Tiny Toon Adventures 2 Troubles in Wackyland

BLOG
506V
Marek Adamczyk | 29.04.2013, 08:44
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Idąc za ciosem postanowiłem ukończyć (i zrecenzować) dla Was drugą część opisywanego przeze mnie ostatnio tytułu- Tiny Toon Adventures. Sequel, z podtytułem troubles in Wackyland okazał się... Hola, gdzie, co tak szybko?! Zapraszam do recenzji, tutaj wszystkiego się nie dowiecie ;]

 

Fabuła kontynuacji krąży wokół tajemniczego parku rozrywki, do którego zaproszenie bohaterowie gry otrzymali od tajemniczego fundatora. Kiedy lunapark zaczyna sprawiać grupie animków problemy, postanawiają znaleźć sprawcę swojej niedoli i ukarać go za nikczemność. I... no, cóż, w zasadzie to wszystko.

Po uruchomieniu gry przez chwilę zastanawiałem się, czy w żółtej, gustownej obudowie otrzymałem właściwy kawałek krzemu- otóż okazuje się, że włodarze Konami, zgodnie z samurajskim honorem, przestali żerować na pomyśle Nintendo i tym razem skonstruowali rozgrywkę po swojemu. Nie mamy więc teraz ciągu map, które musimy eksplorować idąc w prawo. Zamiast tego mamy ekran z mapką parku, na której możemy wybrać sobie interesującą nas rozrywkę.

Stąd wybierzemy sobie miejsce naszej (nie)doli

 

Jednak nie do każdej z rewelacji uzyskujemy dostęp od razu- musimy mieć wymaganą liczbę biletów, które zdobywamy uczestnicząc w konkurencjach do których dostęp mamy. Czekają na nas między innymi przejażdżka na rollercoasteropodobnej platformie, spływ na kłodzie drewna, przebieżka po dachu pociągu czy zabawa w zderzanie miniautkami. Do każdej z konkurencji przypisany jest konkretny bohater, dlatego do czwórki znanej z pierwszej części dołączyła jeszcze dwójka- Babs oraz Hamton.

Niegrywalna w pierwszej części Babs tym razem również postanowiła zakasać rękawy.

Żeby uzyskać dostęp do ostatniego levelu musimy 'wymaksować' wszystkie poprzednie. A zadaniem prostym to na pewno nie jest, zwłaszcza że kilka pierwszych rozgrywek to metoda prób i błędów, bo niestety, nie zawsze wiadomo co może nas skrzywdzić a co nie- czasem niepozorny i niczym niewyróżniający się kawałek muru może okazać się nikczemnym skrytobójcą i muśnięcie go kończy się dla animowanej przez nas postać tragicznie.

Dodatkowo gra cierpi na kilka niedoróbek w kwestii technicznej- ot, chociażby sterowanie- w pierwszej części było prawie doskonałe, tutaj zrobiło się jakieś takie drewniane, nie czuć sterowanej postaci, a do tego naszą wolę przekazywaną za pośrednictwem pada wykonuje ona z opóźnieniem i ospale, przez co również od czasu do czasu przyjdzie nam stracić 'życie'. Pochwalić natomiast muszę grafików- gra wygląda lepiej niż jedynka, ma też znacznie lepsze animacje.

Kot w 'wodnym' etapie? Japończycy nie znają litości...

 

Największą jednak bolączką gry, w moim odczuciu, jest zmiana charakteru rozgrywki. TTA było naprawdę niezłą platformówką, bez konkretnych udziwnień, za to z całkiem fajnym systemem zmiany postaci. Tutaj nie możemy nic wybrać, z góry mamy wszystko narzucone, a udział w poszczególnych atrakcjach wesołego miasteczka jest po prostu nudny, a czasami wręcz frustrujący. Szkoda, że nie jest to po prostu 'bigger, better, more badass', bo wtedy mielibyśmy do czynienia ze świetnym sikłelem świetnej gry. 

 

Tak powinni wisieć twórcy... I nie za ręce. 

 

Ocena-  4/10

Oceń bloga:
1

Komentarze (1)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper