Designować to trzeba umieć

BLOG
648V
Designować to trzeba umieć
chionae | 28.07.2014, 18:16
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
To jasne, że każda dobra gra składa się z ogromnej pracy designerów projektujących otoczenie, bronie, stroje i wiele innych elementów. Hipnotyzują gracza wspaniałymi widokami i zachęcają do dalszego obcowania z produktem. Wydaje mi się jednak, że najtrudniej dokonać dobrego projektu samego bohatera, by swoim bogatym portretem psychologicznym i niecodziennym wyglądem rozpalić sympatię w sercach grających.

Byleby zapaść w pamięć

Jedną z takich nieźle zaprojektowanych postaci jest bez wątpienia Nathan Drake z serii Uncharted. To totalnie stereotypowy poszukiwacz przygód z wymodelowaną fryzurą, czarującym uśmiechem oraz z wyjątkowo gustowną apaszką. Wytrawne komentarze czy kultowe "NO NO NOOOO" i "oh crap" to jego znaki rozpoznawcze, dzięki którym po prostu nie da się go nie lubić. Świetnie wpasowuje się w klimat całej serii, a o to chodzi, prawda? Stworzyć megacharakterystyczną postać z widoczną osobowością i wkomponować ją w gameplay.

Teraz bohater, którego wszyscy bardzo dobrze znamy - Trevor Phillips z GTA V. Nie powiem, żeby był on moją ulubionym protagonistą, ale nie można mu odmowić wielu oryginalnych cech. To psychopata w czystej postaci, który wzbudza wstręt już od początku ujawnienia samych grafik koncepcyjnych. Etatowy ćpun i bezwzględny morderca dla pieniędzy. To rzeczywiście przeraża, ale wraz z postępem gry odkrywamy, że ten facet trzyma całą produkcję w kupie dając jeszcze większy fun z napadania na banki i okolicznych mieszkańców. Po przygodzie z tym tytułem wciąż nispecjalnie za nim przepadam, ale trzeba przyznać, że przyczynił się do sukcesu gangsterskiej serii inicjując niejedną bekę przed telewizorem, która zapadła głęboko w pamięć.

 

A co powiecie na tajemniczą osobę z Journey? W przeciwieństwie dwóch powyższych nie pozwala się sklasyfikować i ocenić - jest absolutnie nieokreślona przez całą grę, co, oczywiście, nadaje dodatkowej magii. Ów wędrowiec jest w pewnym sensie porte-parole samego gracza. Tak jak my podróżuje w poszukiwaniu swojego przeznaczenia zdobywając cenne doświadczenie poprzez wzloty i upadki. Piękna, metaforyczna rzecz, która zachęca do indywidualnych kontemplacji, do nadania własnych cech tej postaci, co czyni grę całkowicie nietuzinkową.

Oszczędźcie wyrazów politowania

Kiepsko zaprojektowane i nudne osobowości to bolączka niektórych produkcji. David Cage to mistrz emocji głownie we własnym mniemaniu, ale także twórca Beyond: Two Souls o źle wykorzystanym potencjale. Jego bohaterką jest Jodie Holmes, dziewczyna nierozerwalnie połączona z pewną duszą. Pomysł wydaje się niezły, ale na jego drodze staje pewien problem - Jodie to wyjątkowo nudna i monotonna osobowość. Przez całą grę reprezentuje głownie jedną gamę min i wyrazów, co nie pozwala jej lubić na dłuższą metę. Pojmuję jej zmagania z nieciekawymi darami losu, ale jej płaczliwość i smutki doprowadzają do szału. Jej wygląd również nie wyróżnia się jakoś specjalnie, a wręcz do bólu przypomina zwykłą dziewczynę z klatki obok, z którą niekoniecznie byś się zaprzyjaźnił.

Nie wiem o co chodzi z kobietami w rolach głównych, ale kolejną bohaterką o upośledzonej fajności jest Aveline de Grandpre z Assassin's Creed III: Liberation. Bardzo mnie cieszy fakt, że odważono się tu na umieszczenie czarnoskórej laski na pierwszym planie, co jest dość oryginalne, ale wciąż niewystarczająco pomaga jej w wybiciu się ponad inne. To dziewczę z kolei nie okazuje prawie ani jednej emocji podczas trwania całej gry, nie "odsłania" siebie w żaden sposób nie pozwalając graczowi na zżycie się z nią. Wszystkie jej czyny są pustawe, cel jeden, acz nie do końca przekonujący. Bardzo mi zależało, żeby ją polubić, jako że jest pierwszym asasynem płci żeńskiej, ale ostatecznie się to nie udało.

A coś pomiędzy?

Znowu będzie Ubisoft, no ale nic nie poradzę, że mają problemy z projektowaniem interesujących osobowości. Ich Connor Kenway nierzadko jest postrzegany jako mało ciekawy dzikus przyćmiewający jakość przedostatniej odsłony Assassin’s Creed. To po części prawda, ale nie należy zapominać, że tutaj mogło to być celowym zabiegiem. Nasz bohater zachowuje się jak rasowy rdzenny Amerykanin – nie okazuje zbyt wiele pozytywnych emocji będąc dość prostym i naiwnym chłopakiem. Walczy o wolność kraju i równość swoich pobratymców, ale rzeczywiście ciężko go naprawdę polubić, choć jego głupawa determinacja aka „I have to kill Charles Lee” przysporzyła mi nie lada uśmiechu. 

Podobnie z świeżymi Watch_Dogsami i Aidenem. Protagonista to pozbawiony większego wyrazu haker szukający zemsty (a jakże) za śmierć siostrzenicy. Wygląda totalnie przeciętnie, niczym się nie wyróżnia, a charakter też niespecjalnie odstaje od ogółu. Znowu by można przypisać temu projektowi umyślność jaką byłoby stworzenie totalnie przeciętnego Pearce’a, żeby dzięki hakerskiemu zajęciu istotnie nie wyróżniał się z tłumu, bo przecież o to chodzi w tym zawodzie, żeby nie zostać namierzonym. Niby prawidłowo, ale nie miałabym nic przeciwko nadaniu kilku wyrazistych cech Aidenowi. Zwłaszcza, że liczyłam na tę grę bardzo, łącznie z głównym bohaterem, a niestety dostałam gościa o osobowości pierwszego lepszego NPC z ulicy.

Czy istnieje przepis na dobrego bohatera? Nie, ale musi mieć jedną zasadniczą cechę – ma być po prostu CHARAKTERYSTYCZNY, wyróżniać się i wykreować markę wokół siebie. Tak jest z Drakem, swojego rodzaju Miss PlayStation, czy też z Trevorem, który wzbudza różnego rodzaju skrajne emocje. Z drugiej strony wolałabym nie mieć więcej do czynienia z jakością postaci Aveline, która totalnie nudzi i zniechęca do grania. Mam nadzieję, że najnowsza generacja przyniesie nam ogromną ilość interesujących bohaterów, którzy zostaną nam w umysłach do czasu później starości.

 

 
Oceń bloga:
15

Komentarze (16)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper