Pod kopułą deweloperskiego sadyzmu #3 - Błędne decyzje i ich skutki. Cz.1

BLOG O GRZE
1635V
Pod kopułą deweloperskiego sadyzmu #3 - Błędne decyzje i ich skutki. Cz.1
ROLAND NINJ4 | 12.03.2015, 14:37
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

W kolejnej części mojego bloga po dłuższym czasie nieobecności i zwalczeniu kryzysu twórczego, powracam i chciałbym poruszyć temat o tym jak to nasi ukochani developerzy i producenci gier, przez te wszystkie lata torturowali nas swoimi błędnymi decyzjami i ruchami które niszczyły nasze ukochane serie. 

Chciałbym przybliżyć przypadki kiedy to kultowe serie stoczyły się na dno, kiedy to niekorzystne zmiany w gameplayu wrzucały uśmiech zażenowania na twarzy i jeszcze kiedy nierozważne kroki marketingowe pogrążały całe studia i zabijały co ambitniejsze projekty. Można wyszczególnić wiele różnych czynników które wpłynęły na tego rodzaju obrót spraw, niektóre z nich były nieuniknione, niektórych można było uniknąć, gdyby tylko były chęci. Nie będę zbytnio przedłużał, czas przejść do meritum sprawy i skupić się na tym trapiącym nas od zarania dziejów problemie.

 

Wyliczankę zacznę od najmniej dla mnie żenujących czy denerwujących decyzji oraz zmian w kultowych seriach. To tak ubezpieczając się przed Kapslem, który jakże bardzo nie lubi kiedy listę tworzy się od naj-naj, a kończy na czymś mało wartym uwagi. Pozdro. marudo;-P Tak więc? Od czego by tu zacząć. Może od tytułów które ograłem w nie tak całkiem dawnej przeszłości.

 

14.SPLINTER CELL: CONVICTION (X360/PC - Rok 2010-2011)

Przedmiot sprawy: Śmieszna ekskluzywność dla X360.

Nie jest to pierwszy taki przykład kiedy to jeden z gigantów układa się z jakimś konkretnym monopolistycznym gigantem i za pomocą pękatej sakwy pełnej mamony przekonuje go do wydania jakiejś konkretnej gry/serii tylko na ich sprzęcie. W tym wypadku zadaje sobię pytanie, jak duża to była sumka że M$ udało się przekonać jednego z moich ulubionych developerów i wydawców, do tak żałosnej decyzji, jaką było pozbawienie wszystkich fanów Fishera zaopatrzonych w sprzęt Sony i Nintendo, obcowania z piątą częścią kultowej skradanki? Decyzja była o tyle żałosna że nawet na chwilę nie było mowy o ekskluzywności czasowej! W trakcie trwania szóstej generacji to pierwszy X był upakowanym  mocarnym na tamte czasy piecem w ciele konsoli, który mógł udźwignąć zapędy UBI. Kiedyś Splinter Cell, jako że zawsze był wyznacznikiem graficznej i grywalnej jakości, najpierw lądował na sprzęcie M$, wyjątkiem było "Chaos Theory" premiera miesiąc wcześniej na PS2, ale to mały wyjątek. Dlatego zrozumiałym było to że kolejna część najpierw wyląduje na X360, a później na PS3 i ewentualnie w jakiejś zubożałej, ruchowej wersji na Wii. Jakim obuchem przez łeb i wiadrem zimnej wody dla fanów była ostateczna decyzja wydania gry tylko i wyłącznie z metką XBOX Only! Ja od zawsze grałem w SC na konsolach M$, więc dla mnie był to mały problem, bo wiedziałem że bez problemu zaopatrzę się w kolejną część, ale myślałem sobie wtedy jakie to absurdalnie śmieszne że wszyscy posiadacze konsol Sony czy Big-N mogą sobie pograć w SC od 1 do 4, ale przez układy i układziki, czy kaprycho twórców nie zagrają w SC5! Bo tak! W takich momentach zastanawiam się na czym ku-wa świat stoi! Kurde żeby ta gra jeszcze była jakimś uber-super-duper hitem rzeźbiącym koło od nowa, ale każdy wie jak było. Ostatecznie gra ani nie była nie wiadomo jakim hitem, ani nie sprzedała większej ilości X'ów i ostatecznie wylądowała też na PC. Dlaczego nie na PS3, to tak żeby nie robić z gęby dupy, jak by ktoś nie wiedział.

 

13.SPLINTER CELL: BLACKLIST (PS3/X360/PC - Rok 2013)

Przedmiot sprawy: Kim do cholery jest ten typ?

Jakoś tak się złożyło że moją listę otwierają dwie części jednej z najbardziej kultowych serii, kiedyś nawet nazywanej pogromcą MGS'a, no ale cóż nie moja kurde wina że UBI lubi dawać odwłoka w najmniej oczekiwanych momentach. Zanim rozwinę temat nadmienię że już przed premierą wiedziałem że coś będzie nie tak. W końcu trailery i szumne zapowiedzi nie pozostawiały cienia złudzeń, no ale jak to mówią "Nadzieja matką głupich". Do rzeczy. Rozpakowuję paczuszkę z limitką nowych przygód "Drzazgi" Kozacka figuryna Sama, jakiś art book czy coś i gra w "Stalowej książce". Natłok obowiązków i innych tytułów do ogrania nie pozwala mi na granie zaraz po premierze, odłożyłem sobie grę na czarną godzinę. I tak oto ogrywam szóstą cześć serii, rok po jej premierze i cóż mogę rzec? Gra jest świetna, toż to kwintesencja skradanki jak i całej serii. Przyzwoita oprawa, ciekawa fabuła pełna twistów, misje dodatkowe, co-op z Conviction rozwinięty do bardzo ciekawej formy integralnej części głównej historii, plus multiplayer i upgrade'owanie kostiumu, gadżetów i HUB, którym jest wypaśny samolot transportowy po którym można się poruszać niczym po Normandy w serii Mass Effect. Tak więc co nie zagrało? Każdy fan bardzo dobrze wie co i nawet nie będzie czytał tego akapitu do końca. Powiedzcie mi jak można zniszczyć ikonę praktycznie w dwóch ruchach? Nie wiecie? To wyobraźcie sobie teraz Wolverine'a nie granego przez Hugh Jackmana, IronMana bez twarzy Downey'a Jr. Dextera bez twarzy Michaela C. Halla, kurde Terminatora T800 granego przez Pudziana, Indiego Jonesa bez zawadyjackiej gęby dziadka Forda czy no nie wiem, Rambo bez Stallone'a, Scarface'a bez Pacino czy Gandalfa i Magneta wykreowanych nagle przez Tommy Lee Jonesa! Po prostu nie ma ku-wa takiej opcji! Nie wolno brukać świętości w przypadku nowego SC zbrukano postać Sama aż podwójnie! Ja rozumiem że pani "Urocza" Jade Raymond długo po Assassin's Creed  nie dostała żadnego projektu do reżyserii, produkcji i nadzoru, że musiała wylać z siebie całą masę nakumulowanych pomysłów żeby znów pokazać szefa że się nadaje, ale w tym przypadku okazała się nad ambitna i tyle! Kim do cholery jest typ którym gram nie wiem? Niby kontynuacja, niby wszystkie postacie wspominają stare akcje, pojawiają się znane gęby, wszyscy mówią do niego Sam, ale ja kurde nie wiem kto to? Fisher kurde odmłodniał od Conviction jakieś 5-7 lat na moje oko, czoło i wyraz twarzy ma jakby nie przymierzając "neandertalski" aborygen z Australii! Ale to jeszcze da się przeżyć, ale już braku głosu Michael Ironside'a nie mogę zaakceptować za cholerę! Tłumaczenie się że niby Michael ma swoje lata i nie dał by rady w mo-capie, że były by trudności ze zgraniem ruchu warg i głosu i inne bla bla bla to dla mnie żenada i jak to się mówi winny się tłumaczy! Żeby jeszcze ten nowy typ brzmiał chociaż trochę jak Ironside, ale to kurde jakiś szczyl góra 30 parę lat, bez tej charakterystycznej nosowej barwy, bez wyrazu, zupełnie zwykły głos filmów akcji klasy B nic więcej! Ikona w postaci Sama Fishera została boleśnie wykastrowana! Dobrze że jajek mu nie ucięli, bo ten nowy Sam, który powinien być stary, nadal jest istną maszyną do zabijania czy ewentualnego obezwładniania.

 

 

12.JAK II: RENEGADE (PS2/PS3/PSVita - Rok 2003-2013)

Przedmiot sprawy: To jabłko padło zdecydowanie za daleko od jabłoni!

Z umieszczeniem jednej z najlepszych platformerów wszech czasów na mojej liście wstrzymywałem się bardzo długo. W mojej jaźni wybuchła istna woja argumentów. Mogę się wielu narazić, ale jednocześnie narażam się sam sobie! Kurde problematyczna kwestia, bardzo ale to bardzo problematyczna. Od razu zanim wywołam shit storm nadmienię że kocham platformery i ubóstwiam przygody tego wykręconego duetu. Swego czasu dwójeczka mną tak zamiotła że zaraz po Crash Bandicoot 2: Cortex Strikes Back, uznawałem ją za jedną z najlepszych w swoim gatunku, jednakże jak to często bywa życie i czas wszystko weryfikują. Czy nie zadawaliście sobie kiedyś pytania z tą czy inną serią? Czy gdyby gra została zaprezentowana w innej formie też bym ją przyjął tak pozytywnie? Czy dlatego mi się podoba do jest cool and jizzy, a hype zrobił swoje? Czy aby na pewno to jest to na co czekałem czy po prostu akceptuję grę taką jaka jest bo nie mam wyboru? Problematyczne prawda? Ja właśnie ten swoisty kryzys przeżywam w trakcie ogrywania po raz kolejny całej serii na Vicie, po na prawdę wielu długich latach. Skończyłem już jedynkę, Dextera i teraz idzie dwójeczka i dociera do mnie że mogłem się mylić!? Kurde jedynkę przebrnąłem na jednym wdechu, z taką przyjemnością! Te kolory, ta fajna odjechana historyjka, zabawa z mocami Eco, ten staroszkolny feeling i duch Crasha Bandicoota nawiedzający nas na każdym kroku w znakomitej oprawie A/V. Gra po tylu latach nadal bawi! Daxter genialny przykład tego że PSP posiadało moc, już odmieniony, już w nowych realiach, ale nadal prześmiewczy i barwny, taki kompromis, no jak to przystało na interquel. Odpalam Jak II, sentymentalne mrowienie, to były czasy, wspomnień czar... uleciał po godzinie!? Gra jest szara! Przytłaczająca! Jak niczym książę z Persji (O tym zaraz;-) zamienił się w jakiegoś nabuzowanego socjopatę rządnego mordu! Widzę w tej grze platformera może przez 30% czasu, reszta to typowy free-roam shooter TPP al'a GTA, futurystyczny Tony Hawk i Wipeout! Jak bym chciał pograć w którąś z wymienionych gier to na pewno nie odpalał bym do tego Jak'a. Trup mimo że przerysowany i karykaturalny, bez krwi, ale ściele się gęsto zupełnie jak w jakimś Call of Duty co najmniej!? Do tego gra w 30% oparta jest całkowicie o spartaczony element którym są te przeklęte zoomery, na których za waca nie da się latać, które wybuchają po jednym góra dwóch uderzeniach, których bezwładność nie pozwala na żadną szeroko pojętą precyzję i masterowanie skilla w lataniu! Jakoś w jedynce był jeden zoomer i latało się na nim bardzo przyjemnie, był taki jakiś cięższy i nie był zrobiony z kauczuku jak te tutaj!? Normalnie cholery można dostać przy kolejnych setnych próbach ukończenia jakiś czasówek i zadań pobocznych polegających na szybowaniu tym cholerstwem! Poza tym przez cały czas ma się jakieś takie wrażenie że twórcy chcieli napakować za dużo do jednej gry, przez co przedobrzyli i nic nie jest do końca dopracowane. Latanie na desce, którego mogło by nie być, frustrujące shootery na szynach w których walczymy z kamerą, a nie przeciwnikami, no i ten backtracking po tych samych levelach ze zmienionym celem zadania!? Ok no to teraz dowód na moją "Inner war", spuście ciśnienie i czytajcie dalej. Pomimo tych pierdół nadal brnę dalej, Daxter potrafi unieść ciężar tej niedoli i tchnąć życie i humor w tą grę, fabuła jest spójna i uzasadniona, więc ciekawie się to ogląda i ciśnie dalej w kierunku znanego mi już znakomitego finału. Trafiają się miejscówki rodem z jedynki, które poprzez brzmienie charakterystycznych nut i za sprawą ogólnego settingu, przypominają o rodowodzie serii. No i te mrugnięcia oczkiem do fanów Crash'a vel. kompozytor ścieżki dźwiękowej o bardzo podobnym brzmieniu, głos drugiego głównego złego Barona Praxisa to ten sam aktor co grał Neo Cortexa no i pewien level w którym rudym pokurczem wiejemy najpierw przed turlającym głazem, a potem przed gigantyczną tarantulą. Skojarzenia nasuwają się same. Podsumowując to nadal kawał soczystego szpila i jednej z najlepszych (strzelanych;-) platformówek ever! Do tego starcza na 20h grania! Tylko nadal w głowie kołata się jedno ostatnie pytanie, czy ten jeszcze nie przebudowany od podstaw projekt o nazwie Jak & Daxter 2, o którym rozprawiano i teas'owano za pomocą screenów na przestrzeni lat 2001-02, nie był by przypadkiem lepszy i nie poprowadził by serii we właściwszym, mniej brutalnym kierunku? Na pewno przyjęli byśmy go z otwartymi ramionami i nikt nigdy by nie marudził na to że w serii brakuje giwer i swobodnego przemierzania Heaven City z przyszłości. Dobrze że Jak 3, jako kompromis pomiędzy obydwoma pierwszymy częściami, dopracowany do granic możliwości sprawdził się wzorowo i zaskoczył wszystkich nowym settingiem.

 

 

11.SHINOBIDO 2: REVENGE OF ZEN (PSVita - Rok 2012)

Przedmiot sprawy: Nawet niszowy tytuł mógłby być wielki gdyby nie lenistwo!

Antyfani i ci którzy nie posiadają karty członkowskiej "Światowego Zrzeszenia Nindżów" mogą pominąć ten akapit, gdyż pewnie serii nie znają albo nie jarają ich te klimaty. Dla tych którzy się na Tenchu wychowali i wiedzą co to Shinobido, polecam czytać dalej. Tak więc Shinobido: Imashime, japoński tytuł gry wydanej u schyłku ery PS2, było grą która tchnęła trochę świerzości do skostniałej formuły liniowych skradanek. Wyprodukowane przez Spike w kooperacji z Aquire, czyli ojcami kultu w postaci Tenchu, Shinobido: Way of the Ninja było grą bardzo niszową, ale kuresko dobrą i grywalną. Gra opierała się o system podobny do tego z serii Monster Hunter czyli fighting, farming, crafting, z tą różnicą że tutaj nie ubijamy chmar potworów, a pokonujemy setki misji skradankowych o różnych celach, oczywiście przygotowując się i wyruszając z HUB'u którą jest w pełni rozbudowywalna wioska/kryjówka w lesie. Cechami charakterystycznymi była pełna dowolność w doborze pracodawcy, wyborze misji i sprzętu do nocnych działań. Wachlarz ruchów równierz poszeżono w stosunku do Tenchu, także silnik Havok robił swoje i świat przez to nie wydawał się taki sztuczny, sztywny i sterylny. Zależnie od naszych działań fabuła szła zawsze tą samą drogą z jedną różnicą, to od nas zależało który z władców regionu wygra wewnętrzną wojnę lordów. Co jeszcze? Okazjonalnie chroniło się wioskę przed najazdami bandytów, w późniejszej części gry można było sterować dwiema postaciami, za pomocą zajebiście rozbudowanego trybu alchemii tworzyło się i modyfikowało sprzęt oraz mikstury, uprzednio szukając po mapach misji składników w postaci grzybków, roślin i innych kwiatków. No i jeszcze wisienka na torcie w postaci Level Editor! To była dopiero zabawa! Chyba najbardziej zaawansowane narzędzie tego typu na PS2 które przedłużało rozgrywkę o kolejne dziesiątki godzin! Ile to było fanu, wyedytować level, porozstawiać przeciwników, ustalić cele, pogmatwać nieco, zapisać na memorce i dać kumplowi do przejścia. Ach te wspomnienia? No ale ja nie o tym. Przedmiotem sprawy jest sequel tej produkcji który nagle wypierdł znikąd po prawie 7 latach i został wydany na europejską premierę Vity. Jaki był cel twórców wydawać tak niszowy już tytuł tylko na handheldzie? Nie wiem? Rozumiał bym całkowicie tego typu ruch gdyby gra prezentowała jakiś postęp i przedstawiała moc konsolki, ale nic z tych rzeczy. Shinobido 2 tak na prawdę mogło by się nazywać Shinobido HD i nikt nie zauważył by różnicy. Gra prócz ostrzejszych tekstur i wyższej rozdziałki nie różni się niczym od jedynki! W dalszym ciągu przechodzimy te same rodzaje misji, na tych samych mapach, bawimy się tą samą alchemią, korzystamy z tych samych umiejętności i ruchów, pracujemy dla jednego z tych samych lordów co w jedynce i walczymy z tymi samymi konkurencyjnymi klanami Ninja! WTF! To najwłaściwsze określenie. Co nowego? Nowa historyjka, dwie nowe postacie, trzy nowe umiejętności w tym szybowanie jak wiewióra, szybki stealth kill z każdej pozycji i odległości oraz zabójcza kontra, new game+ i to chyba było tyle!? Od pierwszego momentu widać że gra pewnie miała wyjść u schyłku PSP bo oprawa właśnie na past-genie ma korzenie, jako startup title da się to wszystko przełknąć i dać ocenę 6+ góra 7, ale kurde za wykastrowanie gry z edytora misji to twórcy powinni już tylko popełnić rytualne seppuku! Nie wiem co stało na przeszkodzie w implementacji tego rajcownego trybu, ale na pewno nie były to ku-wa ograniczenia sprzętowe! To zamiast podnieść grywalność tytułu, skorzystać z dobrodziejstw neta i dać graczom multum zabawy za sprawą edycji i wymieniania się poziomami z poziomu PSN, to oni dali nam ku-wa "Wirtualny Garnek" tak dobrze przeczytaliście! Garnek do wymieniania się za pomocą NEAR, alchemicznymi wytworami. Kurde żeby ta jeszcze można było jakiś bimber upichcić. Rajcowność tego badziewia na poziomie NIL! Pomimo tego że gra się przednio przez parę godzin, gra w końcu staje się nudna i monotonna, bo ileż można biegać po tych samych mapach i ubijać tych samych badass'ow. Brak jakichkolwiek nowych map daje się we znaki bardzo szybko. Tak więc podsumowując S2 jest typowym przykładem japońskiej stagnacji, lenistwa i braku pomysłów na rozwinięcie marki. Często mam wrażenie że większość czołowych japońskich studiów zatrzymała się w erze PS2.

 

 

10.HITMAN: ABSOLUTION (PS3/X360/PC - Rok 2013)

Przedmiot sprawy: Czy to już Splinter Cell? Oraz, bez Jespera nie ma Hitmana!

Chyba każdy wieloletni fan gier o łysym zabójcy, po ukończeniu piątej już serii zabójstw jego wykonaniu, miał mieszane bardzo mieszanie uczucia. Ja sam jako mianiak tej serii, którą rytualnie przechodzę raz na dwa lata, która znajduję się w moim top 10 najlepszych serii gier ever, byłem zmuszony spojrzeć na ów tytół bardzo krytycznie. Nie było to łatwe, ale trza było być obiektywnym wobec serii którą ubóstwiam. IO Interactive po wydaniu Hitman: Blood Money, samo sobie zawiesiło poprzeczkę bardzo wysoko. Pewnie największym problemem przy projektowaniu gry na nowe konsole było to jak jakościowo i merytorycznie przeskoczyć ideał który stworzyli wcześniej. Krwawa Forsa była po prostu bezbłędną, wręcz idealną kwintesencją gier z tej serii! Zadanie było bardzo trudne i niestety kierując się za bradzo panującymi standardami, duńczycy skiepścili po całości dwa bardzo ważne elementy, a wystarczyło być sobą! Mianowicie Absolution to kawał porządnego kodu, gra charakteryzuje się jedną z najpiękniejszych opraw A/V na poprzedniej generacji, fabularnie jest po mistrzowsku, grywalnie tak samo. Wachlarz umiejętności 47 został stosownie poszerzony, mamy do wyboru 5 poziomów trudności, świetny tryb Contracts i oczywista dostosowywanie stylu gry do własnych potrzeb. Na Rambo czy całkowicie Stealth, żaden problem, twój wybór i tyle. Dotrzymano obietnic w tych aspektach czyli nie ma co zarzucić. Co spartaczono? No przede wszystkim po kiego grzyba w grze upchano te nic nie wnoszące levele ucieczkowe, polegające na przejściu z punktu A do B i wycinaniu wszystkich w pień, po cichu czy z giwerą, bez różnicy! Wraz z cover'em i systemem sygnalizowania niebezpieczeństwa w postaci falującego pół okręgu z kierunku z którego patrzy na nas przeciwnik, gra bardzo ale to bardzo przypomina mi serię, od której zacząłem tą wyliczankę!? Kurde tylko ja nie widzę żadnych zielonych "trój-gogli" na bani łysego!? Więc o co kaman? Przecież każdy wie że wisienką na torcie są zabójstwa, to z tego żyje Codename 47, więc po co zagracać tak dobrą grę tymi nijakimi misjami? Kolejna zagwostka dla mnie, to powtarzalność sposobów na usuwanie co po niektórych celów pół światka. Chyba 5 razy musi kogoś porazić prądem, wrzucić do kanału, wysadzić za pomocą gazu, zrzucić mu na łeb coś ciężkiego czy podpalić za pomocą rozlanej benzyny!? Kiedyś każda misja dawała nam pole do popisu i całkowicie indywidualne akcje które można było wykonać tylko w konkretnym levelu, nie tym razem!? Moim zdaniem, albo naciski nowych szefów ze Square-Enix, albo po prostu zmęczenie materiału. Najwyraźniej odskocznia w postaci produkcji serii Kane & Lynch to za mało żeby "Dunom" znów napłynęło morze nowatorskich pomysłów. Najgorsze zostawiłem na koniec. Coś co dla jest nieporozumieniem, co jest całkowitym skandalem i kastracją tej wiekowej serii z jej niesamowitego klimatu i tożsamości! Coś co po prostu nie miało prawa mieć miejsca! Brak OST w wykonaniu Jesper'a Kyda! To tak jakby nagle muzykę do Gwiezdnych wojen zaczął komponować Hanz Zimmer, albo do MGS'a kurde Enio Moricone! I nie ujmując niczego tym zacnym kompozytorom, wiemy że mają swoje stylowe, charakterystyczne brzmienia, które zepsuły by te kultowe serie. Hitmana zepsuli po całości w tym elemencie. Muzy tam po prostu nie ma, cały czas przygrywa jakiś tam brzdąkany motyw przewodni, który ma być tylko po to żeby nie było za cicho! Kiedyś to czekało się na kolejny klimatyczny level i elektroniczną nutę w wykonaniu mistrza, przypisaną do konkretnej części świata w której aktualnie łysy "wyrzucał śmieci". A teraz? Jest głucho! Nie ma wybierania najlepszych kawałków i misji, nie ma zarzucania se OST po przejściu gry i wspominania najlepszych miejscówek, wszystko to uleciało. Nie wiem czy wraz z przejściem Eidosa / IO pod skrzydła Square, pozrywały się wszystkie stare umowy, czy po prostu maestro Jesper Kyd był tak zawalony robotą przy Borderlands i Assassin's Creed że nie miał już pary na kolejnego Hitmana. Nie ważne! IO wraz ze Square powinni poczekać lub przeznaczyć wywrotkę mamony na to że Jesper ponownie przygrywał do Hitmana i tyle w temacie. Seria zawsze stała miejscówkami, zabójstwami, muzą i klimatem, a tym czasem Absolution to już bardziej skradanka akcji, z wypasionym modyfikowalnymi giwerami i zabójstwami jako dodatkiem. Tylko świetny scenariusz, dosłownie parę miejscówek wyłamujących się z szablonu, piękna oprawa, oraz zabawa w kotka i myszkę z pewnymi zakonnicami oraz ten europejski sznyt IO, ratują ten tytuł i stawiają na wysokim miejscu gier tej generacji. Może i jedna ze słabszych części serii, ale na pewno nie słaba gra jako tako, bo IO słabych gier po prostu nie robi.

 

 

9.YAKUZA (PS2/PS3/WiiU - Lata: 2005 - Obecnie)

Przedmiot sprawy: Yakuza, a sprawa lokalizacji.

Yakuza to seria gier, zupełnie przypadkiem wyrosła na bardzo żyznym podłożu innej serii Segi, jako bez wątpienia było Shenmue. Praktycznie gry z tej serii opierają się na podobnych założeniach, ale zupełnie innych realiach. Historia tyczy się jak sam tytuł wskazuje, wojen klanów rządzących podziemiem Tokyo i innych większych miast współczesnej Japonii. Głównym bohaterem serii jest Kazuma Kiryu, gangster z przeszłością i bardzo brudnymi rękoma. Jako że fabuła jest bardzo skomplikowana i zawiła, a rozpisano ją już na pięć gier z serii i trzy spin-offy, nie będę się skupiał na tym elemencie, a na tym dlaczego przy nazwie Yakuza widnieje numerek 6 na mojej liście. No właśnie seria liczy sobie już dobre parę lat i wydano już wiele kolejnych sequeli i historyjek pobocznych. Tak więc pada pytanie, w ile z nich udało wam się zagrać w Europie! No właśnie! Nie dość że na każdą kolejną część serii czekamy minimu rok od premiery japońskiej, to niektórych części w ogóle nie możemy się doczekać, a jak już wyjdą to albo wyksatrowane i pocięte, albo bez możliwości zmiany języka, albo z innymi babolami o których nie chce się pamiętać! Jedynka opóźniona o rok, wydana z pełnym angielskim dubbingiem, który pasował do tego jak kij w życi, już nie wspominając o braku synchronizacji z ruchem warg! Oczywiście nie można było tego zmienić w opcjach. Dwójka już lepiej, po japońsku z napisami, ale znów czekaliśmy rok. Nowa era, era PS3 przyniosła spin-off w postaci Yakuza: Kenzan, opowiadającym o losach przodków Kazumy i innych pomyleńców z kanonu serii. Gra ponoć świetna, no ale jeśli ktoś zna krzaczki kanji!? Gre można zaimportować, no bo wiadomo PS3 blokady regionalnej nie posiada, ale co z tego skoro seria fabułą stoi, a tej nie zrozumie nikt kto nie uczył się Japońskiego. Yakuza 3, o to jest dopiero przykład farsy i lania na stojąco na głowy zachodnich graczy! 1,5 roku opóźnienia, bugi, oraz wycienty content w postaci hostess, randkowania i wielu minigierek. Tak że niby durni europejcy i yankesi nie zrozumieją japońskiej kultury. No kurde jak kupują i grają już w część trzecią to chyba wiedzą o co kaman nie? Czwóreczka to jedyna jasna gwiazda na tym pochmurnym niebie, wydana tylko z lekkim paromiesięcznym opóźnieniem, z możliwością wyboru języka i pełną zawartością bez cięć dała cień szansy na lepsze jutro...które nie nadeszło! Piąta część przygód japońskich gangoli, walki z oyabunami, rytualnych morderstw i spisków, pomimo że wydana już 3 lata temu! W dalszym ciągu nie opuściła granic Japonii. Najgorsze w tym wszystkim że Sega chlubi się tą jak perłą w koronie, rozrzucając wszędzie notki o najwyższych ocenach w magazynach branżowych i machając zaganiaczem, jakiej to oni najlepszej gry nie stworzyli! Normalnie zupełnie jakby śmiali się nam w twarz! A wy sobie nie pogracie nananana! No k.... jakiś żart! Był cień szansy na lokalizację za sprawą podległego Sedze Atlusa, który jakoś niby niszowe iście Japońskie tytuły, potrafi dostarczyć na czas w ich zlokalizowanej formie. Mieli ponoć zająć się lokalizacją Y5, ale jak na razie sza w temacie i pozostaje czekać że Sega okaże łaskę! "Nadejszła nowa generacja" Mamy na rynku PS4, które nie zdążyło jeszcze ostygnąć po wyjęciu z pieca, a już dostało grę idealną, przynajmniej dla Famitsu które pierdyknęło ocenę 40/40! Yakuza: Ishin! Kolejny feudalny spin-off, prawdopodobnie sequel Kenzana, może po prostu spin-off, a może bardzo odległy prequel. Może się dowiemy jak tą grę zlokalizują za 100 lat! Nawet się nie będę pastwił nad tą świeżynką bo sprawa jest raczej jasna. Oprócz wyżej wymienionych na rynku w Japonii pojawiła się również kompilacja Yakuza 1 & 2 w wersjach HD na PS3 i WiiU, oczywista o lokalizacjach zapomnijcie, co dziwi podwójnie gdyż takowe już były wcześniej! Najświeższa wiadomość jest taka że już zapowiedziano prequel serii w postaci Yakuza Zero, nie cieszcie się bo i tak nie zagracie! Kurde jak to piszę to normalnie chcę tylko powiedzieć brak słów! A byłbym zapomniał, w Europie pojawił się tylko jeden spin-off serii, popierdółowaty gniot Yakuza of the Dead, zbudowany na popularności przerabiania znanych tytułów, na zainfekowane "zombiaczym" wirusem produkcje. Oceny na poziomie 6 nie mówią dobrze o tej grze. No ale przy hektolitrach krwi i mniejszej ilości myślenia, a co za tym idzie gadania, łatwiej to było przetłumaczyć. Przyszłość tej serii widzę w szarych barwach dla reszty świata.

 

 

8.GUN (PS2/PSP/XBOX/X360 - Rok: 2005)

Przedmiot sprawy: Nowe świetne IP, a developer w piachu! Debilne decyzje w Activision cz. 1

Gun? Tak była kiedyś taka gra, jeszcze zanim świat zachłysnął się Rockstarem i ich serią Red Dead, chłopaki z utalentowanego studia Neversoft stworzyli prawdziwy, free roam'owy western z krwi i kości. Gra na prawdę wyskoczyła jak królik z kapelusza, całkowicie niespodziewanie i od razu z marszu stała się hitem, może nie na miarę kamieni milowych elektronicznej rozrywki, no ale na bardzo wysokim poziomie. Było to podwójne zaskoczenie, gdyż dla Neversoftu stworzenie tego typu gry było całkowitym dziewiczym terenem, do tej pory stworzyli dwie świetne części gry Spider-man, męczyli kolejne części Tony'ego Hawka i Guitar Hero z różnym skutkiem, byli też autorami perełki w postaci Apocalypse na PSX. Dzięki tym grom świat o nich usłyszał. Jak widać raczej nic nie stało na przeszkodzie żeby uderzyć z całkiem innym tytułem o całkowicie odmiennej specyfice. Gra wyszła na cztery platformy, umierające PS2 i XBOX, w zubożałej wersji na raczkujące PSP oraz na nowo narodzonego X360, oczywista to była najlepsza edycja HD, może nie standard ówczesnego nexta, ale w sam raz na startówkę. Od razu było widać że Activision celuje w szerszą grupę odbiorców i planuję w przyszłości rozwinąć swoje nowe IP. Gun na prawdę było kawałem mocnego i brutalnego szpila wychodowanego na podwalinach klasycznych westernów czy to w ich Americano formie czy w tej bardziej znanej Spaghetti. Dla fanów plujących tytoniem kowboi, pojedynkujących się w samo południe, bałamucących damy do towarzystwa wieczorami i zaganiających bydło z rana, gra była jak znalazł, dosłownie niczego w tym tytule nie brakowało. Kurde strzelaniny, pojedynki, jazda na koniu (Zaraz po AC chyba najlepsza symulacja tego elementu ever!) chlanie bourbonu, granie w karty, polowanie na zwierza, uganianie się za pannami, walka z indianami, tłuczenie po mordach, skalpowanie poległych, zaganianie bydła, ochrona diliżansów, napad na pociąg, no można wymieniać w nieskończoność! Było wszystko co miało być, jedyny zarzut to czas gry. Gra była dość prosta, przyzwoicie trudna, ale na pewno Dark Souls to to nie było! Do tego 30 misji wątku głównego i jakieś z 15 misji pobocznych, pare upgrade'ów do broni, nowych ruchów i gra pękała w góra 10-15h. Rywal dla GTA raczej nie wyrósł, ale czy było to zamierzone? Raczej tak. Gra była spójna i skondensowana, zupełnie tak samo jak seria Mafia, w której też prócz wątku głównego i paru side'ów nie ma nic do roboty, bo każdy skupia się na opowiedzianej soczystej historii. To fabuła, klimat, świetne dialogi i misje napędzały ten tytuł, nie potrzeba tam było żadnych durnych wyścigów na koniach czy innych na chama wciskanych "przedłużaczy". Tak więc zachodzę w myśl dlaczego po prawie 10 latach Activision nie dostarczyło nam sequela? Co gorsza zamiast skupić się na tego typu produkcji w swoim portfolio, tłuką te wszystkie CoD'y, skupiają się na WoW i wszystkim innym co nie przynosi niczego innego niż forsy! Kiedyś ich uwielbiałem, ale w momencie gdy otworzyli manufakturę i zaczęli na taśmie produkować rękami chińczyków wątpliwej jakości takie same gry to się dla mnie całkowicie skończyli i stoczyli. Warto nadmienić że wzorem EA, Acti też nie docenia swoich wyrobników i dopóki dostarczają worków z forsą to wszystko jest dobrze, niech się tylko noga powinie, a wyrzucają ich na  bruk! Zupełnie jak w polskim powiedzeniu "Polak zrobił, polak może odejść" Piję do tego że zasłużone studio Neversoft, odpowiedzialne za sukces Tony'ego Hawka, za świetny Gun od roku gryzie glebę! No cóż ciecia kosztów! Świat idzie ku zagładzie, brak słów na takie poczynania monopolistów!?

 

 

No i tak oto dotarliśmy do końca pierwszego rozdziału, trzeciej części mojego bloga. Idąc całkowicie za modą, niczym Peter Jackson który na podstawie jednej książki zrobił trzy filmy, podzieliłem swojego bloga na dwie, a co nie można? Efekt całkowicie zamierzony. No a na serio to wątpię że ktoś by dotarł do samego końca tej ściany tekstu jaką dla was przygotowałem. Tak więc na dniach wskoczy część druga, o wiele ciekawsza! Teraz czekam na komenty, wasze zdanie i oczywista wojenki. Tschus;-)

Oceń bloga:
19

Czy uważasz że ogrom błędnych decyzji i słabej polityki, wyniszcza branże gaming'ową?

Tak! Zabijają to co dobre, promując i hype'ując przeciętniaki wątpliwej jakości!
46%
Nie! Wszystko jest cacy, więc co się czepiasz?
46%
Cieżko powiedzieć!?
46%
Pokaż wyniki Głosów: 46

Komentarze (16)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper