Piątkowa GROmada #17

BLOG
1828V
Piątkowa GROmada #17
REALista | 20.01.2017, 00:11
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Tylko my wiemy kiedy tak naprawdę zaczyna się weekend.

Do dzisiejszej GROmady zaprosiłem redaktora najpoczytniejszego periodyka w całym uniwersie czyli Srakta: Tomaszka88, naczelnego Poniedziałkowych Heheszków Reinventeda,, a wspierać nas będą Musiel, dKc i Funnyluke. Łączne ze mną sześć osób. Nie ma co przedłużać. Zaczynamy!


OGŁOSZENIE

Być może wiecie, albo nie, ale niedługo zacznie się PPE Award, w którym Piątkowa GROmada bierze udział. Jeśli podoba ci się ten blog to zagłosuj na niego. Nie obrażę się też jeśli zagłosujesz na mnie (REALista) w kategoriach do, których zostałem nominowany.


dKc

Wiedźmin 3: Dziki Gon [PS4]

Wiedźmin 3 i moje zbieranie kart do Gwinta po uprzednim przejściu gry

Na początku witam w blogu. Pewnie myślicie czemu nie jestem tu z zaproszenia Daaku. Otóż, Daaku podjechał pod mój dom furmanką twierdząc, że chcę, żebym mu pomagał, podczas gdy REALista podjechał najnowszym Porsche 918 Spyder twierdząc, że to on nabył wszystkie prawa do tej marki od EA i że czeka mnie do tego wpisu takie życie. No cóż, zobaczymy. Zejdźmy na ziemię - Wiedźminy są takimi grami o których można pisać i pisać. Wiem coś o tym, bo ***squaresofter mode on*** moje recenzje dwóch pierwszych Wiedźminów wygrały konkursy, a jedna była nawet na głównej dwa razy (Linki dam niżej jak ktoś chce i REAL nie skasuje)***squaresofter mode off***. Nie inaczej jest z trójką. Po platynie wbitej w Final "siedem na dziesięć" Fantasy XV za cel postawiłem sobie zebranie wszystkich kart do Gwinta w grze Wiedźmin 3: Dziki Gon - Edycja Gry Roku i to co poniżej będzie opisem przejścia gracza, który był zainteresowany tylko  i wyłącznie kolekcjonowaniem kart. Na końcu będą wnioski odnośnie tego jak questy w Wieśku 3 są skonstruowany, a może nawet będziemy tutaj mieli ekskluzywne porady na cały Internet. Wszystko piszę z pamięci, więc z góry przepraszam za pomyłki, jeśli coś będzie nie tak to pomyślimy o erracie. Polecam przeczytanie mojego opisu jak przechodziłem W3 po raz wtóry tym, którzy już grę skończyli w ramach ciekawostki albo instrukcji jak należy grać.
 

Czarni zaleją ten kraj. To jest pewne jak to, że masz dziurę w dupie

No więc zgryz miałem dość niezły, bo Wieśka przeszedłem już wcześniej, ale ja chciałem tylko karty, zatem droga do tego trofeum była wyboista niczym Płotka biegająca na dwóch kopytach po polach Skellige (jak się uda to wrzucę filmik). Bardzo chciałem mieć trofeum z wszystkimi kartami i jak się okazuje nie było to aż takie proste. Po pierwsze - co mnie zaskoczyło podczas pierwszego przechodzenia gry - samo ukończenie wszystkich questów z Gwint w nazwie nie wystarcza, a jest jedynie malutkim procentem całej kolekcji. Jak wiadomo sejwy z GOTY są niekompatybilne z tymi z nie-GOTY, więc mamy drugi fail - trzeba przechodzić od początku grę. No i tutaj dochodzimy do tego jak zacząłem przygodę. Gdzieś w tym momencie taki jeden kolega z forum - niejaki Rudy_Rydz zapodał jego notatki z kolekcjonowania kart. Bardzo przydatna rzecz. Jeśli ktoś ma takie same ambicje jak ja to lektura/notatnik obowiązkowy. OK, widzę co muszę zebrać i wiem jak będę odznaczał sobie karty. Lecimy z grą. Biorę najniższy poziom trudności i jeżdżę po wszystkich karczmarzach, kupcach, płatnerzach w Białym Sadzie i w Velen etc., przechodzę questa Gwint: Rozgrywki w Velen i mając piąty poziom dochodzę do mostu, który prowadzi do Novigradu. Trzeba mieć glejt, więc pamiętając jeszcze z podstawki kupuję go od gościa nieopodal, bo stoi najbliżej. Tym sposobem dostaję się do Novigradu (oczywiście po drodze pomijam prawie wszystkie questy główne), gdzie zrobiłem też questa Rozgrywki w Novigradzie (wygrałem wtedy tylko z Markizą i Vivaldim i quest był oznaczony jako wykonany, ale wrócimy do tego), w którym to kapitan ma mi pomóc dostać się na Skellige za opłatą 1000 koron. Połaziłem trochę po free roamie, pozabierałem ludziom z domów trochę rzeczy, które opchnąłem w jakichś lombardach i mogłem przepłynąć na Skellige. Po drodze była bardzo ciężka walka na statku, ale za drugim razem udało sie - na 5 levelu miałem odblokowany cały świat z Wiedźmina 3! Miałem łódkę, którą mogłem zwiedzić każde miejsce na Skellige co też niezwłocznie zrobiłem. Odwiedziłem wszystkich możliwych kupców, kowali, płatnerzy, zielarzy i kogoś tam, według tej mapy (zaznaczyłem w legendzie Gracze w Gwinta jako widoczni).

Ale jesteś brzydki

(ten akapit będzie dygresją o queście i nie dotyczy kart Gwinta) Przytoczę po drodze śmieszną historię pokazując jak W3 wciąga w questy poboczne ludzi niezainteresowanych takowymi. Ekhem, przychodzę sobie do jednej wioski na Skellige, a tam typ mi mówi "No dobrze, że jesteś, Pan jakiś tam mówił, że przyjdziesz". I masz opcje do wyboru - "No tak to ja" oraz "O czym Ty mówisz". Biorę to drugie, ale gość nalega twierdząc, że będę się tłumaczył u Sołtysa. No dobra, jak nalega to idę. Idę, gadam z szefem, a on mówi "Nooo, mamy ich z tuzin, będą Ci dobrze służyli" to wtedy ja myślę "o nie, jacyś bezbronni ludzie, którzy mają rodziny i których schwytano jako niewolników". Więc mu mówię, że nie słyszałem o Panie jakimś tam. I po tym co usłyszałem, zamarłem. Patrzę mu na usta i czas się zwalnia. Słyszę od niego "Wróg w wiosce! Dobrać broni!". I cała wioska na mnie. Ja level piaty vs cała wioska - z 20 postaci z kuszami i mieczami levele 12-13. Ale zamiast wziąć nogi za pas nie poddałem się tak łatwo - zadając im po 1/20 pasków obrażeń odciągałem każdego po jednym dwóch "od stada", haratając ich, czasem używając znaku Igni. Tam jeszcze była taka górka, za którą mogłem się schować (być może czytający wie o jaką wiochę chodzi), bo silnik gry uznawał, że nie puści dalej tych ludzi, żeby się ze mną bili. Po pół godziny się udało wyrżnąć całą wioskę. Jako, że wtedy musiałem pilnie wyjść z domu, zasejwowałem z myślą, że jak wrócę to te wszystkie ciała ograbię. Fun fact - po moim powrocie nie było tych ciał! Gra zapisuje stan gry, ale zwłok już nie, więc straciłem trochę towaru. Ciekawe. Po wszystkim ograbiłem całą wioskę i uwolniłem tych ludzi i wszyscy byli zadowoleni.

Bieda

Mówił, że siostrzenica z Koviru... Ta, prędzej z Kurwiru!

Wracając do Gwinta. Kiedy podliczyłem, ze brakuje mi ok. połowy kart uznałem, że może dobrze by było sprawdzić jakąś roadmapę do trofeów. No i natknąłem się na to, gdzie się dowiedziałem, że w quescie Gwint: Rozgrywki na Skellige przed walką z Myszoworem muszę zrobić jakąś misję z Yennefer, która ukradła mu maskę (to jeszcze jedna misja wcześniej, ta sama co jest pierwszą na Skellige z wyborem króla), a my musieliśmy bić się z utopcami. Dość szybko się z tym uporałem, chciałem nawet grać z Myszoworem podczas tej całej burzy, ale się nie dało :). Żeby zmusić Gremistę (taki podstarzały, chamski mag) do grania w Gwinta, trzeba dla niego zrobić questa. Quest ten polega na odwiedzeniu destylarni, przekonania innego maga, żeby mu pomógł i czegoś tam z Sukkubem. Coś tam zrobiłem bardzo łatwo, bo obyło się bez walki, natomiast dwa pozostałe subquesty, które trzeba zrobić, żeby wykonać questa, żeby zagrać z gościem w karty w praktyce oznaczały zrobieniem przynajmniej dwóch rzeczy (specjalnie tak napisałem hehe). Pierwsza to: obejście jakoś Alghuli i pokonanie cyklopa na levelu 21 (no i jeszcze wyważenie potiona, ale to tam rybka). Druga to: obronę maga podczas rytuału przed Utopcami level 15 chyba. Ekhem, czy ja mówiłem, że mam level 5? Pomimo tego, ze jakoś przemknąłem tamte Alghule odblokowując szybką podróż do jaskini, w której czaił się Cyklop to byłem "na strzała" i dałem sobie spokój. Podobnie jak z tamtym magiem Flacośtam. Wróciłem więc dumnie do Novigradu do tych leszczy, którzy maja takie słabe talie, że ja mogłem ich zdjąć ot tak (pstryka palcami).

Może tak, może nie, może idź się jebać

To znaczy... Tak mi się wydawało, że mają, bo jak zacząłem turniej w queście Gra o wysokie stawki to ci gracze zaczęli rzucać takimi kartami, że aż mózg mi stanął, a ja musiałem Królestwo Północy zmienić na Potwory i ... czasem się to udawało, choć nie zawsze. W ogóle powinna być jakaś karta co blokuje manekiny czy coś, bo trochę się człowiek irytuje jak nagle przez te karty w całej rozgrywce jest 6  ruchów (12 kart jeśli dobrze liczę) więcej :/ Cały algorytm na wygranie tego questa wyglądał u mnie tak: Najpierw zapis gry przed całym turniejem po pogadaniu z wszystkimi uczestnikami. Jeśli wygrana to zapis i pokonanie następnych dwóch gości (po kolei, bez możliwości zapisu między tymi dwoma).  Jeśli przegrana to odczyt i tak aż do finału. Brzmi prosto? Może i tak, ale zajęło mi to z półtora dnia. No dobra, ale jak już zrobiłem tego questa to pamiętajmy, że nadal 90% questów głównych miałem nieruszonych. Level chyba miałem 7. No i tu zaczyna się najbardziej długi, co by nie powiedzieć żmudny etap w zbieraniu kolekcji (jak na złość odwiedzanie każdej z wiosek było ciekawsze niż przeskakiwanie kwadratem wszystkich dialogów w wątku głównym). Ok, poodwiedzałem karczmarzy, sklepikarzy i innych -arzy, do momentu arz aż przestali mi wydawać karty tylko jakieś gówno w postaci drutów. Okazało się, że nie muszę odwiedzać wszystkich z nich tylko tak dużo aż mi posprzedają/oddadzą wszystkie karty, które muszą. Spojrzałem zatem na listę i się okazało, że zostały mi same karty z questów. Więc wracam do poradnika. Czytu, czutu. Hm. No dobra, brakuje mi tych kart od Gremisty i kolejnych ludzi ze Skellige, których jeszcze nie odblokowałem.  Na Skellige zrobiłem tego prostego questa z magiem i ślubami milczenia - łatwe i dobre to było. Był jeszcze quest, który trzeba było zrobić z Lambertem, ale się okazało, ze on nie do końca ma miejsce na Skellige. Trzeba było zacząć questa Po nitce do kłębka w Novigradzie i w pewnym momencie akcja przenosiła się na Skellige. Doszedłem do tego momentu i potem jeszcze raz spojrzałem czego mi brakuje w Novigradzie. No ok i tu się zacznie wymuszone granie w grę - mamy "dwa ostatnie" questy Niebezpieczna gra i Kwestia życia i śmierci. Pierwszy daje nam Zoltan, jak odnajdziemy Jaskra. Wymaga to wypełnienia całej linii fabularnej związanej z Dijisktrą. Dijikstra to fajny chłopak tutaj tego, ale zleca nam znalezienie Skurwiela Juniora w zamian za info o jaskrze. W międzyczasie znajdujemy Dudu, dziewczynę Jaskra, ta pisze scenariusz do sztuki, w której musimy zagrać rolę i pamiętać kwestię, musimy zebrać ochronę na sztukę (tutaj mała dygresja, bo idąc tą drogą spotkałem tego gościa od pierogów i zrobiłem questa z nim), wcześniej zrobimy jeszcze Spis Cudzołożnic. Blah, blah, blah. Jest to ciekawe, owszem, jednak wymaga wypełnienia z pięciu dodatkowych (głównych) questów co może zajęło z... 7 godzin? Pamiętam, że siedziałem do 3 w nocy, żeby to zrobić. Kiedy już wyjdziemy poza miasto i uratujemy Jaskra możemy zagrać w końcu z Zoltanem i wziąć od niego misję Niebezpieczna gra. Uff. Kwestia życia i śmierci też pojawia się podczas wypełniania misji dla Dijstry. Polega ona nam tym, że trzeba zabrać Triss na bal, pójść dla niej po maskę lisicy, a na balu trzeba być czujnym i od razu przy wejściu zagrać z jegomościami w karty. Po pierwszej wygranej można zapisać grę, ale już dalej jeśli się przegra to próbuje się do skutku, aż do wygranej. Gra tłumaczy to tym, że grający jest zachlany. Chyba najprzyjemniej zebrane karty. Fajnie, że te karty są zależne od misji głównych i tym razem wybrałem Triss, bo w poprzednim przejściu wybrałem Yennefer.  Całujemy się z Triss na ławce, fajerwerki na niebie i w spodniach i wracamy do Novigradu, żeby grać z naszymi ziomkami . A propos questu starzy przyjaciele i rozgrywki w Novigradzie w poradniku mnie straszyli, żeby bron Boże nie kończyć questu w Novigradzie przed odwiedzeniem Dijikstry, bo cały plan pójdzie w pizdu. Analogicznie z odwiedzeniem Talara. I tu dochodzimy do ekskluzywnej zawartości tego mojego wpisu na cały internet. Otóż, z tym Dijkstrą i Talarem to nie jest do końca prawdą. Kiedy odwiedziłem Vernona Roche'a, przed spotkaniem Talara (czyli przed misją Spisek), ten mi powiedział, ze poleca do gry w karty Lamberta (przypomnijmy, że quest na Skellige ciągle czeka) oraz jeszcze jednego typa, ale on się spóźnia i nie mam co na niego czekać (w domyśle - na Talara). Po ograniu Roche'a i Dijkstry quest z novigradzkim gwintem zaktualizował mi się i był zaznaczony tak jakby wszystkie podpunkty były spełnione. Oczywiście ciągle pikawa mi waliła, bo już mam cholera te 170 kart i brakuje mi z dziesięć, a co jeśli źle wykonane questy mi to zablokują? Czujecie te emocje?! OK, ale zachowałem wewnętrzny spokój. Żeby odblokować quest Spisek trzeba odblokować quest Teraz albo nigdy, a żeby odblokować quest Teraz albo Nigdy trzeba odblokować quest Kwestia życia i śmierci (czyli ten z Triss). A żeby odblokować quest... Dobra, koniec, wiemy, ze już ten quest zrobiłem. Potem zrobiłem te wymienione co też zajęło mi z 2 godziny. Kiedy dotarłem już do questa Spisek (fajny quest z trollami, btw) pokazał mi sie dodatkowy quest p.t. Rozgrywka z Talarem czy jakoś tak. Dostałem też od niego kartę z Geraltem (najlepsza w grze oprócz Ciri). Po pokonaniu wszystkich z Novigradu dostałem wymagane karty. Po wypełnieniu powyższych questów miałem gdzieś level 15. Udałem sie wtedy na Skelligei po dwóch próbach pokonałem cyklopa i maga. Trochę to trwało i kółko (unik) wciskałem jak opętany, ale w końcu się udało. Wtem, pokonałem Gremistę. Został mi jeszcze Lugos Szalony. Udałem się do niego (fast travelem, bo wcześniej zdążyłem odkryć wszystkie wsie w Skellige) i dość łatwo go pokonałem słuchając jego wulgarnych (nawet jak na całą grę) uwag. Dobra, mam całą talię. Misja wykonana. TAK!!!! Mam nawet screena na pamiątkę.

Nazywał sie Geralt, był wiedźminem...

Podsumowując, da się "otworzyć" w Wieśku cały świat już na levelu piątym! Ale żeby zebrać całą talię trzeba wypełnić trochę questow głównych, pozbierać trochę kasy na karty, glejt do Novigradu i podróż łodzią z pijakiem do Skellige. Starałem się być pacyfistą. Omijałem walki z bossami kiedy się tylko dało. Starałem się jak najmniej walczyć, ale musiałem dużo podróżować. Okazało się, że ta kojąca muzyczka w tle podczas jazdy Płotką jest świetnym akompaniamentem, który łatwo wpada w ucho nawet komuś mającym tak spaczony gust jak ja. Najciekawsze jest to, że największy progres w watkach głównych musiałem zrobić w Novigradzie. Większość main questów została tam zrobiona. W Skellige zrobiłem praktycznie tylko początek (to z wyborami króla i Myszoworem), podobnie jak w Velen. Godne odnotowania jest również to iż loadingi (btw loadingi nadal są kurewsko długie, ale i tak krótsze niż w Final Fantasy XV - czyżby czekała nas w najbliższych miesiącach latach na konsolach loadingowa męka?) podczas których Jaskier czyta nam obecne wydarzenia nie dotyczy "najnowszych wydarzeń", a obecnej krainy. Gdy wypełniłem trochę questów w Skellige i wróciłem do Novigradu Jaskier czytał, że trop Ciri jednak urywa się w Novigradzie, a nie w Skellige. Analogicznie jest w Velen. Najmniej głównego wątku posunąłem (ale posunąłem kogo innego, he he) w Velen. Misja z Baronem nie ruszona, Keira nie wychędożona (widziałem w innym blogu jak ktoś napisał  "A kto tego nie zrobił?". To teraz już znacie taka osobę...). Chociaż jak pamiętam z pierwszego przejścia gry to spotkanie (zbliżenie?) było o wiele ciekawsze niż te z kurtyzanami, Yennefer czy Triss. Reasumując - da się mieć całą talię a wątek fabularny nie skończony w całości. Zapytacie co dalej z moją grą w Wiedźmina 3? To proste, chcę skończyć pozostałe dwa dodatki. Zacząłem Serca z Kamienia i początek jest obiecujący. Mało kto chyba wie, że ta lekarka Shani pojawiła się już wcześniej w Wiedźminie 1! Podróżując w Wiedźmina 3 naszła mnie ochota zagrania w najlepszą dla mnie część Wiedźmina - część pierwszą.  Być może niedługo zacznę te dodatki, które kiedyś olałem z edycji kolekcjonerskiej. Granie w Gwinta z jednej strony spowodowało, że dziewczyna się na mnie obraziła twierdząc, że mam obłęd w oczach I żądzę zbierania kart w Wiedźmina. Z drugiej chciało mi się już rzygać tymi kartami i zasypiając widziałem manekiny. Z trzeciej zachciało mi się grać w betę i w wolnej chwili się tym zainteresuje. Wiadomo czy opis Gwenta (jako oddzielnej gry był w którejś z serii We w co gracie, gromanda, Weekendowe granie, Graj z Ibiszem, Granie z Gwiazdami, Gwiazdy piszą na ppe w co grały w weekend? Kiedyś pytałem squaresoftera o to czy zrobi listę wszystkich gier z linkami. Ten mi powiedział, że jak mu zapłacę to to zrobi. Oczywiście, przelew jest już w drodze. A tak serio to hahahahahahahahahahahahahahaahah. OK, To tyle z mojej strony i tak nikt tego nie przeczyta, więc powiem, że mam nieogolone stopy, zapodam jeszcze niżej parę ciekawostek, podziękowań ludziom i odpadów z tego tekstu. A jeśli ktoś przeczyta to niech powie czy czeka na nowy odcinek Metroidvanii na propsie :>

Niby coś ten screen daje, ale tak naprawdę to daje gówno 

Mój ranking pojazdów:
Pojazdy z GTA > Koń z RDR > mech z Xenoblade Chronicles X > cabrio z FF XV > Płotka

Recenzja Wiedźmin - http://www.ppe.pl/recenzje/1454/przygody-geralta.html

Recenzja Wiedźmin 2 - http://www.ppe.pl/recenzje/1632/przygody-geralta-2x2.html

Podziękowania:
Dziękuję Rudemu Rydzowi z forum polygamii.

untamed0 za zrobienie mapy oraz innym kontrybutorom z githuba 

eurogamerowi

REALiście za zaproszenie do tego czegoś

pracownikom CDP za wszystkie części Wiedźmina (najbardziej za pierwszą:) )

Na koniec obiecanie filmiki:

">

">

 

Reinvented

Quantum Break [Xbox One]

  Witam wszystkich zgromadzonych, ja jestem Reinvented i sam najpierw chciałbym podziękować REALiście za zaproszenie do kolejnego odcinka Piątkowej GROmady, dla tego cyklu już pisałem jakiś czas temu, gdzie to też recenzowałem grę Soldier of Fortune, o której możecie poczytać, chociażby tutaj. Dla mnie takie zaproszenie to niesamowite wyróżnienie, jak dla kogoś, kto na portalu jest stosunkowo młody stażem (powoli mija pół roku) A każde takie zaproszenie sam traktuję bardzo poważnie. Więc i tym razem nie mogłem odmówić GROMadzie. Grę, którą dzisiaj będę dla was recenzował to Quantum Break, który zakupiłem od jednego z użytkowników PPE za grosze, nie byłem pewien czy nie jest to kasa wyrzucona w błoto a sama gra mi się spodoba, dziś pisząc tę recenzję śmiało mogę stwierdzić, że na grze studia Remedy się nie zawiodłem, ale i nie obyło się bez pewnych przytarć. Z racji tego, że recenzja może niektórym wydać się przydługawa lub mało czytelna, postanowiłem podzielić ją na dwie kategorie "To jest dobre" "To bym zmienił" Zaczynamy!


  Quantum Break to gra studia Remedy Entertainment twórców takich hitów jak chociażby Alan Wake (która i w Piątkowej GROmadzie zasługiwałaby na osobny materiał swoją drogą), czy kultowy już Max Payne, a więc jak z pewnością zdążyliście się domyślić Quantum Break to gra, obok której nie mogłem przejść obojętne, z racji tego, że w 2016 roku nie miałem czasu, aby zainteresować się tym tytułem, początek 2017 to zmienił. Może trochę o fabule, nie psując wam oczywiście całego głównego zarysu, bo w sumie w QB główną rolę, gra właśnie fabuła wiec zdradzając wam zakończenie to tak jak bym przeszedł w sumie grę za was. A więc wcielamy się w postać, Jacka Joyca ot co chłopak, który powrócił do miasta, aby zobaczyć się ze swoim przyjacielem Paulem, któremu chce pomóc przy pewnym eksperymencie, jak się później okazuje zostaliśmy nieźle wyrolowani, a my wskutek incydentu przy eksperymencie zostajemy Panem Czasu, i tak o to w skrócie zaczyna się wspaniała przygoda przez pięć (dość długo jak na liniową grę) epizodów. Dodać jeszcze mogę tylko tyle, że mamy tutaj pościgi, wybuchy, trochę strzelania i co najważniejsze widowiskową możliwość zabawy czasem, Jack może czas cofać, zwalniać, korzystać z załamań czasu, przez co przez jakiś czas może stać się odporny na obrażenia zadawane przez przeciwników. Od samego początku grałem na trudnym poziomie i jeśli będziecie podchodzić do tego tytułu, chociażby po przeczytaniu mojej recenzji, rozpocznijcie grę właśnie od tego poziomu. Sam tytuł nie jest specjalnie wymagający, w sumie poza ostatnią misją kończącą przygody Jacka, nie odczułem jakoś specjalnie trudności z pokonywania kolejnych to przeciwników, używanie odpowiednio mocy i dopasowywanie się do aktualnie panującej sytuacji jest tutaj podstawą, jeśli zrozumiecie mechanikę gry co jak działa, przejdziecie ten tytuł bez większych problemów. Graficznie również nie mam się do czego przyczepić, z racji tego, że gra jest liniowa i większość czasu spędzamy w zamkniętych lokacjach, wykonawcy mogli się naprawdę wykazać dziobiąc przy tworzeniu szczegółowego świata i trzeba przyznać, że to udało im się bezbłędnie, zdarzają się co prawda małe błędy takie jak np. lewitujące karabiny, czy dziwnie po wywijane zwłoki naszych przeciwników, ale jest to raczej mało spotykane i praktycznie niezauważalne.

  

  


 

  Co bym w Quantum Break poprawił? Z pewnością długie ekrany wczytywania, to ile trzeba czekać, żeby załadował się poszczególny epizod to głowa mała, czasami dochodzi nawet i do 5 minut (tak liczyłem ze stoperem w ręku) mało tego, rozumiem, że gdyby gra czytana była z płyty, ale nie, na dysku potrzebujemy prawie/ponad 50GB miejsca! Więc widocznie jest tutaj coś nie hallo, za zadanie obrałem sobie, że ukończę ten tytuł na 100% rozumiecie? Wszystkie achievementy, do niektórych etapów trzeba powracać, bo np. nie zebrałem jednej znajdźki i teraz sobie to wyobraźcie: 5 minut wczytywania -> Przerywnik (plus taki, że można go pominąć) -> wczytywanie kolejne 3 minuty, zbierasz to, co miałeś zebrać, i myślisz, że teraz wyjdziesz do menu? O nie! Menu też potrzebuje czasu, aby się wczytać i tak tracisz +/- 2 minuty. To, jaką mordęgą okazały się w Quantum Break ekrany wczytywania odebrały mi całą radość ze zdobycia 100%, udało się to prawda, ale kosztem dużej ilości zmarnowanego bezsensownie czasu. Co jeszcze na minus? Z pewnością cholernie przydługawe i nudne, filmy z prawdziwymi aktorami. Ja w gimnazjum kręciłem lepsze aparatem cyfrowym na szkolne konkursy, to jak wszystko zostało sztucznie wyreżyserowane jest nie do opisania i to trzeba byłoby zobaczyć na własne oczy. Ostatnim minusem i chyba najbardziej istotnym jest, słabo rozegrana opcja z wyborami jak chcemy pokierować naszą fabułą. Po zakończeniu każdego z epizodów przejmujemy kontrolę nad Paulem przyjacielem Jacka i tutaj możemy dokonać wyboru, który w późniejszej części fabuły nie ma w ogóle żadnego logicznego wyjaśnienia, a i na samo zakończenie w żaden sposób nie wpływa. Zresztą sam wybór sprawdza się do kliknij LT lub RT i to wszystko żadnych fajerwerków. Z minusów to już wszystko, nie ma tego wiele, ale w jakimś stopniu podczas gry są odczuwalne. Podsumowując? Czy grę polecam? Polecam raczej jako ciekawostka i na jednorazowe ukończenie tytułu, problemem może być też brak polonizacji, nie mówię tutaj o samym dubbingu, ale brak polskich napisów, osobom które z językiem angielskim są na "bakier" gra może sprawić sporo problemów, bo właśnie podczas dokładnego chłonięcia fabuły Quantum Break, potrafi pokazać swoje ukryte piękno. Ewentualnie pozostaje zdobycie 100% Pucharków, jeśli akurat to sprawia wam przyjemność, bo za dużo tutaj się nie namęczycie większość z nich i tak wpadnie podczas gry. A z mojej strony to już wszystko, mam nadzieje, że nie zamęczyłem was tak jak uczynił to ze mną Quantum Break. Do usłyszenia! Mam nadzieje, że w Piątkowej GROmadzie przyszłości!

  

  

 

Tomaszek88

Hoł hoł hoł moth... A nie sorki. To nie ten blog.

Dzień dobry bardzo wszystkim. Zostałem zaproszony do tego jaśnie szanowanego bloga więc po prostu coś napiszę. Ot, tak aby Realista nie płakał bo będę go musiał w przyszłym tyg. pocieszać.

Pierwszą z gier które ogrywam ostro to WRC 4 na PS3. Od tygodnia męczę ten tytuł i wymęczyć nie mogę. Platyna w WRC 4 jest banalnie prosta. Niestety czas jaki trzeba spędzić przy tym średnim tytule już może trochę irytować. Zacznijmy jednak od początku.

Odpalamy swoistą karierę i zasiadamy za sterami samochodów klasy WRC Junior. Są to cholernie wolne samochody, a przejazdy tras dłużą się niemiłosiernie lecz pozwalają nam nauczyć się ciężkiej sztuki prowadzenia samochodu WRC. Co prawda model jazdy jest tak cholernie sztywny, wręcz kartonowy, że granie na kamerze z tyłu samochodu graniczy z cudem. Optymalnymi kamerami są tylko te zza kierownicy, maski i zderzaka. Osobiście grając na kamerze zza samochodu, miałem wrażenie że to trasa się obraca, a nie samochód. Pierwsze kilka wyscigów pokazało mi kulturalnie że najlepszą dla mnie kamerą jest ta znad maski. Dużo widać, samochód można okiełznać i czuć prędkość.

Oczywiście pierwsze wyścigi nie robiły szału. Było zbyt wolno, zbyt mało i zbyt krótko. Pomijam nieszczęsne loadingi które potrafią irytować i być cholernie długie... Kończąc klasę WRC junior wspinamy się kolejno do klas WRC3, WRC2 i WRC. Oczywiście ta ostatnia jest najszybsza oraz najciekawsza. Samochód rozpędza się w moment, hamowanie na zakrętach jest inne niż w przypadku klas poprzednich, a błędy przytrafiają się znacznie częśniej niż w innych klasach. Do tego ustawienia zniszczeń na maxa sprawiają że nawet lekki dzwon prowadzi do poważnego uszkodzenia auta. Osobiście wybrałem drogę następującą: WRC junior, WRC2, WRC i WRC3. Trochę żałowałem że na koniec zostawiłem WRC3 ale była to ostatnia trofka z tego trybu.

Na koniec zostawiłem tryb online. Jest ciekawy ale ludzie grający tam to istne kozaki. Grając w 6-8 graczy ciągle łapie te 4-5 miejsce. O walkę w topce jest ciężko. Oczywiście tryb ten nie jest jakoś specjalnie różnorodny i ciekawy więc szerszy opis jest zbędny. Mam wrażenie że ten tryb wprowadzili tylko dla trofek i maniaków.

Drugim tytułem jaki ogrywam to kupiony w okazjonalnej cenie Burnout Paradise Complete Edition. Jako że ten tytuł ograłem na X360 i kilka razy na PC to sięgałem do niego z wypiekami na twarzy. Gra wydana w 2009 roku po prawie 8 latach nadal się podoba i ma rzeszę fanów. To jak zachowywałem się podczas odpalenia gry na PS3 może opisać tylko moja narzeczona. Frajda z ogólnej rozwałki, niespotykany banan na ryju i ogromna radość z każdej kraksy. Ta gra powinna mieć kontynuacje!

Oczywiście na dzień dobry zaczynamy śmigać prostą i wolną furą. W sumie czy aby na pewno ona jest prosta? Blacha wygięta, koła pocentrowane, lamy wiszą... W sumie moment i samochód naprawiony. Po krótkim samouczku podjeżdzamy do świateł i zaczynamy rozwałkę. Trybów jest sporo, jazdy od groma, a to że każda trasa wygląda inaczej i nie mamy swoistej linii jazdy sprawia że wyścigi offline jak i online są po prostu genialne.

Na uwagę zasługuje również soundtrack. Bez niego tak naprawdę nie byłoby tej gry. Odpalam jedną z ulubionych piosenek i wsiąkam w świat Burnouta. Jadę na złamanie karku po prostu. Szybkie, skoczne utwory budują połowę tego klimatu który wylewa się z telewizora.

Jeśli ktoś ma ochotę porozbijać się po Paradisse City to zapraszam ;)

Trzecim tytułem który ogrywam to Driveclub. Co prawda nie ogrywam go w weekend czy tydzień. Gram w DC od ponad roku. Gra posiada tak mocno satysfakcjonujący model jazdy, że każda myśl o tym aby odpalić DC i pośmigać chwilę sprawa iż odpalam konsolę i śmigam jak wariat. Zawartośc w grze jest ogromna, mamy 4 tryby które wystarczają w zupełności. Zrobienie wszystkiego na 100% to nie lada wyzwanie. DLC jest sporo, swego czasu szło kupić całość za ok 40zł. Kilka DLC wyszło później w tym osobna gra Bikes więc na ilość contentu nie ma co marudzić.

Aktualnie moja gra w DC polega naa wbijaniu pkt dla siebie oraz klubu. Codzienne wbijanie pkt sprawia mi frajdę jak i pięcie się w góre w rankingu. Ta gra ma po prostu coś w sobie. Coś co nakręca do grania tylko nielicznych.

W sumie nie wiem co tu jeszcze napisać. Pomysły się skończyły więc żegnam się z wami.

Miłego weekendu ludziska!

 

Musiel

Brawlhalla [PC]

Jeśli posiadacie PC i zazdrościcie posiadaczom konsol N gier z serii Super Smash Bros, to już tego nie musicie robić, albowiem......eeeee może nie będę tak pisać, bo to przecież nie jest wstęp do bloga. Powiem tylko, że Brawlhalla to taki pecetowy Super Smash. Już wyjaśniam o co dokładniej mi chodzi.  

Brawlhalla to gra F2P od studia Blue Mammoth Games. Tak, ja też nie znam tego studia, ale poszperałem trochę i się dowiedziałem, że zrobili grę mmo o tytule Dungeon Blitz. Jeśli ktoś miał z tym tytułem do czynienia, to niech powie czy to było dobre.

Jak już wspomniałem na wstępie Brawlhalla to pecetowy Super Smash, a nawet się go uznaje za „Super Smasha dla ubogich”. Jednak mi to nie przeszkadza, bo gra jest naprawdę świetna! Mamy do dyspozycji 29 różnorodnych postaci. Każdy nie tylko wygląda inaczej, ale także posiada swoją własną historię czy też własny zestaw unikalnych ciosów. To się ceni w tego typu grach, bo ma się dzięki temu ochotę zagrać każdą i sprawdzić ją w boju.

Jednak pora na malutką łyżkę dziegciu, ponieważ nie wszyscy są dostępni od razu. Owszem co tydzień jest rotacja z darmowymi postaciami, które można wypróbować, ale za resztę trzeba niestety zapłacić. Na szczęście postacie nie są wcale aż tak drogie i można szybko uzbierać na nie fundusze. Jak to w grach F2P, są też mikropłatności w postaci unikalnych skórek czy też cieszynek po każdym meczu, ale to tylko kosmetyka i nie psuje wcale rozgrywki. A właśnie się bałem, że przez głupie mikropłatności ten świetny szpil zostanie zepsuty. Jednak jak widać, developerzy wiedzą co dodawać by nie zepsuć swojego dziecka :P  

Trybów rozgrywki jest dość dużo. Prócz standardowych klepek czy to w pojedynkę czy też w drużynie, mamy do dyspozycji nietuzinkowe tryby jak choćby koszykówkę bombą (Bombsketball), coś w stylu dwóch ogni (Dodgebomb) czy też bitwę na śnieżki (Snowbrawl).

Po lewej Dodgebomb, a po prawej Snowbrawl. Prawda, że wyglądają fajnie :P

Poza graniem dla czystej przyjemności, można także mierzyć się z innymi graczami w trybie Ranked. Czekają tam na nas pojedynki 1 vs 1 lub 2 vs 2. Z każde zwycięstwo zdobywamy punkty do rankingu, ale oczywiście za każdą porażkę tracimy punkty. Tak więc pojedynki rankedowe warto rozgrywać gdy mamy dobrze opanowane postacie, bo spryt i pomysłowość są ważne w tego typu walkach.

Sterowanie również jest bardzo banalne. Preferuję grać na padzie, bo jest w sumie o wiele łatwiej niż na klawiaturze. Nasza postać potrafi uderzać lekko i mocno, skakać, rzucać trzymanym orężem czy też robić uniki. Powiem szczerze, że na klawiaturze się gra w to ciężko, ale granie na padzie to już zupełnie inna para kaloszy. Zresztą zobaczcie sobie klawiszologię.

No i co? Prawda, że na padzie sterowanie wydaje się lepsze? :D

W Brawlhalla mam już nabite 94 godziny(!) i nie mam zamiaru przestać w to grać. Nie jest to jakiś wysokobudżetowy blockbuster AAA, który graficznie kopie na mordę rozdzielczością 4K, ale całkiem solidna produkcja, którą warto przetestować, kto wie, może się uda kogoś w to wciągnąć. Zwłaszcza, że da się ją odpalić nawet na 5 letnim sprzęcie i będzie śmigać w 60fpsach bez żadnych ścinek ;)

A jak słyszałem, to w tym roku ma wyjść wersja na PS4 co tylko może cieszyć, bo to pokazuje, że jest to bardzo udany tytuł i kolejne platformy chcą go u siebie.

Poza tym będę ogrywał pewnie DiRT Showdown, Paladnis (liczę na podobną serię co poprzednio), może jeszcze wrócę do Jet Set Radio by wymaksować grę, ale to się zobaczy :) Sprawozdanie z weekendu oczywiście będzie w blogu użytkownika Tomaszek88. Tam się okaże czy plany się spełniły czy też nie ;P

Wszystkim życzę udanego growego i nie tylko weekendu. Pad z Wami :)

 

Funnyluke

God of War Collection [PS3]

Siema Wszystkim :D

Pierwszy raz mam okazję napisać tekst dla obecnie najlepszego blogowego tasiemca :D

Mam zamiar opisać moje wrażenia po spędzeniu fantastycznego okresu świąteczno-noworocznego z dwoma najlepszymi tytułami wywodzącymi się jeszcze z PS2. Oczywiście mam na myśli kolekcję God of War HD na PlayStation 3. Zawartość tej kolekcji jest swego rodzaju niezbędnikiem każdego fana Kratosa...tytułowego Boga Wojny.

Zacznijmy jednak od początku... a na początku było brzydko i ponuro :P Gdy otrzymałem "niemożliwą" do wykonania misję od samych Bogów to byłem pewien, że mój bohater nie jest chłystkiem którego łatwo zabić. Nic bardziej mylnego. Nie dość, że mamy bardzo ograniczone HP/mane to jeszcze mamy słaby arsenał broni... hellooo... wcieliłem się w najpotężniejszego według Olimpu człowieka na świecie!!! Spotykamy na swojej drodze rzeszę przeciwników, których siekanie wraz z krwawymi finiszerami dodają nam jednak charyzmy. Kiedy stanąłem wreszcie przed naszym celem nie wiedziałem jeszcze co mnie czeka. Przede mną była bardzo długa droga przez pustynię, labirynty korytarzy, najróżniejsze wyzwania aż po śmierć...

 Głównym daniem jest jednak zwiedzanie świątyni na plecach Kronosa (jaki cudem nie padł jeszcze na reumatyzm to ja nie wiem :P). Projekt świątyni muszę uznać za arcydzieło :D Za każdym razem sprawdzałem wszelkie zakamarki i ścieżki prowadzące do kolejnej... czaszki !!! Wspaniały projekt świątyni stał się zarazem arcydziełem i rodzinnym przekleństwem niesamowitego architekta. Wielu śmiałków próbowało się zmierzyć z niezliczonymi przeciwnikami oraz pułapkami na drodze do "puszeczki". Bogowie z całą pewnością projekt świątyni powierzyli odpowiedniej osobie. Spędziłem w niej większość czasu w God of War (1).  Jednak na nudy nie narzekam i kiedyś wrócę tam ponownie :D

Czas napisać troszeczkę o sequelu tej produkcji. Jeśli w przypadku pierwowzoru największe wrażenie robił lvl design, tak w drugiej części większy nacisk położono na walki z bossami. W jedynce praktycznie tylko final boss jest wart nazwania go jakimkolwiek "bossem" (nie na dzielni xD). W dwójce będziemy walczyć z większą ilością przeciwników, których zapamiętamy dłuższą chwilę (przynajmniej do następnego dnia). Kratos udowadnia jednak, że niemożliwe dla zwykłego pospolitego wojownika w jego przypadku jest po prostu na wyciągnięcie palca. Ostateczne sekwencję QTE ubijające większych przeciwników są jeszcze bardziej krwawe niż w poprzedniku (aż do obrzydzenia :P).

Jednak dwójka rozczarowuje troszkę pod względem lokacji. Chciałoby się zawsze więcej, dłużej... z większą swobodą :/ Nie ma co liczyć na powtórkę ze świątyni Pandory. Na posągach koników byłem pewien, że zaciągną rydwan na jakąś mistyczną wyspę albo stanie się coś naprawdę ekstra...a tu klops :P Całe szczęście, że nadal znajdziemy pewne zagadki przy których możemy wykorzystać spowolnienie czasu (mega rzecz... brakuje w GoW3). 

Nawiązując do posiadanych przez Kratosa umiejętności, wyjątkowo użyjemy talenty otrzymane od największych wrogów Bogów Olimpu... Tytanów :P (ot taki zonk...przejdziecie obie części to zrozumiecie). Rozwój zarówno broni jak i magii pozwala nam na końcu przygody bezstresowo rozprawiać się z hordami słabeuszy (zresztą na końcu GoW też jesteśmy grubą rybą). Oczywiście najpierw musimy w obydwóch częściach wręcz lizać ściany aby znaleźć wszystkie skrzynie. Na PS3 warto to robić, ponieważ w obydwóch odsłonach znalazły się odpowiednie achiki do zdobycia :D (ale platyna jest dla ludzi cierpliwych...czyli nie dla mnie :/).

W podsumowaniu mojego krótkiego reportażu z GoW1&2 chciałbym Was wszystkich zachęcić do ponownego zapoznania się z tymi tytułami. Gry może nie powalają jakością graficzną (nie ma 4K i HDR :P), ale przeżycie wraz z Kratosem jego ciężkiej drogi wewnętrznego cierpienia aż po niepochamowaną rządze zemsty to jest obowiązek każdego gracza... obojętnie czy się jest czy nie fanboyem Sony :D

Na dzisiaj wystarczy już tego pisania bez ładu i składu. Za wszelkie błędy przepraszam (z jp to ja asem nigdy nie byłem), ale mam nadzieję że mi wybaczycie :D

 

REALista

The Swindle [PS Vita]

Ostatnio w Plusie wylądowała gra o tym nie pozornym tytule. Gierka ma dość niskie oceny co mnie nie zraziło, bo ja nigdy nie oglądam się na oceny w recenzjach i nie są one dla mnie żadnym wyznacznikiem tego czy kupić grę czy nie, ale akurat tą Sony postanowiło dać mi ramach abonamentu.

Gra jest indykiem z trochę zapomnianego gatunku jakim jest steampunk (pisze zapomnianego, bo ostatnio wychodzi bardzo mało dzieł literackich, z tego gatunku, a gier jeszcze mniej, co mnie dziwi, bo wynalazki jakie można tam wprowadzać nawet przewyższają technologicznie te dzisiejsze i dają praktycznie nieograniczone możliwości. Może właśnie te możliwości przerastają twórców?).

O co w tym chodzi? Jesteś uczciwie pracującym złodziejem, któremu policja chce bardzo utrudnić życie wprowadzając wynalazek, który sprawi, że zawód wykonywany przez ciebie przestanie istnieć. Masz 100 dni na zebranie funduszy, które pozwolą twojemu sterowcowi dostać się w okolice, w której znajduje się wynalazek i zabrać go. Każdy jeden dzień to jedna akcja podczas, której masz się dostać do dzielnic, w których znajdują się pieniądze, wynieść ich stamtąd jak najwięcej i wrócić do statku, którym dostaniesz się do swojego sterowca. Sterowiec jest bazą główną gdzie planujemy następne misje. Można tam spokojnie odpocząć pomiędzy akcjami i rozwinąć naszego złodzieja.

Wnętrze sterowca. Po lewej tablica z ulepszeniami i licznik dni, po prawej statek, którym dostajemy się na misje.

Ceny jakie trzeba za to zapłacić są niesamowicie wysokie. Jest drogo, bardzo drogo, a płacimy za najbardziej podstawowe umiejętności jak np. hakowanie, które jest niezbędne, aby można było otwierać drzwi czy chociażby okradać komputery, a to właśnie z nich da się wyciągnąć najwięcej kasy. Do tego, aby dostawać się do bogatszych dzielnic też trzeba zapłacić. Nasz cel jest taki, aby zebrać  400 000 funtów (akcja dzieje się w Londynie), które pozwolą naszemu sterowcowi dolecieć do miejsca, w którym przechowywany jest policyjny wynalazek, ale nie da się tego zrobić bez odpowiedniego rozwinięcia naszego złodzieja. Wydaje się, że 100 akcji to dużo? Otóż jest to bardzo mało. Gra jest niesamowicie trudna, akcja może skończyć się już po kilku sekundach, gdyż teren jest patrolowany przez roboty, które same w sobie są niebezpieczne, a gdy nas zobaczą wzywają roboty policyjne, które już w ogóle się z nami nie pieszczą. Wpadają, albo jako super szybcy policjanci, albo wlatują statkiem, który umie strzelać i przebijać się przez budynek, w którym się znajdujemy. Jeden strzał czy cios pałką i jest po nas. Zastępuje nas inny przestępca, który posiada wszystkie rozwinięte wcześniej umiejętności i jeden dzień mamy stracony. Samo zdobycie funduszów podczas akcji jeszcze nic nie daje. Jeśli zbierzemy hajs, ale nie wrócimy z nim do sterowca to nic nie zyskujemy. Sztuką jest zdobyć hajs i ewakuować się z miejsca, w którym go zdobyliśmy. Przejdźmy  do umiejętności naszego bohatera: potrafi on bić pałką, jest to nasza główna broń i na początku jedyna, resztę trzeba wykupić. Można mu rozwinąć umiejętności hakowania, dać mu możliwość przyklejania się do ścian, zakładania bomb, hakowania wrogich latających robotów dzięki czemu te będą nam służyć, czy chociażby wysadzania min na odległość, warto też dać mu umiejętności kilkukrotnego skoku, bo to się przydaje szczególnie, gdy zostaliśmy wykryci mamy sporo kasy i trzeba wiać, ewentualnie możemy rozwinąć mu bioniczne oko dzięki czemu może spojrzeć dalej niż tylko tam gdzie obejmuje ekran. Wymieniłem tylko małą część umiejętności, a dzielą się one na kilkanaście kategorii i mamy naprawdę sporą dowolność w rozwijaniu przestępcy tak, aby najbardziej nam pod pasował. Grafika 2D jest bardzo ładna, nie wypala oczu i nie przeżera mózgu, a w dobie indyków z tak zwaną pseudo-retro grafiką dobrze, że twórcy pokusili się o gładkie krawędzie (chociaż ja grałem w to tylko na Vicie. Może tylko na handheldzie to tak dobrze wygląda?)

Poruszamy się po takich pomieszczeniach. Jeśli mamy bomby ściany dla nas nie istnieją.

Gdy już uda nam się zebrać odpowiednie fundusze otwieramy sobie kolejne dzielnice, które różnią się ilością kasy jaką możemy wynieść, oraz trudnością w zdobyciu jej. Lokacji jest pięć, a razem z miejscem, w którym przetrzymywany jest wynalazek sześć, ale do tej ostatniej akurat nie wpadamy po to, żeby wykraść hajs, a żeby wykraść sam wynalazek. Jak już wspominałem gra jest trudna. Zebranie tych 400 000 jest ciężkie samo w sobie, a jak już je zbierzemy to okazuje się, że mamy jedną próbę. Jak się nie uda to wynalazek zostaje przeniesiony gdzie indziej i trzeba zbierać hajs od nowa, a więc w większości wypadków pierwsza próba jest jednocześnie tą ostatnią, dlatego trzeba się do niej dobrze przygotować i gdy już stać nas na zaatakowanie miejsca przetrzymywania wynalazku to i tak grać aż do ostatniego dnia, aby wpaść na miejsce jak najlepiej rozwiniętym złodziejem. Masa umiejętności daje nam też dowolność rozwijania stylu w jakim chcemy grać np. na Rambo czyli wpadamy rozwalmy wszystko na swoje drodze za pomocą bomb, spuszczam łomot robotom patrolującym i wszelkim innym zabieramy kasę i spadamy, a dla lubiących dyskretne rozwiązania można rozwinąć się bardziej na typ stealth i po cichu włamywać się do pomieszczeń, eliminując niepostrzeżenie przeciwników, zabierając kasę, a potem szybko się ulatniając z miejsca rabunku. Jeśli akcja do ostatniego dnia nam się nie uda widzimy, krótki filmik jak urządzenie się uruchamia, a następnie napis Game Over. 

Tablica z ulepszeniami. Jest to tylko jedna kategoria, a jak widzimy jest ich pięć, a w każdej multum umiejętności.

Co można powiedzieć jeszcze o tej grze? Może czy warto w nią zagrać? Warto. Jest to dobra propozycja szczególnie na handhelda, gdy w autobusie musisz za niedługi czas wysiąść to można zrobić kilka napadów i przerwać, gierka jest bardzo niezobowiązująca, a więc jeśli masz PS+ to bierz nie zastanawiaj się, bo jeśli chodzi o grę w ramach abonamentu nie jest źle. Czy warto ją kupić? Nie za cenę, które widnieje w PS Store. Ponad 60zł, a gra według mnie warta jest ze 3 razy mniej.


I na tym kończymy dzisiejszą Piątkową GROmadę. Mam nadzieję, że teksty przypadły wam do gustu. Spotykamy się w piątek za tydzień.

 

Przeczuwasz, że w piątek będzie grubo? Chcesz napisać coś do następnej GROmady albo nawet ją poprowadzić?
Pisz, pisz, pisz! Tu chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę!

 

Dla osób, które dotarły aż tu przygotowaliśmy:

BONUS

Repip

Otrzymałem wiadomość z innego wymiaru. Jest wtorek, a REAL pyta co będę robił w piątek, nieznane są meandry ludzkich myśli. Problemy graczy są nieopisane, nie da się ich zaszufladkować. Niczym wielkie arterie synapsy w naszych mózgach pozwalają płynąć neuronom i pomagać nam zgłębiać tajemnice wszechrzeczy. Gdzieś po drugiej stronie lustra pracują nad lekiem na choroby cywilizacyjne, idealną kompozycją pizzy, czy sposobem na idealny splot włókien imitujący pajęczą sieć, by w końcu bujać się pomiędzy wieżowcami. A my co? Zastanawiamy się w co będziemy grać… w piątek, co by za daleko nie wybiegać. Czy jesteś gotów odkryć tą tajemnicę? Co już zrobisz, gdy posiądziesz tą wiedzę? Twe życie może stracić sens, będzie jak pusta flaszka po pół litra, targowisko bez gwaru, jak nosorożec, który już nie nosorożcuje. A może właśnie wtedy nabierzesz sił do działania? Pod naporem bodźców będziesz kombinował jak wtedy gdy masz katar, a tylko ostatnią chusteczkę, którą wysmarkasz na 383 sposoby, jak tubkę pasty do zębów z której na ostatnie szorowanie wyciśniesz więcej niż przewidział producent. Czy będzie ona cieszyć jak rosołek na kacowym poranku? Jaki z tego morał? Nie wchodź w butach do wazonu bo się przeziębisz! A w co ja będę grał w piątek? Nie jestem jeszcze gotów na tą decyzję, nie wiem czy chciałbym poznać tą tajemnicę, czy jestem godzien obcować z absolutem. A może po prostu napiszę wam w komentarzu, gdy już będzie piątek? Możliwe…

ManoWar74

Witam czytelników zbereźników :)

Przejdę od razu do sedna- w związku z tym, że w piątek i weekend mam maraton pracy więc za wiele nie pogram i za wiele nie zamierzam Wam tu opowiadać, bo piszę ze... smartfona. Postanowiłem zmienić dostawcę internetu, bo chcę w końcu wygrywać w wyścigach online - a do tego jak wiadomo potrzebny jest szybki internet :P

Ostatnio spędzam czas przy Salt & Sanctuary i Skyrim - to pierwsze ponoć ludzie nazywają Dark Souls 2D i coś w tym jest, bo twórcy ponoć są wielkimi fanami serii od From Software i klimat Soulsów aż kapie z ekranu tiwilizora:)

Skyrim - tu niestety nie mogę się rozpisać (a chciałbym bo wiem, że Daaku uwielbia ten tytuł :), cóż smartfona wina jest to, innym razem dokonania i i uczucia opiszesz swe młody Dovahkiinie:P Wiem, że Daaku kiedyś mnie zaprosi osobiście do naskrobania w GROmadzie - to wtedy mu zapodam jego ulubionego Skajrima i opowiem jak fajnie być turystą w Pękninie i Białej Grani:)

Prosto z poniedziałku biorę się za kończenie nadpoczętych gier jak i tych do, których podkusiło mnie zakupienie DLC (DA: Inkwizycja i Wiesiek 3 z zakrwawionym i winnym sercem z kamienia, później nadejdzie chwila na wykończenie zalegających indyczków na dysku PS4, a jak wróci internet to ja wrócę do Forzy Horizon 3 i może rozpocznę przygodę w świecie Gears of War. 

Zdjęć żadnych nie wrzucam, bo mi się nie chce. Chyba, że Real znajdzie jakieś nagie barbarzyńskie wojowniczki - to nie mam nic przeciwko temu :P

Pozdrawiam i do następnego razu na Croma!!!

Oceń bloga:
34

Komentarze (58)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper