pisać. W gimnazjum legendarną produkcją był „Sen sołtyski”, a jeden z kolegów chwalił się, ze podczas oglądania jadł kanapkę z majonezem. W liceum już nie było tak fajnie i jedynie „Vagina on the neck” się jakoś przewijało, ale to już nie miało tej siły.

Po tym wyjątkowo długim, wyjątkowo głupim i wyjątkowo bezsensownym (nawet jak na ten cykl) przechodzimy do rzeczy. Nie będzie o pornolach, a hicie Kickstartera, czyli Kung Fury, o którym usłyszałem po raz pierwszy na długo przed przybyciem Gołębia na PPE. Jednak jak to ze mną bywa wiele czasu upłynęło od pierwszych znaków do publikacji i stwierdziłem, że recka Dżonego nie wyczerpuję tematu i pora na moje pierdololo o Pikselach.


Ten film po raz kolejny uświadomił mi, ze krytycy to chuje cycate i oprócz nomen omen krytykowania to gówno się znają. Ten film jest przegenialny i każdy kto chce uważać się na nerda, geeka czy innego prawiczka powinien go obejrzeć przynajmniej 10 razy.
Z czym mamy tu do czynienia? Ano akcja zaczyna się w 1982 roku, właśnie otworzono salon z automatami i dość szybko okazuje się, że główny bohater grany przez Sandlera (o dziwo nie wkurwia, nie jest żenujący i da się go oglądać) od razu się wciąga i dość szybko staję się miejscowym bohaterem. Potem mamy już mistrzostwa w graniu na automatach, gdzie poznajemy kolejnych bohaterów i które okazują się kluczowe dla rozwoju naszej cywilizacji. Otóż wszystko zostało nagrane i w dobrej wierze wysłane w kosmos. Oczywiście coś takiego nie może się dobrze skończyć i się nie kończy. Istoty z jakiegoś nieistotnego zakątka kosmosu odebrały naszą wiadomość jako akt agresji, no i zaczyna się jazda. Obcy atakują nasz przy pomocy kultowych gier z kultowych salonów, w których stały kultowe automaty. Pac-man, Arcanoid, Galaga i wiele innych, istny hołd dla pewnej ery (swoją droga podobnie jak Kung Fury).
Dlaczego ten film jest taki dobry? Bo Sandler krytykuję TLoU (swoją drogą, gra ma Pegi 18, a w Stanach pewnie M, a gra w nią 11 latek) i całą współczesną branże. Już za samo to ma u mnie 10/10. Nie no, żartuję,  bo jest spełnieniem marzeń każdego kto grał zanim to było modne i cool. Kto nie chciał za dzieciaka złapać za karabin i po napierdalać do obcych, czy co to tam było w Contrze? Tutaj mamy grupkę nerdów, która ma taką okazję. Pac-man na ulicach Nowego Jorku, Donkey Kong na statku kosmicznym to jest to. Ratują świat, a potem dupcą. Nic lepszego nie mogę sobie wyobrazić. Chociaż pewnie mogę, ale nie będę się tym chwalił, bo już nawet internetowi znajomi przestaną się do mnie odzywać.
Do tego mamy piękną scenę, gdzie Cudowny Dzieciak spotyka swoją ukochaną postać z gry. Płakałem, gdy to widziałem. Tak, ja człowiek, który nie wie co to uczucia wyższe (tak to się ponoć nazywa) i wychowany na kinie akcji, uronił łzę. Wolał umrzeć niż skrzywdzić Lady Lisę. Przepiękna scena, naprawdę. Potem dzięki sile uczuć udało im się być razem. Coś pięknego, będę to powtarzał do znudzenia.
Masa ciekawych odniesień do popkultury z obcymi, którzy kontaktują się wykorzystują klipy ze starych wywiadów, seriali itp. Zajebiaszczy motyw z Sereną Williams i Marthą Stewart. Jak wyjdzie na Blu-rayu to mam nadzieję ma scenę z Sypialni Lincolna.
Jest tylko jedna rzecz, która mnie zaniepokoiła. Jeśli taka inwazja będzie mieć miejsce w rzeczywistości to jestem spokojny (ocalą nas RetroBorsuk i Repip). Gorzej jeśli obcy postawią na inne gry np. Halo i jedyną nadzieją ludzkości będzie jakiś gruby 13 latek ze Stanów. Jeszcze gorzej jeśli postawią na Soulsy i naszą jedyną nadzieją będzie squaresofter. Wtedy naprawdę zrobić się nieciekawie. Nie wiem co będzie gorsze zagłada czy ocalenie.
Mimo, że zagrał w tym Sandler to mamy do czynienia z całkiem niezłym filmem, który szczerze polecam. Dobrze zagrane, masa smaczków do wyłapania, fajne dupcie na ekranie więc czego chcieć więcej?

 

Teraz głos zabierze kwadrat.


Na Kung Fury trafiłem przypadkiem. Gołąb wypisywał jakieś bzdury na głównej, że to najlepszy film wszech czasów, więc ciężko mi było wziąć to na poważnie.
Zdziwiło mnie jednak to, że cały film można spokojnie obejrzeć na YouTube, co jest niespotykanym zjawiskiem. Okazało się, że powstał on dzięki Kickstarterowi a wyprodukowali go Szwedzi.
Czym zatem jest niniejsza produkcja? To film krótkometrażowy, stanowiący hołd dla kina klasy b z lat osiemdziesiątych. Wszystko wygląda tak, jakby zostało przegrane na jakąś słabą kasetę wideo. Każdy, kto przegrywał kiedyś filmy za pomocą dwóch magnetowidów rozpozna to natychmiast, tak jak to, że czasem psuje się obraz podczas seansu.
Wiele osób narzeka na tanie efekciarstwo całego przedsięwzięcia, czerstwe dialogi, kiepską grę aktorów, ale tu wszystko tak ma być. Jedną z cech kina jest to, że ma dostarczyć rozrywkę a jedno z objawień tego roku w przemyśle crowdfundingowym wywiązuje się z tego zadania niemalże idealnie.

W szwedzkim trybucie dla minionej epoki nie znajdziecie głębokiej historii. Są za to walki z robotami, hackowanie, walka ze złem, bohater będący jednoosobową armią, piękne kobiety, muskuły twardzieli, tchórzliwi złoczyńcy, absurd goniący absurd itp.

KF ma też sporo nawiązań do najgłośniejszych produkcji tamtych czasów, takich jak: Conan Barbarzyńca, Terminator, czy Knight Rider z Davidem Hasselhoffem, który śpiewa nawet piosenkę promującą całą produkcję.

Nawet jeśli to wszystko nie przekonałoby Was do tej maszyny czasu, która na pół godziny zabiera w przeszłość, to sprawdźcie chociaż rewelacyjną ścieżkę dźwiękową, którą postawiłbym nawet obok tego, co mogliśmy usłyszeć przy okazji GTA: Vice City.

Kompozytorzy ostro dają po garach, wróć, po syntezatorach.

 

 

KF jest przykładem tego, że ludzie zawsze znajdą drogę, aby wrócić do tego, co kochają, nawet jeśli cały świat ruszył ostro do przodu i udaje, że pewne rzeczy nigdy nie miały miejsca.

 

Jeśli są tu jacyś wierni fani to już ostatni ninja ode mnie. Teraz cykl przejmie Senix, Affek, Rikimaru dwa krzaczki albo jakiś inny ciwa. 

Oceń bloga:
24

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper