Kowalski! Raport taktyczny!- recenzja filmu "Pingwiny z Madagaskaru"

BLOG
2435V
Kowalski! Raport taktyczny!- recenzja filmu "Pingwiny z Madagaskaru"
matichol | 07.02.2015, 18:40
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Pingwiny pojawiały się w każdej części animowanej serii "Madagaskar" zawsze przyjmując rolę perfekcyjnie wyszkolonego oddziału bojowego, gotowego do działania w najtrudniejszych warunkach. Po drugoplanowych rolach w głównych częściach cyklu zasłużyły sobie, najpierw na własną, pełnometrażową produkcję. Jak prezentują się czarno-białe nieloty we własnym filmie?

"Pingwiny" mogły by posłużyć za dobry przykład fenomenów współczesnej popkultury, bo z jednej strony jest to przecież produkcja o tematyce skierowanej do młodszego odbiorcy, jednak specyficzne poczucie humoru twórców sprawia, że przyciągają uwagę również starszej grupy wiekowej. Dlatego nie zdziwiłem się na widok studentów zajmujących fotele obok matek z dziećmi. Ot, pingwiny już takie są, uwielbiane przez wszystkich! Dookoła tej opinii kręci się główna oś fabularna. Oto ośmiornica Dave, głowonóg o zapędach złego doktora z produkcji o Jamesie Bondzie, łaknie zemsty na całym pingwinim rodzie, który swoim niebywałym wręcz urokiem sprawiał, że uwaga publiczności całkowicie skupiona była na nich, a nie na biednym Dave'ie. Teraz fioletowa ośmiornica pragnie zdyskredytować nieloty przed gatunkiem ludzkim, za pomocą wyjątkowo złowrogo wyglądającego lasera. Brzmi infantylnie? Oczywiście, ale trzeba było się tego spodziewać, w końcu nie jest to norweski dramat psychologiczno-społeczny, poddający próbie naszą wiarę w cywilizację Zachodu, a film dla dzieci. Motywacje głównego "złego" zatem muszą być proste w odbiorze, co przecież w żaden sposób nie umniejsza filmowi. W trakcie próby powstrzymania przerośniętego składnika sushi, poznamy również przeszłość głównych bohaterów, dowiemy się o problemach trapiących Szeregowego, najmłodszego członka oddziału, a także zobaczymy, jak będą wyglądały relację Skippera(Pingwin-przywódca) z konkurencyjną organizacją Wiatr Północy, która również rości sobie prawo do bycia "elitą elit"!

 

Ale to przecież nie dla przekazu moralnego poszedłem do kina, tylko dla tych niesamowitych gagów. No i nie zawiodłem się! Od humoru sytuacyjnego, po gierki słowne, perfekcyjne operowanie cechami charakteru postaci, wszystko to, za co pokochało się serial, znalazło się w filmie, no może oprócz dowcipów od Duńczykach, czy  Hoboken. Na uwagę zasługuję również jak zwykle doskonały polski dubbing. Chwała dystrybutorom, że zdecydowali się na zatrudnienie tych samych aktorów, którzy podkładali głosy w serialu, bo nie wyobrażam sobie Skippera granego przez kogoś innego niż Grzegorz Pawlak, człowiek po prostu już po jakimś czasie się przyzwyczaja, no i nie w smak mu są jakiekolwiek zmiany.

Produkcja Dreamworks oczywiście nie jest pozbawiona wad. Główną kroplą dziegciu jest według mnie zbyt szybie tempo prowadzenia akcji. Fabuła leci do przodu, niczym pingwin wystrzelony z cyrkowego działa, nie pozwalając historii na dłużej skupić się na drużynie, na ich motywacjach, czy też wzajemnych relacjach. Może to być efekt tego, że scenarzyści zwyczajnie nie byli w stanie stworzyć bardziej głębokiego charakteru bohaterów, co zostało zamaskowane poprzez ferię wybuchów i szybko zmieniających się scenek. Film spokojnie można było wydłużyć jeszcze o jakieś pół godziny, produkcji nie groził "efekt Django", fabuła na pewno by zyskała. Inną sprawą, dla mnie, jako dla fana serialu, było kompletne zrezygnowanie z jakiegokolwiek dziedzictwa pozostawionego przez produkcje Nickelodeon. A szkoda, bo coś we mnie na pewno zapiałoby z zachwytu na chociażby epizodyczne pojawienie się Doktora Bulgota, Czerwonego Wiewióra, czy(o mamuniu!) Manfrediego i Johnsona. Sądząc po reakcji niektórych z was jestem w stanie zrozumieć motywacje twórców, bo zabieg przeszczepienia niektórych wątków z telewizji mógłby się zakończyć lekką konsternacją dla niezaznajomionych z serialem. Ostatnim pstryczkiem w nos twórców jest pokpienie sprawy przesłania moralnego. Tak wiem, sam mówiłem, że nie jest to przykład skandynawskiego kina, ale mimo wszystko o sile przyjaźni, poświęcenia i dążenia do doskonałości, lepiej zostało pokazane w serii "Madagaskar" niż tutaj. Jestem to w stanie przełknąć, ale niesmak i tak pozostaję.

Komu warto polecić ten film? Absolutnie każdemu, kto lubi dobre poczucie humoru, wartką akcję, błyskotliwe dialogi i nie odstraszają go niedoróbki fabularne. Będę do tej produkcji wracaj z przyjemnością kiedy już pokaże się w formie Blu-ray. A! jeszcze jedna uwaga! Oglądałem film w wersji 2D, więc nie jestem w stanie powiedzieć nic o lecących w stronę widza przedmiotów, jednak w całym seansie nie zauważyłem zbyt wiele możliwości do wykorzystania techniki 3-D, zatem jeżeli mielibyście wybierać, do zdecydowanie idźcie na seans bez okularów. To tyle na dzisiaj, kończymy. Rico!!

Oceń bloga:
23

Co sądzisz o filmie "Pingwiny z Madagaskaru"?

Ekstra! Cudowne kino dla każdego!
65%
Takie sobie, ni to ziębi, ni to grzeje
65%
Nie podobało mi się, wracam do oglądania serialu!
65%
Nie widziałem filmu
65%
Kowalski, raport taktyczny!
65%
Pokaż wyniki Głosów: 65

Komentarze (13)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper