Pozycja, którą warto sobie odświeżyć: Darksiders II

BLOG RECENZJA GRY
1329V
Pozycja, którą warto sobie odświeżyć: Darksiders II
cthulhu2012 | 29.10.2014, 12:54
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Obcowanie z pierwszą częścią Darksiders, tuż po jej premierze, było jak powiew morskiej bryzy po rocznym pobycie w fabryce kleju.

Dzieło studia Vigil Games łączyło z powodzeniem elementy przygodowej gry akcji z niebanalną fabułą. Na dokładkę wzorem serii The Legend Of Zelda otrzymywaliśmy etapy wypełnione zmuszającymi do myślenia zagadkami. Druga część kontynuuje obrany kierunek, jednocześnie urozmaicając rozgrywkę kilkoma rozwiązaniami udanie łącząc kolejne gatunki.

 

 

Na tę "górę" nie wejdziemy.

 

Historia Darksiders 2 toczy się równolegle z wydarzeniami części pierwszej. Dla przypomnienia, prequel opowiadał o jednym z czterech jeźdźców apokalipsy - Wojnie - oskarżonym przez tzw. Radę Spopielonych o zerwanie siedmiu pieczęci i tym samym zainicjowanie armagedonu. Tym razem, dla odmiany, przyjdzie nam pokierować poczynaniami jego brata - Śmierci, który za cel obiera sobie dowieść niewinności Wojny i wskrzesić ludzkość. Dość oryginalna fabuła Darksiders 2 udanie motywuje do gry, zaś brak znajomości jedynki nie psuje zabawy z poznania kolejnych kart tej intrygującej powieści.

 

 

Umieszczenie akcji gry w świecie postapo pozwoliło artystom z Vigil zaszaleć. Co prawda technicznie grafika trzyma przyzwoity poziom, to już styl, zaproponowany w części pierwszej, wciąż się sprawdza albowiem lekko kreskówkowa forma wolno się starzeje. Dzięki temu, pomimo średniej jakości tekstur, jest na czym oko zawiesić. Wielkie krainy, które przyjdzie nam przemierzać robią wrażenie swoim artyzmem i rozmachem - począwszy od mroźnych krain północy poprzez kuźnie twórców gdzie narodził się świat, olbrzymie drzewo życia - górujące nad linią horyzontu, czy utrzymaną w ponurej, zielonej tonacji - krainę umarłych. Rewelacyjnie prezentują się monumentalne, gotyckie budowle, których wnętrza mówią do nas, że ich czas świetności już dawno przeminął. Większość czasu będzie nam towarzyszył klimat mrocznej baśni skąpanej w komiksowym fantasy. Będąc przy oprawie wspomnę jeszcze o ścieżce dźwiękowej - ta dosyć dobrze buduje atmosferę, samych utworów jest na tyle dużo, że się nie nudzą, muzyka co prawda nie zapada w pamięci na dłużej jednak jako tło sprawdza się calkiem nieźle.

 

 

Chthulhu fhtagn!

 

Do eksploracji otwartego świata zdecydowanie przydaje się mapa dająca możliwość szybkiej podróży między raz odwiedzonymi miejscami. Alternatywnie prawie wszędzie dostaniemy się konno. Rozpacz, bo tak na imię ma ów rumak, dostepny jest od samego początku przygody. Rozległe tereny, które przyjdzie nam zwiedzać nie są puste toteż widok postaci niezależnych czy  bram do nieobowiązkowych lokacji nie powinien dziwić. Na ich końcu często czeka opcjonalny boss lub skrzynia skrywająca niestety marnej jakości skarb. Npc-e zazwyczaj wystepują w roli handlarzy, oferując ekwipunek czy uzdrawiające eleksiry. Z każdym z nich można wdać się w pogawędkę co niekiedy zaowocuje zadaniem pobocznym - najczęściej wystarczy ubić wielkiego stwora czy pomóc w odnalezieniu kilku znajdziek. O ile wytyczne misji nie wychodzą poza obowiązki przeciętnego pracownika FedEX-u: przynieś, zanieś, pozamiataj, tak sama wędrówka do celu to inna para kaloszy - o czym za chwilę. W każdym razie nagrodą za nasze starania są punkty doświadczenia i/lub możliwość odbycia treningu i nauki kilku nowych umiejętności.

 

 

I tym sposobem przechodzimy do systemu walki - ten nie należy do przesadnie skomplikowanych. Podstawowe ataki wyprowadza się za pomocą dwóch przycisków pozwalających szarżować odpowiednio bronią podstawową i przyboczną. Do tego dochodzą uniki, broń palna i magia. W trakcie bójki po zmiękczeniu oponenta możemy go efektownie wykończyć jednym przyciskiem. Same potyczki, poza spotkaniami z bossami, są jednak dosyć proste. Napotkani nieprzyjaciele bezmyślnie prą przed siebie, przy czym zdażają się jednostki bardziej wybitne, które spróbują np. okrążyć bohatera. Na szczęście różnorodność oraz nagromadzenie przeciwników nie pozwala się nudzić i wbrew pozorom stawiają przyjemne wyzwanie. Choć i tak częściej ginąłem od źle ustawionej kamery, która postanowiła pozwiedzać okolicę zamiast pokazać to co istotne. Oprócz tego dostajemy możliwość zablokowania kamery na dowolnym wrogu co ułatwia oriantację w boju. Zazwyczaj przyjdzie nam stawić czoło grupom do dziesięciu adwersarzy, rzadziej trafimy na większe batalie, którym niestety towarzyszą zauważalne spadki animacji. W takich chwilach warto skorzystać z jednej z kilku dostępnych mocy magicznych jak wezwanie stada wron, czy zamiana w mrocznego kosiarza. Wypada jeszcze wspomnieć o pojedynkach z bossami. Spotkania z nimi można podzielić na dwie fazy - podczas pierwszej staramy się poznać zakres ruchów przeciwnika, by w drugiej, wykorzystując swoją wiedzę, atakować kiedy ten opuści na kilka sekund gardę. Tutaj twórcy mogli się bardziej postarać, bo stanowczo zbyt rzadko musimy wysilić szare komórki, a za często wystarczy bezmyślnie mashować przyciski ataku.

 

 

Nie tylko zagadki czynią tę grę tak dobrą.

 

Niczym w rasowym rpg-u bronie i ekwipunek okraszono kilkoma, losowymi statystykami takimi jak zakres zadawanych obrażeń, prędkość ataku, czy szansa na cios krytyczny. Oręż może być również opisany atrybutami dającymi szansę na podpalenie, zatrucie czy zamrożenie przy ataku. Prócz odmiennych statystyk rynsztunek znajdowany w grze dosyć istotnie różni się nie tylko wyglądem ale też animacją ataku - cięższą bronią władamy wolniej w zamian za większe obrażenia. Znalazło się tu również coś dla wielbicieli Borderlands i fetyszystów Excela -  zadawanie obrażeń zobrazowano wyskakującymi z adwersarzy, niczym olej na rozgrzanej patelni, cyferkami. Jakby tego było mało Darksiders 2 stara się uczyć ekonomii pokazując, że po upadku ludzkości do łask wrócił handel złotem. Posiada je niemal każdy uśmiercony oponent, a czasami zostawi nawet jakiś element ekwipunku. Podobnie jak w Diablo - z danego wyposażenia można korzystać po osiągnięciu wymaganego poziomu doświadczenia. Doświadczenie zaś zdobywamy pokonując wrogów oraz za wypełnione zadania. Po zebraniu wystarczającej ilości punktów awansujemy na kolejny poziom -  podnoszą się wówczas statystyki postaci: zdrowie, siła, ilość energii magicznej itp. i otrzymujemy talent do rozdysponowania w jednym z dwóch drzewek umiejętności.

 

 

Bez wątpienia największą zaletą Darksiders 2 są lokacje, które przyjdzie nam zwiedzić. Każdy loch, pieczara czy zamek, do którego się udamy stanowi wyzwanie dla naszej zręczności i szarych komórek. Etapy są upstrzone pułapkiami i zagadkami, których kluczem do rozwiązania jest pomysłowe wykorzystanie posiadanych zdolności. Niemal każde pomieszczenie oznacza konieczność rozwiązania łamigłówki. Niektóre mogą nas zatrzymać na dłużej, a do kilku będzie trzeba wrócić w późniejszym etapie gry gdy nauczymy się nowych sztuczek. Wielokrotnie zdarzy się, że trzeba skorzystać z paru umiejętności na raz. Tych co prawda jest raptem kilka jednak są bardzo zróżnicowane, a zabawa z nimi przynosi morze satysfakcji. Dla przykładu pewien artefakt da nam władzę nad nieumarłymi, a rękawica, na którą wpadniemy w połowie gry, pozwoli ciskać portalami i przemieszczać się szybko między krańcami poziomu. Jakby tego było mało Śmierć to nie byle kizior i parkour mu nie obcy. Wspinaczka po pionowej ścianie czy bieg po skale nad rozpadliną przychodzi mu łatwiej niż wypowiedzenie trzykrotnie “bakłażan”. A w świecie Darksiders 2 takie umiejętności są na wagę złota i nie raz przyjdzie z nich skorzystać. Warto wspomnieć, że choć świat pozbawiony jest szwów i większość gry przejdziemy bez oglądania ekranu ładowania to animacja potrafi przyciąć na kilka sekund przy wgrywaniu scenek przerywnikowych bądź otwieraniu drzwi do nowej lokacji. I nawet mimo tego, że tytuł w całości był zainstalowany na dysku konsoli.

 

 

Ekhem... otwarty świat tak?

 

Jedna rzecz nie daje mi spokoju. Pomimo swojego rozmachu, a może dzięki niemu, gra wydaje się mniej spójna niż część pierwsza. Wiele lokacji jest jednorazowych i tylko do nielicznych warto wrócić w późniejszym czasie, choć nawet wtedy nagrodą bywa sprzęt klasę gorszy od tego, ktory już mamy. Etapy w pierwowzorze były lepiej przemyślanie, a backtracking sprawiał tyle samo przyjemności co pierwsza wizyta na nowym obszarze. Odnoszę wrażenie, że przy pracy nad pierwszym Darksiders, włodarze Vigil robili projektantom poziomów o 12:00 przerwę na pigułkę LSD, a teraz dostają raptem filiżankę earl grey z podwójnym cukrem. Jak na piaskownicę przystało, do odnalezienia jest mnóstwo znajdziek. Dziesiątki czekających na nas artefaktów, stronice ksiąg, współrzędne labiryntu szafarza, kryształy czy fragmenty map - to prawdziwy raj dla graczy z OCD.

 

 

Na plus zaliczę dobry angielski dubbing - słychać że większość aktorów wczuła się w role, które przyszło im odgrywać. Choć trochę nadęte i patetyczne to dialogów słucha się z przyjemnością. Do tego dochodzi rewelacyjne tłumaczenie - na język polski przełożono nawet nazwy własne, co nie zawsze wychodzi grom na dobre, a tu należą się wyrazy uznania za dobrą robotę. Ciekawym zabiegiem jest zastosowanie plansz przedstawiających ostatnie wydarzenia, niczym w serialu telewizyjnym, które ukazują się podczas ładowania gry. Pojedyncze przejście gry zajęło mi około 25 godzin, przy czym do odnalezienia zostało mi jeszcze sporo znajdziek, więc dociekliwi gracze mogą doliczyć 2-3 godziny zabawy. Po tym dostępny staje się tryb NewGame+ oraz wyższy poziom trudności.

 

 

W trakcie gry kilkukrotnie natknąłem się na nieprzyjemne błędy. Raz jeden z bossów zyskał nieśmiertelność - pomógł restart, parę razy podczas odgrywania scenek przerywnikowych gra zwiesiła konsolę - znów restart moim przyjacielem.

 

 

 

 

Do jednego garnka wrzucono kilka pozycji: mamy zbieranie loot-u i elementy rpg wzięte z Diablo, eksplorację lochów i łamigłówki z Zeldy, klimat mitycznego świata i walkę z God Of War, a całość okraszono kapitalną grafiką. A jednak Darksiders 2 to lekko niedoprawione danie - będziemy rozkoszować się jego smakiem podczas gdy z tyłu głowy wciąż nie da nam spokoju myśl, że kiedyś w tej knajpie karmili jednak lepiej. Niby menu jest obszerniejsze, kelner wkońcu wie jakie wino polecić do zamówionego posiłku, a po deserze rozpłyniemy się na krześle i nie będziemy chcieli wyjść, to niestety czuć, że kucharz pomylił sól spożywczą z drogową.

 
Oceń bloga:
1

Atuty

  • Etapy i łamigłówki
  • Artyzm oprawy graficznej
  • Długość gry
  • Elementy rpg
  • Mnogość elementów ekwipunku
  • Voice acting
  • Polskie tłumaczenie

Wady

  • Poziomy są nieco miałkie w porównaniu z pierwszą częścią
  • Nieliczne glitche i błędy
  • Momentami praca kamery
cthulhu2012

Piotr B.

Fantastyczna kontynuacja z kilkoma wadami, która tworzy udane połączenie slashera, rpg, platformówki i gry przygodowej. Niestety nie da się dwukrotnie zaskoczyć tym samym, choć część pierwszą wciąż uważam za lepszą to i tak zdecydowanie warto zagrać.

8,0

Komentarze (12)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper