W co gracie w weekend? #96

BLOG
1002V
W co gracie w weekend? #96
Affek | 01.05.2015, 21:35
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Witajcie w dziewięćdziesiątej szóstej już odsłonie. Będą goście.

Jestem sfrustrowany. Chrome się spontanicznie zamknął i straciłem tekst, ale się nie łamię. To, w co gram zakazuje poddawania się.

Dark Souls (PS3, From Software 2011) (Spoilery!)

Niesamowite. Gra mnie wciągnęła, a składa się na to parę czynników. Między innymi to, że jest cholernie dobra. Ale zacznijmy od początku. Moja postać - złodziej Harris - uciekła z Undead Asylum do Lordran z łatwością. Demon, strzegący wyjścia nie stanowił wyzwania. Ale złodziejaszek jeszcze nie wiedział, co go czeka. Gdy znalazł się w Firelink Shrine, czuł się zagubiony, nie wiedział, co robić. Udał się więc do najbliższego miejsca - cmentarza. I dostał mocno po tyłku.

Zwiedzał więc więcej, bo to ciekawski nieumarły jest. I znalazł schody. Prowadziły do lokacji, która nazywała się Undead Burg. Spotkał tam paru innych, podobnych do niego. Byli nastawieni wrogo, a on chciał tylko porozmawiać! Zabił ich. Byli znacznie mniej wytrzymali niż szkielety na cmentarzu. To dobry znak, chyba może pójść dalej. Żył w takim przeświadczeniu. Aż pewnego razu, gdy jak przekroczył mgłę nie ujrzał nowej lokacji, tylko ogromnego przeciwnika. Który go zabił. Nie stanowiło to jednak problemu, ponieważ Harris miał asa w rękawie. Spotkał kogoś, kto chce mu pomóc. Enigmatyczny Piotrek-1982 zabił ogromnego Taurus Demona zaledwie kilkoma ciosami. Złodziej poczuł niesamowity respekt. Nie wiedział, że ich drogi się jeszcze skrzyżują, na razie miał zamiar zwiedzać. 

Po długich tułaczkach po Undead Burg zebrał się w sobie i poszedł dalej. Przerażony, że spotka coś takiego, jak ten przeciwnik. Chodził, eksplorował i znalazł rycerza Solaire. Ten był dla niego bardzo miły. Dał mu parę przedmiotów. Porozmawiał. To było świetne, sprawiło, że Harris chciał poruszać się na przód. Po czym został spalony przez wielką kreaturę. Nie zniechęcił się jednak i zaczął przeć dalej. I dotarł do parafii Undead Parish. Zaskoczył i przestraszył go będący tam okuty w zbroję byk. Jednak go pokonał, jakimś dziwnym cudem. Zauważył kolejne ognisko, ale za bramą. Bez problemu znalazł drogę, aby ją otworzyć. Odpoczął, wzmocnił płomień. I wyruszył w podróż wgłąb kościoła, tylko po to, by zostać zabitym przez jednego ze strzegących rycerzy. Życie. Po wielu próbach i tułaczkach doszedł do mgły i zastał za nią przeciwnika. Dużego, zwanego Gargulcem. Za trzecim razem udało mu się go spacyfikować. Nie była to prosta walka, bowiem dopiero później dowiedział się o potężnej broni - Drake Sword. Zdobył ją niezwłocznie i był zafascynowany jej potęgą. Wyruszył w kolejne miejsce - New Londo Ruins. Zaczął je zwiedzać, ale wiedział, że to nie miejsce dla niego. Umarł parokrotnie i postanowił wyruszyć drogą bardziej znaną innym - Depths. Wcześniej jednak zdecydował się przygotować. Udało mu się ponownie skontaktować z Piotrkiem-1982 i ten oprowadził go po miejscówce zwanej Darkroot Garden. Harrisa zachwyciła atmosfera tego miejsca. To tutaj miał trenować. Na swojej drodze do kanałów napotkał potężnego potwora - Capra Demon. Pomiatał on już-nie-złodziejem tak, że ten zwyczajnie nie dawał rady. Las, który Piotrek pokazał Harrisowi go zauroczył. Już wcześniej był przy jego wejściu - spotkał tam potężnego przeciwnika. Pokonał go, dzięki dość płynnej zmianie profesji. Nie był już złodziejem, tylko rycerzem na pełen etat. Widać to było właśnie w tej walce - nie bawił się w unikanie ciosów czy walkę dystansową. Tylko on i jego tarcza. Opłaciło się, dostał dość potężne przedmioty. Nigdy jednak do właśnie tego spotkania nie chciał zapuścić się dalej. Poznał okolicę i wraz z swym towarzyszem pokonał Moonlight Butterfly. Krótko potem pokonali potwora, który spędzał Harrisowi sen z powiek i rycerz otrzymał przedmiot, który musiał zdobyć - klucz do Depths. Wyruszył tam, również z pomocą wiernego towarzysza. Pozwiedzali, jednak ich plany pokrzyżował jeden z duchów, nawiedzających światy. Były złodziej wyruszył tam sam, eksplorował tę lokację. Odnalazł kolejne ognisko. Dotarła do niego wieść, jakby w wcześniej odwiedzonym ogrodzie była potężna zbroja. Wraz z Piotrkiem tam wyruszył. Tym razem jako gospodarz (wcześniej to on był w jego świecie). Udało mu się ją zdobyć, wraz z innymi potężnymi przedmiotami. Pokonał również z jego pomocą okolicznego motyla i pokazał kowalowi będącemu w pobliżu kilka interesujących płomieni.

W tym miejscu historia Harrisa się urywa. Nie oznacza to, że kończy. Musi zostać napisana. Zapewne wyruszy do Depths, aby pokonać smoka. I wtedy odwiedzi Blighttown.

Koniec Spoilerów

Wraz z nimi odchodzi również moje kiczowate opowiadanie. Dark Souls samo w sobie niespecjalnie ma fabułę, więc coś dorobiłem. Wyszło nawet nieźle. Powiem nieco o mechanice, która mi się straszliwie podoba. Czuć toporność i siermiężność ruchów naszej postaci. Waga naszej zbroi nie jest bez znaczenia. To wszystko sprawia, że gra się świetnie. Obecnie jestem na 36 poziomie, jednak dzięki pomocy squaresoftera idę do przodu w całkiem niezłym tempie. Pokonałem samemu jedynie Gargulce (jak już wspomniałem) i Asylum Demona (co jest dość oczywiste), przy reszcie bossów mi pomógł. Podoba mi się to, że śmierć nie demotywuje nas jak w np. mocno trudnym Ninja Gaiden (rzekłbym, że nawet trudniejszym - bardziej testuje nasz refleks i jest po prostu przesadzone), ale bardziej nam pokazuje, czego mamy się nauczyć. Tutaj nie musimy mieć małpiej zręczności, ba, powiedziałbym, że bardziej opłaca się być cierpliwym i czekać, aż przeciwnik się odsłoni. To świetne. Za genialny uważam również design całego świata. Nawet najsłabsza broń wygląda niesamowicie, a największy podrostek jak skończony badass. Niespecjalnie rozumiem również narzekania na oprawę wizualną. Dla mnie jest naprawdę dobra, tworzy ten niesamowity KLIMAT! To jest dark fantasy pełną gębą. Lordran jest prawie martwe i to widać. Zniszczone ruiny, nieumarli... to po prostu trzeba poczuć. Depths jest jak na razie jedyną lokacją w grze, gdzie miałem takie ciary na plecach. Kapanie wody, dziwne pomruki... brr. To straszne. Przerażające. Soundtrack Dark Souls składa się właśnie głównie z efektów dźwiękowych i pomruków. Ale zdarzają się perełki, jak na przykład wspaniały motyw z Firelink Shrine:

Tworzy klimat jedynej bezpiecznej lokacji w całej grze. To świetne, jak cała gra.

Na koniec gif o Capra Demon:

 

Jedi Knight: Jedi Academy (Xbox, Raven Software 2003)

Nie nazwałbym się fanem Gwiezdnych Wojen, ale bardzo lubię tę sagę. Mogę jednak nazwać się fanem tego uniwersum, bo jest bardzo dobre. Historia rozpisana na wiele tysięcy lat, charyzmatyczne postaci i wysokiej jakości media naprawdę dają radę. A Jedi Academy należy to jednej z najlepszych gier w tym uniwersum. Połączenie FPSa z slasherem wykonano naprawdę dobrze. W tym tytule wcielamy się w narybek Jedi znany jako Jaden Korr. Wykazuje on wielki potencjał i zostaje przydzielony mistrzowi Kyle Katarnowi, który jest bohaterem wcześniejszych gier z serii Dark Forces i Jedi Knight. W międzyczasie Luke'owi Skywalkerowi ktoś ukradł dokumenty i pojawiają się doniesienia o kulcie Sithów...

Fabuła jest zdecydowanie dobra. Ciekawa i obfituje w zwroty akcji (mimo, że jestem mniej więcej w połowie). Gameplay z kolei przypomina wcześniejsze tytuły, szczególnie Jedi Knight II. Tam również mieliśmy płynne przechodzenie z widoku pierwszej osoby podczas strzelania z broni palnej do widoku z trzeciej podczas używania miecza świetlnego. Każda broń ma dwa tryby ataku. Na przykład mieczem świetlnym możemy robić klasyczne cięcia lub nim rzucić. Smuci mnie nieco fakt, że walki na te bronie wciąż są chaotyczne i sprowadzają się raczej do szczęścia niż do umiejętności samych w sobie. Nie jesteśmy jednak zdani jedynie na bronie, wszak czym byłby Jedi bez Mocy? Mamy trzy kategorie - jasną stronę, neutralne i ciemną stronę. Każda z nich może zostać przed misją ulepszona. To one sprawiają, że Jedi Academy nie jest zwyczajnym FPSem, tylko grą, która stanowi klasę samą w sobie. No, może z wyjątkiem grafiki. Widać, że to wysłużony silnik Quake III i gra wygląda jedynie nieco lepiej od takiego Halo. Nie jest to na pewno poziom najładniejszych gier na pierwszego Xboxa. Ścieżka dźwiękowa to głównie motywy z filmu, co się jak najbardziej chwali, w końcu wszyscy wiemy, że Star Wars ma wspaniały soundtrack.

A teraz czas na gościa, czyli Daaka:

 Witam wszystkich podczas majówki! Niby dodatkowy dzień wolny, a ile tworzy możliwości godziwego spędzenia czasu. Mnie niestety praca uniemożliwiła wyjazd za miast na grilla, własne plany na następne dni pozostają niezmienione.

 
  W co gram w weekend?
 
 
Hyrule Warriors (Wii U, Omega Force - Team Ninja 2014)
 
  Z gatunkiem zbiorowych siekanek spotkałem się po raz pierwszy na PS2, gdzie w/w Omega Force rozgościło się z długą już serią Dynasty Warriors. Umiejscowiona w starożytnych Chinach podczas epoki Trzech Królestw, pozwalała ona graczowi na wcielenie się w generała jednej ze zwaśnionych stron, aby na polu walki przejmować posterunki i prowadzić swoją armię ku zwycięstwu. Co w sumie sprowadzało się do wyżynania w pień setek, jak nie tysięcy żołdaków będących dla naszego rębajły niczym ponad mięso armatnie. Możliwość rozwoju wielu wojowników prezentujących różne style gry, zbieranie coraz silniejszych broni, kilka możliwych scenariuszy do wyboru - każda odsłona serii potrafiła przyciągnąć do siebie na wiele godzin, i choć Dynasty Warriors doczekało się przez lata wielu naśladowców (Samurai Warriors przenoszących zmagania na pola bitwy Japonii, Sengoku Basara będąca mocną odpowiedzią Capcomu czy pomniejsze tytuły oparte o licencje anime Bleach, One Piece i Saint Seiya) - założenia te nie uległy zmianie, niezmiennie powodując syndrom "jeszcze jednej bitwy".
 
  Hyrule Warriors nie jest od tej reguły wyjątkiem. Grę możnaby pozbawić "Hyrule" w tytule i Linka w rosterze postaci, a wciąż dostarczałaby tyle samo nieskrępowanej radochy. Do dyspozycji graczy oddano kilka trybów gry:
 
Legend Mode - zestaw kolejno odblokowywanych map, pozwalających nam na pchnięcie do przodu fabuły, odblokowanie przydatnych na bossów sub-broni oraz poszerzenie ekranu wyboru o nowe postacie. 
 
Adventure Mode - najciekawszy element całej gry, w którym poruszając się po 8-bitowej mapce, odwiedzamy kolejne królestwa, zdobywamy potrzebne do przejścia dalej przedmioty oraz odblokowujemy dodatkowe bronie (np. rękawice Linka czy Wind Wakera Zeldy) oraz postacie (księżniczka Ruto czy oślizgły Ghirahim). 
 
Challenge Mode - zestaw udostępnianych w formie darmowych DLC plansz, podczas których zdobyć możemy więcej broni, materiałów i waluty.
 
Free Mode - tutaj możemy powtórzyć każdą odwiedzoną w Legend Mode planszę bez restrykcji względem wymaganej postaci czy poziomu trudności. Przydatne do zbierania pochowanych Złotych Skulltull czy Fragmentów Serc podnoszących bohaterom pasek zdrowia.
 
 
A jak wygląda mój progres? W pogoni za Trójsiłą Mocy zawitałem już na mapach opartych o miejscówki z Twilight Princess, Ocarina of Time i Skyward Sword, zdobywając Linkiem Master Sworda... i przy okazji wybudzając Ganondorfa. Ten ostatni to kawał skurczybyka - w rękach dzierży dwa półtoraki, a jego ataki specjalne oparte są o trzymanie przycisku (charge), by zmiatać całe zastępy stojących mu na drodze pechowców. Do pełnego zaliczenia fabuły jeszcze trochę przede mną, ale nie zamierzam się spieszyć. Zawsze mogę dla rozrywki rozszerzyć swoje wpływy w Adventure Mode.
 
Po tylu godzinach gry Linkiem, ten facet wie, jak przyciągnąć do siebie ludzi
 
Kolejnej Lucy wam tutaj nie wrzucę, ale już jakiś kawałek z gry - jak najbardziej. Całe szczęście ścieżka dźwiękowa prezentuje tutaj naprawdę wysoki poziom - tak jakby dla kontrastu z niemymi postaciami:
 
 
 
South Park: The Stick of Truth (PS3, Obsidian Entertainment 2014)
 
  Z marką South Park nie miałem wcześniej większej styczności - ot, obejrzałem swego czasu film kinowy o wskrzeszonym Saddamie Husajnie napastującym introwertycznego Szatana, raz na jakiś czas w telewizji trafił mi się urywek jakiegoś odcinka serialu. Pewnie dlatego nie przykładałem do wydanej przez Ubisoft gry większej wagi, traktując ją jako kolejny tytuł na długiej liście "do zaliczenia".
 
  "Jakże się myliłem". Taki wniosek zaświtał mi w głowie po pierwszej godzinie spędzonej z Kijkiem, kiedy to z ciekawości zapuściliśmy go dla gości, także graczy. Salwy śmiechu rzucane raz po raz w odpowiedzi na kolejną celną ripostę Cartmana, podśmiechujki z branży czy ewidentną zabawę założeniami gry tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie odpuszczę. Zachęcony pokazem @XeRo rozpoczął grę Złodziejem, więc ja - aby nie powtarzać tej samej ścieżki - wybrałem u Wielkiego Czarnoksiężnika profesję Wojownika. A wojowniczył mój Nowy konkretnie - okładanie innych dziewięciolatków bejsbolem, bezceremonialne kopanie w jajka czy taranowanie w kasku futbolisty... Jakby to ujął Cartman "Wojownik posiada odwagę, honor oraz umiejętność kopania ku#wa dupy".
 
Dobrze, że nie wybrałem profesji Żyda, bo nigdy nie zostalibyśmy przyjaciółmi.
 
 
  Za mną już jedno przejście gry, podczas której bawiłem się w konflikt Ludzie vs Mroczne Elfy, opierdziałem całą populację miasteczka, strzeliłem szyszkę w majty podczas walki z bossem, zostałem porwany przez kosmitów, przygnieciony moszną własnego ojca, zakażony AIDS przez dzikie wilki oraz pogryziony przez rudzielców, odnalazłem w swoim sercu Jezusa (a potem friendnąłem go na Fejsie) tylko po to, aby potem w leśnych ostępach oddać cześć Szatanowi, dokonałem aborcji na mężczyźnie, oczyściłem stodołę z wściekłych-krów-zombie-nazioli... A to i tak tylko parę przykładów na to, co tam się w tym cichym, spokojnym, górskim miasteczku odpie#$%la. Przede mną przejście #2, tym razem rudym Murzynem w profesji Żyda, aby zobaczyć, czy też będą mnie tak samo wyzywać na ulicy. Przynajmniej do czasu dokonania operacji plastycznej a'la Hasselhoff - wtedy każda laska będzie chciała mieć mój autograf na cyckach. 
 
A na koniec łamiąca wiadomość - nakręcony ukrytą kamerą materiał, w którym @Radesito próbuje dodzwonić się do Spencera, aby oprotestować nieobiektywnych redaktorów PPE.pl! Tylko dla ludzi o mocnych nerwach!
 
 
 
Monster Hunter 4 Ultimate (3DS, Capcom 2015)
 
 
Przepędzanie kolejnych Elder Dragonów z okolic fortu Dondurma oraz odcyfrowanie kolejnego, szóstego już, Wiekowego Napisu w Hali starszych będzie w ten weekend musiało zejść na dalszy plan. 1 maja to, poza naszym świętem państwowym, także pora na kolejny zestaw darmowego DLC dla gry. Po mało zaskakującym, kwietniowym zestawie, którego głównymi atrakcjami były stroje Mario, Luigi oraz Sonica dla naszych pomocnych Palico, Capcom atakuje z grubej rury. Najważniejszymi punktami miesiąca są:
 
Metroid: Looming Shadows i Metroid: Special Mission - po walkach z Okrytą Nerscylla i Yian Garugą dane nam będzie zebrać materiały na dwa zestawy zbroi: Varia Suit oraz Zero Suit. Oba komplety są dostępne dla każdej płci, więc możemy powtórzyć sytuację ze zgadywaniem, co też kryje się pod maską... Do kompletu Arm Cannon jako lekka kusza. Przyznam, że o ile zdecydowaną większość czasu spędzam z mieczami i młotami w rękach, tak te wynalazki wytworzę w wersji dla artylerzystów, aby niezobowiązująco postrzelać sobie do mniejszej zwierzyny.
 
 
Protector of Peace - tutaj z kolei nagrodą będą materiały na strój klasycznego Mega Mana dla kota, do kompletu laska w kształcie klasycznego Rusha.
 
Rollin' Rollin' Rollin' i Fight For The Future - dzięki tym misjom odblokujemy naszym Palico stroje Blanki i Chun-Li ze Street Fightera.
 
 
Taiko: Big Bellied Bruisers - quest na Arenie, dzięki któremu zdobędziemy róg myśliwski inspirowany bębnami z serii gier rytmicznych Taiko Drum Master (Taiko no Tatsujin w Japonii). 
 
Episode 3: Of Mask & Monsters - zestaw misji epizodycznych tym razem pozwoli nam zobaczyć dawno niewidziane twarze Cha-Chy i Kayamby - dwóch małych dzikusków z plemienia Shakalaka, którzy biegali za nami w Monster Hunter Tri. Do wyrwania wzorowane na nich stroje dla Palico oraz plemienne wersje podwójnych ostrzy i lekkiej kuszy.
 
 
USJ: Hot Ticket i USJ: Zamtrios 3D - kolejne owoce kolaboracji ze studiem Universal Studios Japan, w ramach których możemy zebrać materiały na zestaw zbroi Star Rook oraz ładowane ostrze Starlight Axe. Sam fakt, że zbroja ma rzadkość RARE-7 sprawi, że nie będzie tak pożądana i jednocześnie nienawidzona jak dostępny szemranymi źródłami zestaw Star Knight, będący spełnieniem marzeń każdego nooba (że wspomnę o maksymalnie ułatwionym siodłaniu, braku słabości +5 odporności na każdy żywioł).
 
 
Pozostaje mi teraz tylko utworzyć własne lobby, by razem z innymi zapaleńcami oddać się manii kolekcjonowania niepraktycznych, ale za to jak wyględnych, fantów.
 
 
Miłego weekendu życzę.
 
Daaku
 
Pozostaje mi się dołączyć do życzeń i pożegnać. Do następnego!
Oceń bloga:
35

Komentarze (91)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper