Piątkowa GROmada #70

BLOG
1415V
Piątkowa GROmada #70
REALista | 26.01.2018, 00:18
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dzisiejsza GROmada gości dwie przedstawicielki płci pięknej.

Tak! Nadszedł ten piękny dzień dla całej grającej braci spod znaku niebieskiego pelikana! Oto Sony wreszcie podało datę wydania nowego God of Wara na, którego punkcie jestem tak poje...chany, że chyba wezmę dla pewności dwa. Coś czuje, że Kratos przejdzie się po wszystkich jak walec. Z resztą on zawsze to robił (umówmy się, że Wstąpienia nie było). Szczęśliwy dzień nastał, a jeszcze szczęśliwszy nastanie 20 kwietnia, ale każdy moment oczekiwania do tej daty będzie trwał wieczność, a już po niej dni staną się dziwnie krótkie, a noce będą obracały się w ranki w mgnieniu oka, jestem tego pewien. Wciąż nie wiemy czy follower nie popsuje tej magii, która towarzyszyła każdej odsłonie Boga Wojny. Czy Atreus będzie pierwszym followerem, który rzuci wyzwanie Elizabeth z Bioshocka? Dla wielu devów i graczy (miedzy innymi dla mnie) jest ona niedoścignionym wzorem followera doskonałego (nie ma i nie było lepszego). Dowiemy się za trzy miechy czy twórcy z Sony Interactive Entertainment chociaż spróbują wyrównać ten poziom. Poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko. Mam nadzieję tylko, że nie będzie on plątającym się pod nogami patałachem. Byle do kwietnia.

Czy dasz radę jej dorównać?

Tymczasem znowu cyfra na początku się zmieniła czyli kolejna dziesiątka GROmad zastała zamknięta. Aż trudno uwierzyć, że już siedemdziesiąt odsłon bloga za nami. Nie będę przedłużał tylko od razu zapowiem, że dziś dwie piękne użytkowniczki PPE postanowiły wypowiedzieć się na łamach GROmady, dlatego nie będę się im wpierdzielał w temat tylko w całości oddaje im głos. Przed wami pierwsza w stu procentach kobieca odsłona GROmady. Jedziemy!


Ellie94

No to tak: Witam wszystkich w Piątkowej Gromadzie, zwą mnie Aneta :) nie będę ukrywać, że to mój pierwszy wpis i stresuje się niemiłosiernie. Mam nadzieję, że wybaczycie mi ewentualny chaos, a jak nie to możecie mnie zbluzgać w komentarzach nie obrażę się ;P
No to ruszam (stres) ;)
Powoli kończący się tydzień przyniósł nam jedną z najbardziej oczekiwanych informacji od początku tego roku, a mianowicie datę premiery nowego God of War. 

W środę świat i forum PPE oszalało (w tym ja) za sprawą zwiastunu fabularnego.
Premiera 20 kwietnia to dobry okres. Ciepło, a więc rowery, spacery, a my będziemy się bawić w zimę z naszym Kratosem i jego synem. No nie powiem hajp mam spory, jaram się jak flota Stannisa (a ja jak helikopter w ogniu - dop. Real).
Nigdy nie miałam okazji zagrać w poprzednie GOW (błagam nie bijcie :P) powód dla, którego tak się stało jest prosty: sama rozgrywka, mała ilość fabuły skreśliła te gry dla mnie.
No cóż nie przepadam za slasherami po prostu. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że gry miały fajnych bossów, elementy platformowe, jakieś zagadki, ale jakoś nie czuję poprzednich części jako must-play. Tylko błagam nie zrównajcie mnie z ziemią ;P Każdy ma prawo do własnego zdania czyż nie?
Inna sytuacja jest z najnowszym God of War, pójście bardziej w ślady mojego ukochanego TLOU nie tylko od strony rozgrywki, ale także od strony fabuły (która oby nie zawiodła) sprawiło, że już od pierwszej prezentacji na E3 2016 stwierdziłam, że to nie może się nie udać.
Pozostaję mi trzymać kciuki za deweloperów, a my musimy najlepiej zapaść w sen zimowy z budzikami nastawionymi na 20 kwietnia xD.
Do czasu premiery Kratosa splatynowałam Lego Przebudzenie Mocy. 

Ach te klocki niby gra dla młodszych, a przechodzenie jej na 100% sprawiło mi frajdę ogromną (mimo tego, że jak byłam mała to jednego włożyłam do nosa, a drugiego połknęłam przez przypadek O_O na moje szczęście wyleciały mi szybciej niż wpadły, no przynajmniej ten z nosa :D)
Z racji wspomnień o klockach powrócę jeszcze na chwilę do gier z serii Lego, niedawno ukończone Lego Przebudzenie Mocy przypomniało mi wcześniejsze lata kiedy grałam na PC (nie miałam kasy na konsolę ;) razem z moim starszym bratem (teraz już stary byk 35 letni ha ha ;D) naparzaliśmy w starsze odsłony czy to Gwiezdne Wojny, Indiana Jones czy Władca Pierścieni, no fun był ogromny.
Myślę, że na razie zakończę mój pierwszy wpis, nie wiem czy ktoś dotrwa do końca, jeśli tak to gratuluję, właściwie to napisałam te rzeczy, które akurat wpadły mi do głowy, może to głupoty, ale chciałam się z Wami tym podzielić. No to nie pozostaję mi nic innego jak życzyć udanego weekendu.
Trzymajcie się ;D


Majkela

W próżni zawieszeni

            Gry komputerowe to wciąż jedna z najnowszych rozrywek, jakie stworzyła dla siebie ludzkość. Nienawidzone przez jednych, wielbione przez drugich, obojętne dla trzecich. Ot, kolejna pozycja na liście nieskończonych wręcz możliwości zabicia wolnego czasu w tym najbardziej ludzkim ze światów. I wydawać by się mogło, że to tylko zabawa, że nic więcej o rozrywce się powiedzieć nie da. Skacząca dopamina, endorfiny wydzielane do krwi – haj jak po solidnej dawce cukru! Sąż li gry jeno próbą fortunną czasu zabicia?

            GTA jakie jest, każdy widzi. Wielka betonowa piaskownica, w której biegamy z bronią i robimy demolkę w imię mocno przesadzonej, pastiszowej fabuły. Krew leje się gęsto, flaki latają w powietrzu, a proszek do prania dawno się skończył z powodu ilości wypranej forsy. Słowem: antywzorzec społecznych zachowań, którego walory rozrywkowe urzekły miliony graczy na całym świecie, przerażając równocześnie szeregi co bardziej bogobojnych. Nie jest jednak GTA odosobnione w tym przesadzonym klimacie miasta czekającego na mord i chaos, bynajmniej! Bo czy w takim Watch Dogs 2 nie mamy jeszcze bardziej przekoloryzowanego obrazu rzeczywistości? Albo w takim Wolfenstein II: The New Colossus? Tam to dopiero pojechali: rzygający Hitler, naziole pozamykani w metalowych puszkach, bazy na Wenus, tajne żydowskie stowarzyszenia… A i temu przecież daleko do świata Wiedźmina 3, pełnego najdziwaczniejszych potworów, bajkowych królestw, epickich questów i… rozpustnych czarodziejek. Można by wręcz rzec, że rzeczywistość dostaje od gier z liścia w twarz i pada nieprzytomna na twardą podłogę percepcji.

            „No i co?” – zapyta co bardziej rozgarnięty czytelnik. „Nic” – chciałoby się odrzec w podobnym tonie, lecz jednak – nie sposób. Bo przecież coś w tym jest. Bo przecież dajemy się okłamywać growym światom i pozwalamy się wciągać w ich chore zasady, udajemy, że ich historie są spójne i prawdopodobne, stajemy się częścią świata, który nam się przedstawia. I nawet w tak doskonałych symulatorach pola walki, jak choćby ARMA, wiemy – i to z niezachwialną pewnością – że kula, która rozłupała czaszkę naszej postaci, jest tylko zlepkiem pikseli, bitem w zapisie cyfrowym, znakiem jeszcze innego znaku, jakim jest cyfrowa śmierć. Zupełnie jak w poezji czy prozie. Zupełnie jak wtedy, gdy jesteśmy „ja” Wertera i wtedy, gdy – niczym demiurg – patrzymy z góry na jego krwawiące ciało, gdy kula wbiła się w jego mózg. Sąż li gry zatem i sztuki zarzewiem?

            Gra zawiesza rzeczywistość, równocześnie jej nie negując. Jej sztuczne zasady są tym prawdziwsze, im bardziej odczuwamy ich sztuczność. Poddajemy się im, wchodzimy w rytuał. Gra – jak zapewne powiedziałby Eliade – jest świętym czasem, momentem wiecznego powrotu. Nurzając się w Liberty City, zgadzamy się na sztuczność, by poczuć coś naprawdę. To, co kiedyś robił ludziom Mickiewicz, dzisiaj robi banda łysiejących grubasów z grubymi jak denka słoików okularami, zamknięta w piwnicy i stukająca dnie i noce w klawiatury. To nazywa się postępem.

I chyba najstraszniej brzmią słowa Wilde’a, iż to nie sztuka naśladuje życie, ale życie naśladuje sztukę.

Bo przecież gra to…


Na zakończenie łapcie kod na pełny zestaw do samochodu mini do gry Dirt Rally na PS4. Kto pierwszy ten lepszy:

APLR-2KN2-B2TE

Oceń bloga:
38

Komentarze (228)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper