To już rok…
…czyli osobiste rozmyślania nad tym, który odszedł…
Neo Plus (1998 – 2013)
Na początek słów parę wyjaśnienia tym, którym moje perypetie obojętne nie były: po wielu rozmyślaniach, obserwacjach zmian, jakie wprowadzili włodarze portalu, a także mając na uwadze słowa kilku userów, o długich rozmowach z Perezem i Rogerem nie wspominając, postanowiłem wrócić… na próbę. Co z tego dalej będzie? Zobaczymy. W każdym bądź razie mój blog to jedyne miejsce, w którym zobaczycie moje wypociny i moje komentarze. Nie będę się z komentarzami udzielał u nikogo innego, bo co kogo obchodzą moje opinie?
Mój pierwszy po lock oucie tekst poświęcam pismu, które – nie ukrywam – było mi nieco bliższe aniżeli PSX Extreme. Mija właśnie rok od kiedy Neo Plus znikło z rynku. O powodach tej bliskości opowiem w tym właśnie wpisie.
Marcin Kamil Górecki, Łukasz Bura, Krzysztof Papliński i Bogdan Wiciński postanowili…
Był ostatni kwartał roku 1997. Wcześniej, w wakacyjnym Secret Service Gulash zapowiedział na jesień coś extra. Tym czymś było pierwsze w Polsce pisemko w całości poświęcone konsolom i automatom. Na tak niszowym pod względem konsol rynku pojawia się periodyk, którego tematyka poświęcona jest zjawisku wówczas tak egzotycznemu w Polsce, jakim były konsole. Wiedzę o nich garstka czytelników czerpała tylko i wyłącznie z czasopism oraz programów telewizyjnych w ilości, którą można policzyć na palcach jednej ręki (u drwala, któremu poślizgnęła się ręka z siekierą). Neo pojawiło się w mniej więcej tym samym okresie, w którym Aju, Fenix i Ściera w ciało przemienili ideę PSX Extreme. Miesięcznik Grupy 69 nie przemawiał do mnie w ogóle. Był… monotematyczny, bo traktował tylko o jednej konsoli. I dlatego wybrałem Neo, o czym wcześniej pisałem. Mniej więcej po ponad pół roku Gulash wraz z Bananem, Wicikiem opuszczają Neo i wydawnictwo odpowiedzialne, zarówno za SS jak i pierwszy multiplatformowy miesięcznik o konsolach i zakłada Neo… z plusem. Start N+ odbywał się w gorącym okresie w branży konsolowej: Nintendo szykowało kolorowego Gameboya, Sega przyparta do ściany wypuściła ostatnią w swoich dziejach konsolę, a ptaszki ćwierkały coraz głośniej o tym, jakoby Microsoft miał wejść na poletko konsol… Pismo przetrwało z większymi (pod koniec żywota) bądź mniejszymi (zwykle okres wakacyjny) przerwami prawie tyle samo czasu, co PE. Do legendarnej setki też N+ dobił. Czemu legendarnej? Ci, którzy mają więcej niż 24 lata wiedzą, że nad polskimi pismami growymi (nie lubię określenia gamingowymi) wisiała klątwa 90 – 99 numerów. Aż dziw bierze, że oprócz CD Action setkę udało się przekroczyć właśnie periodykom konsolowym.
To, co wyróżniało Neo Plus to:
Po pierwsze, szata graficzna. Nieporównywalnie lepsza od tej, którą oferowało Neo bez plusa, w którym – wiem, co piszę, bo mam i N i N+ - screeny często były koszmarnej jakości. Layout, który ewoluował, też był przejrzysty i przyjazny dla oczu odbiorcy. Krótko mówiąc: przejrzyście, czytelnie i estetycznie. Miłe dla oka.
Po drugie, oprócz nowości, recenzji, podpowiedzi i relacji z targów, podczas których zrodził się pomysł, by relacje sfilmować i udostępniać zainteresowanym, miesięcznik gwarantował solidną dawkę publicystyki. Każdy znalazł tam coś dla siebie: retro, martwe pixele, czyli przegląd gier, które zostały skasowane na różnych etapach developingu. Oprócz felietonów Redaktorów, każdy Czytelnik mógł się sprawdzić w roli publicysty. Także i ja z tej możliwości skorzystałem i choć tylko dwa moje teksty ukazały się na łamach Neo Plus, to zapamiętam to na zawsze, bo to właśnie w N+ zaliczyłem mój debiut dziennikarsko – publicystyczny.
Po trzecie, obsada. Zarówno PE jak i N+ miało swoje gwiazdy. Zgredziole z Sokolskiej są dobrze znani bywalcom PPE. W przypadku en plusa o najważniejszych z nich rozpiszę się nieco. Gulasha zna większość z tych, którzy zaczynali swoją przygodę wcześniej niż pojawiło się Playstation. Gulek, czyli Marcin Kamil Górecki, tworzył w kultowym Secret Service równie kultowy dział Kombat Korner, w którym jarał się kolejnymi Mortalami, marzył o cross overze MK vs SF, zbierał szczęki z podłogi ogrywając Virtua Fighter 2 i był reanimowany po szoku, jaki wywołała u niego demonstracja Virtua Fighter 3. W numerze styczniowym z 1996 roku Secreta (ten z Usagi Tsukino na okładce) zainicjował dział konsolowy. Inicjatywa ta była bezpośrednim bodźcem, aby niemalże dwa lata później stworzyć pierwszy w Rzeczypospolitej periodyk w całości poświęcony konsolom i maszynom arcade. Pod koniec żywota N+ przeniósł się, razem z Bananem (znanym również jako Banana Split) do Maxima, gdzie pstrykał fotki kuso odzianym laskom. Obecnie walczy z ciężką chorobą. Trzymaj się Gulash! Zasadź szmacie hadoukena i popraw uppercutem! Poza tym, członek rady nadzorczej 11 bit studios.
Krzysia Paplińskiego, czyli Banana też co starsi gracze powinni kojarzyć. Zaczynał w Secret Service, a w N+ zajmował się reckami, redakcyjnymi wyjazdami oraz prowadził dział FAQ. Przez kilka numerów w 2005 roku prowadził cykl Kącik złamanej klawiatury, w którym dawał szansę na zaistnienie Czytelnikom w roli recenzentów. Dodać trzeba, że większość recenzji zjechał krótkim zdaniem: to była najgorsza recenzja… Od siebie dopowiem, że sam podsyłałem do niego recki. Żadna się nie ukazała. Może i lepiej, że nie zjechał mojej, bo bym tego nie przeżył:P. Szefował Maximowi, póki wydawnictwo odpowiedzialne za to pismo nie zwinęło się z polskiego rynku. Wcześniej zahaczył o CD Projekt i Sony Polska. Obecnie w Game Technologies, jeśli wierzyć serwisowi pl.linkedin.com.
Marcin Sikora, czyli Marcellus, czyli taki en plusowy Koso, jednocześnie zastępca Gulasha. Gość od korekty, miłośnik wyścigów i Pro Evolution Soccer. Czytając jego reckę przekonałem się do WRC4. Pracował w Maximie.
Michał Mielcarek, czyli Mielu. Specjalista od crapów, a także gość, któremu jak się wyraził Koso, mózgownica permanentnie dymi od nowych pomysłów, które to przelewa na stronę Gamezilli, której od ponad roku szefuje.
Tomasz Bykowski, czyli Matt. Fan platformówek i komiksów. Wyluzowany gość, który pewnego razu po prostu znikł z redakcji… i znalazł się w Wielkiej Brytanii.
Krzysztof Janicki, zwany także Kaxi. Spec od gier na Nintendo. Obecnie próbuje swoich sił w Gramy! Sporadycznie pisuje także dla Gamezilli.
Adam Zdanowski, czyli Blizzard Beast. Lubiłem tego gościa. Fan Perfect Dark; na zakup Xboxa360 zdecydowany od momentu pokazu konsoli na E3’05. Gdzież go losy zawiały, tego nie wiem. O! Przepraszam, znalazłem reckę Forzy 5 na Gamezilli, napisaną przez niejakiego… Adama Zdanowskiego. Zakładając, że to nie jest jakiś inny Adam Zdanowski, można wywnioskować, że odnalazłem Blizza!
Łukasz Kurkowski, Qoora. Spec od gangsterskich gierek, znany także jako Grzegorz Całek, występując w Rozmowach w toku. Los nieznany.
Grabarz, znany inaczej jako Miłosz Brzeziński. Powiadano, że podpisał pakt z diabłem przewidujący, że odda swoją duszę za kapitalne i przekozackie wstępniaki do swoich recenzji. Pod koniec żywota pisywał pojedyncze felietony. Były współprowadzący Hypera. http://www.miloszbrzezinski.pl/ to jego obecna działalność.
Pozostali to: Qsh (obecnie w 11 bit Studios), a także Ganon, Dr. Max, Frank Spiegel, Gonzo, Dagon, Flik… Nowszych twarzy nie kojarzę, bo miałem szeroko pojęty kryzys growo – konsolowy, o którym nieraz pisałem.
Hall of Famerzy: Wicik (współtwórca i szef Manta), Oskar, OG, Vince, Chest Rockwell, Joseph (szef Ultimy), Merlin…
Nie ukrywam, że bardziej zżyłem się ze „starymi prykami”. Czemu? Może dlatego, że za ich kadencji kupowałem regularnie N+. Może dlatego, że drzewiej to było… Po częściach prawda. Ale, najsilniejszą więź poczułem z szerzej potraktowanymi przeze mnie powyżej. Okres 2002 – 2006 był według mnie najlepszym okresem dla N+.
To nie koniec osobistych wtrąceń do tekstu.
Gdzieś tak pod koniec 2004 roku w głowie zaświtał mi pomysł, by spróbować swoich sił jako recenzent/felietonista. Ale, tak na poważnie wziąłem się za to w lecie 2005 roku, gdy zacząłem produkować teksty na potęgę. Felietony i recki. Bywalcy mojego bloga zapoznali się z nimi. Owoc moich starań ugryzłem z radością, gdy w styczniowym numerze z 2006 roku (dostępny jeszcze przed świętami, z testem Xboxa360 i Joanną Darc z Perfect Dark Zero) ujrzałem moje wypociny. To był mój debiut i to od razu w ogólnopolskim miesięczniku. Byłem wniebowzięty i fakt, że oprócz niego podesłałem blisko 20 – 30 innych tekstów, które się nie doczekały publikacji, nie popsuł mi szampańskiej radości. Na mój drugi i ostatni jednocześnie tekst w N+, tym razem o Walking Dead, czekałem aż do końca 2012 roku.
Od roku 2012 N+ wychodził dość nieregularnie. Na tyle, że pojawiały się plotki o ukatrupieniu legendarnego pisma. Ostateczny zgon doprowadził, że na polskim poletku pism konsolowych powstała wielka wyrwa. Żadne pismo nie jest w stanie zapełnić tej luki i jedyny liczący się miesięcznik, czyli PE, pozostał praktycznie bez konkurencji. Paradoksalnie, nie jest to dobra sytuacja, bowiem konkurencja motywuje do większego wysiłku na rzecz poprawienia jakości merytorycznej przekazu. Nie chcę wspominać o badziewnym Playboxie, który został przez własne wydawnictwo pogrzebany, czy o równie nieregularnym co Hyde Parki na PPE Gramy! A sam przeglądając nowe numery PE spoglądam z niepokojem, że poziom pisma spada. Wiadomo, by nie stać się reliktem przeszłości, pismo musi podążać z trendami. Ale… Co to za trendy? Dostosowywanie się do nowych odbiorców? Czyli kogo? Gimbusów? Przecież gimbusy nie czytają nic oprócz fejsbuka czy innych kwejków, których treść merytoryczna porównywana jest ze ściekami! I potem dziwić się, że mamy taką młodzież, jaką mamy. Tu swoista dygresja: cóż to będzie, jeśli Sony upadnie, Nintendo wycofa się z rynku stacjonarek, a M$ pozbędzie się Xboxa? Ouya? Steam? OMG!
Mam nadzieję, że PE – chociaż nie kupuję go od paru lat, wyjątek zrobiłem z okazji 15 – lecia pisma i wyjątek zrobię z powodu 200 urodzin – będzie się ukazywać jak najdłużej. Mam nadzieję, że pojawi się jakiś godny konkurent, który sprawi, że redaktorzy z PE nie osiądą na laurach tylko będą śrubować jakość do granic możliwości. W sam powrót N+ nie wierzę od momentu oficjalnego zakończenia wydawania magazynu. Bo w co wierzyć? Że się uda? Nic się nie uda. Periodyki zdychają, a N+ po reanimacji miałby małe szanse na pełen powrót do zdrowia. Skumanie starej gwardii jest po prostu niemożliwe. Każdy poszedł w swoją stronę i wierzyć mi się nie chce, by taki Mielu, który szefuje Gamezilli, porzucił ten portal i wrócił, by stać przy „respiratorze” i próbować trzymać przy życiu oddychający płytkim oddechem organizm. Życie wymusiło zrewidowanie swoich planów i – nie oszukujmy się! – N+ przestało być priorytetem dla redakcji. Poza tym, obawiam się, że gdyby N+ udało się jakimś cudem przywrócić do świata żywych, podzieliłoby los reanimowanego po latach Top Secret.
Więc może lepiej utrzymać stan rzeczy taki, jakim jest… Luka pozostała, żal w sercu i smutek też. Co sądzicie?
Veteranus
Słuchałem:
Madonna: Like a Virgin
Holiday
Tina Turner: Foreign Affair
Pearl Jam: I am mine
Crowded House: Something so strong
Savage Garden: To the moon and back
Phil Collins: Do You Remember
Genesis: Not about us