Double Dragon

BLOG RECENZJA GRY
1083V
Double Dragon
MałyTimmy | 08.03.2014, 14:58
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dawno dawno temu, w niesamowicie zamierzchłych czasach, prawie każdy małoletni potomek swoich rodziców mający jako taki dostęp do różnorakich mediów, pragnął (pod ich wpływem) w swojej odległej przyszłości zostać młodym, pięknym i bogatym człowiekiem. Co za bullshit!!! Oczywiście, że jedynym ówczesnym sensem egzystencji wspomnianego szkuta było odrosnąć jak najszybciej od ziemi, posiadać zajebisty triceps i wyjątkowo chamski tatuaż na nim..... (znowu ta ograniczająca siedemsetka, załapałem doła)

... do spólki z nieogoloną i atrakcyjną, ale jednocześnie wzbudzającą strach do pary z niepokojem gębę. Zwalczać zło wszelakie przy pomocy piąchopiryny, nazywając ją przy okazji sztuką walki karate. Nieodpowiednio do okazji (ale oryginalnie) się ubierać oraz stołować się na śmietniku. W tych niewdzięcznych czasach znalazła się pewna grupa ludzi, która postanowiła wyjść naprzeciw oczekiwaniom milionów niewyżytych małoletnich fanów (oraz pewnie co po niektórych z ich tatusiów) Żą Kloda i spółki. W ten oto sposób Technos Studios powiło produkcję wprowadzającą rewolucję do gatunku, który wtedy chyba nawet jeszcze nie istniał. Mam na myśli grę video dla dzieci nazywaną w wielu kręgach kulturowych Double Dragon. Tytuł Podwojony Smok zdaje się nie mówić prawie nic na przykład obywatelom Antarktydy, ale w zasadzie po to powstają tytuły wartościowych filmów, książek czy gier właśnie.

 

Historia Ich z Tego Rozliczy

 

Produkcja miała swoją premierę w 1987 roku w wersji automatowej, potem z kolei zaliczyła kilka konwersji na platformy domowe. Ich jakość w porównaniu do oryginału bywała różna (z reguły na niekorzyść tych pierwszych). Jedną z nich i jednocześnie jedyną, z którą miałem dłuższy kontakt była wersja na konsolę NES. Jest ona wszem i wobec uznawana za zdecydowanie za późno wyjętą młodszą siostrę szanowanego protoplasty wydanego na automaty, czego nie ukrywali nawet sami twórcy, swego czasu tłumacząc się z kiepskiej jakości konwersji małym doświadczeniem w programowaniu ośmiobitowej konsoli Nintendo. Czy efekty tego okropnego galimatiasu zebrały krwawe żniwo? Chciałbym odpowiedzieć, że "i tak i nie", gdyż to brzmi najbardziej cool, ale fakty okazują są bardziej okrutne i dlatego bardziej zgodne z prawdą jest stwierdzenie " w mniejszym stopniu tak, w większym stopniu nie".

 

Fabuła - Najważniejszy Element Każdej Gry

 

Grę rozpoczyna łzawe wprowadzenie oznajmiające nam wszystkim, że Jimmy jeden z dwójki tytułowych bohaterów (cała Antarktyda doznała olśnienia) spuszcza manto dziewczynie Billy'ego (Bimmy'ego) - Marion, przy okazji porywając ją przy pomocy kolegów ze swojego gangu społecznych wymiotów... Zaraz, zaraz czy oryginalnie wątek fabularny nie był nieco inaczej skonstruowany? Słuszna uwaga drodzy czytelnicy, wersja automatowa przedstawiała wątek dwóch braci walczących z gangiem o wspomnianą zdanie wcześniej dziewoję, ale z racji braku umiejętności/chęci programistów z Technos i wycięcia z konwersji najważniejszego trybu gry czyli opcji cooperative (o tym szczycie partactwa szerzej w dalszej części programu), z lśniącego moralnie kryształu jakim był Jimmy Lee, zrobili śmierdzącego bandziora. Billy pozostał nietknięty i to się dopiero nazywa niesprawiedliwość!!! Chociaż w trzeciej odsłonie tej fajnej serii klepanek długi zostały spłacone - Billy otrzymał (who cares, że niechcący?)  frajerską ksywkę Bimmy i już nic, nigdy nie było takie same...

 

 

Minusy Przesłaniające Plusy

 

Wracając do napoczętej przez mnie wcześniej myśli; z produkcji, której sensem powstania była możliwość naparzania we dwóch chłopa wcale nieprzypadkowo spotkanych chłopaczków w trybie współpracy na zasadzie "my kontra cały świat", pozostała jedynie możliwość naparzania owych "wybrańców" w samotności. W dodatku twój brat nie dość, że nie wspiera cię w tej ARCYTRUDNEJ przeprawie, jak gdyby nigdy nic, przeszedł na stronę wrogiego gangu porywaczy pewnie licząc, iż łatwiej dobierze się do Marion, widząc w jak niecodzienny sposób jego członkowie rozumieją takie pojęcia jak romantyzm czy smalenie cholewek. Jak dla mnie Jimmy mimo wszystko jest wytłumaczony... Co nie zmienia faktu, że gra traci na tym sporo ze swojej fajności, a to jeszcze nie koniec jej ułomności, o których opowiem tu i teraz!!! Panowie programiści z Technos postanowili wynagrodzić nam swój brak kompetencji implementując kilka nowinek do swojej "wybitnej" nesowej odsłony. Jedną z nich jest rozbudowanie trzeciego levelu gry (w sumie występują one w liczbie czterech) o jaskinię zawierającą elementy bardziej platformowe niż bijatykowe; skoki na kładki nad przepaścią, ucieczka przed pędzącymi głazami w stylu wiadomo kogo oraz unikanie ataku spadających z sufitu stalaktytów i ich najlepszych przyjaciół stalagmitów mających wobec mnie okrutne zamiary ubicia mego ciała żywcem. Ten zabieg z pewnością miał urozmaicić gameplay, ale z racji tego, że operowanie postacią jest mocno drętwe, a poziom trudności niszczy każdego, kto nie wie co to emulator, jest to tylko dodatkowy powód do frustracji dla gracza szukającego fajnego beatem'up'u do popykania na długie wiosenne dni. Kompletnie się ten patent nie sprawdza - podczas rozgrywki czuć, że został wciśnięty na siłę i nijak nie współgra z systemem operowania chłopkiem. Poza tym przeklęte stalaktyty i stalagmity przypominają mi o pewnej traumie z czasów podstawówki, której nie wyzbyłem się tak naprawdę do dziś. Mianowicie, moja "wspaniała" pani od geografii (której nie pozdrawiam, bo nie mam ku temu sensownych powodów) zamiast wędrować  palcem po mapie i obrazować mi kulturę obcych narodów, ludów itp schodziła do jaskini usypiając mnie opowieściami o pięćdziesięciu dwóch rodzajach gleby i zwisaniu nieszczęsnych stalagmitów i stalaktytów z sufitów pieczar. I see you in hell!!!

 

Plusy Niedające Rady Minusom

 

Wracając do tematu, jest jednak jedna rzecz, która jest ekskluzywna dla wersji NES i jest kozackim pomysłem. Podczas rozgrywki gracz za bicie ludzi po głowach dostaje punkty, które zebrane w odpowiedniej ilości dają dostęp do nowej palety ciosów. Świetna sprawa!!! Ten element sprawia, że chce się brnąć do przodu, aby wreszcie odblokować cios ratujący ludzkie życie mające pecha funkcjonować w tych okrutnych realiach, czyli kop z wyskoku :). W ogóle paleta ruchów w tej gierce jest naprawdę spora (klasyczne kolanko na czachę, obijanie leżącego, czy obrót z wyskoku niszczący także kosmos) i nawet dzisiaj można znaleźć kilka chodzonek wydanych sporo później, które w tym elemencie ostro zasysają. System walki wzorowany nieco na innym hicie Technos ( Kunio Kuny i te sprawy), co sprawia, że jest bardzo miodny w odbiorze (czuć tę charakterystyczną dla serii siłę wyprowadzanych szlagów) i to najmocniejszy element in plus. Poza tym funkcjonuje tu też tryb versus gdzie można się poobijać jedną z sześciu postaci z konsolowym przeciwnikiem lub z ze znudzonym wszystkim kolegą. W zestawieniu z przemierzaniem ulic odkryłem w tej opcji jeden ekskluzywny cios odpalany z biegu, więc akurat ten element produkcji nie ma się czego wstydzić i może dumnie paradować po ulicach z nagim torsem zasłoniętym jedynie zegarem ściennym zwisającym na łańcuszku z komunii.

 

 

Nie Jesteś Taki Twardy bez Quick Save'a pod Paluchem

 

No ja nie jestem. Poziom trudności to turbo ultra hardcore nawet dziś i tylko najtwardsi będą w obecnych czasach dobrnąć do końca tej gry nie korzystając z jakiegokolwiek formy zapisu jej stanu. Ta szkoła życia nie wybacza nic i nawet pomimo tego, że znasz najlepszą taktykę na eliminację poszczególnych przeciwników, to cały czas musisz pozostać skoncentrowany, bo jeden błąd na początku levelu numer 3 lub 4 (to te sprawiające problemy) i możesz nie dociągnąć do szczęśliwego końca w jednym kawałku. Ja spasowałem...chlip, chlip.

 

Muza Okazała się Muzą!!!

 

Oprawa graficzna, z racji wspomnianej przez mnie "fachowości" jej autorów podczas płodzenia konwersji, do najlepszych nie należy. Mdłe kolory, mało ludków na ekranie, w dodatku prezentujących się mało szczegółowo. W zestawieniu z kolejnymi częściami serii wydanymi w późniejszym czasie na NESa, nie prezentuje się to zbyt okazale, ale tragedii też nie ma. No chyba, że dam upust jakimś niespełnionym życiowym ambicjom i zacznę versusować NESowe osiągi w tej dziedzinie z automatowym odpowiednikiem. Nie będę jednak taki złośliwy... tym razem. Przepraszam... Muzyka jest z kolei świetna, (mimo że trochę jej mało) kilka motywów szybko zapadało w czachę podczas rozgrywki i pozostało tam do dziś. Grę ogrywałem ponad tydzień temu, więc ten fakt dobrze świadczy o tym aspekcie produkcji . Efekty dźwiękowe oddające odgłos trepa umieszczanego na głowie człowieka z pewną prędkością też wydają się koić twoje skołatane lamentem otaczającego cię padołu małżowiny uszne. Generalnie jest lepiej niż dobrze.

 

 

Czy Przemoc jest Rozwiązaniem?

 

Generalnie i niestety tak, ale ten tytuł nie jest na to odpowiednim argumentem. Ktoś niezbyt rozgarnięty (cały czas go szukam) stwierdził kiedyś, że chama zabijesz kulturą. Ten człowiek ma na sumieniu śmierć milionów istnień, które próbowały wprowadzić w życie jego ideę.  W tym jednak przypadku argument zaciśniętej pięści nie do końca się sprawdził i jajogłowy w sklejonych plastrem okularach i kieszenią w koszuli pełną długopisów uszedł z życiem, pomimo natłoku celnych lub mniej celnych strzałów od tego silniejszego posturą. Na nieszczęście dla tej gry, bo ona robieniem sobie...fizycznej krzywdy stoi. Konwersja została spartaczona przede wszystkim przez brak kroczenia przez slumsy,  las, jaskinie i kryjówkę bezwzględnej organizacji przestępczej ramię w ramię. System walki wciąga, ale to za mało... Masz żonę, dzieci, psa, kota, nienawidzisz swojej pracy i całego el mundo, w którym skazane ci jest uprawiać życie, marzysz o wyzerowaniu liczników, apokalipsie, ewentualnie władzy nad wszechświatem, z racji tego, iż  to ty jesteś tym najinteligentniejszym i nie jesteś fanem serii gier z spod znaku Podwojonych Smoków? Nie graj w tę grę, gdyż nie masz na to czasu i szkoda ci życia na pierdoły. W innym przypadku, to twój must have!!!

Oceń bloga:
1

Atuty

  • zróżnicowany i bogaty system walki wzbogacony o elementy rpg
  • fachowa muzyka
  • udany dodatek w postaci trybu versus
  • baaaaaardzo wysoki poziom trudności...

Wady

  • ...który potrafi doprowadzić do frustracji baaaaardzo, ale to baaaaardzo cierpliwe jednostki
  • brak możliwości integracji z kolegą z kanapy (esencja gier z tej serii), który wpadł na obijanie gęb oprychom, woła o pomstę!!! Toż to Single Dragon jak w ten czas - żal i ból!!!
  • stalaktyty przywołały traumę z czasów szkoły podstawowej, w czym dumnie wspierały je stalagmity
MałyTimmy

Timothy Cratchit

To nie jest dobra produkcja... Nie jest to też słaba produkcja...To po prostu średnio udana konwersja podobno bardzo dobrej gry. Plotki głoszą, że inne platformy otrzymały ciekawsze porty, więc to z nimi radzę się zaznajomić w pierwszej kolejności.

6,5

Komentarze (11)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper