Japonia - kraj mangą i grami stojący

BLOG
1453V
Japonia - kraj mangą i grami stojący
Czarny Ivo | 27.12.2013, 19:43
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Bardzo dawno temu około maja tego roku zachwycałem się swoim wyjazdem do Japonii. Opisałem wtedy jacy są ludzie i jedzenie. Obiecałem też, że opiszę jak to jest z rzeczami, które najbardziej interesują gracza gdy przybywa się do KKW. Po pół roku pokonując barierę lenistwa w końcu zabrałem się za owy tekst. Zapraszam.

Manga

Kierując się zasadą "najlepsze na koniec" zacznę najpierw od japońskiej sztuki rysunku. Trzeba wspomnieć, ze to nie jest tak, że jest ona obecna tylko na kartkach komiksów. To jest styl, który obecny jest dosłownie wszędzie. Rzeczą oczywistą jest, że są wszędzie plakaty czy billboardy z postaciami ulubionego filmu, serialu czy gry. Jednak postacie z wielkimi gałami znajdziemy także na oficjalnych znakach ostrzegawczych, szablonach informacyjnych, jedzeniu i wszystkim innym. To nigdy nie jest jakaś bezbarwna postać informująca, że zakazuje się np. wandalizmu czy molestowania kobiet. Tam wszystko żyje. To zawsze pełna emocji historyjka. Nie wspominając już o wszędobylskich uśmiechniętych kotkach, żabkach, misiach i innych zwierzątkach, które zachęcają do kupna produktu czy np. szanowania zieleni. Sam już nie wiem czy mają oni do tego dystans czy są tak infantylni. Wprowadza to w konsternację nad ich kulturą, bo wysyłają przeciwstawne sygnały. Z jednej strony te wszystkie uśmiechnięte mordki, z drugiej kolesie którzy cały dzień chodzą w kołnierzykach. Tak czy siak jest to dla mnie bardzo pozytywne, na pewno nadaje uroku, kolorytu i ogólnie rozpogadza.
 

gu52.jpgny21.jpgfse4.jpg

 

Inną rzeczą, która bardzo mi się podoba odnośnie mangi to hmmm... nie wiem jak to nazwać, że postacie z dawnych produkcji są ciągle obecne w świadomości i kulturze. Ciężko mi to odnieść do warunków w Polsce, bo tego u nas nie ma. Był kiedyś Bolek i Lolek, Reksio i dupa, ślad o nich zaginął. Tutaj natomiast jest wielki kult Hayao Miyazakiego, który w Tokio ma nawet swoje muzeum. Niestety za późno się o nim dowiedziałem i nie zdołałem się tam udać. Byłem za to w małym sklepiku w dzielnicy Asakusa poświęconym wyłącznie jego twórczości. Można było tam kupić figurki, kubki i inne takie. Ja nic nie kupiłem bo i drogo i najwięcej gadżetów było poświęconych Totoro, a ja go aż tak nie lubię. Jednak mówiąc, o kulcie Miyazakiego nie miałem na myśli tylko rzeczy dużych jak muzeum czy sklep, ważne są te drobne rzeczy jak np. podobizna Totoro od tak na jakimś spożywczym sklepie, czy stojący gdzieś na placu kot-autobus. Oprócz tego można znaleźć też sieć sklepów opatrzonych podobizną Shin Chana czy specjalnej linii prezerwatyw ozdobionej animacjami z gry/mangi Hokuto no Ken. Domyślam się, że takich rodzynków jest więcej, ale nie znam się na mandze aż tak dobrze.
 

8vxc.jpge6uk.jpgwdlp.jpg

 

Ostatnim przystankiem Czarnego Iva dookoła mangi jest Muzeum Mangi w Kioto. Jest to miejsce, którego żaden fan japońskiej ilustracji nie może pominąć. Na dobrą sprawę jest tu wszystko. Jak czegoś nie ma to pewnie nie istnieje, jak z internetem. Miałem tylko godzinę na zwiedzanie, ale w sumie nawet gdybym siedział tam dwa dni to było by mało. Jest to generalnie olbrzymia 2 piętrowa biblioteka, wypchana po brzegi mangą. Na parterze znajdziemy komiksy z całego świata. Znalazłem nawet Naruto i Dragonaballa z polskim tłumaczeniem. Są tu też krzesła i stoliki żeby w spokoju móc poczytać. Na pierwszy piętrze jest wielka hala z komiksami już tylko w języku japońskim ułożona chronologicznie od lat 60tych do dziś. Czasu było mało ale zdążyłem odkryć bardzo fajną mangę - Spriggan (gorąco polecam) ale najważniejszym było trafić na pierwszą część TSUBASY!!! AAA!! Nostalgia! Od razu złapałem, zacząłem czytać (a raczej oglądać) i się zachwycać. Kurna wszystko było, jak Tsubasa wykopał piłkę, która doleciała aż do domu Genzo Wakabayashiego i ich pojedynek na boisku:) Było o tym jak najlepszy bramkarz świata nie chciał zejść z boiska i nawet baseballista nie mógł mu "strzelić" bramki :D Bez kitu, aż miałem myśli żeby jakoś wynieść ten komiks, ale uczciwość i rozsądek wzięły górę. Na piętrze drugim kolejne labirynty korytarzy ze ścianami wypchanymi komiksami. Można by tu tak siedzieć i czytać całymi dniami. Niestety nie zalazłem komiksu Gigiego (czyżby miałby nie istnieć?)... to był jedyny zawód, ale pewnie źle szukałem, bo miałem kiedyś w ręku wersję hiszpańską.
 

http://img34.imageshack.us/img34/3140/qxzv.jpg

 

No dobra a jak zdobyć egzemplarze dla siebie? W Japonii można znaleźć sieć sklepów dosłownie wypchanych książeczkami i to za dość przystępną cenę bo już od 100 jenów (jakieś 3 zł) wzwyż.  Inną atrakcją jest możliwość zakupu figurki z postacią z ulubionej mangi. W dzielnicy Akihabara (o której dalej) był, chyba 6 piętrowy, sklep poświęcony wyłącznie figurkom. Tam było wszystko Mario, Dragona Balle, Naruto, One Piece, jakieś na oko pół metrowe podobizny Terminatora, Bruce'a Lee, Ironmana i postacie w ogóle mi nie znane. Oczywiście były też figurki pół nagich napalonych uczennic. Największym rarytasem, jak dla mnie, jaki udało mi się tam znaleźć to ... świnka która potrafi wejść na drzewo kiedy ją chwalą z Yattamana, musicie ją kojarzyć!

Uff to chyba tyle mangi, zapraszam na prawdziwe mięsko.

 

GRY

Na wstępie powiem, że w Japonii z grami nie jest tak jak mogłoby się niektórym wydawać. Niby, że wszyscy cały czas ostro napierdzielają, dookoła plakaty i telebimy z grami, a wszyscy są przebrani za pokemony. Jest zupełnie inaczej. Chodząc po mieście wszystko wygląda zupełnie normalnie, a w metrze większość ludzi jopi się raczej w iGówna, czasem tylko spotka się kogoś grającego na 3DS, jeszcze rzadziej na PSP. Nawet rozmawiając z niektórymi Japończykami w wieku 25-30 lat wynikało, że granie ma miejsce do końca studiów włącznie, potem głównie praca, praca praca. Choć udało mi się poznać też pracownika samego Nintendo:D Obowiązkowo miał on w domu WiiU. Mimo, iż deklarował, że gra mało to dał się wciągnąć w długą partyjkę w Mario :D

 

au0z.jpg

 

Żeby poznać tę prawdziwą "grową" Japonię trzeba udać się do AKIHABRY!!! RAAA!!! by wszystko nabrało kolorów jakich byśmy sobie życzyli. Tam są plakaty, billboardy, telebimy z grami, tam na każdym metrze ulicy są urocze hostessy w strojach pokojówek zapraszające nas do restauracji gdzie im podobne obsługują klientów. To jest dzielnica, w której, gdybym był milionerem, kupiłbym sobie mieszkanie i jeździł co weekend. Jest mnóstwo sklepów z ogólnie pojętą elektroniką ale i oczywiście z grami. W każdym sklepie jakiś telewizor reklamujący aktualnie sprzedawane dzieło. Dodam od razu, że przy przeliczeniu, gry są nieco droższe niż u nas. Jednak przyznam, że sklepy z nowymi grami mnie mało interesowały, bo w sumie u nas jest to samo. Prawdziwą atrakcją były sklepy retro. Najlepszym z nich był legendarny już Super Potato! Prawdziwa stacjonarna, 3 piętrowa machina czasu. Już wchodząc na klatkę schodową witają nas plakaty z lat 90 z chociażby megamanem. Wchodząc do pierwszego pomieszczenia, na pierwszej kondygnacji, na dzień dobry wita nas 8bitowa muzyka z Mario. Po lewo stoją CRTki z włączonymi różnymi grami na Famicoma, w które, rzecz jasna, można zagrać. Wszystkie ściany po brzegi obładowane, Famicomami, Twin Famicommi, Famicomami AV, Super Famicomami, Segą Mega Drive, padami, kablami i wszystkim innym. Dalej na prawo mamy cały rząd pułek wypchanymi grami na Famicoma i na Famicom Disc System, jeszcze dalej gry na Super Famicoma,a za nimi prawdziwy rarytas - konsolki Game & Watch !! Każda za około 12000 jenów. W sumie gdybym nie wydał kasy na inne pierdoły pewnie bym się skusił. Do tego pamiątki typu pluszowy Donkey Kong, Mario, karty z Zeldą i retro zegarki na łańcuszku jak poniżej.
 

czg5.jpg

Na tarczy stylowy 8 bitowy Mario i Luigi.

 

Na kolejnych piętrach PSone, Sega Saturn, masa różnokolorowych GameCube'ów, kultowy Atari Jaguar i naprawdę spore ilości gier, ale już nie w takich ilościach jak na Famicoma piętro niżej. Do tego coś dla Squaresofter, jeden regał cały poświęcony płytom z muzyką z gier. Z resztą zobaczcie sami (chciałem żeby wyglądało to lepiej, żeby to był jeden filmik z muzyką ale mimo że pewnie zrobienie czegoś takiego jest łatwe jak zrobienie dwóch kwadratów w paintcie ja bym to robił do końca przyszłego roku więc wygląda jak wygląda):

 

 

(wybaczcie, że zwykłe linki ale nie wiem czemu filmy nie działają jak wklejam je w okienku)

 

Na ostatnim piętrze mały salon gier. Piękne zaciemnione miejsce z takimi klasykami jak Pac Man, Final Fight, Gradius, Metal Slug, King of Fighters, Street Fighter 2, Splatterhouse i "parę" innych klasyków.

 

To był przedsmak salonów gier z prawdziwego zdarzenia. W czasach gdy u nas automaty całkiem umarły, bo przecież lepiej pograć za darmoszkę w domu tam ciemne salony gier gdzie nie słychać własnych myśli mają się dobrze. Parter tego miejsca był nieciekawy bo znajdowały się tam gablotki, w których były różne maskotki czy zabawki, gdzie za pomocą łapki można było je wychwycić i zgarnąć fant. Pewnie zna to każdy kto wyjeżdżał nad morze na wczasy. W Japonii mówią na to UFO Catcher i jest nie warte naszej uwagi. Na piętrze wyżej było mnóstwo automatów. Najpopularniejsze były Shmupy z naciskiem na "bullet hell", gry muzyczne z różnymi gitarkami, bębenkami i jakimiś dziwnymi konsoletami. Nie brakowało też mordobić. Prym wiódł Street Fighter, BlazeBlue i Guilty Gear. Były też gry logiczne i klasyki jak Gradius i Ghost n Goblins. Najdziwniejszą grą jaką widziałem był .. hmmm..symulator toalety? Polegało to nam tym, że na ekranie był rząd sedesów. Jedne z opuszczoną klapą inne z podniesioną. jeden przycisk kontrolował klapę. Kliknięcie zarówno ją podnosiło jak i opuszczało, drugi przycisk odpowiadał za siadanie. "Zabawa" polegała na tym, żeby nie usiąść na sedesie z podniesioną klapą. Wszystko było na czas i trzeba było szybko klikać, zbierać punkty :] Piękne miejsce. Całe rzesze grających ludzi i jeszcze większe ilości gapiów. Jak za szkolnych czasów..... ech...
 

To chyba na tyle. Pewnie sporo zapomniałem no ale cóż to już ponad pół roku. Żałuję że nie widziałem słynnych automatów pisuarowych (gdzie zdobywamy punkty zależnie od ilości oddanego moczu) ale za to były śpiewające sedesy w toaletach :D

Dziękuję i pozdrawiam.

Oceń bloga:
67

Komentarze (58)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper