PEGI w Polsce jako prawo
Dawno nie miałem ciekawego tematu na bloga... a może nie chciało mi się nic pisać :) Jednak poczułem potrzebę napisania czegoś od siebie na temat pomysłu gier z PEGI +18 za okazaniem dowodu osobistego.
Wszystko zaczęło się od tego reportażu TVP
Nie uważam go za najgorszy, jest nakręcony całkiem z sensem. Nie oddaje wszystkich niuansów czy to zwolenników grania czy przeciwników, ale też nie miał - to króciutki reportaż mający uchwycić problem i przekazać go w najbardziej zjadliwej formie. Jednoznacznego stanowiska w nim nie ma, są przedstawione różne perspektywy problemu. Merytorycznie jest dobrze jak na tak krótką formę dla ogółu ludzi. Coś zadowalającego bardziej czepialskich, siedzących w temacie gier, musiałoby być dokumentem na kilka godzin.
Wielu osobom bardzo nie podobał się to co tam usłyszeli i ja to rozumiem, ale to nie jest głównym tematem do dyskusji w tej chwili. Tematem do dyskusji jest to czy rodzic powinien mieć kontrolę nad tym w co grają jego dzieci - prawda? Powinien? To chyba retoryczne pytanie.
Z czym mają problem niektórzy? Gracze mają problem z tym, że przedstawiono tam tezę jakoby brutalne gry miały wpływ na ich psychikę. To temat na dłuższą dyskusję i nie ze mną tylko ze specjalistami, ale przyjmijmy optymistycznie, że nie miały. Zresztą było przedstawione tam też inne stanowisko. Temat główny pozostaje, a o tym czy miały wpływ czy nie może innym razem podyskutujemy.
Problem mają też nieletni i podnoszą głos... wasz głos w tej sprawie znaczenia nie ma, bo o sobie nie decydujecie i tyle na ten temat. Pozwalam wam narzekać.
Inny temat zastępczy - bo filmy i książki też mogą deprawować, bo dzieci mogą kupować noże, bo papierosy i alkohol są jeszcze gorsze... dobra, i co z tego. Pytaniem jest i je powtarzam, czy rodzic powinien mieć kontrolę nad tym w co grają jego dzieci?
Rozmawiamy o grach i tego się trzymajmy. To że gdzieś jest źle nie znaczy, że wszędzie ma być.
Jako, że jestem leniwy, chociaż temat ważny, przemyślenia na ten temat zaczerpnę z komentarzy jakie pisałem na PPE. Jeżeli ktoś już je przeczytał, niech wybaczy mi lenistwo.
Czy rodzice powinni mieć wpływ na to w co grają ich dzieci? Chodzi o to by uczynić system PEGI (a może wprowadzić inny) obowiązującym prawnie. Nie chodzi o to czy się zgadzamy z opinią na temat złego wpływu gier na psychikę czy się z tym nie zgadzamy. To nie dziecko powinno decydować w co chce grać tylko rodzic. Przy wprowadzeniu takiego prawa, tylko rodzic będzie mógł kupić dziecku grę przeznaczoną dla pełnoletniego odbiorcy - i o to chodzi, że tylko rodzic powinien móc to zrobić a nie dziecko. Ono dysponując własnym kieszonkowym legalnie powinno mieć dostęp do rzeczy, które uznawane są za nieszkodliwe, gry +18 do nich nie należą. Często czyta się głosy graczy w niektórych sprawach: "a gdzie byli rodzice" - tak, kontrola na bieżąco jest ważna, kontakt z dzieckiem itd. ale czy nie widzicie, że w przypadku gier ta kontrola jest po fakcie nabycia gry? Przecież rodzice nie są wstanie a nawet nie powinni non stop chodzić za swoim dzieckiem. Kiedy kupi grę nieodpowiednią dla niego reakcja może być tylko po fakcie. Sądzicie, że powinni lepiej wychować dzieci, nauczyć je co im wolno a co nie? Tak, tak powinni, ale i to nie rozwiązuje problemu braku kontroli sprzedaży takich treści. Mając do czegoś dostęp (legalny czy nielegalny), to dziecko decyduje czy po coś sięgnie czy nie, nawet jeżeli nie ma pozwolenia od rodziców. Ma dostęp a więc ma wybór. Chodzi o to żeby dziecko nie miało wyboru, bo to rodzice go mieć mają. Takie wybory należy dzieciom eliminować lub je w miarę możliwości ograniczać - i właśnie tak zadziałałby system ograniczenia dostępu nieletnim do gier +18. Wybór mieliby rodzice, dzieci już ograniczony.
Kolejna rzecz to wpływ na branżę. Tutaj dwie sprawy. Po pierwsze szansa na pojawienie się gier nie tylko dla dorosłych, ale tak naprawdę puszczających oczko w stronę nastolatków, ale też gier dla dorosłych i dojrzałych ludzi co właściwie nie idzie w parze za często (to oczywiście przy założeniu, że wszędzie kiedyś takie prawo wprowadzone zostanie).
Druga sprawa to czasopismo które tak naprawdę zainspirowało ten wpis swoim felietonem na stronie. Był to tekst bardzo stronniczy, może bardziej gracza który bronił się, że gry na jego psychikę nie miały wpływu (czyli nie na temat), ale może też jeden z pierwszych sprzeciwów podyktowanych względami ekonomicznymi. Czasopismo to sprzedawane jest wraz z grami, różnymi grami. Przy założeniu, że nie zmienią tego jakie gry sprzedają, mogliby dostać zakaz dystrybucji nieletnim... niezły cios, prawda? Nastolatki powinny zacząć brać to co jest dla nich dostępne, może pokręcą nosem trochę, ale jak nie będą mogli kupić brutalnych gier to kupią to co jest, a jest sporo innych niezłych tytułów - myślę że może jednak nie będzie sprzeciwu całej tej redakcji, gdy takie prawo rzeczywiście na poważnie będzie wprowadzane (jeżeli będzie). Nie podoba mi się jeszcze pewne przesłanie w tym felietonie, które może być odczytywane tak: My wiemy lepiej, wasi rodzice się nie znają, bo pewnie są zacofani i karmieni wiedzą ignorantów profesorów z TV. Nie musicie ich słuchać, zapewniamy was, bo mamy taką wiedzę, że gry nie mają na was żadnego wpływu, grajcie dalej i nie martwcie o nic, mi nic nie jest więc wam też nie będzie. Gry nie miały żadnego wpływu na mój rozwój a już na pewno negatywnego.
Oczywiście gdyby takie coś się przyjęło miałoby ogromny wpływ na branżę w wielu innych aspektach. Chętnie poczytam wasze analizy dla branży. Co do gier "na dowód osobisty" to jestem stanowczo na TAK i jak chcecie dyskutować to nie ze mną, ale tutaj jak najbardziej też możecie :)