Ninja na sobote #3

BLOG
637V
Ninja na sobote #3
Dario123 | 11.01.2015, 10:37
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dario is back! SĄ CYCKI!

Witajcie moi drodzy czytelnicy. Po długiej przerwie powróciłem aby nękać was opisami różnorakich produkcji. Tak moi mili mimo ninja w tytule postanowiłem wypłynąć na szersze wody. Od dziś ninja na sobote będzie służył mi do opisywania tego na co mam ochotę czy tego chcecie czy nie. Przeróbki będą jak będę miał na nie pomysł, czas i ochotę. Ostatnio pod wpływem książek i filmów jestem w iście barbarzyńskim nastroju, więc postanowiłem wziąć się za film w tej tematyce.

Każdy choć trochę orientujący się w temacie wie, że najlepsze filmy powstawały w latach 80., a później mieliśmy do czynienia z lepszymi bądź gorszymi epigonami. Zakres gatunkowy był ogromny i każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Ludzie złaknieni fantastyki nie musieli iść na rozciągniętego i niemiłosiernie nudnego Hobbita, tylko uderzali do wypożyczalni i tonęli w morzu produkcji. Oczywiście najwspanialszą produkcją z tamtego okresu jest film o pewnym barbarzyńcy, w którego wcieliły się mięśnie pewnego miłego pana z Austrii. Owszem przed Arnol… tzn. Conanem powstał, np. Dragonslayer. Jednak w 1982 świat zwariował (nie dlatego, że wtedy urodził się squaresofter) i wszyscy zaczęli kręcić mniej lub bardziej udane produkcję. Większość tytułów zaliczała się do pierwszej kategorii.

The Beastmaster przedstawiciel niezwykłej grupy, ani wybitny, ani koszmarny. W tamtych czasach się nie pieszczono albo hit, albo kit. O co w tym filmie chodzi? Ano pewien okrutny czarnoksiężnik (chyba żaden czarnoksiężnik w życiu nie widział Conana i nie wie jak kończy się bycie okrutnym) usłyszał przepowiednię, że umrze z ręki królewskiego syna. Jednak zamiast uciekać, gdzie pieprz rośnie albo stać się miłym staruszkiem zrobił to czego każdy się spodziewał. Otóż postanowił zabić jeszcze nienarodzonego chłopca i złożyć go w ofierze. Nasłana wiedźma bez trudu wchodzi do królewskiej sypialni razem z krową (na kursie na strażnika, chyba nie ma nic o wiedźmach z krowami, bo jak weszła do tej sypialni pojęcia nie mam) i przy pomocy czarów przenosi dziecko z królowej do tejże krowy. Jak każdy z was się domyśla nie wszystko idzie zgodnie z planem czarnoksiężnika (jedyny i niepowtarzalny Rip Torn). Nieszczęsna wiedźma ginie na wskutek zatrucia żelazem (jak to w fantastyce bywa jest to miecz w brzuchu), a chłopca przygarnia pewien wędrowiec. Chłopiec dostaje swojsko brzmiące imię Dar i dorasta nieświadom przeznaczenia, ale na wskutek swoich niezwykłych umiejętności nabył umiejętność porozumiewania się ze zwierzętami. W tym momencie okazuję się, że czarnoksiężnik jednak widział Conana, ale nie do końca, bo postanawia zrównać z ziemią osadę, w której żyje nasz dzielny heros. Staję się on ostatnim spośród swoich ludzi (zupełnie jak Sycho ostatni z pecetowców na PPE) i wyrusza pomścić swe krzywdy. W swojej drużynie ma orła, pofarbowanego tygrysa (biedne zwierze zatruło się chemikaliami i zmarło) oraz dwa jamraje czy inne Timony. Film pewnie skończyłby się dość szybko, gdyby nie fakt, ze od zemsty naszego herosa odwodzą wdzięki jednej z wielu dziewczyn Bonda, tutaj jest to Tanya Roberts (filmweb mówi, że jej imię to Kiri). Na Croma nie dziwię się Darowi, bo jakbym na jego miejscu zobaczył półnagą Roberts w latach 80. też posłałbym swoich Timonów, żeby ukradli jej bluzkę. Po prostu mniam! W sumie jeśli komuś w tym filmie nie podoba się Kiri to powinien udać się do Słupska i zostać prezydentem.

Tutaj znowu mamy analogie do Sycha, który zamiast zająć się raz na zawsze swoim odwiecznym rywalem szuka pociechy u pewnej Doroty. Na szczęście idylla nie trwa długo i nasz dzielny dowiaduję się, że jego ukochana ma być złożona w ofierze, więc ponieważ i tak miał zatarg z czarnoksiężnikiem rusza aby wyzwolić miasto z jego krwawych rządów. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, ale czarnoksiężnika skuteczniej niż nasz bohater zabił jeden z Timonów. Marny żywot, marna śmierć square.

The Beastmaster jak już wspomniałem nie jest ani wybitny, ani koszmary. To całkiem sprawie nakręcone kino, z jasnym podziałem kto jest dobry, kto jest zły. W sumie jego największą wadą jest to, że czarnuch nie ginie. Jest wiele scen miłych dla oka (nie tylko cycki Roberts miło się ogląda), a jeden z momentów końcowej bitwy powinien zadowolić każdego piromana. Film powstał w czasach, gdy zamiast walić wszędzie i wszystko na zielonym tle w efekty wkładano trochę pracy, a wszelakie braki w budżecie rekompensowano przy pomocy pomysłowości. Taka droga usłana nadzianymi na pal szkieletami robi wrażenie. Jeśli jesteście głodni wszelakiej fantastyki to zdecydowanie polecam. Jeśli nadal będzie wam mało to film doczekał się dwóch kontynuacji. 

 

Taki tam kawałek, ale czy aby na pewno...

Oceń bloga:
29

Lubisz cycki?

Tak
66%
Słupsk
66%
Pokaż wyniki Głosów: 66

Komentarze (29)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper