Wolfenstein The New Colossus

BLOG RECENZJA GRY
610V
Wolfenstein The New Colossus
Darek | 22.02.2018, 21:37

Żałujesz, że nikt nigdy nie zrobił z Bękartów Wojny Tarantino gry komputerowej? Całe szczęście mamy nowego Wolfa. Koszenie nazistów nigdy jeszcze nie było tak przyjemne.

 

Nasi przyjaciele zza zachodniej granicy jak zawsze dali czadu i postanowili ogolić występującego w nowym Wolfie Adolfa H. Zakładam, że to tak dla niepoznaki. Nie wiem co jest zabawniejsze: Fakt, że cenzurze wystarcza ogolenie Fuhrera, że myślą, iż cokolwiek to zmienia, czy, że, według nich, Niemcy najwyraźniej są tak głupi, że nie zauważą kto to taki. Śmieszne to, ale w sumie wpisuje się całkiem nieźle w absurdalnie zakręcony ton opowieści snutej przez Machinegames. A, i pamiętaj! Przywal mu kopa gdy tylko nadarzy się taka okazja. Ja tego nie zrobiłem i zastanawiam się aż, czy nie zacząć gry od nowa, aby tylko naprawić swój błąd.

 wolfensteinII-1.jpg

Wydany w 2014 roku Wolfenstein the New Order był świetną grą. Nie ma co dużo gadać. Fabuła nie była zbyt skomplikowana, ale dzięki zamieszkującym alternatywną wersję świata postaciom i tak śledziło się ją z niekłamaną przyjemnością. Sympatyczny dobór broni pozwalał zdrowo poszaleć w temacie mordowania nazistów (dual wielding!), a konieczność korzystania z apteczek w celu podreperowania stanu zdrowia hamowała odrobinę przesadnie szatańskie zapędy gracza. Do tego dochodziły dodatkowe umiejętności, możliwość cichego czyszczenia mapy i pół tony gratów do zebrania, dzięki czemu w Nowy Porządek grało się z uśmiechem na ustach od pierwszej do ostatniej minuty. Rok później na rynek wskoczyła kontynuacja w postaci prequela pod tytułem The Old Blood, o której wspomnę tylko tyle, że faktycznie była taka gra, jako, że nie dane mi było w nią (jeszcze) zagrać. Skaczemy kolejne dwa lata do przodu i Machinegames wypluwa na rynek sequel przygody znanej z the New Order. Jeśli nie grałeś jeszcze w jedynkę, to radzę nie sprawdzać początku Nowego Kolosa na YouTube, jako, że gra zaczyna się dokładnie tam, gdzie zakończył się oryginał i na dzień dobry zdradza rozwiązania istotnych w jedynce wątków.

 DSp5oe7WkAUiDzf.jpg

William "Terror Billy" Blazkowicz (ale głupia ksywka) kontynuuje walkę z nazistami, których nową twarzą stała się znana z pierwszej części Frau Engel. Nie ważne, że wojna dawno się skończyła, a świat idzie dalej. Dla B.Ja liczy się tylko jedna mantra - Naziści nie mogą wygrać. Fakt, że już wygrali nie stanowi dla niego najmniejszej przeszkody. Stawia to nas w ciekawej perspektywie. Otóż ludzie, w większości, pogodzili się już z faktem, że teraz w szkołach głównym językiem jest niemiecki, a prezydent Jimmy Carter zamiast siedzieć w Białym Domu, prowadzi the Tonight Show. Pewnie, sytuacji daleko do komfortowej, zwłaszcza, że czarni i Żydzi zasadniczo nie mają tu już czego szukać, ale panuje jakiś tam porządek. Wojna się skończyła, a życie toczy się dalej. I nagle z dwoma karabinami maszynowymi, siekierą i sznurem granatów wparowujesz ty - terrorysta i wywrotowiec, próbujący zabić wszystko co stanie Ci na drodze. Tak, terrorysta. No bo jak inaczej to nazwać? Cywile boją się Blazkowicza, kobiety płaczą, że zamordował ich dzieci, a mężczyźni plują mu w twarz. Ciężko się z resztą dziwić. Po latach wyniszczających walk nastał wreszcie jako taki pokój, a ty stwierdzasz, że masz to w dupie i 'Mhurrrica!!! Fuck yeah! Jedynym rozwiązaniem jest wolność! Wpadasz więc do studia telewizyjnego i wesoło mordujesz wszystkich dookoła. Bo są źli.

The New Colossus to niesamowite połączenie amerykańskiego patosu z absurdalnym humorem rodem z Monty Pythona i przaśnych komedii dla nastolatków. Zaraz na samym początku gry Blazko odbywa poważną rozmowę z jedną z postaci, która to tłumaczy mu na czym stoją i co trzeba zrobić. Generalnie dosyć poważny, informatywny moment, ale za nic w świecie nie pamiętam już co działo się na pierwszym planie, jako, że w tle, przez zastawioną wcześniej przez gościa z którym obecnie rozmawiamy pułapkę mikrofalową przechodzą kolejni naziole. Niektórzy biegną przed siebie, inni próbują się skradać jakby byli Solid Snake'iem, ale i tak nie ma to najmniejszego znaczenia, bo wszyscy eksplodują, kiedy tylko wejdą w mikrofale. Słowa nie są w stanie nawet w najmniejszym stopniu oddać poziomu absurdu serwowanego nam przez developera. I najlepsze, że to wszystko naprawdę dobrze ze sobą gra. W jednej chwili poznajesz smutne dzieciństwo Blazkowicza, w następnej patrzysz jak mocno nieszablonowa para bzyka się w batyskafie, nie specjalnie przejmując się tym, że ktoś ich na tym przyłapał. Opowiadana w the New Colossus historia podejmuje ciekawe tematy i prezentuje je w mocno niejednoznaczny sposób, prowokuje do myślenia. Przyznam, że po nieskomplikowanej fabule pierwszej części, raczej się tego nie spodziewałem.

 wolfenstein 2 hatchet.jpg

Rozgrywka stoi na mocno nierównym poziomie. Z jednej strony wszystko jest bardziej precyzyjne i nie trzeba już nakierowywać dokładnie na przedmiot, który chciałoby się podnieść, z drugiej arsenał został, nie wiedzieć czemu, uproszczony. Do dyspozycji gracza oddano siekierkę, jeden rodzaj granatów, pistolet, dwa karabiny, strzelbę, laser i mini granatnik. Każdą broń można sparować z następną, więc możliwości jest dużo, ale w praktyce i tak większość gry przejdziesz korzystając maksymalnie z pistoletu, karabinu i od czasu do czasu laseru, bo są zwyczajnie najskuteczniejsce. Z mini wyrzutni gratanów nie skorzystałem ani razu w ciągu całej gry. Prócz standardowych broni można jeszcze postrzelać z kilku większych zabawek dzierżonych przez odpowiednio silnych przeciwników. Niby fajnie, acz nie dość, że to tylko taka chwilowa dopałka, to jeszcze w praktyce są to po prostu mocniejsze wersje standardowych gnatów.

Każdą broń (nawet te dodatkowe) można ulepszyć za pomocą znajdowanych tu i ówdzie zestawów naprawczych. Każda spluwa ma trzy ulepszenia. Mogą to być luneta, tłumik, większe obrażenia, większy magazynek - nic szalenie odkrywczego, acz lepiej jest mordować z wyciszonego karabinu, niż zwalać sobie na łeb batalion wojska, bo ktoś usłyszał strzał.

W ogóle odnoszę wrażenie, że ciche zabijanie zostało od ostatniej części znacznie poprawione. Poziomy są zwykle tak pomyślane, żeby można było pozbyć się wrogów bez podnoszenia alarmu, chyba, że wyraźnie życzyli sobie tego twórcy i na przykład ustawili wzywającego posiłki dowódcę za zamkniętymi drzwiami, w pomieszczeniu ze znakomitym widokiem na całą lokację. Nie jest to oczywiście poziom Splinter Cella, czy Metal Gear Solid, więc nikomu nie przeszkadza fakt, że znalazł zmasakrowane zwłoki swojego przyjaciela; alarm podnoszony jest tylko wtedy, kiedy wróg wypatrzy Blazkowicza. Prowadzi to czasami do zabawnych sytuacji, jak na przykład kiedy zabijasz po cichu jednego ze stojących obok siebie żołnierzy, a drugi... Zupełnie tego nie zauważa, mimo, iż stoi dosłownie tuż obok. Ale spróbuj wychylić się choć odrobinę za daleko, aby ustrzelić stojącego dobrych 100 metrów dalej wroga, a zaraz będziesz miał na głowie połowę Wehrmachtu. Niemniej, miło jest przemykać wąskimi przejściami, chować się za zdezelowanymi pozostałościami po budynkach Nowego Jorku, czy czaić się w tunelach wentylacyjnych aż wróg da się zaskoczyć.

Do skradania się oddano graczom kilka dodatkowych gadżetów. Można założyć na klatę specjalny kompresor, który sprawi, że zmieścimy się w bardzo wąskich, normalnie nie dostępnych dla nas rurach (bardzo mnie ciekawi, jak Blazkowicz wtedy wygląda), można zamontować sobie teleskopowe szczudła, dzięki którym łatwiej będzie dostać się w wysokie miejsca i można jeszcze wbić się w zbroję, która pozwoli nam wejść do pomieszczenia razem ze ścianą, która jeszcze przed chwilą blokowała nam drogę. Ten ostatni gadżet nie specjalnie przyda się podczas skradania, ale i tak korzystanie z niego daje masę frajdy. 

Żadna gra w dzisiejszych czasach nie może obejść się bez tony syfu do zbierania, więc nie inaczej jest i w nowym Wolfie. Kręcąc się po Manhattanie, Nowym Orleanie i kilku innych miejscach, o których lepiej tu nie wspominać, będziesz musiał zajrzeć dosłownie w każdy kąt, jeśli myślisz o zebraniu całego złota, nagrań, zabawek, kart, grafik, gazet, zdjęć i czego tam jeszcze. Przedmiotów do zebrania jest dużo i potrafią być czasami schowane w strasznie upierdliwych, ledwie zauważalnych miejscach. Wyobraź sobie biuro, a w nim stół, a na nim trochę gratów. Do kompletu dorzućmy kilka kartonowych pudeł na, pod i wokół stołu. Rozglądasz się, ale nic nie widzisz. Dopiero bardzo dokładne spojrzenie pozwoli Ci dostrzec leżącą w pudle pod stołem zabawkę, której bez schylenia się i podejścia bardzo, bardzo blisko, w ogóle nie widać. Takich stołów na każdym poziomie masz dziesiątki. Wyobraź sobie jak upierdliwe jest szukanie całego tego złomu. Dobrze chociaż, że zebrane zabawki dają radość jednemu dużemu dziecku, a z artykułów w gazetach można się solidnie pośmiać.

 wolfenstein-ii-the-new-colossus-bar_178sv.jpg

Wolfenstein The New Colossus jest świetną grą. Nie ważne, że arsenał nie jest zbyt wielki, a znajdziek mogłoby być o dobrą połowę mniej. To szalenie inteligentna gra, która nie mówi osobie przed telewizorem o co dokładnie jej chodzi, a jedynie pozwala dojść do odpowiednich wniosków. Szanuje inteligencję gracza, będąc przy tym niesamowicie zabawnym, ultrabrutalnym tańcem śmierci. W nosie ma panujące obecnie standardy, czerpiąc pełnymi garściami z wzorców charakterystycznych dla strzelanek sprzed dobrych piętnastu lat. Nie ma tu trybu sieciowego, nie ma odnawiającego się samoczynnie zdrowia. Jest tylko B. J. Blazkowicz i jego wielka spluwa. Wystarczy.

 wolfenstein-ii_-the-new-colossus-1137x640.jpg

Oceń bloga:
0

Atuty

  • - historia
  • - scena z hitlerem
  • - satysfakcjonująca rozgrywka
  • - Amhurrica!!!

Wady

  • - za dużo gratów do zbierania
  • - mało broni
  • - w kilku momentach przegięty poziom trudności
  • - Mein Leben
Piotrek Kamiński

Piotrek Kamiński

Graj, bo przyjdzie Blazko i przywali ci siekierą między oczy. Jedna z lepszych strzelanek tamtego roku.

8,9

Komentarze (0)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper