Retro-recenzja Super Mario Land 2: 6 Golden Coins

BLOG
1352V
Retro-recenzja Super Mario Land 2: 6 Golden Coins
Sycho | 07.07.2014, 06:14
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jak to jest z tym Mario? Obserwując graczy zauważyłem prosty podział na dwie grupy: tych co grali i tych co nie grali. Czym oni się różnią? Podejściem do serii, ci co nie grali narzekają na zbyt dużą liczbę odsłon, ci co grali narzekają na zbyt małą liczbę odsłon. Co jest w grach z Mario takiego niezwykłego, że przyciągają miliony graczy?

Dzisiaj cofniemy się do bardzo odległej przeszłości. Czasów, gdy większość osób narzekających na Mariany nie wiedziała co to jest w ogóle konsola. To właśnie w roku 92 na rynku zagościł sequel bardzo ciepło przyjętego Super Mario Land o nazwie Super Mario Land 2: 6 Golden Coins. Gra wyszła na gameboyu i pomimo mizernych podzespołów, gra pokazała, że prawdziwy developer potrafi z niczego zrobić coś wielkiego. 
 
Meandry fabuły
 
Nie oszukujmy się, historia nigdy nie grała ważnej roli w przygodach hydraulika na dragach. Tym razem jest tak samo, zły Wario (debiut postaci) pojawia się z nikąd i przejmuje całe królestwo muchomorów. Zamyka się on w mrocznym zamku, a potem rozrzuca po krainie Mariana 6 złotych monet, które stanowią klucz do twierdzy. My wcielamy się oczywiście w tytułowego hydraulika, który postanawia wyjść na spacer.
 
 
Tak brzydkie, że aż piękne!
Pierwsze co rzuca się w oczy, to grafika. Gra pochodzi z czasów kamienia łupanego w historii handheldów, dlatego niektórych zaskoczy, to że gra jest czarno-biała. Pomimo wykorzystania wszystkich możliwych odcieni szarości gra nie jest tak okropna. W całej tej brzydocie jest urok i można się do tego potworka przyzwyczaić, a nawet go polubić.
 
 
Nie ważne, co weźmiesz, Mario i tak będzie miał większą jazdę!
 
Zaczęliśmy od wad, czas teraz nieść się w ekstazie, pisząc o geniuszu tej gry. Najważniejszą zaletą jest idealny level design. Poziomy są różnorodne, o dziwo pomimo małego rozmiaru okazuje się, że kraj Mariana sięga od dna oceanu, aż do gwiazd. Wszystkie 6 krain (dom, dynia, żółw, robo-mario, drzewo, księżyc) różni się zarówno tłem, jak i przeciwnikami. Wszystkie poziomy są idealnie wyważone (oprócz finału, który był wymagający), pełne są sekretów, skrótów i power-upów.
Będąc w temacie power-upów warto wspomnieć, o małej ich ilości. Pomimo tylko 3 (kwiat, grzyb i nowość - uszy królika pozwalające latać) nie czujemy niedostatku, poziomy są tak stworzone, by cały czas nimi manipulować i każdy z 3 nie raz nam się przyda.
 
 
W moich uszach grają 8-bitowce!
 
Oczywiście muszę wspomnieć o muzyce, która jest genialna. Utwory idealnie wkomponowują się w klimat leveli, nie nudzą się i pomimo tego, że wszystkie lecą w monofonii, naprawdę cieszą ucho. Na szczególnie wyróżnienie zasługuje wstęp dźwiękowy do walki z bossami, który od razu swoim wydźwiękiem mówią "masz przesrane!"
 
 
Jak można jarać się 22-letnią grą?
 
Słowem zakończenia wspomnę jeszcze o czasie gry, który jest niestety strasznie krótki... Dla mnie, czyli osoby znającej levele na pamięć przebiegnięcie zajęło 3-4 godziny. Czas jest absurdalnie krótki, ale na pewno nie stracony. Super Mario Land 2 jest przykładem idealnego platformera. Gra dopracowana, wyważona, zaskakująca i oczywiście dająca masę frajdy. Polecam ją osobom nie bojącym się grafiki retro. Nowego Mariana można nawet potraktować, jak indyka: gra brzydka, ale po przełamaniu tej bariery satysfakcjonująca, jak pierwsze piwo na osiemnastce.
 
Ocena: 9/10
 
Ostatnią ważną kwestią jest zakup, grę można ograć oczywiście na Gameboyu, co bardzo polecam, ale jest jeszcze alternatywa. Jest nią Virtual Console na konsoli Nintendo 3DS, wprawdzie gra kosztuje tylko 16 złotych, ale po testowaniu spotkałem się z kilkoma nieutrudniającymi rozgrywkę, ale nadal zauważalnymi przycięciami. Wybór należy do was, ale to jedna z tych gier, które każdy fan platformerów powinien ograć.
Oceń bloga:
14

Komentarze (21)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper